Odporność psychiczna, podobnie jak odporność na ból czy wytrzymałość, rozumiana jako umiejętność znoszenia trudności, bywa różna u różnych osób. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że są osoby znacznie bardziej odporne od innych, ale często jest to tylko maska albo złudzenie. Warto także pamiętać, że psychiczna odporność często po czasie sporo nas kosztuje. Reguł nie ma, a specjaliści mówią np. że ludzie zmagający się z depresją, to Ci, którzy byli silni ZA DŁUGO. Czasem lepiej posypać się na chwilę, żeby się potem pozbierać niż na siłę utrzymywać, że coś DA się wytrzymać. Bycie bardzo odpornym psychicznie nie zawsze jest zaletą, a wytrzymywanie rzeczy ogromnie trudnych kosztuje bardzo drogo.
Faktem jest, że mamy różną, zwykle wrodzoną odporność na pewne zjawiska. Powie o tym każdy lekarz – bo to trochę tak jak z odpornością na fizyczny ból. Syn mojej koleżanki miał szyty łuk brwiowy tylko w miejscowym znieczuleniu, moja córka nie daje sobie zerwać plastra. Dla części osób niewielki dyskomfort związany z bólem nogi, ucha czy gardła będzie tak blokujący, że nie będą w stanie normalnie funkcjonować, a dla innych, być może przyzwyczajonych do życia z bólem i fizycznymi trudnościami, będą to kwestie właściwie niezauważalne.
Jakiś czas temu media obiegła informacja o tym, że Robert Lewandowski skończył mecz ze złamaną kością piszczelową. Dla „normalnego” człowieka jest nie do pomyślenia, aby ze złamaną nogą chodzić, a co dopiero biegać i kopać piłkę. Ta odporność na ból w przypadku piłkarza jest z pewnością znacznie większa niż u osoby, która nie doświadczyła takich ekstremalnych sytuacji.
Faktem jest, że odporność często podnoszą trudności, trening, który funduje nam życie. Jednak trzeba pamiętać, że nie każde cierpienie uszlachetni, nie każda trudność nas wzmocni. Bywają takie, które sprawią, że się załamiemy, stracimy grunt pod nogami.
Stal hartuje się w trudnościach? Nie ma reguły!
Jest takie zdanie mówiące o tym, że ludzie, którzy są dziś bardzo słabi, to ci, którzy byli SILNI za długo. Odporność psychiczna hartowana w ogniu ma to do siebie, że może się skończyć w dowolnym momencie. Tak – ten ogień może nas wzmocnić tak jak wzmacnia stal, ale może też nas spalić na popiół. Od czego to zależy? Od wielu czynników. Dlatego długotrwałego stresu, sytuacji kryzysowej, NIGDY nie należy bagatelizować.
Co nas nie zabije, to nas wzmocni – mówi znane powiedzenie. Ale opcja numer jeden ciągle istnieje. I nie zawsze obiecywane w opcji numer dwa wzmocnienie jest prawdziwą mocą. Częściej bywa zbroją, którą chronimy się przed kolejnymi zranieniami i nie zawsze będzie synonimem PRAWDZIWEJ psychicznej odporności.
Każdy z nas to trochę szklany człowiek
Napisałam kiedyś na blogu tekst o tym, że człowiek to jest kruchy „towar”. Nigdy nie wiadomo, co go zrani, co będzie gwoździem do trumny, jak bardzo trudności nas osaczą i ile będzie kosztowało zmierzenie się z nimi.
Znasz opowieść o szklanym człowieku? Idzie on przez świat, błyszczy w słońcu, lśni, kiedy spadają na niego krople deszczu. Wydaje się, że jest niezniszczalny, silny, pełen mocy. To jednak złudzenie, bo człowiek ten, pamiętajmy – jest ze szkła. Nie zabije go kropla deszczu, nie zrani mały kamyk. Szkło, z którego został zrobiony, jest jak gruby kryształ. Nie oznacza to jednak wcale, że jest niezniszczalny. Pierwszy i piętnasty kamyczek być może go nie zranią. Nie zrobi mu krzywdy szturchnięcie. Ale pewnego dnia jakiś niewielki cios trafi w miejsce, które było osłabione. Powstanie rysa, a może pęknięcie, a może po prostu, bez żadnego powodu, szkło nie wytrzyma naprężenia i rozsypie się w drobny mak.
