Czasami
czujemy się w obowiązku, aby żyć dla innych ludzi. Zastępować troską o
nich troskę o siebie. Budzić się i zasypiać dla kogoś, tak jakby ktoś –
nie wiadomo kto – miał żyć i troszczyć się w zamian o nas. I nagle
wstajemy rano i czujemy się samotni, niedokochani, puści w środku, bo
brakło nam miłość własnej – najważniejszej.
czujemy się w obowiązku, aby żyć dla innych ludzi. Zastępować troską o
nich troskę o siebie. Budzić się i zasypiać dla kogoś, tak jakby ktoś –
nie wiadomo kto – miał żyć i troszczyć się w zamian o nas. I nagle
wstajemy rano i czujemy się samotni, niedokochani, puści w środku, bo
brakło nam miłość własnej – najważniejszej.
Coraz
częściej dochodzę do wniosku, że jedyne sensowne życie to życie
szczęśliwego egoisty. Nie oznacza to rezygnacji ze związków z ludźmi,
braku starań , braku miłości względem nich; ale nastawienie, że
najważniejszym podmiotem życia jestem ja sam/ ja sama. Nikt nie
przeżyje mojego życia za mnie, nikt nie wszedł w nie w moich butach,
nikt za mnie nie odpowie za wykorzystane/ zmarnowane szansy kiedy
przyjdzie kres. Dlatego mam prawo wybierać, tak jak mi podpowiada mój
wewnętrzny głos – dla siebie – dla innych- ale w zgodzie ze sobą.
częściej dochodzę do wniosku, że jedyne sensowne życie to życie
szczęśliwego egoisty. Nie oznacza to rezygnacji ze związków z ludźmi,
braku starań , braku miłości względem nich; ale nastawienie, że
najważniejszym podmiotem życia jestem ja sam/ ja sama. Nikt nie
przeżyje mojego życia za mnie, nikt nie wszedł w nie w moich butach,
nikt za mnie nie odpowie za wykorzystane/ zmarnowane szansy kiedy
przyjdzie kres. Dlatego mam prawo wybierać, tak jak mi podpowiada mój
wewnętrzny głos – dla siebie – dla innych- ale w zgodzie ze sobą.
Czy
mogę zmienić czyjś los? Czy mogę sprawić, aby na dłuższą metę ktoś był
szczęśliwy? Czy tak naprawdę ktokolwiek jest w stanie wyrwać drugą
osobę ze szponów smutku i rezygnacji wbrew jej woli? Nie wiem na
pewno – ale przeczuwam, że nie.
mogę zmienić czyjś los? Czy mogę sprawić, aby na dłuższą metę ktoś był
szczęśliwy? Czy tak naprawdę ktokolwiek jest w stanie wyrwać drugą
osobę ze szponów smutku i rezygnacji wbrew jej woli? Nie wiem na
pewno – ale przeczuwam, że nie.
Życie
jest jak podróż. Wyruszamy z pewnego punktu, po drodze mijamy różne
stacje, towarzyszy doli lub niedoli, czasem ktoś nas zatrzyma w pół
drogi, ale to czy zostaniemy gdzieś na zawsze, to jakie ścieżki
wybierzemy, kogo poprowadzimy za rękę, lub komu pozwolimy się prowadzić
to już nie ślepy los, ale nasze osobiste, świadome, lub mniej wybory.
jest jak podróż. Wyruszamy z pewnego punktu, po drodze mijamy różne
stacje, towarzyszy doli lub niedoli, czasem ktoś nas zatrzyma w pół
drogi, ale to czy zostaniemy gdzieś na zawsze, to jakie ścieżki
wybierzemy, kogo poprowadzimy za rękę, lub komu pozwolimy się prowadzić
to już nie ślepy los, ale nasze osobiste, świadome, lub mniej wybory.
Puentą dla moich nieuczesanych myśli niech będzie wiersz niezrównanej Mary Oliver, która jest moją ostatnią poetycką miłością.
Podróż
Pewnego dnia wreszcie się dowiadujesz
Co musisz zrobić i zaczynasz
Pomimo, że wszystkie głosy wokół Ciebie
Ciągle wykrzykują złe rady.
Pomimo, że cały dom zaczął drżeć
I ciągle czujesz kulę przyczepioną do Twojej kostki.
„Napraw moje życie”
Krzyczą te głosy
Ale Ty wyruszasz.
Wiesz co musisz zrobić
Mimo, że wiatr atakuje swoimi zawziętymi palcami
Same fundamenty Twojej egzystencji i pomimo, że jego melancholia
Jest taka straszna.
Było już i tak dosyć późno,
A noc jakaś taka dzika,
Pełna połamanych konarów i kamieni.
