Ja jestem niespotykanie spokojny człowiek. Kto mnie zna, ten wie. Naprawdę trudno mnie wyprowadzić z równowagi. Rzadko się wkurzam, rzadko wrzeszczę, oszczędzam energię, nie wydatkuję jej na głupoty, bo wiem, że nie warto. Nigdy nie rzuciłam talerzem, no dobrze, raz mi wypadł z ręki – był z duralexu i rozbił się w drobny mak. Musiałam to potem zbierać, składać, przeglądać kuchnię w poszukiwaniu odprysków szkła wielkości główki od szpilki i to była straszna strata czasu. Nie warto.
Emocje trzeba wyrażać, ale talerzami nie rzucajcie, ewentualnie sprawdźcie najpierw jak to się rozbija, bo jak ten z duralexu, to ja najgorszemu wrogowi nie życzę.
Jest jednak takie jedno zdanie, które od Was dostaję. W komentarzach, w wiadomościach prywatnych, w rozmowach, w mailach. Zdanie, które mnie irytuje do granic możliwości i sprawia, że mam ochotę drzeć kartki zębami, a kawałeczki podeptać, spalić, znieważyć, opluć i zakopać osiem metrów pod ziemią.
Po prostu się od niego gotuję. Skacze mi ciśnienie i kortyzol, oraz pałam żądzą mordu. Rytualnego. Ze szczególnym okrucieństwem. Wysadzenia delikwenta w powietrze, wysłania w kosmos, albo chociaż kopnięcia w tyłek, bo za to mnie na długo nie wsadzą.
Dlatego osoby o szczególnie wrażliwych nerwach, oczach i uszach, oraz duszach alabastrowych co się nie splamiły nigdy przekleństwem, poproszę o opuszczenie lokalu. W słowach będę przebierała tak, żeby były dosadne i wyraziste, a nie żeby były delikatne.
Bo to mnie po prostu strasznie wkurwia.
To nie jest takie proste
Tak, to jest to zdanie. To, o którym wyżej. Wygląda niewinnie? Nic wielkiego powiesz? No nie, to JEST coś wielkiego. Wielka przeszkoda, którą sobie kładziemy sami pod nogi i przez którą nie możemy ruszyć z miejsca. Ciosana codziennie kłoda, która z każdym dniem robi się coraz większa i choćby Ci ktoś przyniósł siekierę to smętnie z nią siądziesz i zamiast rąbać, to powiesz: “To nie jest takie proste”.
Mąż mnie zdradza, oszukuje, nie kocham go, mam nawet swoje mieszkanie i pracę, ale nie wiem co robić. – Odejdź od niego. – To nie jest takie proste.
17 lat pracuję w tej samej firmie, ludzie mi mówią, że powinnam się cieszyć, bo mam na życie i opłaty, a ja już rzygam tym i po prostu kręci mi się w głowie, kiedy myślę o tym ile czasu tam zmarnowałam. – Zmień pracę. – To nie jest takie proste.
Koleżanka wpędza mnie do grobu swoimi narzekaniami, swoim życiem, z którym nic nie robi, przesiaduje u mnie całymi popołudniami, nie mogę się zapisać na fitness, na angielski, nie mam kiedy poszukać faceta, bo jak tylko wracam z pracy wchodzi i zaczyna litanię smętów. – Zrób coś z tym. – To nie jest takie proste.
A myślałaś kurde, że będzie?!
Nic co w życiu wartościowe nie jest proste
A przynajmniej nie w takim sensie, jak byśmy się spodziewali. Większość osób chciałoby żeby życiowe zmiany, rewolucje i perturbacje to była kawka z ciasteczkiem na słonecznym tarasie. Ja też bym chciała, no daj Wam Boże – ale cholera – tak nie jest i nie będzie. Czemu?
Każda zmiana, każda decyzja, a przynajmniej znakomita ich większość, wytrąca nas z niestabilnej równowagi w której jesteśmy. Każda, a przynajmniej 95 %, nawet tych których pragniemy, chcemy i pożądamy to jest wyjście ze strefy tego co znamy, a wejście w obszar, który jest niewiadomą.
To budzi niepokój, lęk, czasem powoduje, że ktoś się od nas odsunie, a ktoś inny nazwie nas niewdzięcznym.
