“Ty i panika, stres, nieradzenie sobie? – niemożliwe!” – powiedziała do mnie tego ranka dobra znajoma – “Przecież Ty jesteś taka w pionie, nie widać po Tobie, zarządzasz emocjami jak firmą, u Ciebie zawsze się udaje, a jak się nie udaje to poprawiasz i wychodzi!” Uśmiechnęłam się pod nosem, trochę smutno, trzeba to również przyznać, a potem opowiedziałam jej o moich trudnościach i porażkach. Nie do końca uwierzyła, tego akurat jestem pewna, ale mam nadzieję, że zobaczyła trochę inną perspektywę. Tę, z której widać, że porażka jest częścią życia – każdego życia. I że to nie wstyd się przyznać, że każdy z nas, gdzieś, kiedyś, sobie z tym życiem nie radzi. I nic w tym złego.
Wstydzimy się porażek, wstydzimy tego całego nieradzenia sobie, jakby życie miało być festiwalem cudowności i wieczną drogą na szczyt. Pisałam o tym wielokrotnie, choćby w tym tekście o efekcie wow, czy w tym o odporności psychicznej.
Do tego tematu staram się wracać zawsze w końcówce roku, bo zwykle jest to dla nas czas podsumowań, czas patrzenia wstecz, mówienia o tym, co się udało, a co znów nie. Uwierz mi na słowo: większość z nas odczuwa wstyd, z powodu braku dokonań, osiągnięć, niespełnienia czyiś oczekiwań, niedogonienia własnych planów. Ci którzy mierzą trochę wyżej niż przysłowiowa 3 z plusem – prawie zawsze.
Dzieje się tak, bo bardzo chcemy, bardzo się staramy – często mamy kompetencje i masę zalet, a potem znów coś nam nie wychodzi… Albo wychodzi ale to nadal nie jest to. Naszym wyobrażeniom nie udaje się dogonić rzeczywistości.
To z jednej strony jest smutne, a z drugiej po prostu ludzkie. Bez tysięcy porażek, nie byłoby setek zwycięstw, bez milionów prób, nie udałoby się osiągnąć tej jednej, która traktowana jest jako źródło doskonałości.
Zresztą… życie nigdy nie będzie doskonałe. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas.
UWAGA!
Bezrefleksyjność w podejściu do porażki jest oczywiście również mało rozwijająca, ale to o czym warto pamiętać to fakt, że nadajemy jej za duże znaczenie. A przynajmniej robi to duża większość z nas.
Nie oceniaj siebie przez pryzmat porażek i sukcesów, ale podejmowanych prób i własnego rozwoju
Jedyna prawdziwa porażka to ta, z której niczego się nie nauczyliśmy – przeczytałam kiedyś i bardzo się z tym zgadzam. Dlatego za każdym razem kiedy coś mi nie wyjdzie, staram się usiąść z porażką jak z nauczycielem. Przełykam żabę smutku, rozczarowania, zawiedzionej nadziei.
Nikt z nas nie jest idealny, jesteśmy ludźmi, którzy nad sobą pracują, albo nie. Jeśli pracujemy – przebiega rozwój. I to jest ok. W tej sytuacji porażka jest kwestią drugorzędną, jest jak upadek w drodze na szczyt, po jakimś czasie już się o nim nie pamięta, po prostu uczymy się uważniej patrzeć pod nogi.
“Inni też się zmagają” – przeczytałam jakiś czas temu u Natalii de Barbaro. I jeszcze o tym, że to przekonanie, że wszyscy wokół odnoszą sukcesy, albo przynajmniej sobie radzą, jest źródłem ogromnego poczucia osamotnienia i codziennego bólu.
Warto to zapamiętać: życia nie da się ogarnąć RAZ NA ZAWSZE. Nie da się dotrzeć do miejsca wiecznego happu endu – chyba, że chcemy niczym w czarnem kawale spuentować, że jedynym miejscem gdzie ludzie nie mają problemów jest cmentarz;). Tam na pewno kiedyś dotrzemy tylko czy o taki rodzaj spokoju nam chodzi?
