Wczoraj a może lata temu, mniejsza o daty, kto by je
spamiętał, wcale nie daleko, chociaż też nie tak blisko, był sad, jak morze
szeroki i jak rzeka długi. Drzewa stały w szeregu jak panny na paradzie. Jabłonie
za Gruszami, Śliwy koło Wiśni, a na obrzeżach Dęby i Buki. Do nieba wznosiły
czoło strzeliste Brzozy, a ciężkie gałęzie Kasztanowców i Klonów dawały cień w
upalne dni. Jak okiem sięgnąć – drzewa. Mrowie ogromne i z pozoru silne. Rosło
dzień po dniu, jedne na piaskach, inne na żyznej glebie. Silniejsi
podtrzymywali słabszych, słabi wspierali się na tych, którym Los mocy nie
poskąpił.
Razu pewnego, dnia jak co dzień, kiedy słońce górowało nad
widnokręgiem, a wiatr tańczył w liściach drzew, ptaki zerwały się na nagle do
lotu, zające uniosły długie uszy, a lisy wyjrzały ze swoich jam. Niepokój
wstrząsnął korą drzew, a dusza sadu lekko jęknęła. Coś wisiało w powietrzu.
Groza rosła i rosła, a kiedy niebo stało się sino – błękitne nagle ciszę
przerwał potężny grzmot. Nawałnica szła z południa i zwierała szyki. Drzewa
gięły się i kołysały, zwieszały gałęzie, otulały się w miękkie liście. Ciężkie
krople deszczu spadały jedna po drugiej, żeby po chwili zamienić się w ulewę,
jakiej świat nie widział. Ściana wody zasłoniła sad. Stary dąb – co
to rósł tutaj najdłużej- nawoływał i prosił –
krzyczał i dodawał otuchy. Mało kto go jednak słyszał, w cierpieniu i w
nieszczęściu, często bywa się bardzo samotnym.
widnokręgiem, a wiatr tańczył w liściach drzew, ptaki zerwały się na nagle do
lotu, zające uniosły długie uszy, a lisy wyjrzały ze swoich jam. Niepokój
wstrząsnął korą drzew, a dusza sadu lekko jęknęła. Coś wisiało w powietrzu.
Groza rosła i rosła, a kiedy niebo stało się sino – błękitne nagle ciszę
przerwał potężny grzmot. Nawałnica szła z południa i zwierała szyki. Drzewa
gięły się i kołysały, zwieszały gałęzie, otulały się w miękkie liście. Ciężkie
krople deszczu spadały jedna po drugiej, żeby po chwili zamienić się w ulewę,
jakiej świat nie widział. Ściana wody zasłoniła sad. Stary dąb – co
to rósł tutaj najdłużej- nawoływał i prosił –
krzyczał i dodawał otuchy. Mało kto go jednak słyszał, w cierpieniu i w
nieszczęściu, często bywa się bardzo samotnym.
Czas się zatrzymał. Drzewa trwały w amoku, niezdolne do
opanowania drżenia, w myślach liczyły uderzenia pioruna i truchlały ze strachu.
Ale jak to bywa w przyrodzie i w życiu, żadna nawałnica nie trwa wiecznie. Po
burzy przychodzi słońce, po deszczu niebo ubiera niebieskie suknie, a krople
deszczu lśnią w promieniach jak najczystsze diamenty.
opanowania drżenia, w myślach liczyły uderzenia pioruna i truchlały ze strachu.
Ale jak to bywa w przyrodzie i w życiu, żadna nawałnica nie trwa wiecznie. Po
burzy przychodzi słońce, po deszczu niebo ubiera niebieskie suknie, a krople
deszczu lśnią w promieniach jak najczystsze diamenty.
Sad cichł, wiatr niósł spokój, a liście cicho kwiliły. Stary
dąb wytężał wzrok i oceniał zniszczenia.
Jego wzrok sięgał daleko, jego oczy choć stare, nadal były bystre i
jasne. Po chwili odetchnął z ulgą, zebrał się w sobie. W dali – za horyzontem, tam gdzie Jabłonie kłaniały
się Gruszom, szła Sadowniczka, Pani tego Sadu, dobra jak Matka Ziemia i czuła
jak ona. Głaskała poszarpane gałęzie,
kłaniała się poczochranych Olchom, pocieszała zranione Buki. Wtem przystanęła.
Zatrzymała się, spojrzała pod nogi, a na jej twarzy zagościł smutek i
nostalgia. Na ziemi leżała Gałązka, niewielka, obsypana kwieciem. Skądś się
urwała, wiatr przyniósł ją aż tutaj, położył na opadłych liściach, a ona smętnie zwiesiła liście i wyglądała
ratunku.
dąb wytężał wzrok i oceniał zniszczenia.
Jego wzrok sięgał daleko, jego oczy choć stare, nadal były bystre i
jasne. Po chwili odetchnął z ulgą, zebrał się w sobie. W dali – za horyzontem, tam gdzie Jabłonie kłaniały
się Gruszom, szła Sadowniczka, Pani tego Sadu, dobra jak Matka Ziemia i czuła
jak ona. Głaskała poszarpane gałęzie,
kłaniała się poczochranych Olchom, pocieszała zranione Buki. Wtem przystanęła.
