Czy wiecie, że nawet 90 % kobiet i 75 % procent mężczyzn w Polsce stwierdza, że są meteopatami lub przynajmniej osobami mającymi skłonność do meteopatii? Liczba “chorych na pogodę” rośnie też w Europie Zachodniej, gdzie przez ostatnie 50 lat, uległa podwojeniu. Czy my czasem nie poszaleliśmy?
Nabici w (nie) pogodę
Pierwsze prognozy biometeo zaczęto publikować w latach siedemdziesiątych zeszłego wieku i ze względu na ich wielkie powodzenie, na stałe wpisano je do pogodowego repertuaru. Tymczasem, nauka dowodzi, że zwalanie naszego samopoczucia na biomet, niewiele ma wspólnego z twardymi, mierzalnymi dowodami. Mówienie, że przy niskim ciśnieniu zacznie nas łupać w krzyżu, boleć głowa i spadnie nasza koncentracja, to zwyczajne bujdy… no chyba, że lubimy w nie wierzyć.
Nauka nie potwierdza takich zależności, a badania, między innymi wykonane na zlecenie Komisji Europejskiej, pokazują, że pogoda nie ma szczególnego związku z realnym samopoczuciem poszczególnych narodów. Najlepiej w rankingu zadowolenia z życia wypadli Skandynawowie (przypominam: wieje, zimno i szaro;), a najgorzej… Grecy. Słońce nie jest remedium na dobre życie. Wszystko dzieje się bowiem nie w przestrzeni biometu, ale… w naszej głowie.
Pogoda, jaka by nie była, może być źródłem fajnych, wzmacniających doznań. Natura wymyśliła to naprawdę wspaniale: jest czas wzrastania, czas owocowania, czas odpoczynku, czas stagnacji i znów wszystko wraca cudownym kołem do wiosennej zieleni, do świata, który pachnie świeżością i sprawia, że chce się tańczyć na mokrej trawie.
Każda pora roku coś nam daje. Wiosna, lato – to oczywiste. Jesień? Kolory opadających liści, miękkie i gładkie kasztany, powietrze pachnące nostalgią, chłodne poranki i ciepłe od słońca popołudnia. Zima? Śnieg, długie wieczory, okazje do zaszycia się pod ciepłym kocem, do rozpalenia w kominku, do chodzenia po wyludnionych parkach, do jazdy na nartach, do tańca na lodzie.
Jak bardzo ograniczamy swój repertuar, mówiąc i myśląc, że pory roku, które właśnie nadchodzą to wyłącznie słota, smarki i zapalenie oskrzeli!
Jak bardzo upraszczamy świat, nie widząc darów, które niesie nam każdy miesiąc! Ile tracimy gdy odrzucamy te prezenty, tą świadomość, ukrywając się za meteopatycznymi skłonnościami i wieczną pretensją do świata, że nie jest taki jaki powinien być!
Dbaj bardziej!
Wszystko zależy od nastawienia, wszystko zależy od tego jak bardzo o siebie dbamy. O wiele łatwiej znieść jesień i zimę, gdy wiosną i latem naładujemy akumulatory. Znacznie prościej przejść suchą stopą i spokojną głową przez deszcz i szarugę, gdy w środku mamy własne słońce. Do energetycznego pieca łatwo dołożyć: chociażby rozgrzewającym, pożywnym jedzeniem, które da nam moc i zapewni zdrowie i dobre samopoczucie.
Ze wszystkiego możemy czerpać, do wszystkiego mamy dostęp. Może czasem łatwiej ukryć się pod płaszczykiem meteopatii, ale zapewniam: ani tam ciepło, ani sucho, ani przyjemnie. Zresztą, sami wiecie.
Pogoda, każda pogoda, może być naszym sprzymierzeńcem. Aby z niej korzystać, wystarczy tylko otwartość, dobre oko i pozostawienie własnej skłonności do narzekania na nią daleko za sobą.
Ta jesień będzie dobra. Spójrzcie na nią przychylnym okiem, a sami zobaczycie.
