Nie wiem co nam się porobiło z głowami przez ostatnie lata, ale zaczynamy popadać w paranoję wyimaginowanej “idealności” naszych ciał. Wszystko co od tego “idealnie” odbiega, zaczyna być przedmiotem hejtu, a większość z nas zapomniało o tym jak wygląda “normalna” kobieta i swoje wizje na temat ciała, którego potrzebuje, albo które u innych ocenia, kreuje na podstawie obrazków obrobionych wcześniej w photoshopie. Dokąd to nas zaprowadzi?
Jakiś czas temu, jedna z blogerek (pluse size, ale to akurat bez większego znaczenia), pokazała się w kostiumie kąpielowym i wiele z jej czytelniczek ( tak, głównie panie), skonstatowało, że biust jej wisi, cycki ciągnie grawitacja, całość jest nieapetyczna, fuj i generalnie pokazywanie się “w tym stanie” zakrawa na obrazę dobrego smaku. Kto to w końcu widział, żeby piersi “wisiały”?! One mają sterczeć niczym dwie boje na plaży, a jeśli z różnych względów nie sterczą, to ubierz no się kobieto w golf, zoperuj i nie psuj innym dobrego humoru, wszak przecież każdy wie, że normalna kobieta tak wyglądać nie powinna.
Problem za mało sterczących piesi, za bardzo stykających się ud, niewłaściwego pępka, brzucha, ramion i właściwie wszystkich części ciała, dotyczy kobiet od rozmiaru 32 do pluse size, a tak naprawdę nie ma rozmiaru. Zmagają się z nimi wszystkie kobiety, które mniej lub bardziej odkrywają się w internecie, w życiu, i nawet te bardzo szczupłe, narażone są na hejty, krytykę i wymagania z kosmosu, jakby większość z nas naprawdę w życiu nie widziała normalnej, nagiej kobiety i nie miała świadomości, jak wygląda ludzkie ciało.
Jak to się stało, że dziś musimy tłumaczyć się z tego, że piersi mają różny kształt i raczej rzadziej niż częściej przypominają dwie przyklejone do klatki piersiowej piłki o gabarytach grapefruita?? Z faktu iż rośnie nam owłosienie (nie tylko na głowie)? Kiedy u diabła “fuj” stało się to wszystko w co wyposażyła nas biologia i co jakiś cudem funkcjonowało całkiem sprawnie i bez większych obiekcji przez wieki istnienia rodzaju ludzkiego? W końcu gdzie nas to do cholery zaprowadzi?
Brazylia robi pupy i biusty
W Brazylii, w której zamieszkuje szacunkowo około 3 % populacji świata, wykonuje się blisko 15 % wszystkich operacji plastycznych, które przeprowadza się na naszej planecie. Brazylia przegoniła w tej kwestii Stany Zjednoczone, które jak wiadomo są sporo większe i jakby nie patrzeć – bogatsze. W krajach Ameryki Łacińskiej, dziewczynki robią sobie operację powiększenia piersi na 15 urodziny, a wiele tych, które pragną robić karierę w biznesie powiązanym z ciałem ( modelki, aktorki, luksusowe call girl) , w wieku 20 lat ma za sobą już kilka, kilkanaście poważnych, chirurgicznych zabiegów.
Oprócz licencjonowanych, tradycyjnych klinik, funkcjonuje ogromna szara strefa, gdzie zabiegi wykonuje się w warunkach urągających wszelkim standardom, ale nawet w tych luksusowych klinikach brakuje nieraz nie tyle sterylności, co zdrowego rozsądku. Kilka operacji biustu? Proszę bardzo. Żel podnoszący pośladki w ilości 20 razy norma? Ok! Od tego kobiety również umierają, a wiele z nich ogromnie cierpi, nie mówiąc już o pospolitych komplikacjach, których większość w ogóle nie bierze pod uwagę.
Ta “moda” na ciało, które ktoś wykreował i które NIE MA NIC WSPÓLNEGO z naturalnym wyglądem człowieka, jest warta miliardy dolarów i prowadzi nas jako ludzkość gdzieś na totalne manowce. Drugą Brazylią pewnie nie będziemy, ale czy nie idziemy w tym kierunku?
