Jaki mały, jaki cichy, śpi przy piersi,
łaskoczą go w nos brodawką, a on nic, to possie, to zadrzemie, ręce
rozłożone, osesek, maleństwo. Szybko rośnie, nabiera sił, staje na nogi,
wszystko zmienia. Niesie dary; w beciku; w kołysce, nic nie widać, a
jednak pełno. Najpierw otwiera nam oczy, najpierw nas budzi; wrzaskiem o
świcie, umie domagać się swego. To zmienisz, to wyrzucisz, to
zamkniesz, to otworzysz; mówi, chociaż nie otwiera ust. Kradnie wolne
chwile, kusi pieszczotą, oszałamia uśmiechami, jak co roku, nabieramy
się na to, uciekamy przed nim, goni nas w zachwycie, już półmetek, już
chwila, roześmiany gówniarz o trzech zębach. Dorasta szybko, a my z
nim, oniemiali zachwytem nad wiosną, upojeni latem, jesienią jakby
dojrzalsi, zrywamy jabłka, karmimy ptaki, czekamy na zimę.
łaskoczą go w nos brodawką, a on nic, to possie, to zadrzemie, ręce
rozłożone, osesek, maleństwo. Szybko rośnie, nabiera sił, staje na nogi,
wszystko zmienia. Niesie dary; w beciku; w kołysce, nic nie widać, a
jednak pełno. Najpierw otwiera nam oczy, najpierw nas budzi; wrzaskiem o
świcie, umie domagać się swego. To zmienisz, to wyrzucisz, to
zamkniesz, to otworzysz; mówi, chociaż nie otwiera ust. Kradnie wolne
chwile, kusi pieszczotą, oszałamia uśmiechami, jak co roku, nabieramy
się na to, uciekamy przed nim, goni nas w zachwycie, już półmetek, już
chwila, roześmiany gówniarz o trzech zębach. Dorasta szybko, a my z
nim, oniemiali zachwytem nad wiosną, upojeni latem, jesienią jakby
dojrzalsi, zrywamy jabłka, karmimy ptaki, czekamy na zimę.
Z nim wszystko się zaczyna, z nim
wszystko się kończy by zacząć na nowo, okrągły na twarzy jak pętla
czasu, kolejna i kolejna, wieczne odradzanie, wieczne odchodzenie; jak w
życiu.
wszystko się kończy by zacząć na nowo, okrągły na twarzy jak pętla
czasu, kolejna i kolejna, wieczne odradzanie, wieczne odchodzenie; jak w
życiu.
Przynosi białe kartki, zastrugane
kredki, o tu jest słońce mówi; namaluj, o tu las, pójdźmy tam, zaprasza.
Jego zachwyt nad światem można jeść łyżeczką, krótkie spodenki
odsłaniają łydki, nie lubi czapki ani rękawiczek.
kredki, o tu jest słońce mówi; namaluj, o tu las, pójdźmy tam, zaprasza.
Jego zachwyt nad światem można jeść łyżeczką, krótkie spodenki
odsłaniają łydki, nie lubi czapki ani rękawiczek.
Pan Rok, pan Roczek, kolejny, następny,
jak prezent od losu. Gwiazdy świecą jak świeciły, dzień przychodzi raz
za razem, niebo nad głową, ptaki na dachu, a w nas, jak prezent;
dziecięcy dar największy; uśmiech, łaska miłości i ciekawość tego co
będzie jutro.
jak prezent od losu. Gwiazdy świecą jak świeciły, dzień przychodzi raz
za razem, niebo nad głową, ptaki na dachu, a w nas, jak prezent;
dziecięcy dar największy; uśmiech, łaska miłości i ciekawość tego co
będzie jutro.
3 komentarze
Piękne :)) Ja lubię, kiedy ten roczek taki mały, taki świeży, taki niewinny i czysty ;)) I wszystko dopiero przed nami 😀
napisał: Gość: Aurora, 89-73-17-124.dynamic.chello.pl 2012/01/01 10:00:13
實現顯著白皙、緊緻與彈力的精華液。
客製網頁開發