Zosia, chociaż tak naprawdę nie jest to jej prawdziwe imię, długo postępowała jak w wierszyku: sama, sama, sama. Bycie samodzielną jest ok, ale zbyt daleko idące poleganie WYŁĄCZNIE na sobie, odmawianie wszelkiej pomocy, nie kończy się jak zwykle uważamy medalem i wiwatami, a smutkiem i … depresją.
Zanim wyszła do pracy zdążyła jeszcze sprzątnąć kuchnię i ogarnąć listę zakupów. Sprawunki oczywiście też załatwiała sama, bo “mąż się nie zna i kupi byle co”. Kiedy coś w jej zdrowiu i samopoczuciu zaczęło siadać, dalej radziła sobie wyłącznie sama. “Nie można sobie pobłażać – to nic wielkiego – mówiła sobie i dzieciom.
Kiedy okazało się, że mąż – ten sam co to – biedaczek – nie zna się specjalnie na niczym i “bez niej by zginął” zaczął ją zdradzać z kimś z pracy – Zosi przez chwilę zadrżała powieka, ale zaraz pomyślała sobie, że ona jednak da sobie ze wszystkim radę SAMA. Rozmówiła się z kochanką, męża postraszyła rozwodem i podziałem majątku, jakoś to wszystko kulało się dalej, chociaż czasem w nocy budził ją strach i zamiast wstawać o 4:30, czasem prawie się nie kładła bo nie mogła zasnąć.
Koleżanki z pracy coś szeptały o terapii, zapraszały na wieczorne kino, albo wspólny weekendowy wyjazd, ale ona nie miała czasu ani ochoty. Nadal ogarniała dom, gotowała obiad, sprzątała, pracowała i robiła wszystko, aby nie było po niej widać, że coś się dzieje.
Ludzie, którzy byli za długo silni, często płacą za to wielką słabością. Tak to działa. |
To co złe, przychodzi znienacka
Sama, sama, sama
W tej historii są dwa wątki: zajmijmy się najpierw pierwszym. Zosia była przez wiele lat managerem, wykonawcą i osobą prawie w 100% odpowiedzialną za funkcjonowanie całej swojej rodziny. Oboje z mężem pracowali, ale mąż właściwie zajmował się tylko tym. Nawet gdyby chciał wziąć trochę tej odpowiedzialności, to była mu ona dosłownie wyrywana z rąk.
Nie chodzi zresztą o obarczanie kogokolwiek winą, pomówmy raczej o konsekwencji i odpowiedzialności.
Wiele wokół takich par, w których kobiety, rzadziej mężczyźni, chociaż i takie sytuacje się zdarzają, zachowują się NADODPOWIEDZIALNIE i nie pozwalają drugiej stronie brać udziału w życiu. Po pewnym czasie robi się to dla tej odsuniętej strony nawet wygodne – i bywa, że funkcjonuje to tak latami.
Stąd ojcowie, którzy nie byli nigdy z dzieckiem na szczepieniu, nie wiedzą ile kosztuje chleb i z trudem zgadują, do której klasy chodzi ich dziecko. Kiedy w toalecie zabraknie papieru toaletowego wymownie patrzą na małżonkę, no bo haloo!!! Przecież zawsze tam był.
Takie nadodpowiedzialne osoby uważają długo, że “muszą”, “nie da się inaczej”, ale świat rzadko wali się, gdy odpuszczają albo życie zmusza ich do wciśnięcia przycisku STOP – np. z powodu choroby.
Muszę wszystko sama – to jest droga ku zgubie.
Czasami sprawy zachodzą tak daleko, że nie ma już czasu na odwlekanie. Teraz, albo nigdy. |
Nie bądź alfą i omegą!
Bycie niezastąpionym, od wszystkiego, to jest naprawdę droga donikąd. Na pewnym etapie życia, trzeba umieć delegować zadania i się nimi dzielić. Nie dlatego, że nie dasz rady. Jak się uprzesz, to dasz! Ale czy na pewno o to chodzi?!
