Bez marzeń świat jest miałki. Dni mijają, ranek po świcie i świt po nocy. To marzenia nadają naszej egzystencji sens i sprawiają, że bardziej chce nam się żyć. Jeśli o nich mowa, to to jedno jest wspólne dla wielu. Wydać książkę, pokazać się szerokiemu światu, zadebiutować, pozwolić się odkryć. Bardzo wiele osób pisze, ale mało ma szansę na prawdziwy “papierowy” debiut. Dziś o tym czemu tak się dzieje i jak można wyjść na przeciw swoim marzeniom. Jak wydać książkę?
Jak wydać książkę: Przychodzi autor do wydawnictwa…
To pierwsza, najbardziej oczywista droga do tego, aby ziścić swoje książkowe marzenie. Nie jest jednak wbrew pozorom najłatwiejsza i nie gwarantuje sukcesu. Co więcej, decyzyjność leży całkiem po drugiej stronie i w gruncie rzeczy, autor ma tutaj niewielki wpływ i małe pole manewru.
Kiedy prawie dwa lata temu, rozpoczęłam poszukiwania wydawcy, spotkałam się z przeróżnymi reakcjami. Pierwszą było zupełne ignorowanie. Nie odpowiadamy na maile, nie oddzwaniamy, nie interesuje nas, proszę nie zawracać nam głowy.
Osobiście bardzo cenię każdy feedback i nie rozumiem, czemu dużych, profesjonalnie zarządzanych firm nie stać na 3 słowa podziękowania i odpowiedź odmowną wysłaną mailem. To jest po prostu niegrzeczne. Być może jest to pewna maniera, często niestety spotykana w naszych realiach.
Wiele firm, na swoich stronach internetowych deklaruje wolę poszukiwania nowych autorów. Niestety z doświadczenia wiem, że trudno uzyskać od nich JAKĄKOLWIEK reakcję, nie mówiąc już nawet o rozpoczęciu konstruktywnych rozmów.
Wydawnictwa działają na zasadach rynkowych. Polacy nie czytają i nie kupują książek, rynek ten jest więc niezwykle trudny i trudno się dziwić, że firmy na nim operujące są bardzo ostrożne w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji.
“Bajki o życiu”, odsłona świąteczna, także na prezent! |
Z pewnością znacznie łatwiej jest wydać książkę celebrycie, osobie znanej z TV czy reality show. Sama usłyszałam od jednego z wydawców, że to co proponuję sprzeda się, ale dopiero “gdy będę sławna”. Wtedy sprzedaje się wszystko, ale to już zupełnie inna kwestia.
Drugą reakcją było życzliwe zainteresowanie, jednak obarczone masą trudnych do zaakceptowania warunków.
Jak wydać książkę i czy to się opłaca?
Czy wiecie, że w Polsce autor może liczyć średnio na 5 do 10 % ceny okładkowej? Daje nam to jakieś 2-3 zł od każdego sprzedanego egzemplarza książki. Oczywiście minus podatek. Przeciętny nakład, rzadko przekracza 2000 egzemplarzy, więc jak łatwo policzyć, autor może uzyskać w ten sposób w najlepszym razie kwotę 5000-6000 brutto. Taką też kwotę zarobiła na swojej książce Kaja Malanowska, nominowana do nagrody NIKE.
To nie autorzy zarabiają na książkach. Robią to głównie pośrednicy. Taka jest niestety prawda o polskim rynku wydawniczym.
Wydawnictwa, ze względów ekonomicznych oszczędzają na każdej składowej części książki. Dlatego w moim wypadku, nie wchodziłyby w grę zdjęcia, ładniejszy papier i kilka innych elementów, na których mi zależało.
Co do promocji, to nie ma złudzeń. Początkujący, debiutant, nie ma co liczyć na bilbord na mieście czy reklamę w opiniotwórczej prasie. Wszystko dzieje się w oparciu o zasadę minimalizowania kosztów. Autor oddaje także przeważnie prawa do publikacji wydawnictwu, nie może więc w przyszłości sam decydować o losie książki. Aspekty prawne są tu niezwykle skomplikowane i bardzo trudno samodzielnie przez nie przebrnąć, dobrze skorzystać z pomocy prawnika, a to oczywiście też kosztuje.