Zatrzymała się, spojrzała pod nogi, a na jej twarzy zagościł smutek i
nostalgia. Na ziemi leżała Gałązka, niewielka, obsypana kwieciem. Skądś się
urwała, wiatr przyniósł ją aż tutaj, położył na opadłych liściach, a ona smętnie zwiesiła liście i wyglądała
ratunku.
Sadowniczka wzięła ją delikatnie w objęcia, pogładziła po
miękkiej korze, ukołysała jej strach. Poszła przed siebie. Szukała drzewa,
które ją przyjmie, opiekuna, który ją ukoi. Kiedy jest się całkiem małym, nie
można rosnąć bez korzeni.
miękkiej korze, ukołysała jej strach. Poszła przed siebie. Szukała drzewa,
które ją przyjmie, opiekuna, który ją ukoi. Kiedy jest się całkiem małym, nie
można rosnąć bez korzeni.
Na skraju sadu, za wzgórzem, stała dorodna Jabłoń, otulona cieniem
silnego Dębu. Gdy zobaczyła Sadowniczkę, ukłoniła się jej z gracją, otrzepała
swoje ramiona, ozdobiła jej dłonie kropelkami deszczu i z czułością spojrzała
na Gałązkę. Wiatr zniszczył jabłoniowe pąki, wiatr poszarpał jej kwiaty, a ona
tak bardzo marzyła o owocach! O soczystych jabłkach, które będą rumienić się w
słońcu, o czarownych wieczorach, kiedy zapach lata usiądzie na jej pełnych
gałęziach, o porankach, kiedy liście otulą Owoce i ochronią je przed chłodem.
Sadowniczka uniosła ręce, przyłożyła Gałązkę do Jabłoni i stało się. Drzewko
przyjęło Gałązkę, lekka tkanka zasklepiła rany, i naprawiła to, co zepsuł zły
los. Wiele wody upłynęło, zanim wspomnienia się zatarły, wiele dni odeszło za
widnokrąg, nim Jabłonka i Gałązka stały się jednym Drzewem. Sadowniczka
doglądała je obie, pielęgnowała i chuchała, a one wzajemnie troszczyły się o
to, by nie zmarnować szansy, którą obdarował je dobry los.
silnego Dębu. Gdy zobaczyła Sadowniczkę, ukłoniła się jej z gracją, otrzepała
swoje ramiona, ozdobiła jej dłonie kropelkami deszczu i z czułością spojrzała
na Gałązkę. Wiatr zniszczył jabłoniowe pąki, wiatr poszarpał jej kwiaty, a ona
tak bardzo marzyła o owocach! O soczystych jabłkach, które będą rumienić się w
słońcu, o czarownych wieczorach, kiedy zapach lata usiądzie na jej pełnych
gałęziach, o porankach, kiedy liście otulą Owoce i ochronią je przed chłodem.
Sadowniczka uniosła ręce, przyłożyła Gałązkę do Jabłoni i stało się. Drzewko
przyjęło Gałązkę, lekka tkanka zasklepiła rany, i naprawiła to, co zepsuł zły
los. Wiele wody upłynęło, zanim wspomnienia się zatarły, wiele dni odeszło za
widnokrąg, nim Jabłonka i Gałązka stały się jednym Drzewem. Sadowniczka
doglądała je obie, pielęgnowała i chuchała, a one wzajemnie troszczyły się o
to, by nie zmarnować szansy, którą obdarował je dobry los.
Lata mijały, a Sad trwał. Trwała też Jabłoń i Gałązka.
Przychodziły deszcze i burze, świeciło słońce, wiały wiatry, a pory roku
zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wspomnienia nawałnicy pokryła mgła, a jabłka
rodziły się co roku, słodkie, okrągłe,
tak pyszne, że ich sława obiegła cały świat.
Przychodziły deszcze i burze, świeciło słońce, wiały wiatry, a pory roku
zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wspomnienia nawałnicy pokryła mgła, a jabłka
rodziły się co roku, słodkie, okrągłe,
tak pyszne, że ich sława obiegła cały świat.
Kiedy zapadał zmrok, Jabłonka śpiewała pieśni, a Gałązka jej
wtórowała. Szurała liśćmi, dźwięczała jak umiała najpiękniej. Ci co znają mowę drzew,
słyszeli jak śpiewają o niebie i o korzeniach, o tym, że kiedy jest trudno
trzeba mieć jedno i drugie i o tym, że chociaż burze to rzecz zwykła w przyrodzie, to na wierzchu
wszystkiego, na przekór smutkom i nieszczęściom, jak łódź na morzu, zawsze
pływa dobra i łaskawa nadzieja.
wtórowała. Szurała liśćmi, dźwięczała jak umiała najpiękniej. Ci co znają mowę drzew,
słyszeli jak śpiewają o niebie i o korzeniach, o tym, że kiedy jest trudno
trzeba mieć jedno i drugie i o tym, że chociaż burze to rzecz zwykła w przyrodzie, to na wierzchu
wszystkiego, na przekór smutkom i nieszczęściom, jak łódź na morzu, zawsze
pływa dobra i łaskawa nadzieja.
Bajka powstała na prośbę Fundacji Przyjaciele Martynki i będzie wspierać Dzieci i Dorosłych w procesach adopcyjnych.
1 komentarz
SEO網站優化