Często wydaje się nam, że możemy rozkazywać naszym siłom witalnym, naszej energii. Że rządzimy tym królestwem własnego życia i tylko od nas zależy, czy dziś stanie ono na wysokości zadania i wykona to, co zaplanowaliśmy. Z czasem jednak, jeśli faktycznie w życiu dojrzewamy, a nie tylko starzejemy się w jakimś niemym, trochę bezmyślnym zniechęceniu życiem, przekonujemy się, że ważna jest tutaj pewna pokora, szacunek. Że „możesz wszystko, tylko musisz się odpowiednio zmotywować” – to głupota.
Na własne siły witalne i poziom naszej energii możemy oczywiście wpływać, ale też nie jest to wpływ 100 %, nie wszystko od nas zależy, a nawet jeśli wszystko zrobimy świetnie, może się nam zdarzyć tak, że tymczasowo życie nas dociśnie, energii braknie, albo przyjdzie choroba. Dojrzałym, o czym już pisałam np. w tekście o listopadzie, jest patrzeć na życie w cyklach, widzieć sens w okresach wzrostu, ale także spadku energii, słuchać tego co mówi nam przyroda.
W ten sposób unikamy niepotrzebnego szarpania się, napięcia, które zamiast nam dodawać sił, jeszcze je odbiera. Pamiętaj! Kopanie siebie samego po kostkach to nie jest sposób na motywację i szybszy bieg w stronę celu, ale zwykle recepta na siniaki albo potknięcia.
Wszystko w życiu – nawet zbieranie sił, organizowanie się do pracy, powinno dziać się z pozycji miłości, wsparcia dla siebie, a nie przemocy czy złości.
Czemu? Bo inaczej to po prostu nie działa, a jeśli działa, to tylko na chwilę. Potem trzeba kopać, cisnąć mocniej i efektem jest co najwyżej kompletne „ubicie” siebie, swojej siły, energii i zapału do życia.
Jak przeżyć końcówkę roku? Nie bądź jak król z bajki!
Kiedy moja córka była mała, czytałyśmy książeczkę Heinza Janischa i Wolfa Erlbrucha “Król i morze”.
– Nie sądź, że możesz tu rozkazywać – powiedział Król do zmęczenia.- Jestem królem i ja decyduję, kiedy jestem zmęczony.
W tym momencie był zmuszony ziewnąć.
– Nie pomogą ci tu żadne twoje chwyty – krzyknął Król i usiadł prosto jak świeca. – Król nie może pozwolić, by inni mówili mu, co ma robić!
Król mówił jeszcze przez chwilę do zmęczenia, a jego głowa stawała się coraz cięższa. Nagle korona zsunęła mu się z głowy.
– Ojej!- pomyślał, chwytając ją i oczy zamknęły mu się same.
W rzeczywistości działamy często jak ten król, a nasze ciało musi znosić naszą bezwzględną dyktaturę. Dobrze jednak pamiętać, że wszyscy mamy swoje słabsze i lepsze momenty, że ciało nie jest maszyną, a nawet gdyby tak ją traktować, to nawet maszyny się psują, zużywają się im części, mimo, że są często ze stali, a nie z ciała i wody jak my…
Gdzie są nasze naturalne cykle?
Końcówka roku, listopad, potem grudzień a nawet styczeń, to często moment w roku, kiedy poziom naszej energii spada. Jeśli znamy mniej więcej nasze naturalne cykle, to już to wiemy. Mamy świadomość, że w ciemnych, zimnych miesiącach, kiedy słońca jest dużo mniej, kiedy dni są krótkie, także nasze siły witalne zdają się być na wyczerpaniu.
Dzień kończy się około 16 i jest krótki. W kulturach przedindustrialnych, przed epoką powszechnej elektryczności, oznaczało to wejście w zupełnie inny rytm życia. O ile w okresie od wiosny do wczesnej jesieni pracowało się ciężko, bywało, że od świtu, który przychodził o 5 rano, aż do zmierzchu, to jesienią, ludzie także zapadali trochę w zimowy sen. Po prostu nie dało się inaczej. Kobiety spotykały się by razem tkać czy haftować, opowiadano historie przy ogniu, wcześnie kładziono się spać.
Dziś żyjemy w kompletnie innych czasach, chociaż przecież człowiek tak naprawdę wcale aż tak się nie zmienił. Nauki ewolucyjne mówią, że na trwałe zmiany potrzeba raczej tysięcy a nie 100 czy 150 lat! Jednak w tych czasach staramy się lekceważyć te cykle i żyjemy w hegemonii wiecznego lata, czy może raczej wiosny. Nasz rytm dnia i nocy mało się zmienia, pory roku przechodzą nam często niezauważone, bo jeśli przez cały rok wstaję o 7 i kładę się w okolicach północy, pracuję od 9 do 17, to właściwie co się zmienia?
Oczywiście to dla większości z nas nie oznacza, że od listopada do lutego, kiedy energia zaczyna się zmieniać zakopiemy się w piernatach i zapadniemy w sen zimowy. To byłaby utopia, na którą prawie nikogo nie stać. Jednak świadomość tego energetycznego spadku, mniejszej ilości sił i darów, które niesie nam zima, może być wspaniałym prezentem dla siebie – na ten czas, na długie jesienno – zimowe miesiące.
