Z czego tu się cieszyć – mówi W. i smętnie się uśmiecha. T. wtóruje mu i dodaje, że święta, nowy rok nowym rokiem, ale może będzie wojna, kryzys, a poza tym nic nie wiadomo. Słowa kapią na podłogę, świat wydaje się jeszcze bardziej szary.
Słucham ich przez chwilę, a potem podchodzę do okna, patrzę jak krople deszczu błyszczą na parapecie i postanawiam zrobić sobie herbaty. Za dużo się martwimy, za mało cieszymy tym co jest. A powinno być dokładnie odwrotnie.
To co masz
Czekając na prezenty od losu, łatwo przeoczyć to co się już dostało. Ciepłe łóżko, rano, kiedy wyciągając nogi w pościeli, można poczuć, że jest się królem świata. Kawę, która gorącą lawą rozlewa się po ciele, zapach deszczu, który otula ramiona, tą całą tkliwość, która mieszka z nami pod jednym dachem i widać ją często: w oczach dziecka, męża, w kocim futrze, które bezpardonowo pcha się na kolana, nie pytając o zgodę, ani nie zawracając sobie głowy żadnym proszę i dziękuję.
To są małe sprawy, małe rzeczy, bez których nie byłoby tego co duże: nie byłoby szczęścia.
Uważność
Sztuka cieszenia się życiem, jest prosta i opiera się na jednym, niezbędnym składniku: uważności. Kiedy jesteśmy obecni, kiedy potrafimy dostrzec to, co wokół nas się dzieje, wtedy w największej szarudze widzimy przebłyski jasności i lekko, z gracją bierzemy je, żeby świeciły nam w mroku. Kiedy przychodzi trudny czas, kiedy przychodzi jesień, zima, wtedy dobrze mieć trochę własnego światła. Nie musi być wielkie i wszechmocne jak słońce na niebie. Czasem na powierzchni dobrego samopoczucia, trzyma nas tylko iskierka. Trzeba o nią zadbać, żeby nie zgasła, żeby dawała trochę ciepła, wreszcie, żeby wskazywała kierunek, w którym dobrze jest płynąć.
Wybór
Co lubisz? Co Ci sprawia przyjemność? Co daje ci dobrą energię? Co sprawia, że się uśmiechasz? Czemu nie robić tego trochę więcej? Czemu nie praktykować tego świadomiej? Nie wpisać w plan dnia, w kalendarz?
Pewien starszy pan, którego poznałam lata temu, mówił mi, że od dziecka, lubił po prostu patrzeć na ptaki. Kiedy tylko mógł, uciekał z miasta, stawał w szczerym polu albo na skraju lasu i obserwował, czy coś przyleci. Odwiedzał ptasie rezerwaty, parki, w każdym mieście, do którego przygnał go los, siadał na ławce i karmił gołębie. W czasach, kiedy dużo pracował, dbał o to, aby przynajmniej w drodze z pracy, na chwilę, na 10 minut, oddać się swojej pasji. Mówił, że to dawało mu wolność. Dziś, gdy nigdzie się nie śpieszy, nadal chodzi do parku i patrzy jak wróble tańczą na gałęziach.
Mało, bardzo mało, ale przecież tak dużo. Oto właśnie chodzi. To – nie boję się tego słowa – zmienia życie.
Strategia
Istnieją dwie, odrębne strategie szczęścia. Oczekiwać na cuda i dary wielkie jak góra lodowa, albo tworzyć je z kawałków o wielkości klocka. Składać radość jak puzzle: tysiące szczegółów, miliony sekund, jedna do drugiej. Polecam bardzo tą drugą. Jest tańsza, szybsza i pewniejsza. I co najważniejsze, mamy na nią wpływ.
Rób to co kochasz i rób to częściej. Proste? Proste. Małe rzeczy, wielka radość, dobre dni. Na ten rok, na całe życie.
To co? Napijemy się herbaty?