Ale krok za krokiem, pomału,
Głosy za Tobą zaczynają cichnąć
I gwiazdy na niebie zaczynają świecić,
Przebijając się przez płaszcz chmur.
I pojawił się nowy głos,
Który rozpoznałaś jako swój własny.
Dotrzymuje Ci on towarzystwa, kiedy
Idziesz dalej i dalej w świat,
Zdeterminowana aby zrobić
Jedyną rzecz jaką zrobić możesz.
Zdeterminowana aby ocalić jedyne życie jakie możesz ocalić
Tłm. własne
9 komentarzy
Jest piosenka o tym tytule: youtu.be/r2ec-2wiK_Y
napisał: renniekarnacja 2010/11/22 13:16:55
nie wiem dlaczego, ale przypomniał mi się wiersz. Długi, ale… podoba mi się:)
Brian Patten
Niewłaściwy numer
Któregoś wieczoru zacząłem wertować książkę telefoniczną nazwisko po nazwisku
Przemierzałem Londyn w porządku alfabetycznym
Plądrując salony, sutereny, strychy,
Burdele i ambasady.
Wydzwaniałem kawiarnie i kostnice,
Polityków i przestępców ze skłonnością do zbrodni;
O północy dzwoniłem do rzeźników i nękałem ich niesamowitym bekiem,
Dzwoniłem jednocześnie do więzień i ogrodów zoologicznych,
Telefonowałem do znanych chirurgów w najmniej właściwej chwili.
Zanim doszedłem do połowy książki
Mój palec zdrętwiał i zaczął krwawić.
Niezadowolony z odpowiedzi spróbowałem jeszcze raz.
Przelatując szaleńczo od A do Z, by się upewnić
Że nie jestem sam,
Dzwoniłem do sławnych podpalaczy żyjących na przedmieściach
I jeżdżących na rowerach ognia.
Moje telefony musiały przeszkadzać ludziom na łożu śmierci –
Ich śmiertelne drgawki tonęły w upartych dzwonkach telefonów!
Najprzeróżniejsi aniołowie, którzy za nimi stali, na pewno
Uznali mnie za skończonego natręta.
Byłem nim rzeczywiście.
Doprowadzałem zazdrosnych mężów do szaleństwa
I wybijałem z uderzenia najrozmaitszych Casanovów,
I budziłem pary narkotyzujące się miłością.
Zatrudniałem cały londyński system telefoniczny
Przeskakując z budki do budki
I zawsze wyprzedzając o jedną rozmowę Stołeczny Oddział Telefonów.
Pędziłem dalej, odziany w samotność i szaleństwo –
Rozmówca Widmo.
Przesuwając się od cienia do cienia,
Wypadając z jednej budki do drugiej, w końcu
Odnalazłem pewien zapomniany numer i wykręciłem go.
Usłyszałem głos łamiący się od rozpaczy.
Rozpoznałem własny głos i nie miałem mu nic do powiedzenia.
tłumaczenie Piotr Sommer
napisał: ojciec.karmiacy 2010/11/22 18:14:09
piękny wiersz:) dzięki!
nie ma za co:)
ale dobra poezja, to jednak ma moc:) zacząłem się zastanawiać jak ja bym napisał na zadany temat (tytuł notki) , a już nie nie piszę wierszy, że hu-hu;)
pozdrawiam:)
napisał: ojciec.karmiacy 2010/11/22 21:30:18
może coś wyczarujesz;) daj znać:)
dawno niepisałem więc z dużym 😉
***
zagapiłem się o jedną chwilę
za daleko w walący się wszechświat
którego chroniłem aspiryną w czopku
i protest songiem w obronie słoni i lasów
tropikalnych
za każdym razem zachowując poprawność
i będąc na tyle na ile
innym to nie przeszkadzało
a entropia wgapiała się we mnie rozwartą
źrenicą
i głodującym ośrodkiem uczuć wyższych w mózgu
poszukiwałem fastfoodów z chińszczyzną albo
amerykańskim sukcesem
bo rodzima kuchnia jest ciężko
strawna
na duchowym OIOMie wysączyłem sobie chmury z głowy
i upadłem z łoskotem w puch względności bezwzględnej
aż mnie boli wiara i rozsadza nicość
nie krzyczę ratunku to ty ratuj
siebie
😉
napisał: ojciec.karmiacy 2010/11/23 12:32:37
no wiersz na zawołanie i z rękawa:) chapeau bas! myślałam, że blefujesz a tu o!
mogłoby być lepiej;) ale nie ma sensu się tłumaczyć:)
napisał: ojciec.karmiacy 2010/11/23 15:24:13
倩碧三步驟洗面皂,溫和潔淨,洗完不緊繃