Podobno powszechne społeczne zachowania, podejmowane przez nas czynności, są odbiciem tego, co najżywsze i najbardziej istotne w naszej duszy. Jak na tym tle wypada zatem kult pięknego, perfekcyjnego ciała? Dążenie do sylwetki, która zawstydzi maluczkich? Te wszystkie “killer pośladki” i cała reszta? Im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ciało i nasz stosunek do niego, w którym tyle mechaniki i oczekiwań, to temat zastępczy. Co tak naprawdę maskuje?
Całym sercem namawiam Was do aktywności.
Bez ruchu nie ma życia. Mam jednak wątpliwość, czy prowadzą nas do zdrowia i dobrej formy te wszystkie kompulsywne działania w obszarze kształtowania swojego IDEALNEGO ciała.
I czy rzeczywiście, jak w to wierzymy, będziemy szczęśliwsze, kiedy za miesiąc, sześć czy dwanaście, kolejny super program fitness, zrobi z nas boginię seksu o pośladkach, którymi można chwalić się na Facebooku.
Ciało to mapa – co mówi Twoje?
Ciało odbija wszelkie wrażenia gromadzone i przetwarzane w umyśle. Wszystkie bodźce, wspomnienia, zdarzenia przyjemne lub nieprzyjemne. Pracując z ciałem w sposób świadomy, możemy oddziaływać na umysł i odwrotnie. Dlatego taka praca jest bardzo skuteczna i wykorzystuje ją wielu specjalistów.
Ewa Klepacka – Gryz, terapeutka, w książce “Różowa rękawiczka”, pisze że “nasze ciało na bardzo pierwotnym, podstawowym poziomie dąży do przyjemności i do unikania przykrości i bólu.” W złości, strachu, miłości, napinamy lub rozluźniamy pewne grupy mięśni. Inaczej poruszamy się gdy czujemy się dobrze, inaczej wtedy gdy czujemy, że życie nas przygniata. To wszystko ma odbicie w ciele. Gromadzi się latami.
Jaki komunikat zostawiasz swojemu ciału, kiedy wiecznie dążysz do ideału? Mówiąc w kółko o własnej nawet obiektywnej niedoskonałości? Co mówi Tobie ta warunkowa miłość?
Jak ktoś inny ma kochać Cię bezwarunkowo, jeśli własnemu ciału, własnej fizyczności wiecznie stawiasz trudne do spełnienia warunki?
Ciało – czy nieidealne też ma prawo być??? Nie na wszystko masz wpływ. Możesz traktować je z nienawiścią i próbować zmieniać na siłę, ale gdzie Cię to zaprowadzi??? Foto: Jade Beall |
Pusty dom
Gunther Kruger, twórca metody pracy z ciałem “Body and Mind”, mówi że czasem ludzie tak mocno wycofują się do jakiejś rzeczywistości, że przypominają pusty dom. Ten dom ma czasem piękną fasadę, ale w środku kryje problemy, których nie rozwiążą żadne perfekcyjnie wytrenowane pośladki, ani brzuch z mięśniami ze spiżu. Przeciwnie: im mocniej się na nich skupisz, tym bardziej zamrażasz swoje problemy, a ciało pozbawiasz właściwego mu czucia.
Bo jakie to ma znaczenie, czego ono pragnie i potrzebuje, co dla Ciebie znosi, jaką pracę wykonuje utrzymując Cię przy życiu, jeśli chodzi tylko o to, że ma być IDEALNE, takie jak na zdjęciu w magazynie? Wpasować się w kanon i nie pieprzyć, że nie ma siły i chce żeby je ktoś utulił?
Im więcej chcemy wyrwać ciału przemocą, tym bardziej tracimy z nim prawdziwy kontakt.
Co się kryje za metamorfozą?
Metamorfoza to słowo klucz. Efekty “przed i po”, które mają zmotywować tych, co dopiero zaczynają. Dodać ognia, kiedy Twój własny przygasa. Za pragnieniem metamorfozy kryje się potrzeba zmiany w jakimś obszarze swojego życia. Niekoniecznie w obszarze ciała, ale ulegamy złudnemu poczuciu, że dobrze zacząć tutaj, a reszta sama się ułoży.
