Nie przypuszczałam, że napiszę tu kiedyś
notkę o problemie pseudokibiców, ale miałam ostatnio pecha i trafiłam
do autobusu komunikacji miejskiej, akurat w porze grupowania się panów w
szalikach na mecz Legii. Następnym razem, kiedy będę się wybierać po
południu w tamte rejony sprawdzę na wszelki wypadek kalendarz rozgrywek
ligowych. A było tak: autobus zapełniał się na każdym przystanku grupą
mniej lub bardziej „energicznych” panów. Kiedy przejechaliśmy Pragę był
już właściwie pełen kibiców i zaczęły się śpiewy, podskoki, łomoty,
krzyki i blokowanie drzwi, żeby się wysikać na przystanku. Ta
kilkuminutowa jazda, była dla mnie zdarzeniem traumatycznym i w sensie
społecznym również wstrząsającym. Autobus huczał. Kiwał się na boki
kiedy towarzystwo skakało i uderzało pięściami w dach, szyby drżały a
uszy więdły, kiedy wierni fani Legii śpiewali jak kochają swoją drużynę i
co myślą o kibicach i zawodnikach drużyn przeciwnych. Że o policji i
stadionowej ochronie już nie wspomnę. Dziękowałam opatrzności, że
jechałam sama, chociaż w autobusie były też osoby z małymi dziećmi.
Wszyscy patrzyli w buty i starali nie rzucać się w oczy. Towarzystwo
kibicowskie dzierżyło w dłoniach puszki z piwem, a na przystanku
wyrzucało butelki po wódce. Była w nich taka agresja, taka zaciętość i
zwyczajne, proste jak linijka chamstwo, że do dziś dzień na myśl o tym
przechodzą mnie dreszcze.
notkę o problemie pseudokibiców, ale miałam ostatnio pecha i trafiłam
do autobusu komunikacji miejskiej, akurat w porze grupowania się panów w
szalikach na mecz Legii. Następnym razem, kiedy będę się wybierać po
południu w tamte rejony sprawdzę na wszelki wypadek kalendarz rozgrywek
ligowych. A było tak: autobus zapełniał się na każdym przystanku grupą
mniej lub bardziej „energicznych” panów. Kiedy przejechaliśmy Pragę był
już właściwie pełen kibiców i zaczęły się śpiewy, podskoki, łomoty,
krzyki i blokowanie drzwi, żeby się wysikać na przystanku. Ta
kilkuminutowa jazda, była dla mnie zdarzeniem traumatycznym i w sensie
społecznym również wstrząsającym. Autobus huczał. Kiwał się na boki
kiedy towarzystwo skakało i uderzało pięściami w dach, szyby drżały a
uszy więdły, kiedy wierni fani Legii śpiewali jak kochają swoją drużynę i
co myślą o kibicach i zawodnikach drużyn przeciwnych. Że o policji i
stadionowej ochronie już nie wspomnę. Dziękowałam opatrzności, że
jechałam sama, chociaż w autobusie były też osoby z małymi dziećmi.
Wszyscy patrzyli w buty i starali nie rzucać się w oczy. Towarzystwo
kibicowskie dzierżyło w dłoniach puszki z piwem, a na przystanku
wyrzucało butelki po wódce. Była w nich taka agresja, taka zaciętość i
zwyczajne, proste jak linijka chamstwo, że do dziś dzień na myśl o tym
przechodzą mnie dreszcze.
Za niecałe dwa miesiące w Polsce będzie
Euro 2012. Jeśli będzie wyglądało tak jak ligowe rozgrywki (a mam
podstawy sądzić, że będzie dużo gorzej), to w dni, w których będą
rozgrywane mecze lepiej w Warszawie i innych miastach goszczących
mistrzostwa nie ruszać się z domów.
Euro 2012. Jeśli będzie wyglądało tak jak ligowe rozgrywki (a mam
podstawy sądzić, że będzie dużo gorzej), to w dni, w których będą
rozgrywane mecze lepiej w Warszawie i innych miastach goszczących
mistrzostwa nie ruszać się z domów.
Zastanawiam się skąd się bierze w
ludziach potrzeba podobnych zachowań, taki rodzaj świętowania sportowego
wydarzenia, taka mieszanka agresji, wulgarności i antyspołecznej manii?
Panowie w szalikach dumnie śpiewali o sobie, że są kibolami. Jak można
być dumnym, że się jest kibolem???
ludziach potrzeba podobnych zachowań, taki rodzaj świętowania sportowego
wydarzenia, taka mieszanka agresji, wulgarności i antyspołecznej manii?