Zdjęcia do tekstu: cc by: kaboompics.com
22 komentarze
Zgadzam się z tym co napisałaś, poza stwierdzeniem, że ''Slonce nie jest remedium na dobre życie''. Może nie jest remedium, ale skoro nie ma naukowego potwierdzenia na to, że pogoda może mieć wpływ na nasz nastrój i inne somatyczne objawy, tak coraz częściej twierdzi się, że brak słońca może mieć negatywny wpływ na nasz organizm. I naukowo stwierdzono, że brak światła to brak witaminy D, a brak witaminy D to obniżona odporność. Słyszałam, o leczeniu łagodnych stanow depresyjnych terapią światem. Nie wiem tylko czy ma to jakieś poparcie naukowe jak w przypadku witaminy D. Regularna aktywność na świeżym powietrzu, racjonalne odżywianie i dobre domowe nalewki pomagają ''przetrwać'' wiatry i mrozy, przeważnie bez bólu glowy :))) Ania G
Jasne: Ale nie oznacza to, że jak jest deszczowy dzień to z automatu mamy mieć początek depresji, prawda?
Oczywiście, że prawda. Niestety, mam wrażenie że zbyt często chandre, niezależnie czym spowodowaną nazywamy depresją, zapominając jak ciężką i poważną jest ona chorobą. Ania G
Te twarde i mierzalne dowody nieraz już okazywały się nie tak twarde;)
Ja się zupełnie nie zgadzam z taką tezą, że pogoda nie ma wpływu na nasze samopoczucie. Można popytać na pogotowiu choćby.
Jesteśmy częścią natury i jako tacy podlegamy jej wpływom, również pogody. Podobnie jak podlegamy wpływom Księżyca, ale to jeszcze mniej naukowe się wydaje.
Słońce nie jest remedium, ale bez słońca nie ma życia.
No to przecież nie piszę, że mamy się zamknąć w piwnicy 😉 A to pogotowie… Np w upały większość problemów wynika z tego, że ludzie za mało piją. Przykładów można by podać więcej. Generalnie mamy skłonności do racjonalizowania i wymyślania powodów naszego słabego samopoczucia. Łatwiej powiedzieć: boli mnie głowa bo spadło ciśnienie, niż stwierdzić : piję za dużo kawy, na spacerze byłam ostatnio miesiąc temu, generalnie nie dbam o siebie. Oto chodzi. Meteopatia to rodzaj hipochondrii. Może niegroźna ale da się żyć lepiej i po prostu dbać o siebie.
Jak świeci słońce, to większość z nas lepiej się czuje, czy to zimową porą czy letnią (nie mówię o upałach). Czy Ty nie? Bo ja zdecydowanie mam inną energię gdy jest słonecznie niż jak plucha na dworze. I nie chodzi nawet o to, że jak plucha, to mnie strzyka w kościach, bo jeszcze nie;)
Przed burzą czuję się gorzej niż po, jak jest wietrznie tak samo. Czy jestem zatem hipochondrykiem, a wystarczyłoby bardziej zadbać o siebie…?
Ja bym rozróżniła dwie kwestie: jedna to wpływ pogody na samopoczucie (moim zdaniem bezdyskusyjny, wbrew temu co twierdzisz, choć oczywiście nie na każdego taki sam i oczywiście zadbanie o siebie ma kluczowe znaczenie (powiedziałabym, że to warunek konieczny, ale niewystarczający), a druga to zmienność pór roku, a z tym z kolei jest związane to, że nie każda pora jest naszą ulubioną.
Natomiast każdą porę roku można wykorzystać zgodnie z jej naturalnym przeznaczeniem, bo każda przynosi/daje nam coś potrzebnego.
Tylko chyba tutaj jest największy problem, że trudno nam to zaakceptować, bo daleko od tej natury odeszliśmy i chcielibyśmy mieć np. taką samą energię przez cały rok, choć zima jest po to, żeby zwolnić.
Ja np. za zimą nie przepadam z prozaicznych dość powodów: trzeba odśnieżać (z czego można oczywiście uczynić też dobrą zabawę, czasem mi się udaje), wzrastają znacznie koszty utrzymania (ogrzewanie), nie mogę korzystać z ogrodu itp. Ale oczywiście nastawienie się negatywnie, bo znów zima idzie nie ma sensu, ani samopoczucia nikomu nie poprawi. Więc tutaj widzę pracę nad sobą.
