Ostatnio znów masa osób pisze do mnie o tym, że to takie trudne aby siebie polubić, pokochać. Jak wyjść z wiecznego obwiniania siebie, czepiania się siebie, jak znów w siebie uwierzyć, kiedy po doświadczeniu straty, rozwodzie, rozstaniu, porażce w pracy czy innym trudnym doświadczeniu zbieramy się z podłogi i myślimy: o Boże, to ja jednak jestem czy nie jestem fajna? Godna miłości? To ja siebie lubię czy nie? To mnie można lubić? Kochać? Pamiętaj, że wszystko zaczyna się od Ciebie. I jeśli Ty siebie nie doceniasz, nie kochasz i nie szanujesz, to ciężko będzie to dostać od świata.
Dlatego dziś, na szybko o 12 sposobach na to jak siebie pokochać. Przeczytałam kiedyś taką listę u Louise Hay i rozwijam po swojemu, tak jak ja to czuje i jak u mnie ( a doświadczeń mam, oj mam – sprawdź TU) – sprawdziło się najlepiej.
Przeczytaj, stosuj i rusz wreszcie z miejsca z tą miłością do siebie!
- Nie krytykuj się.
Nikt nie stał się lepszy od mówienia mu, że jest zły. Serio. Wiesz to równie dobrze jak ja. Pewne rzeczy w sobie możemy zmieniać, ale nie zmienimy ich krytyką. Nie zmienimy ich nienawiścią ani obwinianiem się. Nawet jeśli coś Ci nie wyszło, uznaj to, zobacz, zaakceptuj jak przeszłą historię i idź dalej. Często najbardziej krytyczni jesteśmy sami dla siebie. Czas z tym skończyć. Przeczytaj też tutaj.
- Przebacz sobie.
Pozwól przeszłości na to, żeby była przeszłością. Często się dołujemy tym, że popełniliśmy błędy, że czegoś nie zrobiliśmy inaczej. Zawsze w takich sytuacjach, kiedy dopada mnie przeszłość, kiedy dopada mnie żal, przypominam sobie zdanie, które mówi, że gdybym mogła w tamtym momencie to bym zrobiła inaczej. Postąpiłabym w inny sposób, ale skoro nie postąpiłam, to widać nie mogłam, tak musiało być, po coś mi była potrzebna ta lekcja. Przeszłość już była. Nic jej nie zmieni. Wybaczenie sobie jest pierwszym krokiem do miłości własnej, który trzeba powtarzać codziennie.
- Nie karm swoich lęków.
Nasze lęki i obawy nas wyniszczają, drenują z życia, z radości i z energii. Tak nie można. Lęki są projekcją naszego wiecznie zestresowanego umysłu, który warto opanować. Robimy sobie krzywdę dając się pochłaniać zamartwianiu, obawom i troskom. To wyrafinowana forma znęcania się nad sobą. Od strachu naprawdę nie znajdujemy rozwiązań. Skończ z tym. Naucz się tego. To jest do zrobienia. Naprawdę.
- Bądź dla siebie delikatna, miła i cierpliwa jak dla dziecka.
Często najmniej empatyczni jesteśmy sami dla siebie. Relacja z sobą samą jest jedyna relacją, jaka będzie trwała naprawdę CAŁE ŻYCIE. Niby to wiemy, ale uzmysłowienie sobie tego faktu, naprawdę wiele zmienia. Relacja z żadnym innym człowiekiem: z dzieckiem, z rodzicem, z partnerem, nie jest relacją, która trwa całe życie.
Tylko siebie mamy na nasze zawsze. Tylko dla siebie jesteśmy pełnią.
Tylko od siebie nie możemy uciec. Więc komu mamy dawać delikatność, zrozumienie, cierpliwość? Jakim cudem, skoro inni zasługują, to my od siebie mielibyśmy nie zasługiwać?!!!
- Chwal siebie i doceniaj.
Naprawdę chwal. Zobacz swoje osiągnięcia, nie tylko te ogromne, ale i małe. Zobacz, ile rzeczy ogarniasz każdego dnia. Jak wiele trudów przeszłaś. Za ile siebie naprawdę doceniłaś? Ile razy mówiłaś: to nic takiego, nic wielkiego? Ile razy się umniejszałaś? Koniec z tym! Miłość do siebie zaczyna się także od tego, aby zobaczyć swoje dokonania, aby poczuć dumę z siebie.
Poczuj to naprawdę poczuj, nawet gdybyś miała spuchnąć od tego jak balon! Znam dziesiątki panów ( uwielbiam panów, proszę się nie obrażać), którzy potrafią się chwalić sobą, swoimi osiągnięciami, za to my najcześciej mówimy: nic takiego, tak trzeba było zrobić, jakoś sobie dałam radę. To umniejszanie siebie i swoich zasług jest chore! Naprawdę!