Czy operacje plastyczne są złe?
Czy więc operacje plastyczne, te wszystkie korekty nosów, biustów, pośladków i całej reszty są złe? Oczywiście, że nie. Byłabym ostatnią osobą, która poszłaby za tym stwierdzeniem, bo chirurgia plastyczna to także pomoc osobom, które z różnych względów cierpią z powodu defektów swojego wyglądu, mają blizny po wypadkach, czy których ciała zostały oszpecone np. na skutek choroby, odbierając pewność siebie i dobre samopoczucie. Wszystko jest dla ludzi i nie ma sensu tego demonizować.
Jest jednak cienka granica pomiędzy poprawianiem się, dążeniem do doskonałości, a ślepym podążaniem za jedynie słusznym, wykreowanym przez media wizerunkiem kobiety o wąskiej talii, długich nogach i dużym sterczącym biuście, która niczym w jakiejś komputerowej grze, nie starzeje się, nie zmienia, nie traci atrybutów młodości i pozostaje na zawsze jeśli nie taka sama, to przynajmniej prawie.
Zanim zdecydujesz się na poważną medyczną korektę, zastanów się po co naprawdę to robisz? Co stoi za marzeniami o idealnym biuście?
Jedna z bohaterek telewizyjnego programu o metamorfozach na to pytanie odpowiada: “Chciałabym być szczęśliwa.” Cóż, nowe cycki, gdy już zejdzie opuchlizna i ustanie ból pewnie dają wiele radości i poprawiają samopoczucie, ale nad tym czy dadzą Ci szczęście, jednak bym się poważnie zastanowiła.
Szukamy szczęścia od dupy strony i potem dziwimy się, że go nie mamy. Na serio uważacie, że tędy droga?
Czy musimy być idealne?
I czy wreszcie nie same to sobie robimy? Te wymagania z kosmosu, te oczekiwania wobec siebie i innych? To już dawno zrobiło się chore i z przykrością patrzę na to, jak kolejne pokolenie kobiet dorasta w tym wzorcu. Czy wiecie skąd się wzięła moda na duże, przerysowane, sterczące piersi? Zapoczątkowały ją i rozpropagowały na świecie głównie aktorki filmów porno. A świat jak głupi, podchwycił to i dziś niczym idiota zrobił sobie z tego wzorzec piękna.
Czy to nie zakrawa na jakieś szaleństwo?
Patrzę na nas, Polki i widzę piękne, zadbane kobiety. Niestety widzę też morze kompleksów i nadęcia, krytykanctwo i totalnie toksyczne ocenianie się nawzajem, mówienie źle o innych kobietach, nie tylko w internecie. W ostatni weekend przypadkiem podsłuchałam dwie panie w autobusie z lotniska: patrz na tą, o Boże! Jak ona wygląda! Z trudem powstrzymałam się od tego, aby nie odwrócić się i nie zapytać co to je u cholery obchodzi?!
Mieszkacie za granicą? Wyjeżdżacie na wakacje? Popatrzcie na młode i starsze Niemki, na Angielki, na Francuzki, wcale nie tak idealne jak mogłoby się wydawać. Zobaczcie ich luz w bikini. Ich rozstępy, których jakoś się nie wstydzą. Ich brzuszki, których nie wciągają nerwowo i nie zakrywają ręcznikiem. Zobaczcie paznokcie bez lakieru do paznokci, brak makijażu, luz i spokój, a wreszcie grację, którą ma ich nieidealne, ale wyluzowane ciało.
A potem przyjrzyjcie się sobie, rodaczkom. Naszemu wiecznemu “nie dosyć”. Naszej manierze oceniania wszystkiego i wszystkich. Po co to robimy?
Może sytuacja zmieni się i odwróci, kiedy jak pisała moja koleżanka Magda, kobiety przestaną być dla siebie takimi pizdami?