Za niezadowoleniem z siebie stoją miliony powodów. Niskie poczucie własnej wartości, poczucie nie panowania nad swoim życiem, potrzeba kontroli, udowodnienia innym i sobie, że potrafię, niewyrażone w inny sposób emocje i uczucia, problemy z przeszłością, potrzeba akceptacji i wiele innych.
Dobrze, że chcemy zmiany. Całe szczęście! Pamiętajmy jednak, że praca nad ciałem nie rozwiązuje wszystkich problemów, które mamy w głowie i w sercu. A już z pewnością nie taka, która ciało traktuje jak przeszkodę i model do oszlifowania.
Kompulsywny trening? NIE!
Jeśli chcesz być zdrowa, w dobrej formie, pamiętaj o równowadze. W pogoni za często nierealnym celem, upragnionymi zmianami w swojej fizyczności, zapominamy o najistotniejszych sprawach.
Na fali “fit szału”, kobiety przetrenowują się. Ćwiczenia 5 razy w tygodniu to już jest bardzo dużo, a przecież są takie, które trenują codziennie. Ba! Rano i wieczorem! Od wszystkiego można się uzależnić. Od tego też.
Czy uzależnienie od zdrowych i dobroczynnych ćwiczeń fizycznych może mieć negatywne konsekwencje? Może. Pierwszym znakiem ostrzegawczym są zaburzenia cyklu miesiączkowego. Zanik miesiączki. Stąd już tylko krok do rozchwiania bardzo skomplikowanej równowagi hormonalnej i katastrofy metabolicznej. Jeśli myśl o tym, że dziś nie poćwiczyłaś, nie wykonałaś “skalpela”, nie zrobiłaś 100 brzuszków, czy nie przebiegłaś 5 km wywołuje w Tobie poczucie winy, spadek samopoczucia i chęć wylania na siebie wiadra pomyj, to prawdopodobnie przekroczyłaś już cienką czerwoną linię. Nie o to chodzi.
Regeneracja w treningu jest tak samo ważna jak sam trening, a cel nigdy nie powinien przesłaniać zdrowia i rozsądku.
Życie jest proste
A prawda o nas, droga przyjaciółko jest taka, że choćbyś się zaorała i do końca swoich dni rozciągała, ćwiczyła, modelowała, przycinała i korygowała, to jeśli zmiana w twoim myśleniu o sobie nie zajdzie najpierw w twojej własnej głowie, to NIGDY nie będziesz z siebie zadowolona. Z żadnym brzuchem, z żadnymi pośladkami, z żadną, najbardziej perfekcyjną figurą.
Jeśli tekst jest dla Ciebie ważny równie mocno jak dla mnie, puść go dalej, niech więcej kobiet dowie się, że fajnie jest być fit, ale najfajniej, to po prostu kochać siebie:)
23 komentarze
Dziwne jest to, że w wieku 30-40 lat bardziej akceptowałam swoje ciało, nawet po porodach niż jak miałam 18 lat. Mój umysł dojrzał, umiałam i umię spojrzeć inaczej na swe odbicie w lustrze. Poznałam kiedyś panią po 40 -ce w szpitalu, ja miałam wtedy 24 lata, bardzo pogodna osoba. Powiedziała, że często się uśmiecha, bo chce się ładnie starzeć na twarzy. Nie zabiegi,operacje tylko uśmiech. Dbajmy o siebie, ćwiczmy, zdrowo się odżywiajmy, ale nie róbmy z tego religii i najważniejszej sprawy w naszym życiu. Ewka.
Dokładnie, bardzo mi się podoba zdanie, żeby nie robić z ciała religii. Dzięki:)
Bardzo mądry i aktualny post. Nie pojmuję tej całej nagonki na codzienne bieganie czy inne fitnesy. Owszem, dobrze, że zachęca się ludzi do odskoczni od siedzenia w domu i komputera, ale np. jak słyszę o Chodakowskiej i o tym, jak się te biedne dziewczyny zarzynają na jej ćwiczeniach to łapię się za głowę. Jak widzę zdjęcia na niektórych blogach tych wychudzonych niewolnic ćwiczeń to nie czuję zachwytu a jedynie odrazę… Bycie szczupłym nie zagwarantuje szczęśliwego życia, trzeba mieć w głowie coś więcej. Stara dobra prawda "wszystko z umiarem" sprawdza się i tu 🙂
Sprawdza się. I tylko dodam, że może nam się bardzo przysłużyć, kiedy przestaniemy się wzajemnie oceniać, zwłaszcza z takim źle pojętym krytycyzmem. Są chudzi, są grubsi, są tacy, którzy mają długie nogi i tacy, którym nie trafiło się za bardzo urosnąć. I co z tego?
