Nie
byłam nigdy na manifie, nie spaliłam swojego stanika, ani nie
porzuciłam tradycyjnej formy rodziny. Oczywiście popieram od zawsze
ideały takie jak równość kobiet i mężczyzn w życiu zawodowym i
politycznym, podział obowiązków domowych, ale jakoś ten mój feminizm
mało wojujący.
byłam nigdy na manifie, nie spaliłam swojego stanika, ani nie
porzuciłam tradycyjnej formy rodziny. Oczywiście popieram od zawsze
ideały takie jak równość kobiet i mężczyzn w życiu zawodowym i
politycznym, podział obowiązków domowych, ale jakoś ten mój feminizm
mało wojujący.
Czytałam
wczoraj w Wysokich Obcasach, list kobiety, która zajmuje się z wyboru
domem; odwiedzam fora o ciąży i macierzyństwie, chodzę do pracy i
zastanawiam się nad tematem, który coraz częściej do mnie wraca –
chociażby z racji mojego stanu i zmieniającej się sytuacji rodzinnej.
wczoraj w Wysokich Obcasach, list kobiety, która zajmuje się z wyboru
domem; odwiedzam fora o ciąży i macierzyństwie, chodzę do pracy i
zastanawiam się nad tematem, który coraz częściej do mnie wraca –
chociażby z racji mojego stanu i zmieniającej się sytuacji rodzinnej.
Wniosek?
Tak, mamy przesrane. Z każdej strony jesteśmy rozdzieranie
przez dylematy których nie powstydziłaby się antyczna tragedia: no bo
jak wybrać między pracą zawodową, a dziećmi; między rozwojem własnym a
miłością, między spełnieniem własnym, a męża, między wolnym czasem,
pasjami a tym co TRZEBA, POWINNO SIĘ, MUSI, WYPADA ???
Tak, mamy przesrane. Z każdej strony jesteśmy rozdzieranie
przez dylematy których nie powstydziłaby się antyczna tragedia: no bo
jak wybrać między pracą zawodową, a dziećmi; między rozwojem własnym a
miłością, między spełnieniem własnym, a męża, między wolnym czasem,
pasjami a tym co TRZEBA, POWINNO SIĘ, MUSI, WYPADA ???
Irytuje
mnie nasze Państwo; bezmyślność urzędników i polityków, którzy prowadzą
akcje promujące wysyłanie dzieci do przedszkoli – kiedy miejsc nie ma;
nakłaniających do rozmnażania, kiedy nie ma ze strony rządu żadnego
wsparcia dla rodzin z dziećmi, do pracy zawodowej kobiet, kiedy jawnie
się je dyskryminuje i głośno się z tego śmieje nie tylko w kuluarach,
ale co gorsza także na wizji.
mnie nasze Państwo; bezmyślność urzędników i polityków, którzy prowadzą
akcje promujące wysyłanie dzieci do przedszkoli – kiedy miejsc nie ma;
nakłaniających do rozmnażania, kiedy nie ma ze strony rządu żadnego
wsparcia dla rodzin z dziećmi, do pracy zawodowej kobiet, kiedy jawnie
się je dyskryminuje i głośno się z tego śmieje nie tylko w kuluarach,
ale co gorsza także na wizji.
Przykłady? Proszę bardzo.
Zarabiamy
mniej, pracujemy więcej łącząc życie zawodowe z domowym i musimy
podwójnie udowadniać, że się nadajemy, że warto dać nam szansę i że nie
zrujnujemy pracodawcy swoim ewentualnym chorobowym i macierzyńskim.
mniej, pracujemy więcej łącząc życie zawodowe z domowym i musimy
podwójnie udowadniać, że się nadajemy, że warto dać nam szansę i że nie
zrujnujemy pracodawcy swoim ewentualnym chorobowym i macierzyńskim.
