Zaczął się wrzesień, wracamy do codziennego kieratu, pakujemy plecak. Niektórzy się cieszą, inni przeciwnie. Polska szkoła w tym kształcie jaki ma dziś, na starcie roku szkolnego ma wiele wad. I nie chodzi tylko o format, czy permanentne niedofinansowanie. Grzechów głównych polskiej szkoły jest sporo. Oto pierwszych 5.
Kilka lat temu, kiedy moja córka zaczynała przedszkole, odwiedziłam jedno z najpiękniejszych i najnowszych państwowych przedszkoli w Warszawie. Było zbudowane w stylu skandynawskim, miało piękny plac zabaw i patio. Na tle 50-letnich placówek w których pachniało jeszcze komuną, wyglądało jak oaza z innego świata. Pełna dobrych myśli i nadziei udałam się do sekretariatu i prawie padłam trupem, kiedy pani sekretarka tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła, żebym nie robiła sobie za dużo nadziei bo oni mają na pęczki chętnych, a na pytania nie chciała odpowiadać. Pani dyrektor nie była wcale bardziej rozmowna. Zapytana o adaptację odparła, że można przyjść z dzieckiem w czerwcu na półtorej godziny w czasie dnia otwartego, a we wrześniu należy pociechę zostawić pod salą i nie można wchodzić do środka. Panie nie życzą sobie również oglądać rodziców przez szybę ( sale były częściowo oszklone), należy więc przybytek czym prędzej opuścić i nie zawracać im głowy. – Takie są zasady – dodała na koniec i oczywiście wspomniała o kolejce chętnych – w końcu takie piękne przedszkole.
Od tamtej pory pamiętam już, że dobre warunki lokalowe nic nie znaczą. Amelka chodziła do przedszkola, które może nie zmieniło się specjalnie od lat 80-tych, mieściło w 40- letnim budynku, ale za to miało adaptację z prawdziwego zdarzenia i personel, który miał serce. Do pięknego przedszkola nigdy więcej nie wróciłam, a gdy potem słyszałam na placu zabaw historie rodziców, których dzieci zmuszano tam do jedzenia i ustawiano w imię zasad w kącie, myślałam tylko ze smutkiem o ludziach, którzy dali się złapać na te piękne ściany, które poza brakiem lamperii nie miały wiele dobrego do zaoferowania.
Problemy w szkołach jednak są i od zamiatania ich pod dywan nie znikną.
Polska szkoła – dobrze czy źle?
Polska szkoła jest w większości potężnie niedofinansowana i to widać, słychać i czuć. Tak, mamy darmowe podręczniki, 300 + na wyprawkę szkolną, za lekcje nie trzeba płacić, ale szatnie w wielu miejscach wyglądają tak jak 30 lat temu, kiedy to ja chodziłam do szkoły, a dzieci siedzą w ławkach z których dwudziesty rok z rzędu odchodzi farba. Wydarzeniem jest odmalowanie ścian, a mydła w łazience jak nie było tak nie ma. (update – w czasach korony się znalazło)
Jedna tablica intereaktywna czy komputer w świetlicy postępu nie czynią. Nie to jednak jest najgorsze. Jak we wstępie, dobrego miejsca dla dzieci nie czynią ściany, wyposażenie czy budynek, a ludzie. I to z ludźmi w polskich szkołach jest największy problem.
Uprzedzając pretensje: jest wielu światłych, mądrych nauczycieli, dyrektorów i to nie jest tekst przeciwko nim. To nie jest także tekst przeciwko polskiej szkole, bo uważam, że nie ma sensu piętnować ludzi, tylko zachowania.
Jakie są grzechy polskiej szkoły?
Grzechy polskiej szkoły: Szkoła zdaje się nic nie wiedzieć o psychologii i fizjologii dziecka
A przynajmniej wiedzieć niewiele, albo zupełnie bagatelizować tą wiedzę. Dzieci biegają! O la boga! Dzieci są głośne! Dzieci mają problem z usiedzeniem przez wiele godzin w ławce! Dzieci buntują się przeciwko powtarzalnym zadaniom! Dzieci nie chcą po 8 godzinach w szkole odrabiać pracy domowej! Za każdym razem kiedy to słyszę, myślę sobie: naprawdę?!
