Kochani! “Bajki o życiu” wracają. I dzieje się to na wasze wyraźne życzenie. Wieleeee osób mnie o nie pytało i chociaż wzbraniałam się przed tym, to poszłam za tym głosem i dziś chcę Wam po pierwsze opowiedzieć o tej książce, po drugie o procesie, który jej towarzyszył i o tym, czego się w związku z nim nauczyłam, doświadczyłam i co Wam także, wierzę – może się przydać! Zaczynamy!
Mogłabym zacząć jak w bajce: dawno, dawno temu, daleko, chociaż całkiem blisko, była sobie dziewczyna, która uwielbiała bajki. Kochała także książki i od czasów gdy była małą dziewczynką marzyła o tym, że wyda własną. Najpierw robiła ją z papieru, doklejała kartkę do kartki, wąchała papier. Potem wyobrażała sobie jak to jest zobaczyć swoje imię i nazwisko na okładce. Podzielić się tym, co się ma w środku. Minęło wiele lat i dziewczyna zapomniała o swoim marzeniu, poszła w wielki świat, dalej, całkiem daleko, przez góry i lasy, ale jak to często bywa, marzenie nie zapomniało o niej.
Dawało o sobie znać w chwilach smutnych i radosnych, na jawie i we śnie. To dlatego pewnego dnia, ta dziewczyna napisała:
Czasami marzenia materializują się w zadziwiającej formie. Czasami wystarczy trochę papieru, farby drukarskiej, kilka obrazków i jakiś czas, kiedy to wszystko łączy się w całość. I oto trzymacie w rękach moje ucieleśnione marzenie, przebiegacie wzrokiem po literach, które w popołudniowej ciszy układały się w słowa, modlitwę i bajkę. O tym, że …warto marzyć.
Tak zaczęła się ta historia i to wcale nie jest bajka. A jak do tego doszło? Co było po drodze? Posłuchajcie.
“Bajki o życiu” – jak to się stało, że się stało?
Pisałam o tym w artykule o tym, jak wydać książkę i chociaż świat się trochę zmienił od tamtego czasu, to tak naprawdę, wcale nie aż tak bardzo.
Napisałam “Bajki” i zaczęłam szukać wydawcy. Niestety, większość kompletnie “olała” temat, kilku wróciło z propozycją, ale z mojego punktu widzenia była ona kompletnie nieinteresująca. Nie oznaczało to wcale, że książka była zła, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Wydawcy dostają miesięcznie dziesiątki, jeśli nie setki propozycji od autorów i siłą rzeczy, nie bardzo są nawet w stanie się z nimi zapoznać. Do tego książka to jest biznes – i na to też niespecjalnie jest sens się obrażać. Dostawałam więc feedback w rodzaju: fajne, ale to się sprzeda jak będzie Pani sławna;). Proszę napisać coś lekkiego, może o miłości, spróbujemy to wydać, a potem się zobaczy. Inne propozycje dotyczyły wydania książki ale w kształcie, który mi kompletnie nie odpowiadał, albo co tu dużo gadać, były w rodzaju: “wydamy, no ale zarobić to pani na tym nie zarobi”.
Może nie wiecie, ale w standardowym modelu wydawniczym, na książce autor zarabia około 10 % ceny okładkowej. Minus podatek. Nie trudno policzyć, że sprzedając 2-3 tysiące egzemplarzy książki, co w polskich warunkach jest już sporym sukcesem, można liczyć na zawrotny zarobek na poziomie kilku tysięcy złotych minus podatek. Jak na pracę, która wymaga zwykle od miesiąca do pół roku dużego zaangażowania i zważając na fakt, że kwota ta spływa w ratach, zwykle przed okres roku czy dwóch, są to pieniądze, które łatwo zakwalifikować do kategorii “na waciki”.
Trochę szkoda… Dlatego wydałam “Bajki” sama i zrobiłam to długo przed tym, zanim to było modne.
Czy to była łatwa droga? Bardzo trudna. Ale o tym napiszę jeszcze parę słów na końcu tego wpisu.
“Bajki o życiu” – co w środku
“Bajki” to 50 opowieści – krótkich, zwykle 1, 2 stronicowych historii, z których żadna nie jest ze sobą bezpośrednio powiązana. “Bajki” to opowieści z krwi i kości, mówiące o tym, że chociaż życie nie zawsze jest łatwe, że bywa wielowymiarowe, to warto żyć. Warto także marzyć i bez względu na liczbę upadków, które zafundował nam los, bez względu na drogi, którymi szliśmy, bez zawracania sobie głowy światopoglądem, miejscem gdzie żyjemy, warunkami, szeregiem zmiennych skomplikowanych jak wzór chemiczny – to wszystko co nam się przydarza, ma jakiś głębszy sens.
Może nie widać go na pierwszy rzut oka, ale to się sprawdza i to jest dobre.