Do rozgrzewającego pożywienia dojrzałam już jakiś czas temu;)
pewnie, że wolę słońce 🙂 Ale jak pada, też można mieć dobry nastrój i może bardziej się nim zajmijmy, a nie argumentami kto ma rację 😉
no i tym słońcem dzisiejszym!!! W końcu świeci i to jak! 🙂
No sama widzisz, czy zachwyciłabyś się jakby lało?:D
Jakby tak pięknie lało, to pewnie!!! Uwielbiam burzę na przykład!! Mogłabym patrzeć codziennie! 🙂 Ostatnio byłam u koleżanki, i mimo że deszczowa pogoda była nam mocno nie na rękę bo dzieci nie bardzo dało się puścić do ogrodu, to spojrzałam na świat jej oczami, i zobaczyłam w tym deszczu tyle fajnej nostalgii, tyle uroku, tyle koloru, zapachu, blasku… O to chyba chodzi 🙂
Zdecydowanie tak, tylko to na chwilę nam z reguły wystarcza;)
ale czy życie się nie składa z chwil? 🙂
ELizabeth: Małgosiu, ja też lubię deszcz, bo mówią że to barowa pogoda :)))
Moje dziecko uczęszcza do szkoły specjalnej, gdzie uczniami są dzieci z róznymi niepełnosprawnościami. W przypadku gorszej aury pogodowej, widać jak na dłoni jej skutki na zachowanie i samopoczucie dzieciaków – i jest to efekt masowy, nie jednostkowy. Jesteśmy częścią przyrody i trochę nieuczciwe jest selekcjonowanie jej wpływu na nas – ciepłe słonko robi nam dobrze, paskudny deszcz to już wymówka na zly nastrój. Każdy człowiek ma swoją indywidualną wrazliwość i rozumiem ludzi, którzy 'chorują' na pogodę – psychicznie czy fizycznie. Moje 11 dziecko przy ciśnieniu powyżej 1020 'ciśnie głowa' jak to sam określa i wieczorem nie może usnąć, a moja kotka przed zbliżająca się burzą chowa sie do łóżka. Zreszta zwierzaki sa fenomenalne sensorycznie – potrafia wyczuć chociazby zbliżające się trzęsienie ziemi – mimo, że my ludzie kompletnie niczego wtedy nie odczuwamy. Podobnie pogoda ma swoje niewidzialne wibracje. Wydaje mi się, że osoba świadoma siebie psychicznie i czująca swoje ciało, czuje równocześnie wszelkie zewnętrzne zależności jakie na nią oddziałują jak jedzenie, środowisko w którym żyje, oraz klimat i pogoda włąsnie. Ja osobiście prowadzę bardzo zdrowy tryb zycia, jednakże nie o każdej porze roku i nie każdego dnia czuje się jednakowo dobrze i odnalazlam przyczyny tego, wiem juz co mi służy, a na co muszę uważać. W mojej ocenie pogoda ma na nas mocno odczuwalny wpływ i jest na to masę dowodów. Ważne tylko, aby nie była ona usprawiedliwieniem czy wymówką dla lenistwa, gniewu, rozdrażnienia itp.
Także nie zgadzam się z Małgosią, że pogoda nie ma na nas wpływu. Ma ogromny. Myślę tylko, że Gosi chodziło o to, że wpływ ten ( często właśnie negatywny) uważamy za ostateczność i powód do użalania się lub usprawiedliwiania, gdy tymczasem też możemy reagować na skutki pogody w naszym ciele, czy też profilaktycznie oddziaływać znając już potencjalnie zbliżającą się z uwagi na pogodę zmianę w naszym samopoczuciu.
Jeśli chodzi zaś o wpływ aury na nasze ciało, całkowicie nie zgadzam się z Małgosią, że jest to przesadzony wymysł. Bardzo dobrze widzę to po sobie. Bezbłędnie odczytuję zmianę pogody zanim usłyszę o niej w wieczornych wiadomościach. Nie mylę się. Słońca nie lubię, ale to moja sprawa, nie psioczę na nie, gdy świeci i mi przeszkadza.
Moja córka klei się do poduszki rano zawsze, gdy jest pełnia, zaś syn jest nieznośny w okresach siąpiącego godzinami deszczu i nie wynika to z tego, że nie ma co robić, bo z tym nie kłopotu, a marudzący i płaczliwy był w takie dni od kołyski.
Tak więc szanujmy to, że pogoda to element naszego życia i ma na nas wpływ z całą pewnością. Czyńmy jednak świadomie użytek z wiedzy na temat tego wpływu, by zachować zdrowie, radość życia i sprawność.