Decydując się na wydanie “Bajek” w którymś z wstępnie zainteresowanych wydawnictw mogłam liczyć na symboliczny zysk (jeśli książka by się sprzedała), ekonomiczną promocję i satysfakcję… że w ogóle się udało.
Kiedy się nad tym zastanowiłam, stwierdziłam, że nie ma to dla mnie sensu.
Trudno obrażać się na warunki rynkowe i politykę wydawniczą. Lepiej działać konstruktywnie. Dlatego zdecydowałam się wydać książkę sama.
Autorem ilustracji do “Bajek o życiu” jest Dariusz Klimczak |
Self publishing, czyli z czym to się je?
Wydawanie książek samodzielnie, za własne pieniądze, jeszcze dziś, ma słabą prasę, bo wielu uważa, że coś co odrzuciło wielu znanych i z pewnością dobrze zorientowanych w temacie profesjonalistów, nie może być wiele warte. Nic bardziej mylnego i jest na to masa dowodów.
Czy wiecie, że wielu dziś znanych autorów zaczynało od self -publishingu?
Znacie “W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta? Kto nie zna! Książka jest jedną z kultowych pozycji literatury francuskiej. Autor nie mógł jej nigdzie wydać, a pierwsze recenzje, w tym sławnego Gallimarda, były druzgocące. Finalnie książka ukazała się za jego własne pieniądze.
Podobnie było w przypadku Virginii Woolf, czy Marka Twain. W Polsce podobna historia jest udziałem choćby Olgi Tokarczuk. Dwie książki, samodzielnie wydał i nawet rozesłał Wojciech Modest Amaro.
Trend wydawania książek na własną rękę, rozwija się bardzo prężnie w całej Europie i zauważają go już od dawna także tradycyjne i dość skostniałe w poglądach media. Nie ma powodów, aby w Polsce miało być inaczej.
W Wielkiej Brytanii The Guardian ufundował comiesięczną nagrodę dla najlepszego self-publishera. Dynamiczne zmiany widać także w Niemczech i Kanadzie.
Bardzo zależało mi, aby środek był dopracowany. Z waszych reakcji wiem, że jest. |
Jak wydać książkę: Samemu czy samemu ze wsparciem?
Także w przypadku self publishingu, można rozważyć co najmniej dwa warianty. Pierwszy: robimy wszystko samodzielnie. Ja zdecydowałam się właśnie na ten.
Wiąże się to z obowiązkiem załatwienia i zorganizowania wszelkich spraw formalnych, w tym, produkcji książki, jej późniejszej dystrybucji i magazynowania. Pamiętajcie, że koszty wydania książki to nie tylko koszty druku. Należy pomyśleć o składzie, okładce, projekcie graficznym, korekcie tekstu, promocji, zdobyciu patronatów i wielu innych organizacyjnych kwestiach.
W moim przypadku koszty te (nie licząc pracy własnej) wyniosły około 15 tys. złotych, przy 2 tysiącach egzemplarzy. W przypadku dodruku, byłaby to już jednak najwyżej połowa tej sumy.
Plusy:
- nie dzielisz się zyskiem, 100% zysku dla autora
- masz wpływ na wszystkie elementy składowe publikacji
- zachowujesz całość praw do książki i możesz decydować o jej dalszym losie.
Minusy:
- konieczność jednorazowej, sporej inwestycji finansowej
- konieczność rejestracji firmy i organizacji całego procesu sprzedaży (podatki, zus itp.)
- stajesz się nie tylko autorem, ale także dystrybutorem, osobą odpowiedzialną ze wszystkie kwestie, które normalnie nie obchodzą autora
- ograniczenia w dystrybucji, np. w dużych sieciach ( ogromne koszty, trudne do udźwignięcia dla małych wydawców).
W książce znalazło się 50 bajek -opowieści. Są także świąteczne akcenty:) |
Drugi wariant, to wsparcie tradycyjnego wydawcy i skorzystanie z jego know-how, przy całościowym lub częściowym samofinansowaniu.
Koszty? Różne. Od 500 zł do około 10 tys. złotych. Wszystko zależy od objętości pozycji, rodzaju publikacji i dodatkowych usług, w tym dystrybucji, które wykona za nas nasz Partner.