Z nami bywa tak samo. Nigdy nie wiadomo, co może przeważyć szalę goryczy, szalę cierpienia. Dlatego musimy obchodzić się ze sobą samymi i ze sobą nawzajem delikatnie, uważnie i z miłością. W przeciwnym razie możemy rozsypać się w drobny mak.
Wszystko kosztuje. To też.
Pamiętaj! Kryzysu i sytuacji długotrwałego stresu nie należy – nie wolno – bagatelizować. To dlatego powinniśmy się sobą zająć z całą odwagą, na jaką nas dziś stać, bez względu na to, jak odporni psychicznie i fizycznie się sobie wydajemy.
Jeśli doświadczamy permanentnego stresu, którego nie możemy pokonać, z którym – obiektywnie – nie radzimy sobie, kiedyś ta żyłka napięcia pęknie, tama nie wytrzyma.
Mobilizacja bywa dobra, ale najlepiej i najbezpieczniej, jeśli jest czasowa, ma określony termin ważności. Możemy się zmobilizować i “przycisnąć” np. w trakcie sesji egzaminacyjnej, w ciągu wyjątkowo trudnego tygodnia w pracy, w czasie, kiedy dziecko jest chore i przenosimy góry, bo nie mamy innego wyjścia. Ale w sytuacji permanentnego stresu to nie będzie działało albo będzie nas bardzo dużo kosztowało.
Życie ma to do siebie, że czasem każe nam płacić te rachunki dopiero po jakimś czasie. Często te rachunki znacznie przeważają nasz emocjonalny budżet i bywają przykrym zaskoczeniem.
Nie wiń siebie!
Jednym z szalenie szkodliwych mitów o radzeniu sobie z trudnościami jest ten, który mówi, że wystarczy tylko postarać się bardziej, zmusić do czegoś, aby poczuć się lepiej i przez kryzys przejść suchą stopą. Za takim wierzeniem stoi ocena, że Ci, którym się to nie udaje, są z pewnością leniwi, mało zmotywowani i w gruncie rzeczy… sami sobie winni. To bardzo, bardzo niesprawiedliwe i niezgodne z naszą wiedzą o człowieku oraz jego konstrukcji psychicznej.
Myślenie o sobie w takich kategoriach prowadzi co najwyżej do poczucia winy, wstydu, irytacji na siebie i przekonania, że coś ewidentnie jest z nami nie tak.
Jeśli więc jesteś teraz w rozedrganiu, stresie, pamiętaj – nie chodzi o to, by powiedzieć sobie: „Małgośka, weź się, do cholery, w garść. Zrób coś ze sobą”. Możesz tak zrobić, ale jeśli to ma działać na dłuższą metę, musisz zadbać o swoje emocje, swoje samopoczucie i przede wszystkim o to, aby poczuć się osobą zaopiekowaną i przynajmniej odrobinę bezpieczną.
Inaczej nic z tego nie wyjdzie. A mityczną odporność, która wszystko zniesie, warto włożyć miedzy bajki. Zwykle taka postawa w długiej perspektywie zupełnie się nie sprawdza i tak jak wspomniałam, drogo kosztuje.
Budowanie prawdziwej i wartościowej odporności psychicznej to zwykle droga przez mierzenie się z trudnościami. Upadki, powstawanie, dawanie sobie szansy, ale i miłości. Ale to już temat na nowy artykuł!
Więcej informacji o poczuciu bezpieczeństwa, kryzysie i sposobach radzenia sobie z trudnościami znajdziesz w mojej książce. Kup solo, lub w zestawie:
1 komentarz
Malgosiu, bardzo dobry post! Sluchalam ostatnio wywiadu M. Iwanowskiej-Polkowskiej z E. Sidor na temat odpornosci psychicznej i tam rowniez poruszony byl temat tej odpornosci-zbroi, ktora nam nie koniecznie wychodzi na zdrowie. Nie wiem czy znasz, ale wrzucam tu linka, bo to wartosciowy podcast:
https://manufakturarozwoju.pl/ja-kobieta05_badzmy-wrazliwe-i-odporne-psychicznie-elzbieta-sidor-rozmawia-ze-mna/