“Jak przetrwać przedwiośnie” zapowiedziałam w ubiegłym tygodniu, a już dziś może trafić w Twoje ręce! Dlaczego warto? Skąd wziął się pomysł na tego e-booka i jakie moje przemyślenia stoją za tym pomysłem? Sprawdź i przeczytaj!
Przedwiośnie – zaryzykuję to stwierdzenie – jest jednym z trudniejszym momentów w roku, trudniejszym nawet niż zima. Niby mamy nadzieję, ale czasami jest już trudno ją z siebie wykrzesać. Niby wiosna już za chwilę, ale ciągle mamy jej w sercu za mało, a zima, tak niestety bywa, nadwątliła nasze duchowe i fizyczne siły. Brakuje nam cierpliwości, brakuje nam tej boskiej iskry, która powinna z wiosną tryskać i mówić nam, że nawet gdyby wszyscy się temu sprzeciwiali, to wiosna, lato, to w przyrodzie, to w sercu, są już na wyciągnięcie ręki.
Jednocześnie, o czym wiele osób zapomina, wiosna właśnie, a nie 31 grudnia czy 1 stycznia są takimi prawdziwymi momentami początku roku. Działamy trochę w rytmie przyrody i nie ma się co na to obrażać. Żyjemy w takim klimacie i sezonowość jest naturalnym czynnikiem naszego wzrostu czy jego braku- tak samo jak w przypadku roślin czy zwierząt. Większość z nas ma więcej energii w okresie od maja do października i chociaż świat na nas wymusza produktywność przez pełne 12 miesięcy to sami doskonale wiemy, że to tak nie działa. Nie jesteśmy w stanie mieć wiecznie tego samego poziomu zaangażowania, działać ciągle na wysokim C i czuć się wiecznie wspaniale.
Gorsze momenty się nam zdarzają i to często właśnie na przedwiośniu. Warto w tym momencie zatrzymać się na chwilę i świadomie wejść w wiosnę, w nowy astrologiczny rok, który wystartuje wraz z wejściem Słońca do znaku Barana w końcówce marca i dać sobie troskę, która potem wykiełkuje i wyrośnie z wiosną i latem niczym właśnie posadzone nasionko.
Stąd pomysł na tego e- booka!
No to “Jak przetrwać przedwiośnie?”
E-book który stworzyłam to blisko 60 stron tekstów, inspiracji i ćwiczeń do autoterapii. Sporo wiedzy i wsparcia na te dwa miesiące, kiedy przy okazji będziemy przeżywać Równonoc, Wielkanoc, oraz prawdziwy rozkwit wiosny. Możesz go otworzyć na każdym urządzaniu obsługującym format PDF, a po zakupie link do pobrania pliku, przyjdzie na Twojego maila. Pamiętaj, że jest przeznaczony tylko dla Ciebie.
E-book “Jak przetrwać przedwiośnie” to taka pigułka pozytywnych myśli i nadziei. To naprawdę świetne narzędzie do autoterapii i autodiagnozy – bo chociaż ja zawsze namawiam do pracy ze specjalistami np. w ramach terapii indywidualnej, to roboty, którą masz do zrobienia i tak nikt nie zrobi za Ciebie. Dużo rzeczy możesz zrobić sama i wymaga to tylko chęci, trochę czasu i decyzji, że po prostu CHCESZ!
Nie wymaga nawet specjalnie pieniędzy, bo chociaż e-book nie jest za darmo to jego cena minimalna to cena kawy na mieście. Myślę, że dla nikogo kto naprawdę chcę po niego sięgnąć nie będzie przeszkodą. O co chodzi z tą minimalną ceną? Już wyjaśniam!
O blogu od kuchni 🙂
Od dłuższego czasu myślę o zmianach w formule prowadzenia bloga, o tym jak jeszcze lepiej wykorzystywać potencjał tego miejsca i je rozwijać. Rozważałam formułę abonamentową, jakąś formę paywall, a jednocześnie wiem, że te formuły w Polsce nie są zbyt lubiane i sama w ograniczonym zakresie z nich korzystam.
Chociaż treści, które tu otrzymujesz są za darmo, to nie powstają przecież za darmo… Na blogu nie ma reklam, od lat także nie było żadnych współprac reklamowych, a więc moja jedyna forma monetyzowania treści to sprzedaż książek.
Książki papierowe, które osobiście uwielbiam i z których wydawania nie mam zamiaru rezygnować, są wspaniałe, ale mają swoje ograniczenia. Realnie, jestem w stanie wydać 1-2 pozycje rocznie i zwykle kończy się na 1. Barierą są tutaj koszty – każdy projekt to kilkadziesiąt tysięcy złotych, które należy najpierw mieć, żeby myśleć o tym, aby książka się ukazała. Na książkach wydawanych z wydawnictwem zarabia się symbolicznie, dlatego od lat pozostaję przy modelu self publishingowym.
I tu pojawia się kolejne wyzwanie.
