Spokój, święty spokój. Docenia go, kto go czasem traci – jak w wierszu. Spokój sumienia, spokój myśli, ten zewnętrzny przejawiający się w zachowaniu równowagi między porządkiem a chaosem, ten objawiający się w ciszy, w decyzjach, w relacjach – ma wiele twarzy i to samo imię.
Bardzo go cenię. Może tym bardziej, że wiem ile trudności w życie wnosi jego przeciwieństwo: ile niepokoju, cierpienia, agresji, fizycznego i psychicznego zmęczenia.
Maciej Bennewicz na swoim blogu pisze: “W moim dzieciństwie tyle było krzyku i agresji, że do dziś, gdy ktoś w
moim otoczeniu podnosi głos, natychmiast popadam w zły nastrój. Dlatego
też unikam agresywnych i ekspresyjnych w wyrazie sztuk teatralnych,
filmów, powieści. Natychmiast nastrajają mnie tunelowo do smutku,
napięcia, rozdrażnienia. Podobnie mam z innymi emocjami, słowami,
zachowaniami. Całe szczęście z wiekiem jestem tego coraz bardziej
świadomy i o ile potrafię być przytomny, cierpliwy i zdystansowany, za
radą mnicha buddyjskiego, jednego z mistrzów – wstaję i wychodzę, jeśli
nie mogę zdzierżyć sytuacji.”
moim otoczeniu podnosi głos, natychmiast popadam w zły nastrój. Dlatego
też unikam agresywnych i ekspresyjnych w wyrazie sztuk teatralnych,
filmów, powieści. Natychmiast nastrajają mnie tunelowo do smutku,
napięcia, rozdrażnienia. Podobnie mam z innymi emocjami, słowami,
zachowaniami. Całe szczęście z wiekiem jestem tego coraz bardziej
świadomy i o ile potrafię być przytomny, cierpliwy i zdystansowany, za
radą mnicha buddyjskiego, jednego z mistrzów – wstaję i wychodzę, jeśli
nie mogę zdzierżyć sytuacji.”
Mam dokładnie tak samo. Agresja: werbalna, wizualna, wywołuje we mnie poczucie osaczenia i chęć ucieczki. Oczywiście nie działam automatycznie, mierzę się z rzeczywistością, tam gdzie to ma w moim poczuciu sens i cel; ale daję sobie prawo do tego, aby unikać sytuacji i ludzi, którzy zaburzają mój spokój. Nie gram w nie swoim teatrze.
Wielu z nas ma poczucie, że coś musi. Wikła się w powinności, zaciąga wyimaginowane długi sumienia, angażuje się w sprawy które opróżniają zapasy spokoju do zera. Potem pojawia się zmęczenie i rezygnacja. W konsekwencji brakuje życiowej energii, świat zaczyna wirować jak oszalały, mamy ochotę wejść do mysiej nory i z niej nie wychodzić aż to wszystko nie minie, aż nie opadnie kurz i nie przejdą wojska. Taka jest cena niepokoju, który dajemy sobie zaszczepiać, tyle musimy oddać, żeby odzyskać to co powinno być naszą cechą stałą i zasadniczą: nasz spokój.
Jeśli sam o siebie nie zadbasz to nikt tego za ciebie nie zrobi. I nie mieszaj do tego egoizmu, altruizmu i innych mądrych słów. Masz prawo do tego by wybierać swój dobrostan i swój spokój. Masz prawo – jak powtarzają duchowi mistrzowie przeróżnych formacji – wstać i wyjść jeśli czujesz, że coś cię rani i ci nie służy. Masz nawet obowiązek to zrobić.
Żyjąc w permanentnym napięciu narażamy się na życie tunelowe: które tak jak myślenie w ten sposób prowadzi tylko w jednym kierunku. Nie widać stamtąd słońca, nie sposób rozkoszować się krajobrazem.
Dlatego dbajcie o swój spokój. Nie tylko od święta. Niech wstaje z Wami i zasypia. Niech się u Was zadomowi.
Mamy prawo dobrze, w spokoju żyć. I tego trzymać się trzeba.
10 komentarzy
Jak słusznie 🙂
Kojące słowa… Dziękuję.
Pozdrawiam.
Tyle ciepła w tych słowach…
i u mnie podobnie.
nie gram nie w swoim teatrze – ja już też nie.
Trzeba trochę czasu i czytania takich artykułów, żeby zacząć zapraszać do siebie spokój. Nie jest łatwo, ale coraz spokojniej… 🙂
tylko jak to zrobić? bo nawet jeśli mamy tego świadomość, to wychowując się w domu pełnym napięć to przychodzi do nas mimowolnie. Strasznie to prawdziwe i trudne. Trudno o święty spokój w tych czasach , tym bardziej trudno z głową pełną napięć i niepokoju.
Gosiu, czytanie Twojego bloga stało się moim rytuałem – Twoje słowa pomagają mi w pracy nad sobą, motywują do działania, wspierają. Robisz dużo dobrego, wrażliwa duszyczko, wiesz? 🙂
Monika
網站地圖
清除堆積,縮小58的毛孔外觀,控制多餘油脂。