Pandemia skonfrontowała nas z wieloma rzeczami. Z czasem, którego nagle zrobiło się za dużo. Z konfliktami których nie można było dłużej unikać i zamiatać pod dywan. Z prawdą o nas, naszej pracy, naszych związkach. Nie zawsze były to łatwe odkrycia. Faktem jest również, że to, co złe, trudne, w momencie przeżywania ciężko uznać za rozwojowe, wartościowe, dobre dla nas. Najczęściej jednak to te najtrudniejsze momenty są dla nas najbardziej kształcące, czynią nas tym, kim chcieliśmy być, pozwalają nam pójść dalej.
„Bo kiedy pod koniec życia patrzymy wstecz, nie tyle na minione dobre dni, ale właśnie na te trudne, na życiowe sztormy, widzimy, że to one uczyniły nas tymi, kim dzisiaj jesteśmy”, pisała Elizabeth Kubler-Ross.
Kryzys, czy tego chcemy czy nie, konfrontuje nas z prawdą o naszym życiu albo – jak kto woli – z kłamstwem na ten temat. Z rzeczami, na które strasznie nie chcemy patrzeć. Gdyby nie to, że MUSIMY, nigdy byśmy nie spojrzeli. A ile można odwracać wzrok?
Co z nami będzie po?
Poprzedni kryzys, ten z 2008 roku, kiedy wiele firm padało, zmienił świat tylko na chwilę, ale wiele indywidualnych historii potoczyło się zupełnie inaczej, niż planowaliśmy.
Dla mnie osobiście była to okazja do zweryfikowania swojej ścieżki zawodowej. Nie pisałabym teraz do Ciebie, gdyby to wszystko się nie zdarzyło. Dzięki zmianie, która zadziała się w świecie, zmiana wydarzyła się też we mnie. Tak może być i tym razem, również z Tobą.
Publicysta „La Repubblica” David Grossman pisze: „Kiedy epidemia się skończy, niewykluczone, że będą osoby, które nie zechcą wrócić do poprzedniego życia. Że ktoś, mogąc pozostać, porzuci miejsce pracy, które przez lata go przytłaczało i niszczyło. Ktoś zdecyduje się opuścić rodzinę, współmałżonka, partnera. Urodzić dziecko albo nie mieć dzieci. Zrobić coming out. Ktoś zacznie wierzyć w Boga, a inny przestanie w niego wierzyć”.
Witold Orzechowski, filmowiec i publicysta, na pytanie o to, co z nami będzie po kryzysie, po epidemii, odpowiada: „(…) Nastąpi przewartościowanie życia i jego priorytetów. Ludzie bardziej zastanowią się nad tym, co jest ważne, a co jest nieważne. To zawsze jest potrzebne każdemu człowiekowi, ale wobec codziennego pośpiechu życia w XXI wieku – takie filozoficzne zastanowienie się nad sensem życia jest doprawdy bezcenne. Dokąd zmierzamy, w jakim miejscu jesteśmy”.
O tym wszystkim możemy dziś wreszcie pomyśleć. I wyciągnąć z tego wnioski.
Kryzys jako szansa na trwałą zmianę
Gdybym miała zabawić się we wróżkę, powiedziałabym, że w najbliższych miesiącach i latach pewnie wielu z nas doświadczy poczucia, że skoro życie wymknęło się nam spod kontroli, możemy wreszcie trochę tej kontroli oddać. Przestać udawać aż tak bardzo. Z dużym prawdopodobieństwem skonfrontujemy się z wizją życia, którą otrzymaliśmy i wzięliśmy jak swoją, chociaż niekoniecznie była nasza.
Kiedy stajemy w takim momencie jak dziś, możemy spojrzeć na sytuację i zastanowić się:
- Czy żyję życiem, którego naprawdę chcę?
- Czy żyję z ludźmi, którzy są mi naprawdę bliscy?
- Czy żyję autentycznie, czy może udaję?
- Czy jestem tym, kim chcę być – zawodowo, prywatnie, w moim związku?