Barierą dla Was bywa cena książki i ta u mnie nie wyniesie jak w dyskoncie 30 zł, bo więcej najczęściej wynoszą same koszty związane z “produkcją”. Nie drukuje w setkach tysięcy sztuk w Chinach, nie jestem w stanie rywalizować z graczami, którzy wydają po kilkanaście czy kilkadziesiąt tytułów rocznie.
W czasach kryzysu cena 60-80 zł za książkę dla wielu osób wydaje się bardzo wysoka i wiem o tym. Często jest to trochę błąd w myśleniu bo bez problemu wydajemy tą kwotę np. na kolejną bluzkę w sieciówce, która posłuży nam dosłownie 4 razy, czy na coś równie jednorazowego. Ta cena to 1/3 kosztu jednej wizyty u psychologa, albo połowa kosztu paznokci ;). Nie mówiąc o koszcie wizyty fryzjerskiej, za którą ostatnio zapłaciłam 350 zł. Mówię o tym nie po to, aby kogoś zawstydzać, czy czepiać się innych cen, ale aby pokazywać inny punkt widzenia.
Wiem od Was, że moje książki służą Wam miesiącami jeśli nie latami, że często naprawdę zmieniają życie i są kamieniem milowym. Dlatego warto sobie taką szansę dawać i akurat w tym obszarze na sobie nie oszczędzać. To co wydaje się drogie, potem może okazać się najlepszą inwestycją miesiąca jeśli nie roku.
Wiem jednak również, że jest spora grupa czytelników, dla których każda złotówka się liczy i stąd idea tanich e-booków, których cenę można dostosować w koszyku i pozwolić sobie na nie nawet wtedy, kiedy w danej chwili nie bardzo nas stać na więcej.
Tanie produkty, cena minimalna, ekonomia daru – o co chodzi?
Tak jak napisałam, nie jestem w stanie wszystkich treści proponować za darmo, chociaż ich zdecydowana większość właśnie taka jest. Tanie e-booki to mój pomysł na monetyzowanie dodatkowych treści, które dzięki temu mogą być również dostępne dla osób, które z różnych względów nie mogą lub nie chcą zapłacić za nie więcej.
Cena minimalna to moja propozycja dla Ciebie – pokrywa moje podstawowe koszty stworzenia projektu, możesz ją dostosować w koszyku jeśli chcesz – ale jeśli zdecydujesz się zostać przy minimum, bo w tym momencie nie możesz lub nie chcesz zapłacić więcej, jest to w porządku. Płacąc tak czy tak, wspierasz mnie i moje działania i za to zawsze serdecznie dziękuję.
To podejście jest bliskie idei, o której mówi się od kilku lat, a która związana jest z ekonomia daru.
Ekonomia daru jest nową koncepcją w naukach ekonomicznych, określającą alternatywny sposób rozumienia motywów ludzkich (wykraczający poza typowe zachowania zorientowane na zaspokajanie własnych interesów i potrzeb).
W typowym podejściu wierzymy, że każdy chce wszystkiego za darmo, najlepiej jak najtaniej, jeśli może coś dostać za bezcen, to szybko zabierze i ucieknie, ciesząc się że zrobił świetny interes;) . W podejściu, o którym mówi ekonomia daru wierzymy, że jednak wszystkim nam w środku zależy na uczciwej i dobrej wymianie – że rozumiemy, że dostając coś od drugiego człowieka, warto coś mu od siebie dać: na miarę swoich aktualnych możliwości, chęci i potrzeb.
Czy to naiwne? Słuchajcie, jestem idealistką nie od wczoraj – w przypadku książek papierowych, które po prostu muszą na siebie zarobić tego modelu nie planuję, w przypadku e-booków, gdzie inwestycja jest dużo mniejsza, z radością spróbuję.
Nie bój się e-booka!
I na koniec: chciałabym Was również przekonać do tej formy prezentowania treści. Wiem, że wiele osób w tym ja sama, woli papier. Jednak takie krótsze, aktualne formy nigdy nie będą mogły się ukazywać na papierze – musiałabym wydawać magazyn, a to ze względów kosztowych, logistycznych i innych po prostu jest nierealne.
E-book przychodzi na Twojego maila natychmiast – możesz go wydrukować w części lub w całości. Wiele osób to robi. Nie płacisz za dostawę, nie musisz czekać na kuriera.
Konsumujemy w internecie masę treści – warto więc także przekonać się przynajmniej częściowo do e-booków.
Kupuję!
Mam nadzieję, że moja wiosenna propozycja da Ci wiele radości! Daj koniecznie znać jak się podoba i co myślisz o ideach, o których tutaj piszę! Sama jestem bardzo ciekawa tego eksperymentu! Kto wie, może to jakaś kolejna zmiana w świecie, do której dołożymy razem cegiełkę?
2 komentarze
Kochana Malgosiu, Twoja praca plynaca prosto z serca dla nas jest bezcenna! Ja kupilam ksiazke i dziennik wdziecznosci, poniewaz tez calym sercem rozumiem, że dostając coś od drugiego człowieka, warto coś mu od siebie dać. Dziekuje za to co robisz 🙂
Bardzo dziękuję!!!!