Naoglądaliśmy się seriali, naczytaliśmy (opacznie) bajek z happy endem i niczym klient z marketingowego dowcipu, oczekujemy wszędzie “efektu WOW”. Życia niczym z apki, która dokłada błysku i nakłada filtr, w którym wszystko wygląda piękniej. Nadzwyczajnie ma być w rodzinie, w miłości, w rodzicielstwie oraz w robocie. Efekt? Zwykłe życie do tych wymagań nie dorasta i rzadko ma szansę choćby tam sięgnąć. Nieważne jak długo będziemy ćwiczyć szpagat i stanie na palcach.
Kasia, moja czytelniczka, napisała do mnie jakiś czas temu list pełen ukrytego smutku i pretensji, list o tym, że jej życie jest takie zwyczajne i o tym, jak bardzo by chciała, aby było inaczej.
Gdybym mieszkała w dużym mieście – pisała Kasia – wszystko byłoby inaczej. Gdybym nie wyszła za mąż jako 25-latka – nie miała nudnego zawodu, gdybym mogła pójść na operację nosa, którego nie znoszę, gdybym miała męża, który sprząta po sobie skarpetki i umie prawić komplementy, gdyby dzieci nie były aż tak zanurzone w cyber świecie, to może, może byłoby inaczej. A tak? Życie szare, długie i do dupy.
Nasza korespondencja trwała chwilę i wynikało z niej, że Kasia życia zmienić nie chce, bo mąż chociaż nie przypomina żadnego z aktorów z “M jak miłość” jest całkiem ok, praca stabilna i jak na małomiasteczkowe warunki całkiem przyzwoicie płatna, a i samo miasteczko także w porządku, chociaż czasem chciałoby się, żeby wszyscy o wszystkich nie wiedzieli wszystkiego.
– Myślałaś kiedyś o wyprowadzce? – pytałam. – Ależ nie – odpisała Kasia – bo niespecjalnie wyobrażała sobie żyć gdzie indziej. Pracy również nie chciała zmieniać, o zawodzie nawet nie wspominając.
W czym więc problem – zapytałam w końcu, bo nie bardzo wiedziałam do czego zmierza nasza korespondencja i czemu Kasia w ogóle do mnie napisała.
– Niby w niczym – odpisała Kasia – ale jakoś nie ma WOW.
Od dłuższej chwili podejrzewałam, że to WOW jest tutaj problemem. Naoglądaliśmy się romantycznych komedii, seriali w których rozlane mleko tworzy malownicze chmury na blacie, nasłuchaliśmy opowieści o “żyli długo i szczęśliwie” i teraz trudno nam znieść rzeczywistość taką, jaka ona jest.
A przecież nikt nie powiedział, że zwykłe, dobre życie musi być NADZWYCZAJNE. W rzeczywistości bardzo, bardzo rzadko jest.
Co nam robi efekt WOW?
Efekt WOW – którego nauczyliśmy się oczekiwać, prowadzi nas na manowce wiecznego niespełnienia i nienasyconych, najczęściej głupich pragnień.
Życie to nie jest film porno, ani Instagram, ani nawet komedia romantyczna z Maćkiem Stuhrem. Może Ci to zrujnuje życie, ale im wcześniej porzucisz te mrzonki i oczekiwanie, że zawsze będzie WOW – tym dla Ciebie lepiej.
Wiara w to, że wszystko w życiu musi sięgać góry skali i wywoływać emocje conajmniej takie jak przejażdżka kolejką górską, powoduje, że ciągle szukamy więcej i nawet jeśli udaje nam się osiągnąć jakiś progres, to i tak jesteśmy wiecznie niezadowoleni.
W ciągu ostatnich 10 lat miałem z 20 partnerek – mówi mi A. Zawsze wydawało mi się, że to jeszcze nie to, że może być lepiej i bardziej – i w życiu i w łóżku i w podróży i wszędzie tam gdzie ją zabiorę. – Nie muszę Ci mówić, że gówno z tego wyszło – dodaje.
Efekt WOW i oczekiwania, które za nim stoją są najczęściej totalnymi mrzonkami. WOW może bywać – ale WOW nigdy nie jest stanem konstans i równanie życia do tego poziomu jest totalnym nieporozumieniem.
W życiu raz jest dobrze, raz niedobrze
G. dzwoniła do mnie ostatnio i pytała o to, czy powinna iść na terapię. – Ale co się dzieje ?- spytałam. – Wiesz, mam takie okresy, że jest mi ok i dobrze, a innym razem przez dwa tygodnie nie mam humoru, nie chce mi się spotykać ze znajomymi, z trudem wstaję do pracy, jest mi smutno bez powodu. – I co się dzieje potem – dopytałam. – Nic- odpowiedziała – Któregoś dnia wszystko wraca do normy, znów mam ochotę iść na basen i potańczyć – ale to że czasem jest mi tak słabo – to chyba nie jest normalne? – drążyła.