Mnie też 1000 rzeczy nie wyszło
I wstydzenie się tego jest absolutną stratą energii. Najcześciej bierzemy za swoje porażki 100 % odpowiedzialność i o ile odpowiedzialność w dorosłym życiu jest BARDZO ważną rzeczą, to prawie nigdy nie jest ona 100 %, rzadko wynosi nawet 80%.
To co nam się przydarza jest wypadkową wielu elementów. Naszej spuścizny rodowej ( o tym więcej tu) , naszego wychowania, środowiska, miejsca w którym się urodziliśmy, efektem naszej interakcji z innymi ludźmi. Jeśli ktoś Ci mówi: TO TWOJA WINA – to najczęściej wcale nie oznacza, że wina jest naprawdę Twoja, ale że ta osoba próbuje coś z SIEBIE zrzucić. To temat na zupełnie inny tekst, ale obwinianie jest mechanizmem ochronnym, najcześciej stosowanym przez osoby, które są bardzo niedojrzałe, mało świadome swojego wkładu w relacje.
Odpowiedzialność ( bo o winie nie lubię mówić), jest zawsze mniej lub bardziej obustronna. Nawet jeśli po Twojej stronie będzie więcej, to bez udziału drugiej osoby, nic nie mogłoby się zdarzyć.
Ta zasada dotyczy biznesu, nauki nowych umiejętności, wychowania dzieci, czy budowy domu. Wszędzie – naprawdę WSZĘDZIE, miesza się też los, przypadek czy jak kto woli przeznaczenie. NIKT z nas nie jest wszechmogący i uznanie tego faktu, daje coś bezcennego: dużą ulgę.
I na koniec:
Czasami porywa nas złudna nadzieja, że kiedyś jednak dojdziemy do tego miejsca, w którym wszystko będzie dokonane, ogarnięte. Że kiedy już zrobimy tą karierę, zarobimy na wakacje, na dom, kiedy wyjdziemy za mąż, poznamy właściwego człowieka, będziemy mieć dzieci, albo przejdziemy na emeryturę, zrobimy kurs zen, terapię i Bóg wie co jeszcze, to osiągniemy wreszcie ten mityczny happy end, po którym już nie będzie miejsca na porażki i niedociągnięcia.
Że kiedyś będzie idealnie.
Nie będzie. Życie nigdy nie będzie perfekcyjne i trzeba to sobie i innym wybaczyć. Zmieniać to co możemy zmienić, próbować tam, gdzie nam nie wychodzi, ale dawać sobie także przestrzeń na to, żeby uznawać porażkę za część drogi do siebie, do sukcesu, do drugiego człowieka.
Może to nie jest dla Ciebie nic odkrywczego, a może właśnie jest? Nie wiem kto dziś potrzebował to usłyszeć, ale wierzę, że to mogłaś, mogłeś być właśnie Ty.
Jeśli tak – zostaw jakiś ślad 🙂
**************
Już dziś mała zapowiedź Black FRIDAY! Oferta już działa. Nowe dzienniki i zestawy je zawierające będziemy wysyłać w przyszłym tygodniu!
3 komentarze
Porażki owszem są częścią życia ale kto je lubi:):):):? Fajny post
Uświadomienie sobie, że porażka też jest Ok i jest wpisana w nasze życie jest uwalniające. To takie ufff… i głęboki wydech. To prawda Małgosiu dążymy do życia tylko szczęśliwego i radosnego bez problemów, porażek i konfliktów. A to jest przecież niemożliwe. Akceptacja tego plus uczenie się radzenia sobie z tymi sytuacjami to według mnie „klucz”. Pozdrawiam Cię serdecznie
Każda porażka powinna być dla nas lekcją, która przybliża nas do zwycięstwa 😉 Artykuł super!