Są
tacy ludzie – o szarych, smutnych twarzach, którzy niosą przez życie
swoją krzywdę jak berło. Świecą nim w ciemnościach, otwierają drzwi,
podpierają się nim jak laską, bronią jak mieczem i torują sobie drogę
wśród tłumu.
tacy ludzie – o szarych, smutnych twarzach, którzy niosą przez życie
swoją krzywdę jak berło. Świecą nim w ciemnościach, otwierają drzwi,
podpierają się nim jak laską, bronią jak mieczem i torują sobie drogę
wśród tłumu.
Są
tacy ludzie, wierzcie mi lub nie – sama ich widuję, którzy swój ból
kochają najbardziej. On ich ubogaca, czyni wyjątkowymi, wyróżnia,
oświeca i prowadzi. Gdyby go porzucili, to już nic by im nie zostało. On
jest ich bogactwem, ich skarbem, najcenniejszą rzeczą jaką mają. Gdyby
się go wyrzekli, rozpostarłaby się przed nimi polana skąpana w cieniu;
za tą polaną rósłby las, gdzieś w oddali, za lasem majaczyłaby droga.
tacy ludzie, wierzcie mi lub nie – sama ich widuję, którzy swój ból
kochają najbardziej. On ich ubogaca, czyni wyjątkowymi, wyróżnia,
oświeca i prowadzi. Gdyby go porzucili, to już nic by im nie zostało. On
jest ich bogactwem, ich skarbem, najcenniejszą rzeczą jaką mają. Gdyby
się go wyrzekli, rozpostarłaby się przed nimi polana skąpana w cieniu;
za tą polaną rósłby las, gdzieś w oddali, za lasem majaczyłaby droga.
Ale oni tam nie docierają.
Skąpani
w smutku jak w ciemnej nocy, kroczą starymi ścieżkami jak rozedrgana
kupka nieszczęścia. Nie próbują, nie mają nadziei, wszystko już wiedzą,
na nic nie liczą.
w smutku jak w ciemnej nocy, kroczą starymi ścieżkami jak rozedrgana
kupka nieszczęścia. Nie próbują, nie mają nadziei, wszystko już wiedzą,
na nic nie liczą.
Kto by tam szedł w nieznane – myślą – kto wie co jest na tej polanie, w tym lesie, gdzie prowadzi ta droga.
Ból jest tym co znają, ból ich zamroził, zamienił w słup soli jak żonę Lota, ból ich na wieki zatrzymał.
Czasami
spotykają cudowne źródła radości, czasami słońce zaświeci im w twarz,
czasami pod nogi upadnie skarb; niezasłużone szczęście co spada z nieba.
Ale oni się nie schylają, nie biorą go w ramiona, nie pieszczą w
dłoniach, nie hodują jak kwiatu. Bezradni jak dzieci, Chrystusowie
zmarnowanych okazji.
spotykają cudowne źródła radości, czasami słońce zaświeci im w twarz,
czasami pod nogi upadnie skarb; niezasłużone szczęście co spada z nieba.
Ale oni się nie schylają, nie biorą go w ramiona, nie pieszczą w
dłoniach, nie hodują jak kwiatu. Bezradni jak dzieci, Chrystusowie
zmarnowanych okazji.
I przyznam się Wam w duchu, nie miejcie mi za złe, że chociaż ich w sercu żałuję, to omijam z daleka.
2 komentarze
Omijasz, bo wyciągają energię.
W tej notce zabrakło mi odwołania do polskiej literatury, do historii. Wszak skoro "Polska Chrystusem narodów" i skoro w okresie wojny nasze państwo bardzo, bardzo źle traktowano, to może w tym leży część korzeni takiego nastawienia u niektórych Polaków.
Ciekawy, czy tacy cierpiętnicy równie powszechnie występują w innych krajach?
napisał: wildfemale 2010/10/23 19:15:35
溫和且能徹底潔淨的洗面膠,適合一般至乾性肌膚。