Chodzi o to, by się zbytnio nie przywiązywać, nadmiernie nie przejmować i wystarczająco przystawać na to, co jest naszym udziałem. Amen.
Elizabeth: Małgosiu, kiedyś uczestniczyłam w wystawie fotograficznej "Harda Wenus" Były to akty"dużych kobiet", bez fotoszopa, bardzo prawdziwe…ja patrzyłam na ich oczy. Mogłam z nich odczytać wiele emocji. Spójrz na oczy modelek, jest w nich pustka. Bo dziś świat się kreuje i wychodzą z tego produkty: "plastikowe kobiety" …Dobrze, że powstał Twój blog i tak mądrze piszesz, bo czasami miałam ochotę krzyczeć: zatrzymajcie ten świat wysiadam 🙂
Harda Wenus brzmi super!!! Idę szukać 🙂 !!
Ostatnio słyszałam wypowiedz socjologa, który powiedział, że kolejną "modą" po zdrowym odżywianiu i aktywności fizycznej jest tzw coaching i wszystko co jest związane z rozwojem osobistym. Za przykładem amerykanów mamy coachów od wszystkiego, mamy psychologów, psychoterapeutów i trenerów mentalnych. Jesteśmy z obu stron bombardowani- piękne, wysportowane, szczupłe ciało, ale również piękny umysł, taki który ciągle stymulujemy, mapa marzeń i krytyczne rozliczanie samego siebie z własnych słabości czy niedoskonałości. I chyba wszyscy jesteśmy zgodni, że w zdrowym ciele, zdrowy duch, a piękny umysł, wspaniale komponuje się ze zdrowym i wysportowanym ciałem, ale……. nie dajmy sobie wmówić, że bez trenera osobistego, czy trenera mentalnego, nie potrafimy w życiu odnaleźć głębszego sensu. Pozdrawiam serdecznie Ania
Też mi się to dawno pokazało- moda na psyche. Tu także się sprzedaje ludziom ich samych. Po prostu. Wszędzie chodzi o sprzedaż i stąd wypaczenia.
Ja bym się nie czepiała tego, że się sprzedaje. Sprzedaż jest ok, wszyscy coś sprzedajemy: np. swoją pracę, za którą nam się też płaci. Wypaczenia są nie stąd, że mamy oferentów, którzy chcą sprzedać, ale z tego, że nie mamy kontaktu ze sobą i swoimi rzeczywistymi potrzebami i kupujemy, żeby się na chwilę "zapchać", zaspokoić jakieś potrzeby zastępcze, które w istocie wcale nie rozwiązują naszych problemów.
To tak jak z czekoladą czy winem. Też należy z umiarem.
no tak. i od tej całej nagonki pt "powinnaś, musisz" , po przeczytaniu tony podręczników jak być mądrym człowiekiem, stwierdzam " mój Boże, no za głupia na to żeby być taka mądra!" i jedyne na co wtedy mam ochotę to zaszyć się gdzieś w dziczy w domku z ogródkiem i ulami i plunąć na to wszystko. w sumie…a dlaczego by nie? pozdrawiam. Goś
Nawet, jeśli stwierdzimy zgodnie, że sprzedaż jest ok, to nie zawsze sprzedający jest fair i nie zawsze ktoś kto "kupuje" nie ma kontaktu z sobą samym i swoimi potrzebami, choć tak też może się zdarzyć. Jest mnóstwo ludzi świetnie przeszkolonych do sprzedawania niczego, żerujących na ludzkiej naiwności, łatwowierności, co wcale nie musi równać się kupuję, żeby zaspokoić potrzeby zewnętrzne. "Świetni" sprzedawcy są szkoleni w taki w taki sposób, żeby właśnie dotrzeć do tzw targetu ludzi inteligentnych, ambitnych i ciekawych życia, a nie tylko do chwiejnie stąpających po ziemi. Nie umniejszam zasług świetnych coachów czy trenerów mentalnych, ale taki PR jak obecnie ma rozwój i samodoskonalenie, w szerokim znaczeniu tego słowa, chyba poza tematami związanymi ze zdrową żywnością i aktywnością fizyczną nic nie ma. Pozdrawiam serdecznie Ania