Znam wielu ludzi, którzy to “danie rady” stawiają sobie za punkt honoru. Żal im tego poczucia wszechmocy i nie umieją zrezygnować nawet z mycia łazienki, a co dopiero z “kontroli” nad pełnią życia rodzinnego.
To jest coś co robimy dla siebie – a nie tylko dla nich. Ta kontrola pojawia się w nas z pewnego powodu i zaspokoja nasze niezaspokojone inaczej potrzeby, ale teraz nie o tym.
Pomoc – to nie grzech, ani powód do wstydu
Dotyczy to w takim samym stopniu pomocy w każdej sferze życia, czyli np. pani, która wyręczy w sprzątaniu, jak i delegowania zadań w pracy – czy w końcu pomocy medycznej i psychologicznej.
Kiedy złamiesz nogę, nie szukasz w internecie samouczka pt. “Jak tanio i szybko założyć gips?”.
Kiedy coś dymi w silniku – udajesz się do mechanika.
Kiedy boli dusza? Kiedy boli i dusza i od tej także całe duszy ciało, to często udajemy, że się NIC NIE DZIEJE.
To przejdzie – mówimy.
Trzeba być twardym, a nie miękkim.
Nic mi nie będzie.
I tu dochodzimy do drugiej, istotnej konkluzji z powyżej historii: Problemy, niczym w innym wierszyku o Zosi – dobrze łatać tak jak dziurę – póki są małe.
Poważne problemy zdrowotne, w tym te związane ze zdrowiem psychicznym, rzadko nie dają żadnych symptomów z wyprzedzeniem. Łatwiej jest wyjść ze stanów depresyjnych czy zaburzeń nastroju niż z pełnoobjawowej depresji.
Nie bądź jak Zosia, dbaj o siebie
Nie jutro, nie za miesiąc, nie jak dzieci dorosną. Jeśli nie zadbasz o siebie dziś – być może jutro dziura będzie już większa i trzeba będzie w jej łatanie włożyć więcej czasu i energii.
Jeśli czujesz, że nie dajesz rady – przestać się tak starać. Pobądź z tym i zobacz prawdziwe powody, dla których to robisz, dlaczego uważasz, że musisz?
Pozwól innym czuć się potrzebnymi. Niech zrobią zakupy, wyniosą śmieci, posprzątają łazienkę. Niech z Twoich ramion, przynajmniej raz na jakiś czas, spadnie ten ciężar.
A jeśli nie? Co jeśli tego nie zrobisz?
Być może nie stanie się nic.
A być może przyjdzie taki dzień kiedy i Ty i Ci, dla których robiłaś tak dużo – będą sobie MUSIELI bez Ciebie poradzić.
***
Na drogę i na radzenie sobie – poleca się ta wyjątkowa książka:
Książka dostępna TUTAJ. |
8 komentarzy
Tak, kiedyś bycie Zosią Samosią było mi bliskie.. długo się nią być nie da – albo umysł albo ciało odmówi posłuszeństwa 😉
Masz rację Małgosiu bycie Samosią daje w kość i to porządnie, czasem sami sobie to zafundowaliśmy czasem, ktoś nam w tym pomógł, ale ważne żeby to zauważyć i zmienić swoje zachowanie. Pozdrawiam!
