Wojciech Eichelberger pisał kiedyś, że
mądrzy ludzie siedzą w domu. Nie uciekają z samotności czterech ścian,
nie uwalniają uczuć i strachów na wolnym powietrzu, żeby pofrunęły w
eter i nie zawracały im głowy; nie zagłuszają siebie muzyką z megafonów w
centrach handlowych i nie rozmieniają w rozmowach o niczym prowadzonych
przy okazji nowych, miałkich znajomości.
mądrzy ludzie siedzą w domu. Nie uciekają z samotności czterech ścian,
nie uwalniają uczuć i strachów na wolnym powietrzu, żeby pofrunęły w
eter i nie zawracały im głowy; nie zagłuszają siebie muzyką z megafonów w
centrach handlowych i nie rozmieniają w rozmowach o niczym prowadzonych
przy okazji nowych, miałkich znajomości.
Mówi się jednak także, że podróże
kształcą. Cztery ściany naszych ukochanych domów bywają często ciężką
klatką z grubą kłódką, okna nie wpuszczają świeżego, ożywczego
powietrza, a znajomy kontur widoków za szybą nie stymuluje, nie
pociesza, ale usypia i umacnia w ospałości.
kształcą. Cztery ściany naszych ukochanych domów bywają często ciężką
klatką z grubą kłódką, okna nie wpuszczają świeżego, ożywczego
powietrza, a znajomy kontur widoków za szybą nie stymuluje, nie
pociesza, ale usypia i umacnia w ospałości.
Miłośnicy domowych pieleszy – Ci nie
wyruszający w świat nigdy, albo prawie nigdy – są jak drzewa z
zastygłymi w ziemi korzeniami. Nie ruszają się z miejsca z obawy, z
lenistwa, z wygody – nie lubią zmian – boją się nowego, przerasta ich
organizacja, pakowanie, nowe wyzwania, nowe sprawy.
wyruszający w świat nigdy, albo prawie nigdy – są jak drzewa z
zastygłymi w ziemi korzeniami. Nie ruszają się z miejsca z obawy, z
lenistwa, z wygody – nie lubią zmian – boją się nowego, przerasta ich
organizacja, pakowanie, nowe wyzwania, nowe sprawy.
Globtroterzy przeciwnie – żyją w
wiecznym zawieszeniu – ich korzenie są jak macki ośmiornicy, które
czepiają się stałego lądu, albo przynajmniej gałązki – gdziekolwiek się
znajdą. Wszędzie czują się dobrze, oddychają pełną piersią; jak
kameleon zmieniają ubarwienie w zależności od otoczenia, rodzaju światła
i wymogów podłoża. Kolorowi i szarzy; wszędzie są u siebie.
wiecznym zawieszeniu – ich korzenie są jak macki ośmiornicy, które
czepiają się stałego lądu, albo przynajmniej gałązki – gdziekolwiek się
znajdą. Wszędzie czują się dobrze, oddychają pełną piersią; jak
kameleon zmieniają ubarwienie w zależności od otoczenia, rodzaju światła
i wymogów podłoża. Kolorowi i szarzy; wszędzie są u siebie.
Ja jestem z tych co po środku. Tęsknię
za światem zewnętrznym z mojego ukochanego domu, oglądam się za siebie
kiedy zamykam drzwi przed podróżą, boję się i cieszę jednocześnie.
za światem zewnętrznym z mojego ukochanego domu, oglądam się za siebie
kiedy zamykam drzwi przed podróżą, boję się i cieszę jednocześnie.
W podróżowaniu i odkrywaniu świata jest
coś nierzeczywistego i mistycznego. Żyjąc w swoim grajdołku, myślimy że
nic poza nami nie istnieje, że to co kończy się za widnokręgiem jest
prawdziwym końcem, inne perspektywy i obrazy nie przychodzą nam do
głowy. Odkrywając niekoniecznie dalekie, nowe lądy widzimy, że nasza
własna rzeczywistość jest tylko jedną z miliona współistniejących
rzeczywistości, że widnokręgów są tysiące, a to samo słońce zachodzące
na tym samym niebie może wszędzie wyglądać inaczej.
coś nierzeczywistego i mistycznego. Żyjąc w swoim grajdołku, myślimy że
nic poza nami nie istnieje, że to co kończy się za widnokręgiem jest
prawdziwym końcem, inne perspektywy i obrazy nie przychodzą nam do
głowy. Odkrywając niekoniecznie dalekie, nowe lądy widzimy, że nasza
własna rzeczywistość jest tylko jedną z miliona współistniejących
rzeczywistości, że widnokręgów są tysiące, a to samo słońce zachodzące
na tym samym niebie może wszędzie wyglądać inaczej.
W podróżowaniu najpiękniejsi są ludzie i
chwile zamarudzenia nad nowym; zachłyśnięcia się widokiem i byciem,
zapominanie o sobie i swojej prywatnej drodze, uczucie zagubienia i
odnalezienia się jednocześnie. Patrząc na garnki na płocie, albo szare
od zmierzchu jezioro oddajemy się swoistej medytacji; oddaleniu od spraw
banalnych, zapominamy o trudach i rzeczach, które do tej pory
stawialiśmy na piedestale pierwszeństwa.
chwile zamarudzenia nad nowym; zachłyśnięcia się widokiem i byciem,
zapominanie o sobie i swojej prywatnej drodze, uczucie zagubienia i
odnalezienia się jednocześnie. Patrząc na garnki na płocie, albo szare
od zmierzchu jezioro oddajemy się swoistej medytacji; oddaleniu od spraw
banalnych, zapominamy o trudach i rzeczach, które do tej pory
stawialiśmy na piedestale pierwszeństwa.
Niedawno wróciłam do domu, a już tęsknię
za nowym. Podróżowanie wciąga jak trójkąt bermudzki – nakręca i
wzbogaca. Codzienność przyprawiona wspomnieniami smakuje lepiej, a
przyszłość z obietnicą kolejnych voyagy nadaje kolorytu i przyśpiesza
krążenie jak dobre czerwone wino.
za nowym. Podróżowanie wciąga jak trójkąt bermudzki – nakręca i
wzbogaca. Codzienność przyprawiona wspomnieniami smakuje lepiej, a
przyszłość z obietnicą kolejnych voyagy nadaje kolorytu i przyśpiesza
krążenie jak dobre czerwone wino.
A Was Kochani, gdzie najłatwiej spotkać? W domu, na szlaku, czy także po środku?
1 komentarz
介紹ELEGANCE彩妝系列。