Najtrudniej przepraszać samego siebie. Z czułością i współczuciem. Bez zakamuflowanych podejrzeń o to, że przesadzamy, stroimy fochy. Bo dla siebie samych bywamy naprawdę bezlitośni. Pisze o tym Kasia Miller w felietonie z wrześniowego “Zwierciadła”. O tej trudności, ale także o tym jak bardzo jest nam potrzebny kontakt z sobą samym, miłość do siebie i wiara w to, że jesteśmy tak samo warci wsparcia, empatii i dobrego słowa jak każdy inny człowiek, którego nimi obdarzamy.
Może niech więc ten dzień będzie dniem “przepraszam” dla samego siebie? Mamy za co. To pewne. Za pośpiech, za rutynę, za zamknięte uszy, za oczy, które udają, że nie widzą i za serce, które musi znosić to, że wmawiamy sobie, że ono nic nie czuje. I mamy też za co dziękować. Czemu tego nie robimy? Na co czekamy?
Człowiek, który nie potrafi pokochać siebie i spojrzeć sobie samemu w twarz, z dużym prawdopodobieństwem natrafi na podobne bariery w każdej relacji miedzy ludzkiej. Nie ma ideałów. My też nimi nie jesteśmy. Może więc zamiast bezustannie wymagać, czasami będziemy potrafili zwyczajnie odpuścić? Wybaczyć?
Przepraszam Małgosiu. Wiesz za co.
by Happeemonkee
2 komentarze
jestem w trakcie opanowywania tej sztuki 🙂
聯盟行銷