Normą rozwojową jest to, że dzieci, przynajmniej ogromna większość jest żywotna, pełna energii, potrzebuje ruchu, zabawy i aktywności, które równoważą dziecięcy temperament. Ukrzesłowienie małych dzieci, w tym 6-7 latków, które mamy w pierwszych klasach, wymaganie od nich aby przez 4-5 godzin lekcyjnych siedziały w miejscu i patrzyły w tablicę, jest wbrew dziecięcej biologii. Uczyć można się na wiele sposobów, a ten oględnie mówiąc nie jest ani ani zdrowy, ani skuteczny.
Z badań nad rozwojem mózgu wynika, że uczymy się głównie wtedy, kiedy angażujemy różne zmysły, jesteśmy w ruchu i potrafimy połączyć to czego się uczymy w logiczny cykl przyczynowo- skutkowy. Tymczasem nauka w polskiej szkole to ciągle w wielu miejscach wypełnianie setek stron ćwiczeniówek. Taśma.
Wiele zależy od nauczyciela, ale nie jest absolutnie prawdą, że trzeba uczyć w ten sposób. Niestety, tak jest w pewnym sensie dla pedagoga najprościej, a poza tym “zawsze tak robiliśmy więc…”
Problemy nie dotyczą zresztą tylko małych dzieci. Te starsze spędzają na lekcjach po 7-8 godzin, po czym wracają do domu i przez kolejne 2-3 czy nawet 4 godziny odrabiają lekcje i uczą się do klasówek. Pokażcie mi dorosłego, który przy codziennej pracy po 12 godzin nie ma dosyć?! Dzieci są często skrajnie wyczerpane i mają poczucie wiecznego niedopasowania, nienadążania.
Nic dziwnego, że nawet co czwarty nastolatek deklaruje permanentny stres, a wielu ma objawy depresyjne. To naprawdę są poważne sprawy i bagatelizowanie ich ma smutne konsekwencje.
Grzechy polskiej szkoły: Szkoła uczy konformizmu i głupiego posłuszeństwa
Czasem myślę sobie, że w całym systemie szkolnym chodzi wyłącznie o to, aby się przystosować. Aby nie odstawać od linijki. I że wszystko co jest ponad nią, te bezcenne cechy indywidualne, to co nas odróżnia, szkoła wycina w pień.
Trochę się tu zmienia, ale ciągle ocenia się zachowanie, ciągle funkcjonują te wszystkie słoneczka, chmurki, gwiazdeczki, którymi nagradza się tych, którzy są posłuszni, grzeczni i robią to co im się każe.
Karanie chłopca z Aspergerem za to, że nie chce śpiewać, minusy za zapomniany zeszyt, brak stroju, zadawanie pytań, gdy nauczyciel każe milczeć, czy inne drobne przewinienia w rodzaju spóźnienie z toalety po dzwonku, to wszystko prawdziwe przykłady z polskich szkół.
Wielu rodziców dzieci energicznych, ciekawych, inteligentnych i aktywnych słyszy od wychowawców, że ich dzieci są niegrzeczne, przeszkadzają na lekcji i muszą się poprawić. Część się przystosuje, część na wiele lat znienawidzi szkołę, a przecież indywidualizm to jest coś co powinniśmy pielęgnować jak skarb, a nie wycinać w pień! To jest to co mamy najcenniejszego, a posłuszeństwo jest grubo przereklamowane.
Wiele dzieciaków w wieku 14-16 lat mówi, że najgorsze co można w szkole zrobić to zadrzeć z nauczycielem. Poglądom tym hołduje również wielu rodziców, którzy boją się jakiejkolwiek interwencji w szkole, nawet jeśli ich dziecku dzieje się krzywda czy niesprawiedliwość.
Nie, nie namawiam do anarchii. Poza tym między nią, a zwykłym szacunkiem dla tego, że każdy jest inny, ma odmienny temperament, potrzeby i zwyczajnie może funkcjonować odrobinę inaczej niż ktoś kto siedzi obok jest morze możliwości.
Zasady, o których w szkołach teraz głośno, także są grubo przereklamowane i w skrajnych przypadkach przypominają regulamin więzienia. Oczywiście, że coś trzeba ustalić, ale jeśli dochodzimy do 10 punktów i używamy słownictwa, które przypomina karcer, to chyba coś tu jest nie tak?
Grzechy polskiej szkoły: Szkoła jest nudna
Niby nic wielkiego, ale nuda jest dla dzieci często torturą i totalnym zniechęcaczem do procesu uczenia się. Dzieci w szkole nudzą się na tysiąc sposobów, a przecież to co robią może być i często na początku wydaje się im cudowne i pasjonujące. Pamiętam wizytę w jednej z prywatnych szkół, w której dzieci uczyły się mierzyć linijką i dodawać na przykładzie dywanu, który kupowały do klasy. To miało dla nich sens i było jak przygoda. To samo zadanie można zrobić wypełniając osiem linijek w ćwiczeniówce, tylko wtedy staje się nudne i smutne. Zamiast pisać dziesięć linijek zdań z książki, pisały zamówienie dla klasowego królika. O przyrodzie można czytać z podręcznika, ale można też pójść do pobliskiego parku i ją zobaczyć.