Kobiety
na oddziale patologii ciąży w dużym mieście leżą na korytarzu i mają do
dyspozycji 2 toalety na 50 leżących – cóż remont, brak miejsc,
rozłożone bezradnie ręce.
na oddziale patologii ciąży w dużym mieście leżą na korytarzu i mają do
dyspozycji 2 toalety na 50 leżących – cóż remont, brak miejsc,
rozłożone bezradnie ręce.
Za
dobrą opiekę nad rodzącą, także w naszym mieście stołecznym; trzeba
zapłacić grube pieniądze – bo inaczej zależy jak się trafi. Dobre
renomowane szpitale przyjmują głównie “swoje” pacjentki, które płaciły
za prywatne wizyty lekarzom ze szpitala, opłaciły położną, pojedynczą
salę i poród rodzinny, inne są przyjmowane w miarę wolnych miejsc,
których przeważnie nie ma. Pewnie, że można trafić dobrze i za darmo –
ale można też fatalnie: czasem żal, trauma i strach pozostają do końca
życia.
dobrą opiekę nad rodzącą, także w naszym mieście stołecznym; trzeba
zapłacić grube pieniądze – bo inaczej zależy jak się trafi. Dobre
renomowane szpitale przyjmują głównie “swoje” pacjentki, które płaciły
za prywatne wizyty lekarzom ze szpitala, opłaciły położną, pojedynczą
salę i poród rodzinny, inne są przyjmowane w miarę wolnych miejsc,
których przeważnie nie ma. Pewnie, że można trafić dobrze i za darmo –
ale można też fatalnie: czasem żal, trauma i strach pozostają do końca
życia.
W
dzielnicy Warszawy gdzie mieszkam jest około 125 tyś mieszkańców.
Miejsc w państwowych żłobkach jest… 120. Czyli na każdy tysiąc
mieszkańców przypada mniej więcej jedno.. Dzielnica nie największa i nie
najnowocześniejsza , ale i tutaj jak grzyby po deszczu wyrosły nowe
osiedla gdzie mieszkają głównie młodzi – rozmnażający się ludzie. To
prawda, Warszawa jest specyficzna – bogata, młoda, nowoczesna. Jest
też przeważnie oddzielona od bogactwa rodziców i babć, którzy mogliby
się dziećmi charytatywnie lub mniej zająć.
dzielnicy Warszawy gdzie mieszkam jest około 125 tyś mieszkańców.
Miejsc w państwowych żłobkach jest… 120. Czyli na każdy tysiąc
mieszkańców przypada mniej więcej jedno.. Dzielnica nie największa i nie
najnowocześniejsza , ale i tutaj jak grzyby po deszczu wyrosły nowe
osiedla gdzie mieszkają głównie młodzi – rozmnażający się ludzie. To
prawda, Warszawa jest specyficzna – bogata, młoda, nowoczesna. Jest
też przeważnie oddzielona od bogactwa rodziców i babć, którzy mogliby
się dziećmi charytatywnie lub mniej zająć.
Co
więc pozostaje kobiecie z dzieckiem, która po 5-6 miesiącach
macierzyńskiego ma do wyboru: zależność finansowa od męża, partnera
jeśli go ma; prywatne przedszkole, żłobek za 1300 zł miesięcznie lub
nianię za ok. 1700 zł? Przy czym średnia pensja kobiety w Warszawie
wynosi pewnie około 2000-2500?
więc pozostaje kobiecie z dzieckiem, która po 5-6 miesiącach
macierzyńskiego ma do wyboru: zależność finansowa od męża, partnera
jeśli go ma; prywatne przedszkole, żłobek za 1300 zł miesięcznie lub
nianię za ok. 1700 zł? Przy czym średnia pensja kobiety w Warszawie
wynosi pewnie około 2000-2500?
Decydować
się na założenie rodziny aby obserwować łaskę jaką robi nam służba
zdrowia, obojętność lekarzy, kolejki do nich, zatkane prysznice i brudne
toalety na porodówce?
się na założenie rodziny aby obserwować łaskę jaką robi nam służba
zdrowia, obojętność lekarzy, kolejki do nich, zatkane prysznice i brudne
toalety na porodówce?