W tym wypadku oprócz kosztów wydania, dzielimy się także zyskami ze sprzedaży. Tu kwoty są różne, ale zwykle autorowi przypada około 50 % zysku ze sprzedaży książki, co daje kwoty znacznie większe niż w przypadku tradycyjnych wydawnictw, nie zwalnia nas jednak z konieczności własnej inwestycji.
Jak wydać książkę: Podsumowanie
Warto wydać książkę samemu, jeśli ma się pomysł na jej sprzedaż. Jeśli chcecie spełnić swoje marzenie, a tradycyjni wydawcy odsyłają Was z kwitkiem, zastanówcie się, jak będziecie ją dystrybuować? Do kogo chcecie trafić? Na jakie zyski liczycie? Czy wystarczy sama satysfakcja? Może po prostu chodzi o to, aby wydrukować kilkadziesiąt egzemplarzy i rozdać je znajomym? Często wystarczy kilkaset złotych, zaoszczędzone na jednym wakacyjnym wyjeździe i marzenie udaje się zrealizować.
Czy moim zdaniem było warto? Czy moja inwestycja się zwróciła? Czy jestem zadowolona, że wydałam “Bajki o życiu”?
Tak, chociaż narazie trudno mówić o ich finansowym sukcesie. Koszty się zwróciły, zyski są niewielkie, ale nie mniejsze, niż w przypadku wydania książki, u tradycyjnego wydawcy, który przy zbliżonym nakładzie zaoferowałby mi maksymalnie 1000-2000 netto. Co najważniejsze, książka ciągle się sprzedaje i wiem od Was, że podoba się i budzi dobre emocje. Nie powiedziałam więc jeszcze ostatniego słowa.
Marzenia warto spełniać. Warto szukać rozwiązań, dróg, okazji do tego, żeby się realizować.
Pamiętajcie: świat nie zawsze ma rację. Czasem dobrze pokazać mu, że się mylił.
Jeśli macie pytania do tekstu, napiszcie je proszę w komentarzu.
Jeśli jeszcze nie macie mojej książki, a chcielibyście podarować ją sobie lub komuś bliskiemu na święta, to zapraszam TUTAJ.
Powodzenia!
48 komentarzy
O, to dla mnie bardzo ważny tekst, dający mi wskazówki do tego, jak działać. Bo właśnie, ekhm, piszę książkę. Przynajmniej się staram i nie poddaję, he he. 😉
Mam pytanie, co sądzisz o wydawaniu własnymi środkami, ale w formie e-booka? Bo moja książka taki właśnie miałaby charakter, że nie byłoby znaczenia, czy będzie w wersji papierowej czy elektronicznej. Czy warto wydać książkę w formie e-booka? Czy wiesz, w którą stronę się udać i jak to się robi? Będę wdzięczna za info.
Bardzo mi pomogła Twoja notka, bardzo! Człowiek sobie sprawy nie zdaje, jak to wygląda w rzeczywistości.
Krusz!
Trzymam kciuki za pisanie! Mnie poszło szybko, najgorsza, jak zwykle była decyzja, żeby zacząć 🙂
Co do e -booka. Wielu tak zaczyna. Jest na pewno w wielu sprawach prościej ( nie rozsyłasz, nie biegasz na pocztę, nie pakujesz, nie musisz się zastanawiać gdzie przechowasz itp. ) Odchodzą wtedy koszty druku, ale resztę i tak musisz ponieść. To w sumie tak czy inaczej nie mało.