Aniu,
Być może, ale zauważ , że żadna ze stron o rozwoju i samodoskonaleniu nie ma nawet 10 % zasięgu fit gwiazd, o których piszę wyżej 🙂 Także nie przesadzajmy z tą modą i PR. Ciągle w Polsce mówienie o tym, że się potrzebuje pomocy, leczy psychiatrycznie, korzysta z terapii, coachingu czy czegokolwiek w tym rodzaju, jest czymś niespecjalnie dobrze widzianym w szerszym gronie. To się zmienia, ale czy ten PR jest taki nachalny i wszyscy już wiedzieli, korzystali,albo czuja się w obowiązku, to absolutnie się nie zgadzam. A często by się przydało. Może niekoniecznie od razu w dawkach bliskich do codziennego killera Ewy Chodakowskiej, ale na zasadzie inspiracji, ważnej lektury, czy wizycie na darmowym wykładzie kogoś, kto może nam pomóc spojrzeć na siebie z perspektywy 🙂
Znajdzie się też oczywiście grupa ludzi, którzy i tu przesadzają, bo żyją od warsztatu do warsztatu, od wykładu motywacyjnego do nowej książki i to też jest rodzaj uzależnienia. Ale ciągle zdecydowanie więcej tych, którzy kompulsywnie ćwiczą pośladki.
Równowaga, tylko równowaga nas uratuje:)
Pozdrawiam.
Byłabym ostrożna w określaniu procentowym jakiejkolwiek przewagi w w/w tematach. I nie mówimy tu o pomocy psychiatrycznej, bo nigdzie nie podważałam skuteczności leczenia i jej istotnej kwestii. Wyraziłam swoją subiektywną ocenę, aczkolwiek podparłam się wypowiedzią socjologa, która w moim odczuciu może być prawdziwa. Szanuję Twój punkt patrzenia i Twoje odczucia, moje są wprawdzie inne i chyba nie chodzi tu żeby ktokolwiek kogokolwiek przekonywał. Nie zajmuję się ani coachingiem, ani nie jestem trenerem personalnym, a osobą, która wierzy, że cało często mówi dużo o naszym wnętrzu, a wnętrze, powinno dobrze się czuć w naszym ciele. Pozdrawiam serdecznie z kwiecistego balkonu 🙂 Ania
Aniu,
dobrego wieczoru, oczywiście zgadzam się z przedostatnim zdaniem, o to chodzi, a droga do tego dla każdego może być inna. Jedni przez ciało, inni przez ducha, jedni sami, a inni z pomocą:) Ważne, żebyśmy byli ze sobą w zgodzie i czuli się ok.
Jaką cudowną ulgą jest wybieranie. Umiejętność wybierania. Ale żeby wybierać trzeba wiedzieć. Wiedzieć siebie więc. Gosia ma rację o tyle, o ile trąbi o rozwoju w kierunku spójności. A spójność to całość, to koloryt, to świadomość – a więc w pracy, w domu, w łóżku, na spacerze, oglądając tv, itp. itd. Kontakt ze sobą to też spójność. A taka spójność to wielka ulga. Bo nawet kołysanie się czasem od A do Z, ale w spójnym swoim środowisku jest dla nas bezpieczne i rozwojowe. Można zatem zaszaleć z killerem Chodakowskiej, która jest cudownie utalentowanym mówcą motywacyjnym, a można też znaleźć radość w umiarkowanych tempach spaceru, można zaszaleć w swoich poszukiwaniach i można też odciąć się do wszelakiej mody.
Bycie spójnym bowiem gwarantuje nam bezpieczeństwo, szacunek i rozwija.
No i pozwala akceptującym okiem spojrzeć na siebie co dnia w lustro.