Ciekawe, zrobiłam w ten sposób z męża pantofla. Nie tylko jeśli chodzi o sprzątanie, nawet mu nie pozwalałam jeździć samochodem. To po prostu nie na moje nerwy. Nie mogę patrzeć, jak bezmyślnie coś robi (pierwszy raz jak wsiadł do mojego samochodu to mi wgniótł bok i zniszczył drewniany filar w moim domu rodzinnym; chciałam mu kupić lekcje dodatkowe, żeby sobie przypomniał – to nie, a ja go nie chcę uczyć). Wiem, że to złe, jednak ciężko mi się pozbyć takiego obrazu, że on jest dużym dzieckiem. Tak było od początku, musiałam go uczyć jak myć naczynia, a on za każdym razem zostawiał je z piany… Ileż razy można coś powtarzać i to takie bzdury (i ćwiczyć dyplomację, za każdym razem coraz mniej). Oczywiście nie twierdzę, że to jego wina, ale ta jego bezrefleksyjność na temat przyziemnych rzeczy wpędziła mnie (pozwoliłam na to) w to poczucie o którym mowa 🙁 Nigdy wcześniej nie myślałam o tych rzeczach świadomie, z poprzednim partnerem nawet by mi nie przeszło przez myśl, że nie może czegoś zrobić bo tego nie przemyśli i będę musiała poprawiać a to 2x więcej roboty (już prędzej na odwrót, chciałam żeby coś za mnie robił, bo mi się nie chciało), bo po prostu jak coś robił, to myślał o tym. To się chyba wynosi z domu. Nie mogę sobie z tym poradzić, przestaliśmy uprawiać seks, bo nie widzę już w nim mężczyzny, jak zachowuje się jak 5-latek na każdym kroku w domu. Wyciągnie coś, to potem nie schowa całości, ciągle za nim trzeba sprzątać. Rozmowy na ten temat nic nie dają, bo on się zgadza i obiecuje że się będzie "starał", a tego nie robi. Mówienie mu o tym za każdym razem też nie zdaje egzaminu, bo on zostawi brudną umywalkę i idzie spać, a ja ją po prostu muszę posprzątać przed użyciem zanim sama pójdę, bo co, mam go budzić żeby wyjął kłaki, kiedy mi to zajmie 10 sekund? To dla mnie jest serio bez wyjścia, uciekanie się do jakichś manipulacji żeby go naprostować też wcale nie naprawia problemu, bo to też jest traktowanie go z góry i jak dziecka. Mózg mi już wybucha od tego, że muszę mu patrzeć na ręce, bo potem znajdę jakąś zgniłą szmatę pod szafką, jak ostatnio –
tydzień po tym jak odpowietrzał kaloryfer; nie wyrabiam mentalnie z tym, że wszystko muszę kontrolować, nad wszystkim trzymać pieczę, bo nie chcę żyć jak ostatni menel. Próbowałam się też pogodzić z tym, że nie zawsze wszystko musi być czyste – i nie jest już (kiedyś mnie to wpędziło w nerwicę lękową i musiałam brać psychotropy) ale im dalej ja tę granicę przesuwam, tym bardziej on też odpuszcza i bałagani coraz więcej, jakby to musiała być stała wartość. Czasami po prostu nie da się, bo ja chcę coś robić i nie mogę dopóki on nie ogarnie – albo ja. Kiedy idzie do pracy, nie ma go, śpi, jest zajęty. Zawsze jest tylko "zaraz" które oznacza "nigdy". Kiedyś się śmiertelnie obraził, bo powiedziałam, że nie chcę z nim mieć dziecka, bo bym musiała wszystko sama ogarniać. Obraził się, ale go to nie dotknęło najwidoczniej, bo minęło już kilka lat, a on jest coraz gorszy. Szukam ciągle rozwiązania, innego niż poprzednie.
When someone writes an piece of writing he/she maintains the thought of a user in his/her mind that how a user can be aware of it. So that’s why this paragraph is perfect. Thanks!
May I simply say what a relief to find someone that really understands what they are talking about on the internet. You certainly know how to bring a problem to light and make it important. More people ought to look at this and understand this side of your story. I was surprised you are not more popular since you surely have the gift.
我們採用國際及美國食品及藥物管理局FDA認可的CO2 激光儀 LUTRONICS® SPECTRA SPR, 具安全性, 準確度高 . 二氧化碳激光可安全地去除皮膚上的癦痣、肉粒、疣、老人斑等問題。此激光的幼細光束可準確及直接地將要去除的組織氧化,過程快捷,傷口細小及乾淨,對周圍的皮膚傷害減至最少。一般1-2次就可永久去除。
個人化網路廣告
介紹彩妝系列中的眼部産品。