Dla kogo są “Bajki”? Ja powiedziałabym, że dla kobiet – że to książka sensualna i delikatna, która przypadnie do gustu tym z nas, które swoją wrażliwość noszą na wierzchu, albo chowają pod płaszczem – ale znam też kilku facetów, których ta książka zachwyciła. Może się któryś ujawni w komentarzu – nie chcę mówić za nich, ale dzięki temu co mi opowiedzieli i napisali wiem, że tak naprawdę to co ja sobie wyobrażam o mojej książce to jest tylko kawałek historii. Bo moja wyobraźnia, chociaż duża, nie sięga wszędzie.
Jest to więc książka dla wszystkich tych, którzy poczują, że chcą ją czytać.
“Bajki o życiu” – opinie
Opinie o “Bajkach” od samego początku były dobre i chociaż pewnie nie wszystkich uwiodły one tak samo, to znam parę dziewczyn, które kupiły ode mnie po kilka czy kilkanaście egzemplarzy tej właśnie książki, aby podarować ją swoim mamom, przyjaciółkom, ciotkom i innym ważnym kobietom. To było dla mnie zawsze niesamowite i nie ma chyba lepszej rekomendacji dla autora. Wiem od Was, że ta książka jest dla Was ważna i dlatego zdecydowałam się na jej powrót.
Wahałam się, ponieważ minęło dużo czasu. Przez te 5 lat, od momentu kiedy “Bajki” ukazały się po raz pierwszy, wiele się we mnie zmieniło. Miałam nawet wrażenie, że “wyrosłam” z tej książki, że będzie mi do niej za daleko i że po tym czasie, który minął, będzie mi trudno znów powiedzieć: to jest dobre, chcę się z Wami tym dzielić. Ale kiedy wróciłam do “Bajek” i zaczęłam je czytać od nowa, poczułam, że to jest dalej ważna część mnie. Popłynęły łzy. Pojawiło się wzruszenie. A tego, jak sami wiecie, jak sama wiesz, nie da się udawać.
Od wielu lat staram się żyć tylko tym, w co głęboko wierzę i co mnie pociąga i porusza. I to dlatego wracam do Was z “Bajkami”.
Bajki – podziękowania
Nie byłoby tej książki bez osób, które mnie na różnych etapach wspierały. Był to mój brat, siostra, były mąż, moje przyjaciółki, Wy – czytelniczki i czytelnicy. Wydanie “Bajek” kosztowało mnie bardzo wiele i nie mówię tu o pieniądzach.
Ta książka nauczyła mnie uporu, sięgania po swoje, nawet jeśli jest bardzo ciężko, przypomniała jak wielką wartość mają spełnione marzenia, pokazała jak moje słowa zmieniają w ludziach coś, co im samym wydawało się być nie do zmiany.
Dziękuję Wam za zaufanie i za to, że wracacie do mnie przy każdej kolejnej pozycji. Pewnie nawet nie wiecie jak wiele to dla mnie znaczy.
Wdzięczność, którą mam w sobie za to wszystko co się za udziałem “Bajek” zdarzyło jest ogromna. Słowa są za małe, żeby ją pomieścić, ale już dziś mówię – dziękuję. Każdej osobie, która kupiła moją książkę, która o niej komuś opowiedziała – to znaczy NIEPRAWDOPODOBNIE dużo. Dziękuję <3.
“Bajki o życiu” – dodruk
Po tych słowach pełnych patosu, czas na konkrety. Machina ruszyła i nowe wydanie ( bez większych zmian) trafi w wasze ręce przed majówką. Już dziś uruchamiam przedsprzedaż – a książki będziemy wysyłać po świętach – prawdopodobnie 25-26 kwietnia.
Kupując już teraz pomagacie mi zdecydować o wielkości dodruku – nie planuję spektakularnych ilości. Dostajecie też gwarancję szybszej dostawy. Oprócz tego przygotowałam też parę promocji. Przede wszystkim kupując pakiet “Bajki” + “180 dni” – dostajecie ode mnie “Manufakturę Radości” gratis.
Ta promocja jest ważna do 24 kwietnia, albo do wyczerpania zapasów “Manufaktury” – bo tu także z pierwszego nakładu nie zostało aż tak wiele. Warto więc się spieszyć :). – KLIK.
Zamawiam także “Bajkowe” zakładki i one również trafią do wszystkich przedsprzedażowych pozycji.
Bajki – podscriptum
Na okładce “Bajek” napisałam:
Oto opowieść o wartości szukania, ponoszenia ryzyka bycia sobą i wybierania po swojemu. I w końcu świadectwo tego, że nigdy nie jest za późno na zmianę i że póki życie trwa – jeszcze wszystko jest możliwe”.
I z tym Was zostawię :). Mam nadzieję, że “Bajki” dadzą Wam także tym razem wiele wzruszeń.
Dziękuję <3
1 komentarz
Interesująca książka