Końcówka roku to nie jest czas na nadaktywność!
Lubimy wyobrażać sobie, że życie może być wiecznym latem i zima nas nie dotyczy – pisze Katherine May w „Zimowaniu”. ( …) Ale życie tak nie wygląda. Emocjonalnie mamy skłonność do nieznośnie upalnego lata i zimnych, mrocznych zim, do nagłych skoków temperatury, do światła i cienia. (…) Zmiany zachodzące zimą są rodzajem alchemii, magią uprawianą przez zwyczajne stworzenia by przeżyć. (…) Rośliny i zwierzęta nie walczą z zimą, nie udają, że jej nie ma i nie próbują żyć tak samo jak latem. Przygotowują się. Adaptują. Dokonują niezwykłych aktów metamorfozy, by pomogły im przetrwać. Zima to czas na wycofanie się ze świata, na maksymalne wykorzystanie skąpych zasobów, na dokonywanie aktów brutalnej skuteczności i usuwanie się z widoku – ale wtedy właśnie odbywa się transformacja. Zima nie jest śmiercią życiowego cyklu, jest jego tyglem.
A jednak w tej końcówce roku, zamiast zaufać tym instynktom, staramy się często robić dokładnie odwrotnie. Śpieszymy się wykonać plan zanim nadejdzie styczeń. Robimy bezwzględne podsumowania roku, z których wychodzi nam, że musimy postarać się jeszcze bardziej. Karmimy swój lęk przed zimą, zamiast zająć się tym, co jest do zrobienia w codzienności, zamiast nakarmić się czymś co ten lęk osłabi. Gonimy, pędzimy, wydajemy za dużo, organizujemy wystawne święta, których sensu często kompletnie nie widzimy.
Teraz jest idealny moment, aby na chwilę się zatrzymać i wcisnąć stop. Aby powiedzieć sobie: robię, co w mojej mocy, ale przede wszystkim zbieram tą moc i wysyłam w miejsca, gdzie ich brakuje. To czas na dbanie o siebie przez mądry ruch, przez zdrowe jedzenie, prze kontakt z tym co nas karmi od środka, a nie pozbawia sił.
Zrób listę swoich aktywności codziennych i zastanów się, co odbiera Ci energię. Z czego da się zrezygnować albo chociaż ograniczyć? Nie planuj na listopad, grudzień a nawet początek stycznia karkołomnych przedsięwzięć. Nie wiń siebie, nie wyrzucaj sobie, tego co się nie udało.
Życie nigdy nie jest festiwalem sukcesów, im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas.
Jeśli nawet to zatrzymanie się nie uda, albo nie będzie pełne, weź na tą końcówkę roku świadomość tego procesu i wyrozumiałość dla siebie. Już tylko to może naprawdę wiele zmienić.
Zrób sobie niemodny listopad, grudzień
Dbanie o siebie jest często żmudne i mało sexi, bo to prawdziwe najczęściej wychodzi poza wizytę w salonie piękności czy zakup nowych kozaczków ;).
Oczywiście to też jest ważne i trzeba umieć dawać sobie także to, ale jeśli mamy dbać o siebie NAPRAWDĘ a nie tylko naskórkowo, to musimy pamiętać o tym, że większość zadań, które mamy w tym obszarze do wykonania, nie nadaje się do pokazania na Instagramie czy opisania w dream book-u.
Cykle życia kobiety, to jak pisze Clarissa Pinkola Estes regularne i systematycznie oczyszczanie swoich myśli, odnawianie wartości. Regularne wyrzucanie z psychiki rzeczy trywialnych i błahych, które odbierają spokój, odkurzanie myśli i uczuć, wracanie do źródła kreatywności, spokoju i odpoczynku.
Zima, to w pewnym sensie rozstaje dróg, na których możemy znów pobiec bezmyślnie przed siebie, albo zobaczyć co jest do zobaczenia. Odetchnąć przed szaleństwem kolejnej wiosny i lata.
Dlatego dziś, po lekturze tego tekstu warto usiąść na chwilę w spokoju, zapalić świecę i spotkać się ze sobą sam na sam. Zobaczyć swoje odbicie w ogniu. Oswoić się z tęsknotą. Nie uciekać przed bólem. Zobaczyć pragnienia, które widać teraz lepiej, bo opadły z nas liście lata i jesieni. Zapisać je. Zachować. Zacząć prowadzić dziennik, np. ten mój wdzięczności, albo zwyczajny zeszyt.
Ta jesień i zima może być inna – i do tego głęboko Cię namawiam. Jeśli przeżyjesz ją bardziej świadomie, wiosna i lato zaskoczą Cię plonami, rozmachem i energią. Możesz naprawdę urodzić się na nowo!
Ale to już zupełnie inna historia!
Niech ciemność jesieni i zimy przyniesie nam więcej światła!
Uściskuję! Małgosia
*******
Na jesień i zimę polecam Ci bardzo moje książki. Znajdziesz je TUTAJ.
2 komentarze
Wspaniale to ujelas Małgosiu, aż mi się smutno zrobiło, bo jestem z tych poganiajacych się i mających do siebie pretensje, że coś zbyt wolno, że powinnam jeszcze więcej i lepiej? bardzo dziękuję ??️?
bardzo proszę ! 🙂 Bądź dla siebie dobra!