Do tego są jeszcze 3 kwestie:
– czytelnicy oczekują , że cena będzie niższa, a podatek od e-booka to 23 %. Od książki papierowej to 5 %. Siłą rzeczy, żeby na tej inwestycji zarobił ktoś więcej niż tylko fiskus, e-book musi kosztować praktycznie tyle samo, lub niewiele mniej niż papier.. Wiem, że wiele osób tego nie rozumie i oburza się, że za plik w pdf ma zapłacić np. 25 zł…
– dystrybucja e-booka. Rozsyłanie mailem raczej nie wchodzi w grę, a plik trzeba zabezpieczyć, bo inaczej wyląduje na jakimś serwisie z plikami i tyle twojego zarobku… Rozważałam jak to robić samodzielnie i nie jest to proste… Serwisy, które oferują takie usługi pobierają bardzo wysokie prowizje : 50% ceny sprzedaży utworu. Jeśli więc mamy kwotę 25 zł i połowę z tego zabiera sprzedawca, a potem jeszcze fiskus i twoje koszty… to trudno na tym wyjść znacznie lepiej niż u tradycyjnego wydawcy. No chyba, że sprzedaż 100 tyś sztuk, czego Ci z serca życzę 🙂
Jeśli coś więcej to pisz 🙂
AAA i jeszcze: e -book to e-book, a papier to papier. Ja jestem dinozaurem i wolę papier.. Nie lubię i nie czytam dłuższych tekstów na ekranie komputera.
Krusz – skontaktować Cię z wydawnictwem? 🙂
Podpowiadam, że stosują różne formy i selfpublishing też. To moje ulubione wydawnictwo!
Moje drogie, kochane Łoterlo 🙂
Oczywiście! Bardzo chętnie skorzystam z Twojej pomocy, zresztą już tak sobie myślałam, jakby tu Cię podpytać, bo potrzebować będę (oj, będę, będę) korekty i kogoś, kto odpłatnie mi tę korektę wykona, a Ty pewnie orientujesz się w środowisku. Póki co musi to jednak zaczekać, kończę 2. rozdział, jeszcze trochę mi zostało. Jak już całość będę miała, to co byś powiedziała na przeczytanie i krytyczne uwagi? 😉 Najgorsze jest to, że mam już w planach drugą i tę muszę, inaczej się uduszę, a druga dojrzewa gdzieś myślowo 😉
Gosiu, przyznaję, że jestem w grupie, która właśnie dziwiła się, jakim cudem e-booki nie są dużo tańsze niż książki papierowe. Teraz wszystko rozumiem. Różnica w podatku jest potężna :/
Kontaktujcie się, kontaktujcie się dziewczyny 🙂
Widzisz, tak to jest, że póki nie wiemy, to się dziwimy. A książka, koszt jej produkcji to nie tylko koszt druku, więc produkcja e-booka też kosztuje, to nie tak, że przynosisz plik w wordzie i ktoś go klei do odpowiedniego pliku, numeruje strony i już 🙂
Póki się nie zmieni prawo i te prowizje od sprzedaży książek elektronicznych to dla małych wydawnictw nie jest to specjalny biznes 😉 No chyba, że się sprzeda bardzoooooo bardzooo dużo, wtedy grosz do grosza i jest sukces:)
Nie zajmowałam się e-bookami, ale od szefowej swego czasu, miałam taką informację, że przygotowanie go z odpowiednimi zabezpieczeniami to koszt ok 40 tys.
Wspaniały post jak dla mnie:) jestem na etapie podjęcia decyzji:) pozdrawiam Basia
super, daj znać Basiu, jak coś zadecydujesz:)
i zdecydowałam się na ebooka http://zygmuntplace.com/books/tusia/ pozdrawiam:)
A ja potwierdzam, że Twoja książka to coś, co naprawdę miło wziąć do rąk. I do serca również…
🙂
To jest piękne. Oby tak dalej Gosiu. Oby tak dalej:)
Serdecznie dziękuję za ten wpis. Coraz częściej myślę o self-publishingu i znalazłam w tekscie wiele odpowiedzi na rodzące się pytania. Cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku 🙂 Warto ryzykować 🙂 – Kamila
Kamila, dzięki, cieszę się, że coś dla siebie bierzesz 🙂
Jest taka strona podobno, gdzie wpisuje się swoje największe marzenia i na pierwszym miejscu, czyli największe marzenia większości ludzi, jest napisanie książki.
Ciekawe dlaczego akurat to, a nie np. namalowanie obrazu? Co w tej własnej książce jest takiego?
Pojęcia nie mam 🙂
Może wszyscy mamy coś do powiedzenia i chcemy zrobić to właśnie tak?
Chyba się nasiedziałaś nad tym postem, co? 🙂 Bardzo dobrze przygotowany. Dodaje sobie do zakładek, będzie to mój przewodnik, gdy już coś uda mi się naskrobać od początku, do końca 😀
W wolnej chwili zapraszam do nas 🙂
Ciesz się, że że się przyda 🙂 Powodzenia, zajrzę!