Do tego, żeby szkoła przestała być nudna wcale nie potrzeba pieniędzy. Nie trzeba drogich pomocy naukowych, tablicy interaktywnej, czy tabletu dla każdego. Z moich obserwacji wynika, że tego dzieci mają aż za dużo. Mają za to za mało prawdziwych kontaktów ze światem i nauki, która zlewa się z zabawą. Mają za mało przygód, a za dużo obowiązków. I dlatego w pewnym momencie zaczynają traktować szkołę jak zło koniecznie. Jeśli nie wszyscy, to niestety wiele z nich.
Skutkiem ubocznym permanentnej nudy jest też ubita w zarodku kreatywność. Skoro nikt jej w szkole specjalnie nie ceni, a wielu wypadkach ona nawet przeszkadza, to w końcowej fazie edukacji nikt już specjalnie nie żałuje, że jej nie ma.
Tylko jak żyć w dzisiejszym świecie bez niej? Jak podążać za zmianą, wymyślać nowe rzeczy, mieć otwartą głowę?
Nasze dzieci nie będą już pracowały przy taśmie – najprostsze prace za lat 5-10 czy tym bardziej 40, wykona komputer i robot, to już się dzieje. Dlatego czynienie z nich posłusznych, bezrefleksyjnych wypełniaczy tabelek i ćwiczeniówek jest kompletnym bezsensem.
Szkoła uczy, że błąd to zło
Często nauczanie jest przede wszystkim wytykaniem błędów. Pisałam kiedyś o metodzie zielonego długopisu, która jest przeciwieństwem wytykania błędów. Tymczasem ciągle poprawiamy na czerwono te niedorysowane kreseczki w “a”, ciągle piszemy nie znoszącą sprzeciwu adnotację “pisz starannie”. Ciągle wykrzykniki i pały zastępują empatię. To nie działa, albo działa przeciwskutecznie, bo dziecko, które boi się błedu niczego się nie nauczy.
Tu oddam głos Joannie Steinke-Kalembkce, bo sama tego lepiej nie napiszę:
Aby się uczyć, uczeń musi czuć się na tyle bezpiecznie aby móc popełniać błędy, zadawać pytania, przyjmować konstruktywną krytykę. Nauka to wyzwanie, bo jest wyjściem od tego co wiem, ku temu czego nie wiem. Gdy czujesz, że nie masz wsparcia w grupie, gdy boisz się że twoje pytania wywołają drwiące uśmiechy, (…) to nie może być mowy o efektywnym uczeniu się. Dla dziecka bardo ważna jest sympatia ze strony nauczyciela. Jeśli uczeń nie czuje, że jest dla nauczyciela ważny i wartościowy jako człowiek, a zamiast tego czuje się niedoceniany, krytykowany, to proces nauczania nie zajdzie. Kiedy dziecko nie doznaje życzliwego wsparcia ze strony nauczyciela to w najlepszym wypadku nic z jego lekcji nie wyniesie. Natomiast jeżeli ma poczucie, że nauczyciel ocenia je jako kogoś słabego, bez potencjały, “głupiego” to skutki mogą mieć daleko idące negatywne konsekwencje. Dobry nauczyciel może dodać skrzydeł, zły – skutecznie je podciąć.
Szkole nie przeszkadza, że dzieci jej nie lubią
I to jest smutny wniosek. Wielu rodziców, z którymi rozmawiam, spotyka się z postawą, że jeśli coś nie gra, zmienić się musi dziecko, rodzić, ewentualnie można zmienić szkołę na inną, bo ta konkretna szkoła się NIE ZMIENI. Wiele, bardzo wiele dzieci nie znosi szkoły. Z tych dzieci w dużej mierze wyrosną dorośli, którzy będą nie lubili swojej pracy. Edukacja to kilkanaście lat z życia i myślę sobie, jak wielkim marnotrawstwem czasu i energii jest spędzanie go w miejscu z którego niewiele się wynosi i którego się szczerze nie znosi.
Szkole zdaje się to specjalnie nie przeszkadzać i to jest bardzo smutny wniosek.
