W programie o Indianach żyjących prawie
tak samo jak dziesięć tysięcy lat temu; kobieta o sprawnych dłoniach
formuje wałek z gliny i lepi miskę. Potem wyłuskuje z kolby ziarno
kukurydzy; za pomocą prymitywnych narzędzi robi z nich niedoskonałą mąkę
– przesiewa przez sito – upiecze chleb. Kilka patyczków i nici i już
mamy warsztat tkacki. Stąd będzie pochodzić ubranie i koc na łóżko. Cykl
przyczynowo – skutkowy jest jasny: widać skąd bierze się to czym
człowiek żyje, czego używa na co dzień, czym się okrywa w chłodną noc.
tak samo jak dziesięć tysięcy lat temu; kobieta o sprawnych dłoniach
formuje wałek z gliny i lepi miskę. Potem wyłuskuje z kolby ziarno
kukurydzy; za pomocą prymitywnych narzędzi robi z nich niedoskonałą mąkę
– przesiewa przez sito – upiecze chleb. Kilka patyczków i nici i już
mamy warsztat tkacki. Stąd będzie pochodzić ubranie i koc na łóżko. Cykl
przyczynowo – skutkowy jest jasny: widać skąd bierze się to czym
człowiek żyje, czego używa na co dzień, czym się okrywa w chłodną noc.
Tak żyli kiedyś ludzie. Niekoniecznie
dziesięć tysięcy lat temu. Moja babcia tkała len, zbierała go najpierw z
pola – potem w wyniku jej pracy przemieniał się w twarde płótno. Kto z
nas wie dziś jak wygląda len – roślina? Kto odróżni żyto od prosa? Kto
wie czym różni się jajko kaczki od jajka gęsi? Jak robi się ser, masło?
Kto w ogóle zawraca sobie takimi sprawami głowę??
dziesięć tysięcy lat temu. Moja babcia tkała len, zbierała go najpierw z
pola – potem w wyniku jej pracy przemieniał się w twarde płótno. Kto z
nas wie dziś jak wygląda len – roślina? Kto odróżni żyto od prosa? Kto
wie czym różni się jajko kaczki od jajka gęsi? Jak robi się ser, masło?
Kto w ogóle zawraca sobie takimi sprawami głowę??
Powiecie: nowoczesność. Oczywiście. Nie
chcę nikogo namawiać do porzucenia cywilizacji, zrzucenia tkanego
mechanicznie odzienia i rozpoczęcia nowego życia w samowystarczalnym,
dzikim stadle. To mit i utopia. Cywilizowany świat dociera już wszędzie
– wpycha się szparami nawet tam gdzie go nie chcą. Przelewa się przez
obręb glinianej miski, bulgocze jak ocean w sztormowy dzień, wszędzie go
pełno – nie ma przed nim ratunku. Niedługo nie będzie dzikich ludzi.
Wszyscy zostaną ucywilizowani i ubrani w hawajskie szorty.
chcę nikogo namawiać do porzucenia cywilizacji, zrzucenia tkanego
mechanicznie odzienia i rozpoczęcia nowego życia w samowystarczalnym,
dzikim stadle. To mit i utopia. Cywilizowany świat dociera już wszędzie
– wpycha się szparami nawet tam gdzie go nie chcą. Przelewa się przez
obręb glinianej miski, bulgocze jak ocean w sztormowy dzień, wszędzie go
pełno – nie ma przed nim ratunku. Niedługo nie będzie dzikich ludzi.
Wszyscy zostaną ucywilizowani i ubrani w hawajskie szorty.
Czy jednak widzimy jeszcze w ogóle jakiś
związek między żywym życiem, między tym co nas otacza, a nami samymi,
naszą codziennością? Czy wiemy chociaż w przybliżeniu, gdzie rosło
zboże, z którego piecze się nasz chleb, jak wygląda roślina, której
zawdzięczamy bawełnianą bluzkę, gdzie pływały ryby, które trafiają na
nasz stół? Zamknięci w szklanym świecie coraz rzadziej zdajemy sobie
sprawę z tego skąd pochodzi wszystko to co jest nam niezbędne do
codziennej egzystencji: jak przysłowiowe dzieci z miasta, odpowiadamy,
że mleko bierze się ze sklepu.
związek między żywym życiem, między tym co nas otacza, a nami samymi,
naszą codziennością? Czy wiemy chociaż w przybliżeniu, gdzie rosło
zboże, z którego piecze się nasz chleb, jak wygląda roślina, której
zawdzięczamy bawełnianą bluzkę, gdzie pływały ryby, które trafiają na
nasz stół? Zamknięci w szklanym świecie coraz rzadziej zdajemy sobie
sprawę z tego skąd pochodzi wszystko to co jest nam niezbędne do
codziennej egzystencji: jak przysłowiowe dzieci z miasta, odpowiadamy,
że mleko bierze się ze sklepu.
Z zadumy nad tymi zmianami w naszej
współczesnej spostrzegawczości, albo raczej z zapędzenia w ślepy zaułek
rozwoju powstają różne ruchy „eko”, „slow life”. Tworzą się społeczne
komitety rolników, którzy zaopatrują w wyhodowane własnoręcznie warzywa
mieszkańców sąsiednich wiosek, a nie jakiegoś bezimiennego konsumenta,
dwa dni jazdy tirem stąd. Ludzie zaczynają się zastanawiać i wyciągać
wnioski.
współczesnej spostrzegawczości, albo raczej z zapędzenia w ślepy zaułek
rozwoju powstają różne ruchy „eko”, „slow life”. Tworzą się społeczne
komitety rolników, którzy zaopatrują w wyhodowane własnoręcznie warzywa
mieszkańców sąsiednich wiosek, a nie jakiegoś bezimiennego konsumenta,
dwa dni jazdy tirem stąd. Ludzie zaczynają się zastanawiać i wyciągać
wnioski.