“W życiu jest najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze.” – pisał ks. Jan Twardowski. W życiu nie ma szans na to, żeby zawsze było super, ekstra i aby omijały nas wszelkiej maści dołki, chwile osłabienia, każdy katar i krosta na nosie.
Życie już po prostu takie jest.
I to jest na litość boską całkowicie NORMALNE.
Doceniaj zwyczajność – odnajdziesz się też w WOW
Jaki więc z tego wniosek? WOW nam się przytrafia, normalność, zwyczajność, jest tym co mamy na co dzień. Kiedy nauczymy się ją doceniać i brać z niej to co najlepsze, lepiej też skorzystamy z WOW i nie będziemy na nie czekać jak na dzień, w którym WRESZCIE zaczniemy żyć.
Życie toczy się głównie w tym co znamy. W powtarzalnych momentach, w obszarach które chociaż może opatrzone, mogą zachwycać ciągle na nowo.
Warto to zobaczyć. Marzyć, ale nie gonić za mrzonką. Mieć plany, ale urealniać je i sprawdzać czy nie przybywają przypadkiem ze świata wyśnionych biznesów/romansów/ serialu na Polsacie.
Zwykłe życie, nawet bez WOW, jest warte tego, aby je przeżyć. I może to właśnie jest najbardziej WOW.
A TY? Co o tym myślisz?
9 komentarzy
Malgosiu… Ty wchodzisz mi do głowy…zbierasz te wszystkie poplatane myśli a pozniej słowo po slowie…zdanie po zdaniu – ukladasz je na nowo.
I wszytko nagle jest takie oczywiste…proste… ile razy przychodze tyle czytam z zapartym tchem… przemyśle… odchodzę poukładana, radosna. I znów wracam… Nawet nie wiesz jak dobrze że jesteś. Dziękuję!
Dziękuję :). Bardzo mi miło i bardzo motywuje aby pisać znów :).
Pani Katarzyna cierpi na lęki nie wiadomo skąd 😉 Niby wszystko w bilansie się zgadza ale coś jednak w głowie się telepie. Warto wtedy po prostu zatrzymać się na chwilę. Ja pije piwo wtedy ale oczywiście można biegać, skakać itp
Lepiej biegać niż pić, ale nie bądźmy tacy dogmatyczni 😉
WoW. Dziękuje ?
Ale życie jest Wow!Skoro moje jest,to innych też. Wstaję rano i Wow-deszcz,a to oznacza kalosze!Słońce, świetnie będzie plaża!Ktoś powie dzień dobry,ktoś się uśmiechnie…Wow,nie musiał przecież. Jesień, kolorowo,liście…w Grecji,czy Egipcie nawet tego nie znają. WOW jest wszędzie i zawsze.A nie tylko czasami
Świetny post <3 Cała prawda 🙂
Życie jest WOW, jest jak z instagrama, jest jak z filmu. Nawet lepsze bo nasze własne i autentyczne. Instagram, filmy to krótkie kadry oparte i wyjęte z.. życia, czasem sztucznie realizowane ale wciąż ilustrujące życie. Że nierealne? Gówno prawda, realne. Od nas samych zależy jakie to nasze życie jest. Im więcej działania, aktywności tym bardziej jest takie jakim go chcemy. Marudzenie jest formą ucieczki od świadomej odpowiedzialności – mąż nie sprząta – ktoś mu na to pozwala, nie prawi komplementów – a czy ktoś sam siebie lubi, docenia i o siebie dba, dzieci zanurzone w cyber świecie – ktoś je tego nauczył i nie dał alternatyw, życie w miasteczku nudne – przecież można je urozmaicić, zorganizować to co się marzy.
Podsumowanie tekstu bardzo fajne – swoje życie warto kochać, swoje codzienne, zwyczajne – tylko je mamy. Gonitwę za czymś wciąż lepszym trzeba odrzucić i docenić to co dobre, bo lepsze bywa wrogiem dobrego.
Warto jednak spojrzeć co stoi za marudzeniem, czy gonitwa za lepszym czy brak poczucia sprawczości, brak świadomości i działania. Bo w całości wpisu, przynajmniej jak dla mnie, taki trochę niebezpieczny przyczynowo-skutkowy misz masz widzę.
Rośnie nam problem w społeczeństwie, które zapatrzone jest w ekrany wyświetlające profile osób na portalach społecznościowych. Widzimy tylko to, co piękne a w dodatku ubrane w odpowiedni filtr przed publikacją.
Dzisiaj jesteśmy ekspertami w obserwowaniu czyjegoś życia. Snujemy projekcje o perfekcyjnym życiu. Jednak nie potrafimy wziąć je w garść i iść w kierunku realizacji pragnień. Łatwiej jest oglądać innych i wyobrażać sobie siebie na innym miejscu.