Żyjemy w epoce mocnych kobiet. Często mocnych do przesady, ku własnej szkodzie. Bycie kobietą w zbroi, kobietą w wiecznej walce, w starciu, w opresji, ratująca, jeśli nie cały świat to swój mały, skrojony na miarę rodzinny światek, to rzeczywistość wielu z nas. Zakładamy przyłbice i lecimy z tym życiem, nie bacząc na to, że czasem ta zbroja ociera nam ciało do kości. Udajemy, także przed sobą, że jesteśmy nie do zdarcia, że nie ma innego wyjścia niż wytrzymać, ale w środku dobrze wiemy, że żadna z nas nie jest tytanką, która może wiecznie nieść na plecach ogromny ciężar. Któregoś dnia opadamy z sił. Albo żyjemy z ogromną presją, której wreszcie zaczynamy mieć dosyć.
Jedno jest pewne – w życiu nie ma nic za darmo. Za bycie siłaczką, za noszenie cudzych oczekiwań, za pracę ponad miarę, za nadwątlone psychiczne siły, czy energię wylaną jak woda z dzbana, kiedyś będziemy musiały zapłacić. Zanim życie wystawi nam rachunek – warto przyjrzeć się kosztom. I czasem powiedzieć NIE.
Siła nie jest za darmo. Nikt nie ma jej nieskończenie dużo. Bycie za silną, oprócz tego, że pozbawia nas w końcu mocy, sprawia, że inni mogą być przy nas zbyt słabi, wyręczani. Zamiast podejmować wysiłek, liczą na wieczny ratunek – na niesienie przez życie, na wykonanie za nich pracy, którą TYLKO oni mogą wykonać. To nie służy na dalszą metę nikomu. Ani nam, ani światu.
Encanto – opowieść o kobietach i oczekiwaniach
Jakiś czas temu, obejrzałam z córką bajkę Encanto. To bardzo plastyczna opowieść o kobietach, rodzinie, rodzinnych uwikłaniach i oczekiwaniach rodu. Porusza wiele wątków, nie tylko wątek mocy – ale to temat na inny tekst, albo nawet kilka tekstów. Dziś o sile i o tym, że nawet jeśli mamy jej dużo, to zawsze, naprawdę zawsze, pod skórą mieszka także strach, że nie podołamy, że siła kiedyś się skończy.
Jestem silna nie nerwowa
Jestem twardsza od skał daje słowo
Noszę góry i kaplice
Swoją wartość potrafię policzyć
Czy to trudne Ja nie pytam
Tak jak stal ze mnie mocna kobita
Diament platyna kwarc
Nie robią różnicy mi
Na każde żądanie co trzeba to złamię
– śpiewa jedna z bohaterek bajki. To kobieta siłaczka, która na swoich barkach, tutaj dosłownie, może unieść kawał świata. Na jej sile polega nie tylko rodzina, ale także mieszkańcy miasteczka – pracuje bez wytchnienia, stara się i troszczy, ale wreszcie, zaczyna w niej kiełkować zwątpienie i obawa:
Lecz
Pod tym pancerzem
Jak na spacerze
Po linie w cyrku
Trochę strach mnie bierze
Pod tym pancerzem
Jak tamten Grek
Bóg i pół człek
Z kwestią lęku się mierzę
Pod tym pancerzem
Wiem to że każdy wie że
Jak przegram raz to leżę
Niepewność jest
I strach i stres
Czy spotka mnie tu kres?
Kap kap kap
Idzie za mną w trop
Nie wypuszcza z łap łap łap
Nie zna słowa stop
Siostra się tym zajmie
Jest starsza przecież
Zrzućmy na ną ciężar ten co nas gniecie
To mój los że muszę świat sama nieść
Jak to znieść?
Całej piosenki, możecie posłuchać tutaj.
Presja drąży – kap, kap, kap
Warto przywołać tutaj dwie perspektywy. Kobiety, która daje radę, albo wszystkim się wydaje że tak jest i otoczenia, które ocenia jej wysiłki, jako coś oczywistego, coś co jest tak samo jasne jak dwa razy dwa.
Marta – imię zmieniam – była przez lata taką właśnie siłaczką. Jako najstarsze dziecko w rodzinie szybko zaczęła być samodzielna, opiekowała się młodszym rodzeństwem, odprowadzała brata do przedszkola, kiedy sama miała lat 8 czy 9, odgrzewała obiad, potem miała swoje obowiązki i tak im dalej w las, robiło się gęściej, poważniej.