Tak, będziemy się czuć z tym różnie i często nie będzie to miłe, słodkie uczucia. Ale choćbyśmy się zaparli i zawzięli: nie da się przeżyć bez tego życia, ono nie będzie nigdy proste w takim sensie!
Choćbyś był największym konformistą świata, choćbyś nie miał od życia żadnych wymagań i podejmował wyłącznie decyzje o tym czy oglądać “Pielęgniarki” na Polsacie, czy “Taniec z gwiazdami”, to także Ty musisz kiedyś otworzyć usta i powiedzieć, żeby Ci ktoś zszedł z pola widzenia czy przydeptał kapeć!
Nie obejdzie się bez podejmowania decyzji, bez trudnych wyzwań, bez chwil kiedy czujesz, że stoisz na jednej nodze i zaraz spadniesz na twarz. Czasem spadniesz i klapniesz na tyłek. Czasem poczujesz się bezsilny i słaby. Innym razem poczujesz smak klęski, albo przegranej. Jeszcze innym zwycięstwo nie posmakuje kremem i lukrem, a zaskoczy czymś co jest gorzkie i ciężkie.
Nie będzie prosto. Kto Ci powiedział, że będzie?
Kto Ci wmówił, że “to nie takie proste” to jest dobra wymówka na to, aby z tym co jest do zrobienia, ze sprawami, które wołają o twoją uwagę nic nie robić?
Nie będzie łatwo, ale warto
Nie wszystkie decyzje, które w życiu trzeba podjąć są łatwe, ale parafrazując Bartoszewskiego – często mimo obiektywnych trudności warto to zrobić. Nie każdy brak decyzji da nam to czego pragniemy – zamiast świętego spokoju robi się coraz większy burdel.
Życie jest piękne i trudne jednocześnie. I ma do nas nieskończoną cierpliwość.
Co musisz zrobić i tak się zrobi. Decyzja, z której podjęciem zwlekałeś, podejmie się sama gdzieś obok Ciebie.
Dopiero kiedy staniesz przed nieuchronnym, zobaczysz jakim bezsensem było opieranie się zmianom i o ile dalej byłabyś, gdybyś zamiast trzymać się kurczowo gałęzi, popłynęła z tym prądem, który dawno już chciał Cię porwać.
Tak, to nie jest takie proste.
Nie jest. I co z tego?!
Ps. Nie zacytowałam dosłownie żadnej z otrzymanych od Was historii, dlatego proszę się nie obrażać, a po prostu rozważyć. Tak, wiem że to nie jest takie proste, ale proszę Was nie piszcie mi tak więcej i nie przysyłajcie talerzy z duralexu. 🙂
![]() |
Na troski, na humory, na “To nie jest takie proste” – mam dla Was DOBRĄ książkę. Gdzie? TU! |
11 komentarzy
Zgadzam się z Tobą w stu procentach!!!! Dziękuję ,że jesteś i piszesz tak mądrze….trzeba mieć wiele odwagi w sobie ,by przezyć zycie tak jak sobie wymarzymy …musimy sobie tylko zdać sprawę z tego ,że to my decydujemy o własnym losie !!! My sami musimy czasem podjąć decyzję ,by zmienić siebie,nasze smętne nieraz życie,a to dopiero wierzchołek góry lodowej,bo zmiany których my dokonamy dotyczą bardzo często ludzi żyjących obok nas.Czasem zmieniamy los na lepszy a czasem niestety na gorszy.Najwazniejsze to próbować ,inaczej nigdy nie dowiemy się jak mogło by być.Osobiście jestem osobą,która znalazła odwagę na zmiany..i jestem w tej chwili bardzo szczęsliwym człowiekiem,chociaz czasem bardzo bolało…ale warto było.Pozdrawiam Manufakturę i wszystkich czytających 😉
Pozdrawiam 🙂
Małgosiu trafiasz w punkt ! Aż zaczęłam się zastanawiać, ile razy ja użyłam tego stwierdzenie "że to nie jest takie proste", ale fajne spojrzenie z drugiej strony… kto nam powiedział, że ma być 😉 Dziękuję za Twój tekst ! Ściskam
Ściskam 🙂
AH, no właśnie… ! Małgosiu znów niby oczywista, ale cenna obserwacja. I ile jest wątków pobocznych… Strach wymieniać 🙂
Normalnie, aż mi się przypomina ta scena z bajki "Walle", w której ocaleni ziemianie poruszali się na latających fotelach i niemal absolutnie wszystko 😉 robiły za nich roboty. Rzecz działa się na takim kosmicznym statku arce… Kto oglądał ten wie. Co więc robili na tych fotelach? Tylko jedli, pili i gapili się w hologramy i inne ekrany mówiące im dodatkowo co mają zechcieć zaznać, jak mają myśleć, itp. Idealny świat 🙂
Jakby im ktoś powiedział, że mają zleźć z tych foteli to nawet nie wiem czy by w ogóle wpadli na pomysł wypowiedzenia wspomnianego zdania…
Tymczasem na planecie ziemia… "ŻYCIE JEST TRUDNE".