Małgorzato, jesteś niesamowitą kobietą. Ile w Tobie wigoru, życia,zachłanności dnia codziennego!!!! ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Uwielbiam Twój blog. Jesteś moim Guru !!! nie raz dzięki Tobie spojrzałam na pewne sprawy innym "okiem" . Jesteś wyjątkową kobietą !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję :))) Bez przesady z tym guru 😉
Wielu z nas chciałoby wydać swoją książkę, jednak nie każdy z nas zdaje sobie sprawę jak ciężko to zrobić. Są tacy, którzy myślą, ze kilka mniej lub bardziej ciekawych zdań wystarczy a potem okazuje się, ze niestety ale nie;)
Zajrzałem tu przypadkiem, bo temat interesujący i pozwolę sobie dorzucić moje trzy grosze. Można wydać e-booka zamiast książki papierzastej. Czy to jest łatwiejsze? W pewnych miejscach tak, w innych nie. Mając dostęp do internetu możemy wydawać na całym świecie, ale Amazon (Kindle) obchodzi się z polskimi znakami bardzo źle i krzaczy niemiłosiernie. Smashwords jest bardziej przyjazny, ale rozlicza tylko w USD, zatem albo trzeba mieć tam (w USA) konto, albo pogodzić się z opłatami w banku i czekaniem na czek (bo przysyłają czeki, nie przelewy). Są też wydawnictwa w Polsce, np. Wydaje.pl. Jeśli ktoś jest zainteresowany, wystarczy wpisać "jak wydać e-book" w Googlu (lub bardziej światowo "how to publish e-book") i znajdziecie sporo informacji, także w blogach ludzi, którzy mają tę drogę za sobą. Powodzenia.
Szaman, dzięki za uwagi.
Myślę, że wydawanie na zachodzie, z tymi czekami z USA, jest jeszcze trudniejsze dla większości przeciętnych użytkowników internetu niż wydanie książki papierowej 😉 e-book to rzeczywiście trochę inny temat. W Polsce tak jak pisałam wyżej w komentarzu dużą barierą dla rozwoju e -booków jest vat, który jest prawie 5 razy większy dla książki elektronicznej, przez co wydając trzeba się liczyć z tym, że cena nie będzie aż tak korzystna, jakby czytelnik oczekiwał.
Pozdrawiam!
Zaczęłam czytać wpis i od razu miałam w głowie komentarz, że ja polecam wydawanie własnym sumptem, a tu proszę, dalej rozwinęłaś temat 😉 Pracowałam jako kierownik wydawniczy więc coś tam wiem w temacie 😉
Rozwinęłam, nawet wydałam 😉
Kiedyś miałam ten temat w głowie ale jakoś nie wiedząc czemu przestałam. Teraz słowa zastąpiłam bardziej kadrami 🙂 ale marzenia są po to by je realizować!
Hallo,bardzo ciekawy watek, dziekuje i pozdrawiam
Gratuluję odwagi i życzę jak najlepszych efektów. Cieszę się także, że trafiłem na ten artykuł – dużo ciekawych i PRAKTYCZNYCH informacji. Dzięki!
Postawiłam na POLIGRAF, po wielu rozmowach z innymi wydawnictwami prawie się poddałam. Debiutanci mają naprawdę niełatwe życie i szalenie trudno jest im się przebić. Wydawca bardzo mi pomógł, owocna współpraca!
Witam. Zastanawiałam się nad wydaniem książki i zaczęłam szukać wydawnictw. Trzeba przyznać, że trudno się zdecydować. Przypadkowo trafiłam tu i szczerze mówiąc dużo się tu dowiedziałam. Dziękuję za to autorce i rozmówcom 🙂
Dzień dobry, Pani Małgorzato.
Nazywam się Katarzyna M. Kullmann. Gratuluję Pani po pierwsze pomysłu, po drugie wytrwałości. Opisana przez Panią forma wydawania książek, jest – jak sądzę – przyszłością. Oby tak się stało w dość krótkim czasie. Smutnym jest bowiem, że tegoroczna laureatka Nagrody NIKE, sama borykała się z wydaniem własnej książki, choć dzisiaj tak wielu ją chwali pod niebiosa. Jakaż to przewrotność, prawda?