Znosić
uszczypliwość szefów, obleśne spojrzenia i pytania na rozmowach
kwalifikacyjnych o dzieci, plany rodzinne i ilość wolnego czasu po
godzinach? Co z tego, że to nielegalne?
uszczypliwość szefów, obleśne spojrzenia i pytania na rozmowach
kwalifikacyjnych o dzieci, plany rodzinne i ilość wolnego czasu po
godzinach? Co z tego, że to nielegalne?
Pytania
bez dobrej riposty, na które odpowiadamy przeważnie sobie same, w
zaciszu domowego ogniska – wygrażając pięścią w kierunku telewizora..
bez dobrej riposty, na które odpowiadamy przeważnie sobie same, w
zaciszu domowego ogniska – wygrażając pięścią w kierunku telewizora..
Kobiety mają gorzej – takie są fakty.
Nie
piszę tego, aby wyładować niepotrzebne frustracje. Jestem bardzo mało
sfrustrowana, przeważnie euforycznie zachwycona życiem i wyraźnie
stępiły mi się w ciąży pazurki. Same się opiłowały; tylko czasem
wystawiam jeden lub drugi i obnażam wściekłe kły. Mam zaufanie do
siebie, życia i wiem, że sobie poradzę. Właściwie to moje dzisiejsze
pisanie to taki niemy gest w kierunku wspomnianego już odbiornika,
którego czasem w swojej niezaprzeczalnej bezradności potrzebuję.
piszę tego, aby wyładować niepotrzebne frustracje. Jestem bardzo mało
sfrustrowana, przeważnie euforycznie zachwycona życiem i wyraźnie
stępiły mi się w ciąży pazurki. Same się opiłowały; tylko czasem
wystawiam jeden lub drugi i obnażam wściekłe kły. Mam zaufanie do
siebie, życia i wiem, że sobie poradzę. Właściwie to moje dzisiejsze
pisanie to taki niemy gest w kierunku wspomnianego już odbiornika,
którego czasem w swojej niezaprzeczalnej bezradności potrzebuję.
Piszę
to też, może zwyczajnie po to aby zwrócić uwagę na to, że w głębi
duszy, nawet jeśli nie mówimy tego głośno, nie rzucamy mięsem ani nie
palimy bielizny; w zaciszu swojego domu albo na gwarnej ulicy miasta;
wszystkie jesteśmy feministkami…
to też, może zwyczajnie po to aby zwrócić uwagę na to, że w głębi
duszy, nawet jeśli nie mówimy tego głośno, nie rzucamy mięsem ani nie
palimy bielizny; w zaciszu swojego domu albo na gwarnej ulicy miasta;
wszystkie jesteśmy feministkami…
10 komentarzy
Z każdej strony jesteśmy rozdzieranie przez dylematy których nie powstydziłaby się antyczna tragedia: no bo jak wybrać między pracą zawodową, a dziećmi; między rozwojem własnym a miłością, między spełnieniem własnym a męża, między wolnym czasem, pasjami a tym co TRZEBA, POWINNO SIĘ, MUSI, WYPADA ???"
Z tego co wyżej, to uważam, że tylko to pierwsze jest najtrudniejsze do pogodzenia… z resztą jest zdecydowanie łatwiej:)
Piszesz, że kobiety mają gorzej. Myślę, że mężczyźni, przynajmniej ci odpowiedzialni, też lekko nie mają we współczesnym świecie… Ja bym tam facetem dzisiaj nie chciała być.