Czemu o tym wszystkim piszę? Ponieważ
istnieje zauważalny związek między naszym stylem życia i jego jakością.
Tak jak nie wiemy skąd pochodzą nasze buty, ani kto je szył – tak
często nie widzimy związku między naszym samopoczuciem, a tym co jemy,
co czujemy, jakich wyborów dokonujemy, jakimi ludźmi się otaczamy, jak
oddychamy, odpoczywamy itp. Staliśmy się głusi na siebie. Pozwalamy
się zatruwać złym emocjom, a potem ze zdziwieniem stwierdzamy, że nie
mamy siły żyć. Otaczamy się ludźmi, którzy niczym wampiry wysysają z
nas dobrą energię, karmią wątpliwościami, aby po dłuższym czasie dojść
do wniosku, że tak naprawdę nie wiemy już o co nam w życiu chodziło i
jakie mieliśmy marzenia. Pochłania nas praca ponad siły, umysłowy hazard
walki o pozycję, miłość, szacunek, a wszystko to na moment przed
mitycznym szczytem, który ma nam dać upragnione szczęście spada w
otchłań jak kula toczona przez biednego Syzyfa.
istnieje zauważalny związek między naszym stylem życia i jego jakością.
Tak jak nie wiemy skąd pochodzą nasze buty, ani kto je szył – tak
często nie widzimy związku między naszym samopoczuciem, a tym co jemy,
co czujemy, jakich wyborów dokonujemy, jakimi ludźmi się otaczamy, jak
oddychamy, odpoczywamy itp. Staliśmy się głusi na siebie. Pozwalamy
się zatruwać złym emocjom, a potem ze zdziwieniem stwierdzamy, że nie
mamy siły żyć. Otaczamy się ludźmi, którzy niczym wampiry wysysają z
nas dobrą energię, karmią wątpliwościami, aby po dłuższym czasie dojść
do wniosku, że tak naprawdę nie wiemy już o co nam w życiu chodziło i
jakie mieliśmy marzenia. Pochłania nas praca ponad siły, umysłowy hazard
walki o pozycję, miłość, szacunek, a wszystko to na moment przed
mitycznym szczytem, który ma nam dać upragnione szczęście spada w
otchłań jak kula toczona przez biednego Syzyfa.
Dobre, radosne, spełnione życie to nie
bajki o złotym runie – które mogą zdobyć tylko wyjątkowi śmiałkowie.
One tak jak ziarno na chleb rosną na żyznej glebie, wymagają
pielęgnacji, podlewania, nawożenia, terminowych zbiorów i pracowitej
obróbki. Smakowite chrupiące bułeczki o zniewalającym zapachu nie
spadają z nieba o świcie. Pyszny ser nie zmaterializował się cudownie
na półce supermarketu. Recepta na nasze smutki i problemy to uważność i
powrót do wiedzy o tym co jest co i skąd się bierze. Przebudzenie z
lunatycznego snu. Otwarcie na to, że wiele spraw leży w naszych rękach –
a już prawie wszystkie w naszych umysłach.
bajki o złotym runie – które mogą zdobyć tylko wyjątkowi śmiałkowie.
One tak jak ziarno na chleb rosną na żyznej glebie, wymagają
pielęgnacji, podlewania, nawożenia, terminowych zbiorów i pracowitej
obróbki. Smakowite chrupiące bułeczki o zniewalającym zapachu nie
spadają z nieba o świcie. Pyszny ser nie zmaterializował się cudownie
na półce supermarketu. Recepta na nasze smutki i problemy to uważność i
powrót do wiedzy o tym co jest co i skąd się bierze. Przebudzenie z
lunatycznego snu. Otwarcie na to, że wiele spraw leży w naszych rękach –
a już prawie wszystkie w naszych umysłach.
Jeśli nie odzyskamy świadomości naszego
związku z naturą i nie odszukamy na nowo ścieżki do tego co nam w duszy
gra czeka nas smutna przyszłość. Nie trzeba czarodziejskiej kuli aby się
o tym przekonać.
związku z naturą i nie odszukamy na nowo ścieżki do tego co nam w duszy
gra czeka nas smutna przyszłość. Nie trzeba czarodziejskiej kuli aby się
o tym przekonać.
3 komentarze
Mnie sie to zupełnie luźno skojarzyło z tym, że jeśli ktoś pracuje, gotuje, może tka, szyje lub mieli, to niekoniecznie jest kurą domową. Opisałaś te 'pierwotne' czynności w taki dziki – a może po prostu naturalny – sposób. Wilczyce domowe 😉 Lubię gotować, lubię takie 'zwykłe', nijakie dni, czasem się przerażam, że w moim wieku to niestosowne, a Ty mnie uspokoiłaś, pozdrawiam 😀
napisał: aniooool 2011/06/13 19:34:22
"……. Staliśmy się głusi na siebie. Pozwalamy się zatruwać złym emocjom, a potem ze zdziwieniem stwierdzamy, że nie mamy siły żyć. Otaczamy się ludźmi, którzy niczym wampiry wysysają z nas dobrą energię, karmią wątpliwościami, aby po dłuższym czasie dojść do wniosku, że tak naprawdę nie wiemy już o co nam w życiu chodziło i jakie mieliśmy marzenia….. " Ten fragment jest jednym z moich ulubionych fragmentów z tekstów umieszczonych na tym blogu.
Tylko jak to jest.. którzy są tymi "wampirami" a którzy nie? czy od razu wiemy "kim są na prawdę "??
napisał: julka_malamala 2011/07/12 22:44:25
Ci którzy tylko biorą – nie od razu niestety to widać 🙂 pozdrawiam!
搜尋分析