Manufaktura Radości
  • Strona Główna
  • Psychologia
  • Inspiracja
  • Życie
  • Sklep
  • Kontakt

Manufaktura Radości

  • Strona Główna
  • Psychologia
  • Inspiracja
  • Życie
  • Sklep
  • Kontakt
Bez kategorii

O końcu świata, choć tak naprawdę o początku

written by Manufaktura Radości 25 kwietnia 2012
O końcu świata, choć tak naprawdę o początku

Nosił wąsy jak ojciec i dziadek,
jowialnie zaokrąglony niczym Mikołaj. Swój chłop – mówili Ci którzy go
dobrze nie znali. Zdawał się miły i łagodny, stąpał powoli, jak
niedźwiedź na dwóch nogach, mruczał coś pod nosem, wsiadał do auta
ciężko; daleki od entuzjazmu, bliski płaczu, zamyślony. 





Kiedy wstępował w
mury biurowca coś się w nim zmieniało. Jego powierzchowność zaczynała
spóźniać się i zostawać w tyle za gestykulacją, głos stawał się szorstki
i nieprzyjemny, włosy jeżyły się na ciele; generał na wojnie o lepsze
życie.

No bo przecież miał o co walczyć. 
Ojciec hodował jabłka. Głaskał je po obłych brzuchach, doglądał drzew,
chodził po sadzie jak pan na włościach, dumny i onieśmielony 
jednocześnie. Nie raz widział jak staruszek głaskał suchą korę, jak
gładził pnie; dałby głowę, że rozmawiał z kimś w sadzie, że chodził od
drzewa do drzewa, jak od sąsiada do sąsiada, opowiadał, gestykulował,
wyjaśniał. Kłaniał się kiedy wchodził do sadu, kłaniał się kiedy
wychodził; drzewa odwzajemniały tę jego miłość i rodziły jak nigdzie
indziej. Jabłka z ojcowskiego podwórka pachniały lasem i czułością;
takich nie miał nikt.

Ale ludzie się z niego śmiali. Syn
dziwaka. Prosty chłop. A on chciał czegoś więcej. Jakiejś przyszłości,
jak mówił. Chciał poznać świat, poznać ludzi, robić coś co się liczy,
zarabiać, wydawać polecenia, być kimś.

Więc walczył. Pan na wojnie, generał od
ścinania głów, najlepszy, najsilniejszy, najbardziej zdeterminowany. 
Wysyłali go na misje bez ratunku, dawali sprawy beznadziejne, czuł się
wyróżniony tym zaufaniem, harował od rana do świtu. 

Kiedy już nie mógł
to spał dzień lub dwa, wyjeżdżał na tydzień, aby na trzeci dzień wrócić
do pracy, bo nie mógł w gruncie rzeczy bez niej żyć.  Ludzie się go
bali.
Nigdy nie wiedzieli co kryje się pod jego uśmiechem, czy zaraz nie
wybuchnie, czy nie rzuci wiązanką przekleństw, których nie powstydziłby
się ojcowski pomagier, co to pił przez tydzień, żeby potem tydzień
pracować na kacu, z nadzieją na kolejny bal.  Kantorek w którym
urzędował, zwany rzeczowo gabinetem, był jak szklana klatka, która
drżała kiedy wpadał we wściekłość. Im bardziej się bał, tym głośniej
krzyczał, im mocniej nie wiedział co będzie, czy sobie poradzi, czy
sprosta, tym silniej ulegał wzburzeniu, tym mocniej pieklił się i rzucał
jak raniony zwierz.

Aż kiedyś, w dzień jak co dzień, kiedy
nic zupełnie nic nie wskazywało na to, że coś się stanie, przyszli do
niego: szarzy, eleganccy, opanowani i cisi; zabrali kluczyki od
służbowego auta, kazali wstać, spakować się, podziękowali za
współpracę. 

Nawet nie krzyknął. Oniemiały, zdumiony,
pełen strachu, który był tak silny, że zaklajstrował mu usta, napłynął
do oczu, zakołysał nim jak statkiem, który zaraz utonie.

Pojechał do ojca, na wieś.  Na stacji
kupił gruby sznur, trzy i pół metra, osiemnaście pięćdziesiąt. Splot był
mocny, żeglarski, lekko sztywny, jak wykrochmalona kapota.  Poszedł
prosto do sadu, usiadł pod drzewem, zawiązał pętlę, ciężkie dłonie manipulowały sprawnie, sam nie wiedział skąd wie co robić.  

Kiedy
wstawał, żeby zakończyć to co mu się ostatecznie rozsypało, to głupie
życie, o które tak walczył, tak harował, to kłamstwo, które go
zaprowadziło aż tutaj, z powrotem w miejsce, z którego przyszedł;
zobaczył starego ojca, o lasce, który wolno szedł w kierunku sadu.
Pokłonił się jak miał w zwyczaju, oparł o drzewo, przeżegnał, pogładził
korę, oberwał suche listki, wypowiedział słowo, lub dwa, uchylił czapki i
poszedł dalej, tak od drzewa do drzewa. Podszedł do ojca, a ten
uśmiechnął się do niego, wziął z jego rąk sznur, pogładził go po
policzku, poklepał po dłoni i powiedział:

 – Skąd wiedziałeś, że potrzeba sznura? 
Tu zobacz, wiatr połamał gałęzie, płot opadł, trzeba zabezpieczyć,
obwiązać, schyl się , o tutaj.