Muszę jednak nie zgodzić się z Pani jednym zdaniem, a tym oto: "Pamiętajcie: świat nie zawsze ma rację. Czasem dobrze pokazać mu, że się mylił." Otóż, jak uważam, świat się nigdy, Pani Małgosiu, nie myli :). Na szczęście dla nas – ludzi, jest cudowny i niezmienny w sensie ogólnym, i jak zwykle np.: przychodzi wiosna, po niej lato, potem jesień i zima, a potem znów i znów… Po minionym dniu każdej nocy niebo rozpala się miliardami gwiazd i to pod nim rodzą się nasze ludzkie marzenia, a kiedy kolejna Perseida z niego spada, zaciskamy mocno kciuki, by się spełniły… Świat się nie myli, to mylą się ludzie, bezustannie. Pragną osiągać swoje cele, często z powodu nieczystych intencji i własnych korzyści. Więc wracając do p. Olgi Tokarczuk – w jakiż to sposób świat zawinił? Otóż w żaden. To ludzie zawinili, zwyciężyła natomiast mądrość autorki. Dlatego napisałabym tak: Pamiętajcie, ludzie nie zawsze mają rację. Czasem dobrze pokazać im, że się mylili.
Jestem zaledwie maleńką cząstką świata, jakby kruchym jego dodatkiem i mogę – ku mojemu żalowi – cieszyć się jego cudownościami przez krótką ledwie chwilę. No i cóż – staram się traktować świat z empatią. Będę więc zawsze twierdziła, że świat nigdy się myli i nie będę utożsamiała, i nie utożsamiam, z nim ludzi, ani tym bardziej ludzkich błędów, nawet w przenośni. Bowiem, jako ludzie, powinniśmy za własne błędy ponosić konsekwencje, choć tak często lubimy zrzucać je na innych. Czymże więc zawinił świat? Żadna metafora nie będzie – w odniesieniu do niego – na miejscu… Świat trzeba po prostu kochać – a nawet mieć taki obowiązek :), cieszyć się każdą chwilą, jaką możemy w nim spędzić, a własne problemy rozwiązywać z silnym przekonaniem, że damy sobie radę i wiarą we własne zdanie oraz marzenia – jak Pani, np.: wydając książkę. I bez względu na to, jak wielu ludzi na naszej drodze będzie nam rzucać pod stopy kłody, damy radę, bo to świat jest naszym największym sojusznikiem i inspiracją :).
Pozdrawiam, życząc Pani sukcesów.
Czesc,
Przeczytalam wlasnie twoj artykul, bardzo pomocny. 31 Grudnia skonczylam swoje pierwsze dzielo i chcialabym zaczac szukac kogos, kogo zainteresuja moje wypociny. Niestety nie mam srodkow na self-publishing. Moze jednak usmiechnie sie do mnie szczescie o ktos dostrzeże w mojej ksiazce potencjal. Mam o tyle trudniej, ze mieszkam i zyje za granica a pisze w naszym rodzimym jezyku, no ale do odwaznych swiat nalezy prawda?
Zycze powodzenia w nowym roku
Ann.
Witaj, ja również jestem pod wrażeniem artykułu. Jestem w trakcie pisania książki, co akurat nie jest moją domeną, a są nimi grafika, skład i łamanie. Zastanawiam się nad self-publishingiem, ale nie jestem do końca przekonana co do samodzielnej promocji, dystrybucji i co gorsza zakładania firmy. Dlatego ciekawa jestem jak reagują wydawnictwa, do których przychodzi się ze złamaną książką, opatrzoną ilustracjami, po korekcie?
Pozdrawiam, Ali
Na pewno warto próbować. Większość prac jest już zrobiona więc generuje to mniejsze koszty. Zostaje tylko druk no i ewentualnie działania promocyjne. Pamiętaj, że zakładając firmę po raz pierwszy możesz liczyć na preferencyjny ZUS. Nie jest to droga dla każdego, jasne, ale jeśli masz swoją publiczność, jakaś społeczność, to polecam.
