Jest takie muzeum, chociaż nie ma ścian, ani adresu. Większość z nas bywa w nim regularnie, a wielu nawet tam mieszka. Zdaje się, że przyciąga nas jakimś magicznym magnesem i nostalgią wiąże ze sobą niczym najmocniejszym węzłem. Jest niebezpieczne, bo zapomina się w nim o tym co TERAZ. A przecież to nie w przeszłości toczy się nasze życie. Jak tam nie utknąć na wieki?!
Bus był z pozoru nowoczesny, ale wypełniony wspomnieniami. Towarzysze podróży wpasowali się w ten nastrój idealnie, a może po prostu to oni go stworzyli? Miejsca stają się przecież tylko tym CZYM MY JESTEŚMY. Bus przyjął więc co było, stał się tłem rozmów, zwierzeń i pamięci.
Nawet gdybym nie chciała słuchać, to słyszałabym. Słowa w końcu same pchały mi się do uszu i sprawiały, że z każdym kilometrem szerzej otwierałam oczy.
Przed tabliczką z napisem “Warszawa” były już jak spodki. Urywki rozmów wpadały mi do głowy i uderzały w nią jak kamyki w garnek. Stuk, puk, stuk, puk.
Wysiadłam wcześniej niż zamierzałam.
Nie mogłam już tego słuchać.
“Wiesz Wiesiu – mówił zażywny pan, dla którego nie starczyło miejsc siedzących – jak byłem w ’79 w wojsku, to “kot” nie miał wstępu do kuchni. Jeździłem wtedy do Zgorzelca 16 godzin, a teraz narzekają, że muszą godzinę postać. Jak dałem kierowcy dwójkę to się nawet w polu zatrzymał, a teraz to nie chcą, trzeba by chociaż na paczkę fajek, to już sobie wolę pieszo podejść”.“A pani taka ładna, moja stara też była ładna, takie miała ( tu gest w okolicy klatki piersiowej..) , że tylko łapać i w krzaki ciągnąć. Teraz to brzydkie takie, nie ma o czym gadać”.“Kiedyś to były lata, teraz to popierdółka nie lato, zimy też nie ma, co się z tym światem porobiło”.“O patrz pani, kota wiezie, kiedyś to się kotów nie woziło, chyba że na skórki haha, a tamta ma pieska na kolankach, sam bym wskoczył, może mi miejsce pani zrobi?!”.
W oceanie pamięci
W oceanie pamięci można pływać, ale można też utonąć. To ta chwila, kiedy nie ma już życia, nie ma o czym gadać, a pozostają tylko wspomnienia.
Kiedy słucham naszych polskich kłótni i swarów, naszych rozliczeń, politycznych dyskursów i strachów, przeszłość wychodzi z nich jak dama w białym prześcieradle.
Niektórzy tylko ją widzą. Skrada się za nimi, robi “UUU”, a oni się cieszą, że widzą znajomą gębę. Zestarzała się, to prawda. Patyną pokryta twarz, jakaś straszniejsza niż we wspomnieniach, no ale nasza! Przecież nasza! Znamy się nie od wczoraj.
Nie ma nic złego we wspomnieniach, ale dla własnego dobra, dobrze nie przywoływać ich za często, ani nie wypełniać życia wyłącznie nimi.
Bo jeśli przesadzić, przychodzi moment, w którym poza przeszłością, nie ma juz o czym gadać.
A życie trwa. I wtedy robi się strasznie.
Gdzieś gdzie tętni życie
Co jeśli muzeum pamięci nas wciąga i nie chce puszczać? Co z ludźmi, którzy bardziej tam, niż tutaj?
Nie da się nikogo wyciągnąć stamtąd za uszy, nie da się i nie trzeba – każdy z nas ma prawo przeżyć własne życie po swojemu, nawet jeśli z cudzego punktu widzenia miałby je zmarnować.
Niech mnie wszystkie bogi bronią, przed mówieniem Ci jak masz żyć – mogę tylko pokazywać i ostrzegać.
Warto jednak patrzeć zawsze do przodu, a nie wstecz. Czuć, że się czuje i żyje. Dawać się porywać wirowi życia, tworzyć wspomnienia z wczoraj i z dziś – atrakcyjne, soczyste, miłe i miękkie. One najlepiej odrywają od kuchni w Zgorzelcu, od tętna pradziadka, od tego co było, ale przecież już tak dawno nie jest.
Bo cokolwiek by Ci mówili, w cokolwiek byś sam wierzył, życie jest TERAZ. TYLKO TERAZ.
Co z nim zrobisz?
5 komentarzy
Piękny tekst. Dziękuję 🙂
Małgosiu! Dziękuję za Twoje mądre teksty. Udostępniam!
Małgosiu, jak zwykle trafiasz w punkt, choć piszesz o sprawach oczywistych. I to nie jest zarzut, a wręcz przeciwnie. Dziękuję za przypomnienie, choć ja chyba jestem raczej z tych, co są zachłanni na przyszłość. 🙂
🙂 Kiedy mój mąż zaczyna, że kiedyś to… Ja go przedrzeźniam i mówię przeciągle: Drzewiej bywało…się robiło…On już wtedy wie, że musi wrócić do "teraz".
A ja słyszałem ostatnio: "No bo jak jest w sierpniu fajna pogoda to dni szybko mijają, a we wrześniu to znów się popsuje i będzie się on ciągnął i ciągnął…"
Normalnie poziom zaawansowany! A może nowe zjawisko? Tzw. narzekanie przeszło-przyszłe 🙂 Przed zrobieniem tzw. facepalmu powstrzymał mnie fakt, że wypowiedź była adresowana do mnie, a cudne zbłąkane oczęta oczekiwały połączenia się w ból, nad upadkiem moralności pogody. Tak, tak… Takie czasy, że nawet pogoda schodzi na psy… W mojej głowie w tym momencie padło pytanie: "Co jest do choiny z tymi ludźmi? Jak można w taki sposób na wszystko narzekać? To jest jakaś patologia…"
A tymczasem wystarczy zacząć od uśmiechu, od małych pojedynczych rzeczy… Od przemyślenia cytatu: "Spróbuj chociaż raz wyolbrzymić, szczęście zamiast problemu".
Ah… Chyba muszę zacząć pisać swojego bloga, bo najchętniej bym tu wypisał taką listę przykładów zachęcających do zmiany myślenia, że wyszłaby dłuższa od Twojego wpisu 😀
Hahaha 😉 Pozdrawiam Małgosiu