Lubimy generalizować. Oceniać. Pokazywać życie w jednostajnej tonacji, której daleko do pełnej palety barw. Tymczasem to co nas spotyka, nie jest jednoznacznie dobre, ani złe. Czasem wpisuje się w jakiś głębszy plan i nawet jeśli z początku wydaje nam się bezsensowne, to gdzieś nas w życiu prowadzi. Nie sztuka z tym walczyć, zresztą nie zawsze się da. Sztuka znaleźć odpowiedzieć na to, co mogę z tym zrobić?
Mimo wszystko.
Historia fizyka, Stephena Hawkinga jest gotowym materiałem na film lub powieść. Zdolny, dobrze zapowiadający się naukowiec, w wieku 21 lat zaczyna być nieco niezdarny, słaby, zupełnie jakby właśnie kończył dorosłe życie, a nie je zaczynał. Okazuje się, że ma ALS, czyli stwardnienie zanikowe boczne. Lekarze dają mu 2 – 3 lata życia, perspektywy na przyszłość są druzgocące.
Hawking początkowo reaguje depresją, załamuje się. W 1965 roku, czyli w dwa lata po diagnozie, wcale nie wybiera się na tamten świat. Jest zupełnie przeciwnie, mimo że jego stan się pogarsza. Bierze ślub. Pracuje, robi doktorat, zostaje profesorem.
Mimo, że od 1974 roku Hawking nie jest w stanie samodzielnie wstać z łóżka i pozostaje od wielu lat całkowicie sparaliżowany, jest aktualnie najbardziej znanym i najmocniej rozpoznawalnym naukowcem na świecie. Jego książki sprzedały się w milionowych nakładach i miesiącami okupowały pierwsze miejsca na listach bestsellerów.
On sam, o sobie i swoim życiu mówi tak:
“Kiedy miałem dwadzieścia jeden lat i zachorowałem na ALS, uważałem, że to strasznie niesprawiedliwe. Dlaczego coś takiego zdarzyło się akurat mnie? Myślałem, że moje życie się skończyło i że nigdy nie zrealizuję potencjału, który – jak czułem – we mnie drzemał. Jednak teraz, pięćdziesiąt lat później, mogę być po cichu zadowolony z życia. Byłem dwukrotnie żonaty i mam troje pięknych, zdolnych dzieci. Odniosłem sukcesy w karierze naukowej, (…) chociaż na razie nie dostałem Nagrody Nobla. (…) Niepełnosprawność nie stanowiła dla mnie poważnej przeszkody w pracy naukowej. Właściwie pod pewnymi względami była wręcz zaletą: nie musiałem prowadzić wykładów i zajęć ze studentami ani zasiadać w nudnych komisjach. (…)”
S. Hawking – “Moja krótka historia” WAB, 2013
Historia Hawkinga porusza wyobraźnię i serce. Zapytaj sam siebie: Jakie Ty masz przeszkody? Co Tobie stoi na drodze?
Tysiące zdrowych, w pełni sprawnych ludzi narzeka na brak szczęścia i układy. Czym one są, wobec tego, z czym mierzył się codziennie Hawking i jemu podobni?
Co zrobisz ze swoim życiem? Mimo wszystko?
5 komentarzy
Taaaak. Ten przykład wali w pysk, że tak powiem.
Ja lubię odnośnie odwagi życiowej trochę z przymrużeniem oka przypominać sobie Nikodema Dyzmę, który powiadał ( brawurowo na ekranie pokazał nam to Roman Wilhelmi), że życie trzeba łapać mocno z grzywę i prać po … pysku właśnie.
Ot co!
Elizabeth: Małgosiu, wiem coś na ten temat. W takich trudnych sytuacjach nie sztuka umrzeć, sztuką jest żyć. Moje koleżanki czasem ubolewają nad złamanym paznokciem…nie zważając na innych. A życie jest piękne, ma tyle smaków i barw.. Dziękuję za dzisiejszy wpis.W tym temacie polecam też książkę "Ołówek" K.Rosińskiej-Jaczyńskiej
Elizabeth, znam książkę, bardzo mnie poruszyła…
Chciałabym mniej narzekać, pracuję nad tym i bardzo cieszę, że trafiłam na Twój blog. Dzięki.
Elżbieta.
關鍵字廣告