Zrobił co kazał, a potem poszli razem do
domu. Stary nie pytał, a on nie opowiadał.  

Kiedy ojciec umarł, przejął
sad i tak jak on chodził, doglądał i gładził. Zapuścił brodę, schudł,
zmężniał. Mieli go za dziwaka, ale nie dbał o to. 

Jabłka z jego drzew
pachniały miodem i miłością; przyjeżdżali po nie z daleka,  a on żył w
zdrowiu i spokoju.

Zrozumiał, że to czego zawsze szukał, było tuż obok,
za progiem, zrozumiał też, że musiał pójść na około żeby to wszystko
odnaleźć.

Bajki niekoniecznie dla dzieci
7 komentarzy
0
Facebook Twitter Google + Pinterest
wcześniejsze posty
Na pohybel ciężkiej pracy
następne posty
Wiosna, lato, jestem, jesteś?

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ...

Odpuścić

2 maja 2012

Radości codzienności: dzieci

5 listopada 2012

Wyjść z roli

24 stycznia 2013

Rzeczy ważne

15 września 2011

Wszyscy jesteśmy uwikłani

18 października 2011

Sposób na weekend cz. 3

28 października 2009

Szkoła rodzenia

22 czerwca 2010

Minisatori

17 września 2012

Diagnozuj siebie codziennie…

31 grudnia 2011

Droga do nieba

24 sierpnia 2010

7 komentarzy

Anonimowy 7 września 2012 - 12:12

Bajka?!

napisał: sobietaka 2012/04/25 20:40:12

Ładne 🙂

napisał: lady.kari 2012/04/25 21:42:42

Piękne 🙂

napisał: Gość: iwoska, dynamic-78-8-81-20.ssp.dialog.net.pl 2012/04/26 20:21:04

Ładnie napisane:)
Zastanawiam się tylko nad morałem tej bajki. Zdaj się na los? Idź bezwolnie przez życie, a osiągniesz spokój i zdrowie?

napisał: sowa_nie_sowa 2012/04/27 07:16:22

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Manufaktura Radości 7 września 2012 - 12:12

YYY zupełnie nie wiem skąd takie wnioski Sowo…. Bezwolnie? Morał taki, że bohater nie był w stanie docenić tego co dostał na początku, musiał przeżyć coś w życiu, żeby się od nowa odnaleźć. Ale na pewno nie był zdany na los… Jakoś go on prowadził, ale to on podejmował decyzję, jakby nie było.

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Anonimowy 7 września 2012 - 12:12

No tak, a co mi tu nie pasowało;)
Skróciłam sobie bajkę i odniosłam się do drugiej połowy;)
Jest ok, teraz morał jest dla mnie inny:)

napisał: sowa_nie_sowa 2012/04/27 12:01:50

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Monika 18 października 2012 - 19:06

Wystraszylam sie tego sznura!
Piekne
🙂

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Matbaza 13 lutego 2014 - 09:58

Piękna historia. Aż mam łzy w oczach.

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
醫學美容 HIFU 無創超聲波4D拉皮 cosmedicbook 6 października 2018 - 20:01

Restylane乃一系列用於美顏的長效透明質酸產品。 Restylane療程能有效撫平皺紋、美化臉型輪廓及唇部,並可改善膚質及肌膚的彈性。Restylane透明質酸作用原理 Restylane透明質酸均以非動物來源的透明質酸作為原料,獨有的NASHA™專利技術研製而成。微量Restylane透明質酸凝膠到皮膚中,可以讓您的面部肌膚恢復豐盈飽滿。 Restylane透明質酸中的透明質酸與人體內的天然透明質酸十分相似,使用前無需進行皮膚測試,引起過敏反應的機率亦極低。

Zaloguj się, aby odpowiedzieć
機械人自動回覆 6 października 2018 - 22:28

搜尋引擎最佳化

Zaloguj się, aby odpowiedzieć

Zostaw komentarz Cancel Reply

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

O mnie

O mnie

Witaj, nazywam się Małgosia Dawid, miło mi Cię u mnie gościć! Jestem pisarką, blogerką, a przede wszystkim kobietą, która... [Czytaj dalej]

Facebook

Facebook

Newsletter

Dawka inspiracji w Twojej skrzynce? Zostaw e-mail!

Ostatnie Wpisy

  • Świetlik, który nie mógł świecić – opowieść o tym, że czasem nasze prawdziwe światło ukazuje się w ciemności

    2 grudnia 2025
  • Nie możesz rozkazywać swoim siłom witalnym – jak przeżyć końcówkę roku?

    28 listopada 2025
  • “Tam, gdzie kończy się czas” – nowa książka już dostępna

    13 listopada 2025
  • 10 sposobów na zdrowe zamknięcie trudnego rozdziału w życiu

    7 listopada 2025
  • Wrzesień jak Nowy Rok – cykle życia, plany, plony i co tam masz w koszyku?

    30 sierpnia 2025

Newsletter

Dawka inspiracji w Twojej skrzynce? Zostaw e-mail!

  • Facebook
  • Instagram

@2018 - Manufaktura Radości. Realizacja: RekLama Design


W górę
Strona wykorzystuje pliki cookies do prawidłowego działania strony, w celu analizy ruchu na stronie, zapewniania funkcji społecznościowych oraz korzystania z narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w Polityce Prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies?Zgadzam się