O czymś świadczy też fakt, że to my żyjemy dłużej;)
napisał: sowa_nie_sowa 2010/04/08 10:14:26
Mysle, ze maja źle wszyscy co chca miec dużo, a nie chca wybierac.Kobieta feministytka
bo chce miec prace,kariere,nie chce siedziec w domu a jednoczesnie chce miec dzieci,atrakcyjnego meza. Tak samo ma facet,ktory chce miec atrakcyjna ,inteligentna zone(partnerke) jak rowniez dzieci, o ktore chce dbac jak najlepiej i z nimi przeywac.Jemu jest rowniez nie mniej pod gorke.Doba ma 24h i trzeba wybierac cos kosztem innego albo dobrze glowkowac(optymalizowac) badz urodzic sie naprawde bogatym.
A generalnie panstwo popiera zdecydowanie model facet pracuje,kobieta rodzi i wychowuje. A dlaczego -bo facet nie urodzi wiec kobieta,ktora sie decyduje powinna dostawac na dzien dobry konkretne przywileje do panstwa,np zdecydowanie mniejszy podatek i rozne pomocy przy wychowaniu dziecka.
napisał: life.is.illusion 2010/04/08 11:05:51
Piszesz: "Przy czym średnia pensja kobiety w Warszawie wynosi pewnie około 2000-2500?"
Do licha! Dopiero to mi uświadomiło, jak bardzo przepłacamy Paniom pracującym w naszej firmie działającej w podwarszawskiej miejscowości. 🙂
A tak serio – oczywiście trudno do nich przykładać miarę przeciętności, ponieważ są wybitnymi fachowcami w swoich dziedzinach – czego szczerze życzę wszystkim Paniom czytającym te słowa.
napisał: testeq 2010/04/08 11:40:56
same sobie jestesmy winne i same możemy tylko sobie pomóc, niestety wiekszość z nas właśnie ogranicza sie tylko do warczenia na telewizor. Nie wynika to tylko z naszej słabości, ale bardzo często z przeświadczenia o bezcelowości dziłałań tzw " kopania sie z koniem". Sama warczę na odbiornik widząc niektórych polityków , ale coraz czesciej zdarza mi sie wygrażać widząc Panie Feministki -" walczące o równouprawnienie". Ten zwrot jest nieadekwatny do tego co chcemy osiągnąć , mężczyzna to nie wróg , to ma być partner na płaszczyźnie wielu zadań , domowych , biznesowych , politycznych, a wiele kobiet o tym zapomina. Zamiast wykorzeniać stereotypy juz w domu same je pielegnujemy wychowując naszych synów, podsycamy je manifami , krzykami, publicznym braniem pod skrzydła wszystkich uciskanych, wydajemy sie śmieszne w tej naszej szarpaninie, nic dziwnego , że nie tylko mężczyźni nie mają szacunku do działań feministek ale także kobiety nie wiedzą o co im chodzi. A sprawy żłobków, przedszkoli , uczciwego traktowania w pracy i wsparcia dla rodzin pozostają nadal w rękach mężczyzn, którzy nawet przy najlepszych intencjach o wielu aspektach nie mają pojęcia. Z doświadczenia wiem że kiedy słyszy sie publicznie tekst "baby do garów" można zamiast w sposób emocjolany spokojnie zapytać dlaczego i wytłumaczyć swój punkt widzenia , ale może mnie jest łatwiej , bo mam u boku męża , który w wielu kwestiach się ze mną zgadza i publicznie wspiera w takich dyskusjach, na forum rodzinnycm i przyjaciół odnosimy nasze małe feministyczne sukcesy- ja domowa feministka i mój przyjaciel MĄŻ.
Fajnie, że znalazłaś się na głównej ,będę zagladać , miło bedzie radośnie ładować akumulatory :))
napisał: milka1st 2010/04/08 11:44:52
Ja od dawna jestem feministką :). Też nie paliłam staników i nie byłam na manifie; to przecież feministki nie czyni. Mój głośno deklarowany feminizm wywołuje uśmieszki na twarzach mężczyzn, zażenowanie u kobiet. I zaprzeczenie; ja nie, ja nie potrzebuję być feministką.
