Z ostrożnych matematycznych szacunków wynika, że w Polsce po pigułki szczęście, jak obrazowo określa się antydepresanty, sięga co 20 osoba i odsetek ten z roku na rok rośnie.
Niektórzy, biorą antydepresanty z konieczności (doświadczają poważnych zaburzeń psychicznych, w tym klinicznej depresji), ale sporo sięga po nie z powodów takich jak zaburzenia snu, nastroju, przygnębienie czy deficyt sił.
Jeśli do tej sporej już liczby dodamy tysiące kolejnych jednostek, które poprawiają sobie samopoczucie środkami o mniejszej sile rażenia, dostępnymi bez recepty: wielbicieli codziennego kieliszka wina czy dwóch piwek przed snem, wszystkich poszukiwaczy adrenaliny w postaci dopalaczy, miękkich lub twardych narkotyków, to łatwo dojść do dość przerażającego wniosku. Społeczeństwo XXI wieku, staje się społeczeństwem na haju.
Dlaczego sięgamy po tabletki ” na szczęście”?
Wiara w cudowne środki
Na prawdę nie ma lekarstwa, a nawet jeśli je wymyślą, to nie połknie. Wierzcie mi na słowo.
5 komentarzy
To też racja, choć nie nazwałabym antydepresantów pójściem na łatwiznę. Depresja to poważna choroba, często bagatelizowana przez chorego i jego otoczenie (łatka wariata), w końcu jest naprawdę źle i nawet antydepresanty niewiele pomagają. Jasne, że tabletki nie rozwiążą naszych problemów, ale czasem tak jest, że to zaburzenia psychiczne te problemy tworzą. I kiedy uporamy się z własną psychiką, z jej niedomaganiem, brakiem cierpliwości, przygnębieniem, kompletnym niewyspaniem – zyskamy siłę, by te życiowe problemy rozwiązać.
BTW nie wiem co bym zrobiła bez środków przeciwbólowych wiosną w sezonie huśtawki ciśnieniowej. Migreny mam od dziecka, to straszliwy ból, człowiek czasem ma nudności, mdleje. "Cudowne pastylki" sprawiają, że nie wyję schowana pod kołdrą cały dzień, że głowa tylko trochę pobolewa i jestem lekko zmulona. Staram się też nie nadużywać środków przeciwbólowych, by organizm się nie uodpornił, bo potem już nic nie działa.
Dla mnie rozwój farmakologii to największy krok ludzkości.
Lavinko, piszę o nadużywaniu antydepresantów; a nie o ich używaniu w ogóle, to zasadnicza różnica – oczywiście, że są sytuacje, kiedy ratują życie i zdrowie i o tym nie ma co dyskutować. Podobnie z innymi lekami: antybiotykami np. Ilu ludziom uratowały życie? Pewnie każdemu z nas,gdyby dobrze policzyć; w końcu kiedyś angina czy zapalenie płuc niejednokrotnie kończyły się poważnymi konsekwencjami albo nawet śmiercią… Trzeba tylko znać umiar i wiedzieć, co,kiedy leczy – a z czym możemy sobie poradzić samodzielnie. I nie szukać antidotum na zły humor w środkach zastępczych i magicznej chemii, która wyrówna nam nasze niedobory 🙂 Pozdrawiam!
ważne, by znaleźć przyczynę, zanim zwalczanie skutków zamieni się w nałóg…
Niestety czasami i takie rozwiązania są konieczne by się pozbierać, nabrać dystansu i zobaczyć co może być nie tak. Choć tak naprawdę i magiczne pigułki czasem nie pomagają jeśli świat wali się dookoła to i optymizm znika.
電子郵件行銷