Dziękuję Ci za odpowiedź 🙂
Świetny artykuł 🙂 Ja właśnie szukam swojej drogi do wydania, co myślisz o stronie rozpisani.pl ? Self-publishing, ale nie trzeba samemu zajmować się drukiem ani korektą, a mnie to osobiście trochę martwi, bo o ile czuję się pisarką, to nie wiem czy jako wydawca na 100% bym sobie poradziła… Co zaś do samych wydawnictw to bardziej by mi się podobało "przychodzi wydawnictwo do autora…" 😉
wspominam o niej wyżej – nic więcej nie powiem, bo nie korzystałam… Tak jak piszę w tekście: jest to wersja pośrednia, całkiem sensowna, z tym, że jednak połową zysku trzeba się podzielić, a własne pieniądze i tak trzeba wydać.
W tym wszystkim istotne jest też podejście do wydawania swojej książki: czy chcemy na niej jednak coś zarobić, czy to bez większego znaczenia, bo bardziej liczy się dla nas żeby np. zaistnieć, zacząć itp.
Self publishing daje większe możliwości jeśli chodzi o zarobki, ale wymaga większego zaangażowania no i niesie ze sobą ryzyko.
Powtórzę to co wyżej:
jeśli czujecie, że macie za sobą pewną publiczność, że waszą książkę kupi ktoś więcej niż mama, tata i kuzynka, to warto w to iść. Jeśli nikt poza znajomymi o Was nie słyszał, a publikacja generuje spore koszty, to może lepiej na początek pomyśleć o e-booku?
Bardzo dobry, kompleksowy, wyczerpujący temat tekst. I co najważniejsze – oparty o własnie doświadczenia. Dzięki!
Witam
Wlasnie probuje znalesc wydawce i dystrybutora mojej ksiazki i… nie jest to latwe poniewaz zainwestowac trzeba sporo na wydanie i dystrybucje a zyski okolo 35 % to najwyzsza propozycja MOze ktos kogos mi poleci w tej sprawie dziekuje rowniez za ciekawy tekst Pozdrawiam cieplo wszystkich
Witam dla tych co poszukują proponuje sprawdzić jakie warunki ma Wydawnictwo Poligraf. Pomyślcie jak miło byłoby podarować napisaną przez siebie książkę komuś bliskiemu pod choinkę.
Fajnie, że napisałaś o tym ja też myślę o wydaniu książki ze swoich środków finansowych. Trochę mi rozjaśniłaś temat.
Dzięki za garść ciekawych porad i świeże spojrzenie na sprawę !:)
Dziękuje za tą notkę. Moja bratanica poprosiła mnie o napisanie książki o niej, napisałam pierwszy rozdział i już ma spore wzięcie. Życzę powodzenia i buziaczki
Bardzo dziękuję za ten tekst jest ludzki i przydatny, bez zbędnych ozdobników i wątków pobocznych które mieszają
w głowie. Mam pytanie i prośbę jednocześnie. Mianowicie Czy mogłabyś podpowiedzieć jak "zabrać się" za ilustrację do książki? Czy warto dogadać się z grafikiem/artystą na własną rękę? Bardzo będę wdzięczna za wskazówki związane z oprawą graficzną tekstu. Pozdrawiam
Wszystko zależy o jakich ilustracjach mówimy. Jeśli chcesz zdjęcia, wystarczą banki zdjęć i grafik, który to opracuje dla Ciebie, np. przy okazji całego składania książki – to opcja którą ja wybrałam przy drugiej pozycji. Dedykowane ilustracje to coś droższego, bardziej pracochłonnego i zwykle trzeba na nie poczekać kilka miesięcy.
Zastanawia mnie jedno. Jeśli daję moją książkę do jakiegokolwiek wydawnictwa jaką mam pewność, że nie zostanie mój pomysł wykorzystany przez kogoś innego. Jestem w posiadaniu kilku książeczek dla dzieci, piszę wiersze, i kilka książek naraz. I nic poza tem. Całkowita stagnacja i brak pomysłu oraz odwagi aby dalej coś z tym zrobić.
To jest poważne naruszenie praw autorskich i w tym kształcie który Ty przesyłasz nikt tego nie wykorzysta bo po prostu nie jest głupi. Za to są kary i na procesie mogłabyś zarobić więcej niż na książce;)