Czy ciało to problem zastępczy? W pewnym sensie tak… Z drugiej strony łatwiej i szybciej ujedrnic sobie ten wspomniany już tylek niż stanąć twarzą w twarz z sobą. Łatwiej niż wziąć odpowiedzialność za swoje własne życie i wybory, jest zawiesić się na jędrności naszych pośladków czy mieć brzuch jak grzejnik, ten starego typu – z żeberkami… Poza tym jeszcze mamy kompulsje, o czym Małgosiu wspominałaś, która idzie ręką w rękę z potrzebą kontroli. Nie da się kontrolować swojego życia, ale odwalic 100 przysiadow można w pełni skontrolować. No i te przysiady mogą być perfekcyjne… Uff… Jak dobrze, że mnie to nie bierze. Wolę kawę i muffina własnej roboty i iść po zakupy na piechotę niż pocić się na "gym". Brrr…. Ale ja mam taką naturę, na stety dla mnie 😉
Zauwazylam kiedys cos co mnie zaciekawilo w tych wszystkich przemianach "przed i po". Otoz gdy inni zachwycali sie sylwetka "po", mnie cos nie gralo. Nie chciałam komentowac bo to czyjas ciezka praca, ale dla mnie smutne byly twarze. O dziwo "przed" usmiechniety z iskierka w oku grubasek, a tu nagle "po" piekna zgrabna kobieta tylko ze smutna buzia-zero usmiechu, ewentualnie leciutki wymuszony. Czy tylko ja to widze?… /AD
nie tylko Ty. Czasem ta obietnica ciała jak z żurnala okazuje się spełniona, tylko życie jakoś do tego nie przystaje.. bo właśnie ciało, to nie był tak naprawdę nasz problem, znaleźliśmy problem zastępczy. Wracamy do punktu wyjścia.
Po pierwsze świetny wpis, bardzo dobrze mi się go czytało i zgadzam się z Twoim podejściem. Wiele osób zatraca się w tym co w głowie uznaje za idealne, nie cieszą ich rezultaty jakie mają, a jedynie myślą co dalej mogą w sobie zmieniać. Zawsze marzyłam, żeby być chuda, ideałem dla mnie było 60 kg. Wszystkie te dziewczyny w szortach, z chudymi nogami jak im zazdrościłam. Odchudzałam się, głodziłam i w ogóle zrobiłam mnóstwo głupich rzeczy. Wtedy tego nie doceniałam, myślałam że nadal jestem gruba. Zamiast się cieszyć ze zgrabnej sylwetki ja ciągle widziałam jej minusy. Teraz niedawno dowiedziałam się, że ja nawet nie powinnam warzyć 60 kg, tylko 68. To moja prawidłowa ZDROWA waga, godzę się z tym, że moje ciało nigdy nie będzie przypominało tego z wszelkich "motywacji" lub innych kanonów :). Powoli też przekonuje się do swoich plusów i staram się je eksponować, a jest co ;). Mam nadzieje, że więcej osób pójdzie po rozum do głowy i w byciu FIT nie zapomni, że jest przede wszystkim sobą!
Kompulsywne, popadanie w skrajności czy jak to można potocznie nazwać sekciarskie akcje tego rodzaju nie służą niczemu dobremu, nawet jak ktoś coś tam osiągnie to w głowie będzie miał fałszywy obraz przyczyn i skutków, motywacji itd.
倩碧温和洁肤水2号(倩碧2号水),在有效并温和清理皮层的同时,保持肌肤水油平衡,令肌肤不干燥;同时提升皮肤光亮度,光滑度和柔软度,倩碧2号水改善所有肌肤问题!
除皺特點 純度高,效果好 見效迅速,無創無痛 安全精準,表情自然 唯一在臨床有20多年的注射材料,全球超過11000000人使用 適用範圍 魚尾紋、額頭紋、眉間紋、鼻紋和頸部皺紋都可以祛除; 最適合於早期的、不太明顯的皺紋 不須使用任何的鎮靜劑或局部麻醉劑,且Botox除皺治療後可立即繼續進行正常的活動。 Botox除皺可以利用午休時間約診即可,完全不影響工作的安排。BOTOX肉毒桿菌素是一種高度純化的蛋白質,經過注射之後,能夠使導致動態皺紋的肌肉得到放鬆,它能夠阻斷導致肌肉收縮的神經細胞,使面部線條變得平滑並防止新皺紋形成。全球銷量第一品牌 在中國唯一獲得SFDA、FDA批准用於醫療美容的肉毒桿菌素 唯一一個擁有40年安全記錄的肉毒桿菌素 在70個國家獲得批准使用 BOTOX肉毒杆菌素