Może wtedy nie będziemy oceniać się na podstawie centymetrów w cyckach, udach czy biodrach, a na podstawie tego jakimi ludźmi jesteśmy? Może wreszcie zacznie nam wisieć co komu wisi i będzie nas stać na szczery komplement, albo przynajmniej zamknięcie ust, skoro niczego konstruktywnego nie mamy do powiedzenia?
Bo wierzcie mi, albo nie, ale większość normalnych facetów wcale nie marzy o nadmuchanej lalce z biustem większym od głowy i z ciałem, które prezentuje się niczym wzorzec z kolorowego magazynu. A jeśli takich spotkacie, wyślijcie ich proszę do diabła. Nic do waszego życia nie wniosą, a już na pewno nie to, czego Wam najbardziej trzeba.
Ciało nie musi być idealne aby kochać i być kochane. Jeśli braków, które mamy w środku nie wypełnimy miłością, niestety nie zapełni ich żaden silikon.
__________________________________________________
A o ciele i o miłości do niego możesz poczytać w moim e-booku:
8 komentarzy
Super wpis, z pełni się z tobą zgadzam, narzuciliśmy sobie jakieś głupie ideały piękna i teraz każdy za tym goni :/
:*
To niestety smutna prawda. Mamy wyidealizowany obraz ciała. Jednak zapominamy o bardzo ważnej rzeczy- ciało się zmienia i nie mamy na to wpływu- prędzej czy później to się dzieje. To że dziewczyna, która urodziła dziecko ma dużo rozstępów, nie oznacza, że jest gorsza- urodziła swój największy skarb i ma cudowne serce- to się liczy. Ciało to tylko “opakowanie” a liczy się to jacy jesteśmy w środku, bo można być chudą wredną dziewczyną, a z drugiej strony można być bardzo sympatyczną kobietką przy kości.
Jak miło czytać głos rozsądku w zalewie doklejania, depilowania, golenia, wstrzykiwania, napinania, podciągania, powiększania, pomniejszania itp itd.
Małgosiu -zgadzam się z tym co napisałaś .Budowanie własnej wartości, uczenie się szacunku dla innych, do tego ,że ktoś może mieć inne zdanie, pomysł na swoje życie niż my stanowią podstawy do tego jak na kolejnych etapach życia postrzegamy świat, patrzymy na ludzi. Jeżeli to wszystko szwankuje na etapie wychowania , gdzie młodzieży zaczyna brakować autorytetu to potem mamy ludzi sfrustrowanych,zakompleksionych, widzących szpilki w oczach innych a belki w swoich im nie przeszkadzają. Krytyka była zawsze i wszędzie. Niestety życzeniem pozostaje to,żeby była wyłącznie konstruktywna.
Haahaha, tak też jestem za 😀 uwolnić piersi 😀
Nie mieszkam w Polsce od lat, ale jeżdżę co jakiś czas i przeważnie wracam z uczuciem niesmaku, właśnie ze wzgłędu na ten zjadliwy krytycyzm serwowany przez Polki. “Ale się upasłaś”, “Tego się już nie nosi”, “Taki kolor już niemodny” tego typu komentarze… Parę lat temu byłam z dzieciakami w Białce Tatrzańskiej w parku wodnym. Kobiety z namaszczeniem leżące na leżakach jak sztywne lale, przechadzające sìę na wdechu brzegiem basenu, pełny make up…. nikt nie skacze i nie bawi się w wodzie, uśmiechy półgębkiem jako reakcja na jakieś inne zachowanie niż majestatyczne pływanie. Brak w polskim społeczeństwie luzu i tyle.
W pełni zgadzam się z autorem artykułu. Powiem tak, moja dziewczyna jest bardzo mocno owłosiona. Nogi, uda, brzuch, ma wąsiki i bardzo dużo włosków na piersiach. No i co z tego? Bardzo ją kocham. Mnie to nie przeszkadza, dla mnie moja Beatka jest cudowna, kochana, nie chcę żadnej innej. Moim zdaniem modę na “gładkość” wykreowały koncerny produkujące “cudowne” środki by kobiety były gładkie.