Wstaje rano i zaczyna zabawę. Zwierzęta ustawia w rzędach, opowiada historie, śpiewa wymyślone piosenki. Scenariusze rodem z filmów sensacyjnych, chociaż w życiu żadnego nie widziała.
Kiedy Misiek skacze z kartonowego wieżowca, by ratować uwięzioną owcę, skanduje na cały regulator: DASZ SOBIE RADĘ, DASZ SOBIE RADĘ!
Zatrzymuję się oniemiała w pół zdania i łzy stają mi w oczach.
Zajęło mi 25 lat, zanim dowiedziałam się tego, co ona już wie.
Siedzę i płaczę.
Ze szczęścia.
6 komentarzy
Ja myślę, że Tobie to nie zajęło 25 lat. Też to wiedziałaś. Wszystkie to wiedziałyśmy. Wszyscy wiedzieliśmy. Tylko potem się zapomina i trzeba odkrywać na nowo.
Tak na marginesie, ostatnio dopiero powoli zaczynam odnajdywać to, kim mogłabym być. I to nie jest tak, że znajduję gdzieś tam po raz pierwszy. Są rzeczy, które, uświadamiam sobie, gdzieś tam w środku zawsze wiedziałam. I teraz muszę mówić cicho i stąpać na placach, nie robić gwałtownych ruchów i nie spoglądać zbyt często w to miejsce na granicy kręgu światła wokół ogniska. Żeby nie spłoszyć. Żeby znów nie uciekły. Nie mogę nawet jeszcze powiedzieć, co, chociaż już wiem. Jeszcze trochę. Muszą podejść jeszcze bliżej.
:)) Dzięki, powodzenia:)
Dziękuję. Mam w głowie cały czas gdzieś Twoje dwie notki: tę o głosie, który powiedział uciekaj albo zginiesz, który boję się, że może powinnam była usłyszeć, ale coś go zagłuszyło. I tę o tym, żeby zacząć z tym, co się ma, tu, gdzie się jest. I mam w głowie ten fragment z "Biegnącej z wilkami" z zatrutą rzeką i la Loroną. Tak też są słowa o tym, żeby zacząć, pomimo strachu, a kiedy trzeba, zacząć jeszcze raz, i jeszcze. W wielu sferach trwam w zawieszeniu od dawna. Nie wiem, czy powinnam walczyć, czy odpuścić, czy stawić czoła i znieść to, że zderzenie z rzeczywistością zaboli, czy nie stawić czoła i przyjąć na wiarę i logikę tchórzliwej duszy, że to by nic nie dało. Kilka lat temu pewnie byłoby mi łatwiej, ale czekałam na okazje, które nie przychodziły. I teraz powtarzam sobie, że trzeba w końcu zacząć. Jedne rzeczy można zaczynać powoli, małymi krokami, znajdując jedynie troszkę czasu podkradzionego z przeglądania internetu chociażby. Inne, takie bardziej osobiste, wymagają wielkiej i ostatecznej konfrontacji ze swymi wyobrażeniami, oczekiwaniami, nadziejami i strachami. Do tych podejść jeszcze nie umiem. Ale już wiem, że łatwiej nie będzie. Łatwiej może już było wtedy, kiedy czekałam na lepszą okazję, a mniej byłam przywiązana do wszystkiego i wszystkich. Wiem, że muszę. Ale jeszcze nie umiem. Zaczynam więc rzeczy drobne i poboczne. Choćby sprzątanie. Kiedy jest mi źle, sprzątam. Tak naprawdę sprzątania nie lubię. Dlatego zwykle jest go dużo. Ale lubię to uczucie, kiedy "odgruzowanie" małego kawałka przestrzeni daje poczucie mocy sprawczej. Jeszcze trochę. Na razie czytam Ciebie uważnie, wmawiam sobie powoli, że potrafię stać na własnych nogach, że wszystko, czego potrzebuję, mam w sobie i że konfrontacja ze strachem jest lepsza niż strach. Powoli uczę się oddychać. Tak to czuję.
Piękne!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Tylko 25? 😉
Rzeczywiście super usłyszeć to od swoich dzieci 🙂