Panowie w szalikach dumnie śpiewali o sobie, że są kibolami. Jak można
być dumnym, że się jest kibolem???
Oburza mnie to, ponieważ państwo polskie
nie chroni mnie – normalnego obywatela – za to wydaje grube tysiące
złotych na to, żeby ochraniać stadiony i bić się z chuliganami w
ligowych czapkach. Irytuje mnie to po czubki uszu, ponieważ od lat nie
można się u nas uporać z problemem, który łatwo można rozwiązać stosując
proste, systemowe triki.
nie chroni mnie – normalnego obywatela – za to wydaje grube tysiące
złotych na to, żeby ochraniać stadiony i bić się z chuliganami w
ligowych czapkach. Irytuje mnie to po czubki uszu, ponieważ od lat nie
można się u nas uporać z problemem, który łatwo można rozwiązać stosując
proste, systemowe triki.
Kto wpuszcza na stadion ludzi, którzy z
daleka zioną wódką i bez alkomatu widać, że są zwyczajnie pijani?
Dlaczego pozwala się na to, żeby agresja rządziła życiem społecznym, a
normalni ludzie czuli się sterroryzowani i zagrożeni, przez bandę
zalanych testosteronem młodzieńców? Co to ma wspólnego ze sportem, z
duchem zdrowej rywalizacji, z wiarą w ideały, we współzawodnictwo?
Jakimi w końcu wartościami kierują się ci ludzie, których widziałam?
Zasmuca mnie to i zastanawia, bo wiem, że to nie tylko „źli chłopcy z
Pragi” kiwają autobusami, i świętują z kurwą na ustach, a problem
dotyczy dziesiątek miast w Polsce i pewnie setek, jeśli nie tysięcy
młodych ludzi. Ile jeszcze będziemy patrzeć we własne buty i udawać, że
tak musi być?
daleka zioną wódką i bez alkomatu widać, że są zwyczajnie pijani?
Dlaczego pozwala się na to, żeby agresja rządziła życiem społecznym, a
normalni ludzie czuli się sterroryzowani i zagrożeni, przez bandę
zalanych testosteronem młodzieńców? Co to ma wspólnego ze sportem, z
duchem zdrowej rywalizacji, z wiarą w ideały, we współzawodnictwo?
Jakimi w końcu wartościami kierują się ci ludzie, których widziałam?
Zasmuca mnie to i zastanawia, bo wiem, że to nie tylko „źli chłopcy z
Pragi” kiwają autobusami, i świętują z kurwą na ustach, a problem
dotyczy dziesiątek miast w Polsce i pewnie setek, jeśli nie tysięcy
młodych ludzi. Ile jeszcze będziemy patrzeć we własne buty i udawać, że
tak musi być?
Smutne to nasze życie sportowe. Mam
nadzieję, że doczekam czasów, kiedy mecz piłkarski przestanie kojarzyć
się z degeneracją i niebezpieczeństwem, a zacznie być prawdziwym,
sportowym świętem.
nadzieję, że doczekam czasów, kiedy mecz piłkarski przestanie kojarzyć
się z degeneracją i niebezpieczeństwem, a zacznie być prawdziwym,
sportowym świętem.
5 komentarzy
Kiedyś wracałem pociągiem z Bydgoszczy do Torunia i trafiło mi się jechać z kibicami wracającymi z meczu, chyba do Łodzi. To trwało około godziny i to była chyba jedna z najtrudniejszych godzin w moim życiu… Dodam tylko, że w wagonie jechał jeden wystraszony policjant, który sam patrzył po suficie, żeby tylko nic nie widzieć. Dopiero w Toruniu do pociągu weszło ZOMO (teraz to się chyba nazywa Prewencja). Na szczęście już wysiadałem. Koszmar.
napisał: ojciec.karmiacy 2012/04/13 15:57:02
Najtrudniejsze jest pewnie w takich sytuacjach poradzenie sobie z mieszanką złości, strachu i bezsilności…
Twoja rada chyba najlepsza – unikać takich sytuacji, bo co można zrobić innego…?
napisał: sowa_nie_sowa 2012/04/13 19:13:50
no to mnie rozumiesz:)))
nic nie można, tylko czemu to tak wygląda:(
epiej tam nie być, nie wiadomo po prostu co się stanie.
napisał: ojciec.karmiacy 2012/04/13 19:54:36
Nie wiem skąd to się bierze, ale niech wraca tam skąd pochodzi!
napisał: Gość: Aurora, 89-79-80-232.dynamic.chello.pl 2012/04/14 12:33:09
客製網頁開發