Są na to setki cytatów, ale jeden mówił o tym, że zwycięzcę od przegranego odróżnia jeden szczegół. Jaki? Ano tak, że odważył się jeszcze raz spróbować.
Który to był raz? 1 czy 75? Nie ważne! Może czasem wystarczy ten jeden. Jak duża była to próba czy kroczek/ki. Nie ważne…
Ważne jest, że droga kształtuje nas jako człowieka. I nie ma innego celu w życiu. Można się poddać w każdym momencie, ale to nas do niczego nie zaprowadzi. Strefa komfortu runie, wcześniej niż później.
Więc jeśli macie się poddać to w takich okolicznościach:
https://gloria.tv/article/EwUDCeVDBLJw6g7ows8EGyEXT
Ano, idealny świat o którym piszesz wyżej budzi moją grozę 😉
Chyba najczęście używam "to nie jest takie proste", kiedy decyzja została już podjęta. Kiedy wiem, że muszę coś zrobić i powiedzenie, że to nie jest proste dodaje mi otuchy. Bo jeżeli coś nie jest proste, to mam prawo się bać. Na zasadzie "bój się i rób". Daję sobie prawo do ponarzekania, bo jak mam mi ulżyć, to czemu nie. Chociaż to prawda zdarzało mi się użyć też tego zdania jako wymówki. Moim zdaniem oznacza tyle, że jeszcze nie jesteśmy do tej decyzji gotowi. Jeszcze trzeba ją trochę przetrawić, zanim się dojdzie do "bój się i rób". Ale dałaś cenną uwagę i pokazałaś jak łatwo i bezwiednie czasem uprawiamy autosabotaż.
Prawo do strachu MAMY ZAWSZE. Gotowość do decyzji to także moim zdaniem mit – ja nie wiem czy do którejś z moich ważnych decyzji – o dziecku, o małżeństwie, o zmianie pracy, o wystartowaniu z książką byłam tak na 100 % gotowa i przygotowana. Wątpliwości są cechą ludzi inteligentnych – tylko głupcy ich nie mają – no ALE: to nie zmienia faktu, że stojąc w miejscu rzadko mamy szansę się ich pozbyć.
Takich ludzi nazywam "niedasiami". Cechuje ich niska energia życiowa, dziedziczony pesymizm, często służalczy stosunek do przełożonych, strach przed oceną innych. Niestety często są wampirami energetycznymi. Zanudzają problemami, ale gdy im podsunąć rozwiązania, pada to sakramentalne: Ale…nie da sie, bo…(tu czasem naprawdę przedziwne wymówki), a po zbiciu wymówek… Ale to t…. 😉
Przed laty musiałam podjąć decyzję.Kończyłam studia, miałam podjąć pracę. Wiedziałam, że nie powinnam wracać do rodzinnego domu, bo… no właśnie, tam były same kobiety i w żaden sposób nie mogłam się z nimi dpgadać. Dwa razy odchodziłam z domu, za drugim razem trafiłam w sprzyjające środowisko, gdzie mogłam rozwinąć skrzydła. Mieszkam tu do dziś I gdy słyszę, że nie ma pracy, że nic się nie da zrobić, diabli mnie biorą. To mówią dziewczyny po studiach, które boją się ruszy przysłowiowy tyłek z domu i wybrać ryzyko pracy w odległym mieście.Wiem, nie każdy ma tyle determinacji, jaką ja miałam. Ale wiesz, Małgosiu? NIE ŻAŁUJĘ.Chociaż bywało trudno, zwłaszcza na początku.
為唇部注入水份,提供極佳的修護潤澤力