Niestety, jak długo większość kobiet będzie mówiło: jestem za uprawnieniem, partnerstwem ale NIE JESTEM FEMINISTKĄ nie, nie, nie, jakby to było coś złego (a głównie chodzi w tej wypowiedzi o uznanie mężczyzn), jakby same nie korzystały z tego co wywalczyły emancypantki/sufrażystki/feministki tak długo niczego nie zmienimy. Możemy sobie machać pięścią do telewizora – nikt nas nie usłyszy.
napisał: dwiesroki 2010/04/08 13:51:59
Ale kobieta polska jest ,jak ruski czolg. Silna,nie do zdarcia i prze do przodu nie zwazajac na przeciwnosci. A ja nie chce juz dawno byc kobieta polska, albo ruskim czolgiem (jak kto woli). Chce by kobieta europejska,czyli taka,gdzie za ciezka prace bede adekwatnie wynagradzana, a w domu od meza,zamiast spontanicznego kwiatka od czasu do czasu, dostane realna pomoc bez podtekstow i ostatencyjnosci w gestach. Ale ,zeby tak bylo, tego mezczyzne musi wychowac kobieta europejska, a nie ruski czolg.
Do pana, ktory "przeplaca" swoje pracownice. Podany przyklad pensji to fakt, nie wiem czy w Warszawie, ale u mnie w Trojmiescie tak. Ja mam staz 29letni w zawodzie, jestem cenionym pracownikiem,ale nie przeszkadza to moim pracodawcom wycenic moja prace na 2000 netto bez zadnych dodatkow. Praca niewdzieczna, bo stresujaca i w ciaglym napieciu i pospiechu.Ale nie moge narzekac,bo wybralam "niezaleznosc", juz kiedy mialam 18 lat. Z tej zaleznosci,gdyby nie zarobki meza, ktory zajmuje sie tylko praca i dom go juz nie obchodzi , mam tylko satysfakcje,ze mimo wieku,jeszcze mnie gdzies chca. Ale nawet nie mysli o tym,by za te pieniadze utrzymac sie samej w wielkim miescie.
napisał: czarne_wino 2010/04/08 14:16:56
napisał: czarne_wino 2010/04/08 14:11:01
@czarne_wino: Ja nie "przepłacam" swoich pracownic – nasza firma płaci za ich fachowość i kreatywność. Nie jest łatwo, ponieważ kobiety nie walczą tak silnie o swoje wynagrodzenia, jak mężczyźni, więc przełożeni muszą dbać o sprawiedliwe określanie ich pensji niezależnie od tego, czy się upominają czy nie.
napisał: testeq 2010/04/08 18:43:10
A dla mnie to wygląda jednak bardziej na dyskryminację rodzin niż samych kobiet… bo z czego wynika że kobiety mniej zarabiają? Przede wszystkim z ryzyka, że mogą pójść na urlop macierzyński. Bo mężczyzna na taki urlop nie pójdzie, pracodawca tego raczej nie zrozumie a państwo też mu nie pomoże. Właściwie to dyskryminacja ojców.
A gdyby tak, jak w Szwecji, połowę urlopu na dziecko przyznawać ojcu? Matka może wziąć 6 miesięcy, ojciec drugie 6 – jeśli ojciec nie weźmie, to drugie 6 przepada. Gdyby pracodawcy zaczęli się z tym liczyć, sytuacja byłaby inna.
Co do sytuacji w szpitalach, i kwestii żłobków i przedszkoli – to po prostu wszystko jest niedofinansowane. Żeby dofinansować, trzeba skądś wziąć forsę – tylko skąd? Podnieść podatki? Zabrać komu innemu – i jeśli tak, to komu? Albo poprosić Brukselę o pomoc – podejrzewam że będzie ciężko jako jedyny kraj w którym nie było recesji. Może to kwestia tego co jest najważniejsze – rodziny dla tego państwa najwyraźniej takie nie są. Ale co jest, skąd wziąć?
napisał: nudniejszy 2010/04/09 02:48:23
POS訂單系統整合
before and after 、手術結果及手術腫脹之討論。