Na studiach pracowała – bo trzeba było pomóc rodzinie, a jej nikt nie pomagał. Potem wchodziła w rolę opiekunki i siłaczki wielokrotnie – prywatnie i w życiu zawodowym. Dzięki odpowiedzialności, sile, uporowi i co tu dużo gadać – zaciskaniu zębów, zaszła daleko. Ale nic tu nie było za darmo – a oczekiwania – tu również – rosły z każdym rokiem.
Opieka nad matką – po jej stronie. Pretensje, że poświęca jej za mało czasu, bo ma swoją rodzinę, dzieci, męża, pracę i obowiązki – to jej codzienność. Oczekiwania, że ogarnie w pracy wszelkie kryzysowe sytuacje – zawsze – nawet tydzień po porodzie. W domu podobnie. – Jak Ty świetnie sobie ze wszystkim radzisz – mówiły koleżanki. Problemy jednak rosły razem z presją i czasami, wieczorem, kiedy gasło światło, Marta miała ochotę wyć. Nie płakać, nie krzyczeć, wyć. Czuła, jednak, że nie może odpuszczać, że musi, powinna, że tego wszyscy od niej oczekują.
Diagnoza depresji była dla niej samej nie do przyjęcia, a wśród rodziny i znajomych na początku nikt w nią nie uwierzył.
Tak samo jak w potężne migreny, które zaczęły ją wyłączać z życia nawet na 3 dni. Jej problemy dotarły do niej i świata dopiero kiedy prowadząc auto z ogromnym bólem głowy spowodowała poważny wypadek. Bardzo chciała dać radę i dojechać do pracy.
Ciało, życie upomniało się o swoje. Cena za “wytrzymam”, była bardzo wysoka.
Wytrzymać, to za dużo
Strategią “wytrzymać” zaraża się już małe dzieci. Niemowlak powinien umieć wytrzymać bez mamy, dwulatek powinien wytrzymać bez pieluchy, sześciolatek powinien wytrzymać w szkolnej ławce, a nastolatek powinien już w zasadzie wytrzymywać wszystko, bo przecież jest już duży i wiele rozumie.
Wytrzymujemy więc szkołę (w myśl kolejnej strategii, “to trzeba po prostu przeżyć” ), kiepską pracę i upokorzenia ( “z czegoś trzeba żyć”), marne związki i życie, które z radością i szczęściem ma niewiele wspólnego. (“bo w końcu każdy wie, że w życiu nie bywa jak w bajce” )
Uczy się nas, że siła jest zawsze wartością najwyższą i że bycie najmocniejszym, takim, który najwięcej wytrzymuje, to wielka zaleta. W rzeczywistości nie jest to wcale prawda. Ludzie, którzy byli silni za długo, często doświadczają po pewnym czasie ogromnej słabości. Presja potrafi złamać prawie każdego. Czasami wystarczy mała kropla, która przeleje ten kielich i sprawi, że rozpadniemy się na setki kawałków.
W swojej sile, trzeba szukać równowagi. Nie czerpać z niej bez ustanku. Korzystając z siły innych pamiętać, że NIKT nie jest człowiekiem z żelaza i chociaż perspektywa uniesienia przez kogoś innego naszych własnych problemów wydaje się kusząca, to nie jest ani etyczna, ani dobra dla nas.
Siła nie jest jedyną zaletą. Czasem bywa wadą I zawsze, zanim ocenimy ostatecznie czyjś brak sił czy ich nadmiar, WARTO zapytać o koszty.
Jeśli jesteś siłaczką…
Daj się czasem wyręczyć. Kiedy czujesz presję, oddychaj. Pozwalaj sobie na łagodność – zwłaszcza dla siebie. A nade wszystko, naucz się czasem mówić NIE.
Pamiętaj, że tylko głupiec nie pilnuje źródła, z którego pije. Nasza moc zawsze może do nas powrócić. Nie możemy tylko dopuszczać do tego, aby to źródło wyschło na amen, albo żebyśmy straciły siły, by choćby do niego dojść.
To nie wstyd, czasami nie móc. To nie wstyd odmawiać, kiedy świat bierze od nas za dużo. To elementarne BHP, którego musimy się nauczyć – aby móc znów dawać i brać – bo tylko w takim układzie energia może krążyć i wracać do nas.
Jaki jest stan Twojej siły? Czy w swojej mocy, pozwalasz sobie czasem na BŁOGOSŁAWIONĄ SