Przez 7 lat pracowałam wyłącznie na home office. Później w trybie mieszanym, który uważam za optymalny. Pracy z domu zazdrościło mi wiele osób, a teraz równie dużo na ten tryb narzeka. Wbrew pozorom praca z własnego domowego biura to nie taki miód, jak mogłoby się nam wydawać. Ma niewątpliwe zalety, ale także trochę wad. Jak nie oszaleć na home office?!
Mijają prawie dwa miesiące od kiedy wiele osób przeszło w tryb “home”. Część do biur zaczyna wracać, część jeszcze nie, ale faktem jest, że praca w domu może się nam jeszcze przydarzyć nie raz. Dochodzą mnie słuchy, że część firm w czasach niepewności myśli o cięciu kosztów, a więc także, przynajmniej w jakimś stopniu, o rezygnacji z biur, które w dużych miastach generują horrendalne koszty.
Do marca, kwietnia, w Polsce praca zdalna nie była wcale tak popularna jak by się mogło wydawać, wielu managerów uważało, że nie da się tak skutecznie pracować na dłuższą metę. Szła za tym nieufność, pewna potrzeba kontroli pracowników i przekonanie, że jeśli się ludziom nie patrzy na ręce, to nic nie będzie zrobione. Okazało się jednak, że zrobione było, jest, a pracownicy, w wielu wypadkach starali się nawet bardziej. Jest więc szansa, że pracodawcy zaczną dawać pracownikom większy wybór i podchodzić do tematu zatrudniania i miejsca pracy bardziej elastycznie.
Eksperci wieszczą od jakiegoś czasu koniec modelu pracy, który znamy i przejście w kierunku większej wolności miejsca, z którego “świadczymy” usługi pracodawcy. Taka może być przyszłość, bo faktycznie czy w dobie globalnego ocieplenia, korków, kurczących się zasobów, firmy będzie stać na utrzymywanie ogromnych budynków, ochroniarzy, biur i całej infrastruktury, która temu służy?
Minusy home office
Aby nie było tak różowo, dobrze wspomnieć, że home office mimo oczywistych zalet ma też wady i wcale nie mówię tu o tym, że możemy siedzieć w piżamie i zagryzać samotność czipsem.
Sytuacja którą mamy dziś, jest wyjątkowa i nie mieliśmy z nią do czynienia właściwie nigdy wcześniej. Ja pracując 7 lat wyłącznie z domu, nigdy nie spędzałam w nim aż tyle czasu. Chodziłam po córkę do przedszkola, potem szkoły, spotykałam się z ludźmi, miałam okazję przejechać się tramwajem, czy wyjść do kina lub teatru. To pomagało w pewnym sensie podzielić czas pracy i odpoczynku, oddzielić pewne strefy, nawet jeśli miejsce życia rodzinnego pokrywało się z miejscem pracy.
To dawało pewne potrzebne bodźce, bo jeśli tylko nie jesteście skrajnymi introwertykami, to tych bodźców, tak samo jak ja potrzebujecie do życia, do funkcjonowania. Teraz to wszystko zostało zminimalizowane, ograniczone do niezbędnych kontaktów, zastąpione konferencją na video. Z pewnością nie jest to to samo co kontakt na żywo.
Długotrwała praca w wersji home, z jednej strony w stresie spowodowanym obecną sytuacją, z drugiej w ograniczeniu naszych normalnych bodźców i kontaktów międzyludzkich, może wpływać na dwie rzeczy: nastrój i kreatywność.
O problemach z kreatywnością wspominał np. Kuba Badach, który w rozmowie z Adamem Sztabą mówił, że ten czas zamknięcia działa na nas ograniczająco i ja też tak to czuję. Część osób oczywiście w sytuacji stresu i napięcia doświadcza “burzy pomysłów”, ale po okresie pewnego znużenia, zaczynamy cierpieć na “pustą głowę” i wymyślenie czegoś zupełnie nowego staje się ogromnym wyzwaniem. To jest problem w pracy, która kreatywności wymaga – niekoniecznie tej związanej z twórczością, bo kreatywność to także otwartość na nieszablonowe pomysły, poszukiwanie rozwiązań, które nie są oczywiste, a to potrzebne chyba w prawie każdym zawodzie, który nie jest związany ze staniem przy przysłowiowej taśmie.
Home office może też wpływać na nastrój, zwłaszcza jeśli uprawiamy go w wersji, w której musieliśmy to robić przez ostatnie dwa miesiące. Mało kto miał w tym momencie możliwość spokojnej, niezmąconej niczym pracy. Wiele osób natomiast musiało i musi nadal łączyć obowiązki zawodowe z opieką nad dziećmi, organizacją zajęć szkolnych czy funkcjonowaniem w jednym domu z domownikami, którzy również muszą realizować swoje zadania.
To wszystko oprócz stresu, może wywoływać jeszcze frustrację, poczucie bycia uwięzionym, zamkniętym, w sytuacji bez wyjścia.
Problemy na home office, co nam przeszkadza?
Rozpisałam się, znowu… ale sytuacja nie jest łatwa ani wyłącznie przyjemna, jakby się mogło wydawać. Okazuje się, że wiele osób nie radzi sobie z pracą na home office, nie w kontekście wypełniania swoich obowiązków, ale właśnie psychicznego balansu i organizacji życia, które wiedzie w domu łącząc pracę i poza zawodowe życie.
Widzę dwa problemy – mówi Agata. Pierwszy, to obciążenie pracą – nigdy tak dużo nie pracowałam, mam wrażenie, że nie żyję, a wyłącznie pracuję. Wcześniej mój dzień miał jakąś systematykę. Jeździłam do biura na 9 i rzadko wychodziłam później niż o 17:30. Potem o pracy nie myślałam, szłam na basen, do domu, gotowałam, ćwiczyłam, oglądałam Netflixa itp. Teraz siadam do pracy podobnie, ale ponieważ w ciągu dnia często mam jakieś video konferencję, spotkania, “zdzwonki”, w tzw. międzyczasie muszę coś zjeść, ugotować, czasem zrobić zakupy, wiele razy zdarzało mi się zamykać komputer o 20 czy 21. Jesteśmy rozliczani z materiałów, które odsyłamy, nie ma więc takiej możliwości, abym powiedziała, że czegoś nie zdążyłam zrobić. W biurze również zdarzały się spotkania, ale nie było ich tak dużo, nie zajmowały tyle czasu. Kwestie wymagające omówienia obgadywałam często z koleżanką w kuchni przy kawie w 10 minut, teraz to wymaga video spotkania, które trwa pół godziny albo godzinę, bo trzeba zaprosić kogoś jeszcze, ludzie mają potrzebę mówienia, opowiadania, w efekcie połowa dnia schodzi na często bezproduktywnych rozmowach, a potem pracę i tak trzeba wykonać. Drugim problemem jest presja i niepewność. Nie wiemy co będzie, ludzie plotkują, piszą między sobą wiadomości, często sieją panikę. Biorąc pod uwagę, że zajmuje to całe moje dnie, mam wrażenie, że praca stała się jedynym elementem mojego życia i nie ma poza nią wiele więcej”.
Agata jest w tej “komfortowej” sytuacji, że mieszka sama. Cudzysłowu użyłam świadomie, bo oczywiście to też nie jest sytuacja idealna, ale nikt jej w pracy nie rozprasza, ani nie przeszkadza. Zupełnie inny obraz home office ma Tomek i Paulina, którzy pracują w domu z dwójką dzieci.
Dzieciaki nie chodzą do szkoły już prawie 2 miesiące. Mają 9 i 11 lat, więc w teorii powinny się same sobą zająć, ale oczywiście teoria ma z praktyką niewiele wspólnego. Pierwszą kwestią są normalne sprawy domowe – ktoś musi zrobić jeść, wymyślić obiad, zrobić zakupy. Wcześniej dzieci jadły w szkole, było to więc dużo prostsze, teraz nie ma takiej opcji, a codziennie wspieranie się cateringiem, jest dla nas ze względów finansowych kompletnie nieopłacalne. Druga to lekcje, zajęcia szkolne. Nasze dzieci niby uczestniczą w nich same, ale codziennie musimy sprawdzić co trzeba przygotować, jakie zadania zrobić, często wydrukować materiały. Coś się zatnie, nie ma połączenia, tablet nie naładowany, konflikt bo młodsze przeszkadza starszemu. To dezorganizuje naszą pracę i rozprasza. Ja mam ogromne problemy z koncentracją w domu -mówi Paulina. Nie mogę się odłączyć od tego co się dzieje obok, nawet ze słuchawkami na uszach. Dzieci przychodzą, rozmawiają, mąż ma video konferencję i słyszę go za ścianą, nie mogę się skupić, a kiedy już się wreszcie skupię, coś znów mnie rozproszy, ktoś czegoś ode mnie chce i koncentracja ucieka. Przez to swoje zadania zamiast w 3-5 godzin, wykonuje nieraz w partiach przez 12 godzin. To mnie potwornie irytuje i męczy. Tomek przestawił się w części na pracę nocną. Rzeczy wymagające skupienia ogarnia po 22-23 kiedy dzieci śpią. Ja jestem “skowronkiem” i nie umiem pracować w nocy, wstaję więc ewentualnie rano, żeby złapać godzinę spokojnej pracy, zanim wszyscy wstaną przed 8, ale to tylko sprawia, że mam wrażenie, że pracuję od świtu do zmierzchu, bo ta praca faktycznie stała się potwornie rozciągnięta.
Jak nie zwariować na home office?
W internecie znajdziecie mnóstwo rad, nie ma sensu ich powtarzać, skupię się więc na tym co moim zdaniem jest najważniejsze i co najbardziej pomaga mi. Warto pamiętać, że możemy mieć różne potrzeby, różne umiejętności, ale generalnie cel jest jeden: praca ma być wykonana, a życie ma się toczyć dalej.
Praca, także z domu, to nie jest całe życie, kiedyś więc warto ją zamknąć, odłożyć na półkę i nie pozwolić, aby wypełniła całą przestrzeń, bo na dłuższą metę będzie to bardzo niezdrowe.
Moje doświadczenie pokazuje, że warto na pewno:
- UBRAĆ się i przyszykować tak jak do pracy. Nie mówię, że jeśli chodzicie do biura w szpilkach albo garniturze, to należy robić to też w domu, warto jednak ogarnąć się na tyle, aby spojrzenie w lustro nie wywoływało dyskomfortu. Ja bardzo lubię nosić sukienki i nie widzę powodu, żeby ich nie nosić również w domu. Nie odkładam siebie na potem, lepiej się czuję kiedy zadbam o siebie i umaluję się, a nawet użyję perfum, o czym pisałam ostatnio tutaj.
- Nie zwlekać z zadaniami, nie przeciągać w czasie. To był taki mój błąd nowicjusza, jeszcze kilka lat temu. W efekcie, pracowałam mało efektywnie i robiłam to ciągle. Na dłuższą metę jest to potwornie męczące i dobrze w miarę możliwości nie odkładać, tylko działać. Zrobione to zrobione. Na początku może to oznaczać narzucenie sobie pewnej dyscypliny, ale da się to zrobić.
- Nie dać się rozproszyć codzienności. Dlatego jeśli kompletnie nie możesz skupić się w bałaganie, posprzątaj i przygotuj swój pracowy kącik przed rozpoczęciem działań. Nie rób tego w trakcie, bo praca będzie nieefektywna. Kiedy pracujemy w biurze, nie rozpraszają nas niepozmywane naczynia ani pranie do złożenia, czas przeznaczony na pracę w domu dobrze traktować tak samo inaczej będziemy wiecznie odciągani przez rzeczy, które w teorii należy zrobić już.
- Wynegocjować z domownikami ciszę. Żeby nie było, efektywna praca z domu z małymi dziećmi, to moim zdaniem jest oksymoron. Bardzo trudno połączyć pracę z obecnością w domu dziecka w wieku szkolnym, nie mówiąc już o kilkulatku. Kiedy Amelka miała 2-3 lata, ja pracowałam z domu, ale zwykle wtedy, kiedy jej w domu nie było. Aktualnie praca z domu wygląda podobnie jak w cytacie powyżej, nie jest to łatwe, ale staram się wynegocjować z córką czas, kiedy ja zajmuję się pracą i znaleźć też czas na to, żeby zająć się nią. To daje jako taką równowagę i sprawia, że nikt nie czuje się poszkodowany. Dzieci potrzebują naszej uwagi i trudno się o to na nie obrażać…
- Realnie określać zadania. Stawiać granicę. Ostatnio moja znajoma dostała w piątek dwa razy tyle pracy co zwykle, bo akurat wszyscy skończyli swoje zadania pod koniec tygodnia. Czy to oznacza, że w związku z tym, że pracuje w domu, musi zrobić więcej niż normalnie tylko z tego tytułu? Nie. W pracy na home office też musimy umieć stawiać granice. Czasem zadań jest za dużo, a to wywołuje frustrację. To prawda, że oszczędzamy około 2 godzin na jazdę do biura, nie tracimy czasu na pogawędki w kuchni, ale nie oznacza to wcale, że w związku z tym mamy pracować dwa razy tyle co zwykle.
- Zmieniać miejsce. Jeśli masz problem z kreatywnością, znużeniem, warto zmieniać miejsce w którym się pracuje. Ja w kwietniu także z tego powodu “ogarnęłam” balkon. Co prawda nie jest pewnie idealnym miejscem do pracy, ale z pewnością można tam odpisać na maile i zająć się czynnościami, które nie wymagają hiper skupienia. Przy okazji złapać promienie słońca, odetchnąć, czy spojrzeć na zieleń.
- Odpoczywać. Myślę, że to jeden z najistotniejszych, a pomijanych aspektów pracy na home office. Niestety nie zawsze to nam wychodzi, a warto o czas na odpoczynek zadbać. Jeśli nie da się podzielić dnia stricte na pracę i nie-pracę – dobrze codziennie zrobić coś, co nie jest związane z obowiązkami domowymi, a służy wyłącznie przyjemności. Pół godziny czytania na balkonie, spacer, rower, joga przed You tubem czy słuchanie muzyki na podłodze. To bardzo ważne, bo work life balnace przy pracy w trybie home office, to zaprawdę nie jest łatwe zadanie.
Jakie są Twoje doświadczenia z pracą w domu? Tęsknisz za biurem czy przeciwnie?
PS. Niedługo będę dla Was miała coś zupełnie nowego – dodatek do książki “Manufaktura Radości”, który będzie można kupić również osobno. Będzie to “Manufaktura w czasach kryzysu”. Informacje już niebawem! A póki co – w sklepie nadal dostępne są “Bajki”, “180 dni wdzięczności” i “Miłość w czasach fast food”. Wszystkie informacje znajdziecie TUTAJ.
1 komentarz
Jestem nauczycielem przedszkola i moje home office to nagrywanie filmików dla dzieci, przygotowywanie kart pracy i uzupełnianie dziennika on-line. Na szczęście kontakt z rodzicami ogarnia dyrekcja, więc mam codziennie tylko z nią kontakt. I… kocham to! Zaczynam pracę o 8 i do 14 mam już nagrane i zmontowane zajęcia, uzupełnione papiery, wszystko gotowe. Szczerze mówiąc o wiele bardziej podoba mi się home office niż normalna praca. Bardzo niechętnie wracam.