Po komentarzach widać, że temat jest gorący 🙂 Nie będę z Wami polemizować, bo w końcu swoje zdanie wyraziłam w tekście i każdy ma prawo do tego samego 🙂
Zwróćcie tylko uwagę, że np. skandynawskie dzieci, spędzające trzy czwarte życia na dworze, deszcz, śnieg czy zawierucha, nie cierpią raczej na senność czy spadki nastroju z powodu pogody ( gdyby tak było, musiałby to być stan prawie permanentny;) – im mniej korzystamy z pogody – im bardziej traktujemy ją jako ZŁĄ – i tak ją widzimy – tym gorzej się czujemy – to prosta zależność. A co do przewidywania pogody : badacze z Instytutu Balneologii i Klimatologii Uniwersytetu w Monachium, sprawdzali, czy rzeczywiście meteopaci na podstawie samopoczucia potrafią określić pogodę. Większość z nich odizolowana od prognoz i widoku za oknem nie umiała powiedzieć – tylko na podstawie samopoczucia – czy akurat mamy niż czy wyż, słońce czy deszcz. Nie trafiali.
Oczywiście, że jesteśmy połączeni z naturą. Ale traktujmy ją raczej jako sprzymierzeńca, a nie wroga.
I ostatnia rzecz: nie o to chodzi w gruncie rzeczy, co jest obiektywną prawdą, ale o to, jak to w co wierzymy nam służy, albo nie. Mnie meteopatia nie służy. Chcę się czuć dobrze także wtedy, kiedy nie jest tak pięknie jak dzisiaj 🙂 I chcę widzieć piękno także w szarości jesieni i zimy:)
Pozytywne i świadome myślenie jak najbardziej, ale nie kosztem negowania prawd przyrody i naginania na swoje potrzeby nauki.
Skandynawia ma chłodny klimat, ale za to bardziej ustabilizowany. W środkowej Europie natomiast, zmiany pór roku i wahania pogodowe są o wiele mocnijesze i wyraźniejsze.
Zależnośc mojego samopoczucia od tego jak 'traktuję' pogodę, uważam za mocno naiwne. Na Księżyc równiez mogę patrzeć przychylnie lub negatywnie, lecz nie nie zmieni to faktu, ze powoduje on przypływy i odpływy.
Negowanie sił przyrody i pogody, to odcinanie sie od siebie i Wszechświata, odłączenie swojej łączności z nim.
I myślę, że nie ma 'złej' pogody. Ja lato tylko toleruję, ale to, w czym czuje sie bosko – fizycznie jak i psychicznie – to jesień. Pozdrawiam:)
Ależ polemizujesz Małgosiu :). Tylko nie wiem, co udowadniamy?
każdy swoje zdanie, jak w życiu ;)) pozdrawiam!
Dokładnie! Dzieci lubią KAŻDĄ pogodę, moje śmigają od rana do wieczora czy deszcz, czy śnieg, teraz nie mogą doczekać się zimy. A reszta to tylko marudzenie. Dorosłym albo za gorąco, albo za zimno, albo im na głowę kapie, albo nogi marzną. Nie dogodzisz;)
Gdybym miala się czuć dobrze tylko wtedy kiedy jest dobra pogoda, to 250 dni w roku miałabym zły humor. Też uważam, że ta meteopatia to w większości tylko wymówka..Z każdego dnia można garściami brać, chociaż wiadomo, że raz mamy więcej energii, raz mniej.
9合1升級保護,提升全面防護!!! 相比之前四合一的疫苗只能預防四種hpv病毒,70的相關癌症。 九合一可以預防9種hpv病毒,可預防高達90以上的子宮頸癌、外陰癌、陰道癌和肛門癌及癌前病變等。 HPV9合1子宮頸癌疫苗 Gardasil 功效 100 預防高危致癌的 HPV 16、18、31、33、45、52 及 58 型號 (可減低 90 患子宮頸癌、、90-95 肛門癌、85-90 外陰癌、80-85 陰道癌及相關癌前病變的風險) 100 減低引致生殖器官濕疣 (俗稱「椰菜花」) 的 HPV 6、11 型的感染 (可減低超過 90 患生殖器官濕疣的風險) 男性方面,能減低患上肛門癌、生殖器官濕疣 (俗稱「椰菜花」) 及傳播 HPV 病毒的風險 注射位置紅腫及痛、輕微發燒和頭痛,至今未有嚴重副作用記錄