- Czy miejsce, z którym jestem związany, jest na pewno tym właściwym?
- Czy jeśli życie skończyłoby się teraz, nie miałbym żalu, a jeśli tak, to o co?
- Co jeszcze chcę zrobić z czasem, który mam, a czego już robić nie chcę?
Na te pytania możesz spróbować odpowiedzieć. Spisać je na kartce, przyjrzeć się odpowiedziom.
Jeśli nie są dla Ciebie satysfakcjonujące, jeśli obecny kryzys konfrontuje Cię z trudną prawdą na Twój temat, na temat kondycji Twojego związku, jakości życia. Kiedy, jeśli nie teraz, pomyśleć nad tym, co zmienić, jak to poprawić?
Kryzys skonfrontuje nas z naszą śmiertelnością i w gruncie rzeczy… to bardzo dobrze!
„Pamięć, że wkrótce umrę, była najważniejszym instrumentem ułatwiającym mi podejmowanie kluczowych życiowych wyborów – mówił Steve Jobs. – Bo niemal wszystko, czego chce od nas świat – nasza duma, nasze obawy przed zbłaźnieniem się i porażką – nikną w obliczu śmierci, a zostaje tylko to, co naprawdę ważne. Pamięć o tym, że zaraz umrzesz, to najlepszy sposób na uniknięcie pułapki, która ci mówi, że masz coś do stracenia. Przed światem stoisz nagi. Nie ma powodu, byś nie podążał za głosem serca”.
Czasami zdarza się nam coś takiego, co można nazwać mianem olśnienia, poruszenia, zrzucenia zasłony. Takie momenty, w których rozumiemy wszystko i na chwilę, na moment opadają z nas wszystkie wątpliwości, przestają mieć znaczenie wszystkie przeszkody, wymówki.
Czasami wystarczy jakieś zdanie przeczytane w książce, czyjeś słowa, które coś w nas otwierają, muzyka, która sprawia, że przechodzą nam po plecach dreszcze. I to jest ten moment, w którym wiele się może zmienić, ale powiedzmy sobie to w prost: nie musi.
Ludzie się nie zmieniają
Albo zmieniają się rzadko, bo zmiana to jak mówi moja znajoma psycholożka, to jest w nielicznych wypadkach tylko, od razu ptyś z kremem. ,,Ludzie od czasu do czasu potykają się o prawdę, ale większość z nich podnosi się, otrzepuje ubranie i pędzi dalej, jakby nic się nie stało”– mówił Winston Churchill.
I w tym momencie może z nami być tak samo. Możemy z tego czasu zatrzymania wyjść właściwie nietknięci. Pędzić dalej, jakby nic się nie stało, zapomnieć to co widzieliśmy, to co nam pokazał ten czas.
Ale możemy się też z tym skonfrontować. Zobaczyć, że może skoro nie ma szans na to, żebyśmy żyli wiecznie, to może szkoda dni i lat na życie byle jakie, na egzystancję wbrew sobie, w niezgodzie ze swoimi przekonaniami, na udawanie, kłamstwa, na marnotrawstwo swojego potencjału.
Ale to już zależy nie od pandemii, kryzysu, ale od nas. Od Ciebie.
Usiądź dziś i pomyśl, co do cholery z tym zrobisz?
********
Tekst ( fragment) pochodzi z mojej książki “Manufaktura Radości”. Książka w wersji papierowej, dostępna jest TUTAJ. Możesz również kupić 50 stronicowy eBook, “Manufaktura w czasach kryzysu” – TUTAJ.
1 komentarz
Zmianę na rynku pracy już widać! Mimo że obostrzenia się luzują, dużo firm pozostaje przy pracy zdalnej. Dla nich to oszczędności, dla wielu pracowników – wygoda. Znam mnóstwo osób, które nigdy nie zdecydowałyby się na zdalną pracę, a teraz, gdy zostali do tego zmuszeni, to ją pokochali. Na pewno pandemia odmieni społeczeństwo, miejmy nadzieję, że bez większych skutków ubocznych.