- Zapewnij sobie wsparcie.
Takie jakiego na dany moment potrzebujesz. Wsparciem w procesie pokochania siebie może być partner, przyjaciółki, grupa wsparcia, terapeuta – ważne, aby to wsparcie naprawdę służyło temu czemu ma służyć. Nie rezygnuj z pomocy , jeśli czujesz, że sama nie możesz tego tematu ruszyć z miejsca. Czasami potrzebujemy właśnie tego, aby ktoś nas wziął za rękę i trochę poprowadził. Nawet jeśli dalej pójdziemy same.
- Dbaj o swoje ciało i ducha.
Co naprawdę przysłuży się Twojemu ciału? Czy wiesz, jakie jedzenie nie tylko zaspokaja Twój apetyt, ale i Ciebie naprawdę karmi? Jaki ruch lubi Twoje ciało? Jakie aktywności? Jaką muzykę?
W procesie dojrzewania i dorastania często uczymy się czegoś odwrotnego: nie jak o siebie dbać, ale jak siebie oszukiwać, wyzyskiwać, wyciskać ze swojego ciała to co jest nam na dany moment potrzebne bez myślenia o konsekwencjach. Nie nadużywasz się z miłości, nie bagatelizujesz zmęczenia dlatego, że się kochasz.
Gdybyś siebie kochała widziałabyś swoje PRAWDZIWE potrzeby, zmęczenie, okazywałabyś sobie troskę. Zacznij od tego. Dziś.
- Baw się, idź za radością.
To świetna droga do poznania siebie i do większego ukochania istoty, która jesteś. Ciało pokazuje Ci co lubisz – podąża za radością i w tej radości daje się zapamiętać na tyle, aby wyrobić sobie nowe szlaki doznawania i poznawania życia.
Dlaczego wierzymy, że rozwija nas cierpienie, a nie wierzymy, że rozwija nas radość? To głupie i nieefektywne. Zmień to!
- Traktuj siebie tak, jakbyś siebie kochała – nawet jeśli ten proces nie jest jeszcze dokonany.
Jest takie zdanie, które mówi o tym, aby udawać, aż się spełni i ono tylko z pozoru jest głupie. Jeśli traktujemy się źle, czujemy się źle, pogłębiamy swoje tunelowe widzenie siebie jako istoty niegodnej miłości.
Jeśli traktujemy się dobrze, z czułością, z wiarą w siebie, z delikatnością, to to po prostu w nas rośnie i wchodzi nam w krew. Dlatego kupuj sobie te kwiaty. Dbaj o to co nosisz, dawaj sobie z radością i z poczuciem, że to jest dla Ciebie najlepsze. Stawiaj siebie na pierwszym miejscu. Często wracaj do punktu 4.
- Nigdy nie pozwalaj, aby traktować Cię źle.
Ucinaj toksyczne znajomości, unikaj i rezygnuj z relacji, w których ktoś wiecznie i uporczywie ciągnie Cię w dół. Jak można być z kimś, kto wiecznie nam podkłada nogę, kto zamiast dmuchać w nasze skrzydła, pluje nam w twarz. To antyteza miłości.
Pozwalając ludziom na to, żeby nas źle traktowali, zabijamy w sobie miłość do siebie, bo czy pozwoliłabyś krzywdzić kogoś kogo kochasz?
- Pracuj z lustrem – co najmniej raz dziennie zobacz siebie i spójrz sobie w oczy.
W filmie Avatar, bohaterowie mówią do siebie: „Widzę Cię”. Ty też to sobie mów. Zobacz siebie. Patrz sobie w oczy. Na początku to może być dziwne, ale z każdym dniem, będziesz widzieć siebie bardziej. Nie bój się tego spotkania. Pokochasz je. Tylko wytrwaj.
- Akceptuj zmiany!
I na koniec, w miłości do siebie, w trosce o siebie , akceptuj to, że miłość jest jak rzeka, jak morze, jak ocean. Ma swoje przypływy i odpływy. Ma swoje zatopione statki, skarby, które leżą blisko dna, ale też mielizny, dni suszy , dni zimna i dni, kiedy wszystko znów zaczyna płynąć i skrzy się w słońcu. Miłość do siebie nigdy nie jest wyregulowanym ciekiem wodnym wyłożonym betonem;) Każdego dnia może Cię zaskoczyć intensywnością lub jej brakiem. Ale to też jest ok.
Bez względu na wszystko, bez względu na to, czy w tym procesie kochania siebie jesteś dopiero na punkcie 2 czy może już na 7 w skali do 10, pamiętaj: jestem tu i widzę Cię. Z miłością. <3
Małgosia
*******
Po więcej inspiracji, zajrzyj do moich książek!