Problemem, wcale nie mniejszym jest też to, że wielu nauczycieli nie lubi szkoły. Narzekają na system, biurokrację, trudności z komunikacją. To są ważne sprawy, bo tak naprawdę komunikacji NIKT nas nie uczy. Podobnie jak rozwiązywania konfliktów, czy budowania relacji. Niektórzy mają do tego większe osobiste predyspozycje, ale wiele osób nie ma prawie żadnych.
W Norwegii pracuje się nad nowym system kształcenia nauczycieli, który obejmowałby nie tylko kompetencje akademickie (wiedza z danego przedmiotu) czy dydaktyczne, ale także kompetencje kierownicze, zarządcze, w komunikacji, prowadzeniu dialogu czy właśnie działania w sytuacji konfliktów i prowadzenia konstruktywnych mediacji. Dziś konflikt w wielu szkołach to sytuacja permanentna, a ustawienie się po dwóch stronach barykady – rodzice, nauczyciele, uczniowie, sprawia, że wszyscy w tej sytuacji są nieszczęśliwi.
Dlaczego szkoła musi się zmienić?
Bo przestała nadążać za życiem. Bo system pruski, na którym się opierała jest nieaktualny od dobrych 50 lat. Szkoła musi się zmienić, ale żeby to się stało, zmienić muszą się ludzie. I to zadanie nie tylko dla nauczycieli, czy dyrektorów, ale także dla rodziców.
“Wśród całej tej mizerii szkolnej najbardziej dziwi mnie zachowanie rodziców- pisze Jesper Juul, duński terapeuta i pedagog. Niemal bez słowa podporządkowują się wszechobecnej presji i dopasowują do panujących okoliczności. A przecież oni też cierpią z powodu presji szkoły i często na nią narzekają. Mimo to przekazują ją dalej swoim dzieciom, jakby to było jakieś zjawisko naturalne, z którym nic nie da się zrobić.”
Juul dodaje również, że “nauczyciele, uczniowie i rodzice powinni razem wyjść na ulicę i zaprotestować przeciwko obecnemu systemowi szkolnego. Jeśli kiedyś do tego dojdzie, pójdę razem z nimi.”
Ja też.
Jakie są wasze doświadczenia ze szkołą? Co jeszcze musi się zmienić?
****
13 komentarzy
swietny wpis
Super wpis, jakie to prawdziwe i smutne.
Grzech 6 – dzieci nie wychodzą na dwór w czasie przerw, ‘bo co będzie jak coś się stanie’. teren zielony i plan zabaw zieją pustką.
Muszę powiedzieć, że kamień serca mi spadł gdy syn opuścił gimnazjum. Doszło do tego, że dyrektor straszył nas sądem rodzinnym z powodu nie noszenia mundurka. Syn właśnie kończy studia i chyba za bardzo go system edukacji nie skrzywdził
świetny rysunek 🙂 w samo sedno
Dokładnie wszystko się zgadza. Chociaż nauczyciele zarabiają tak mało, że trudno się dziwić, że nie mają ochoty na kreatywność.
popieram
Na ten tekst trafiłam w najbardziej właściwej chwili – zmotywował mnie do nieodpuszczania. Dziękuję. Zdaję sobie sprawę, że w pojedynkę wiele nie zdziałam, ale możliwe że nie będę/nie jestem tak samotna? W każdym razie szybko nie odpuszczę 😉 Pozdrawiam autorkę i czytających
prawdziwe… niestety
Hey I am so delighted I found your blog page, I really found you by accident, while I was browsing on Yahoo for something else, Regardless I am here now and would just like to say many thanks for a tremendous post and a all round enjoyable blog (I also love the theme/design), I don’t have time to read it all at the minute but I have saved it and also included your RSS feeds, so when I have time I will be back to read a great deal more, Please do keep up the fantastic work.
韓國膠原蛋白提拉線,在韓國又稱作FTL(Fine Thread Lifting細線埋入拉提術)」,可達到最新趨勢V臉回春效果。它是運用獲得韓國食品藥品管理局KFDA最高安全等級認證的可吸收縫線PDO (polydioxanone)的Fine Thread(細螺紋) 埋入皮膚真皮層裡作用,利用異物反應原理,促進皮膚真皮膠原的增生、刺激局部微循環、從而提拉皮膚和肌肉,增強皮膚彈性,達到提升、除皺,美白、嫩膚等多重回春效果。
純白肌初體驗!有效預防暗沉徹底從肌底全面煥白感受未曾有過的澄淨無瑕
無限睿智機器人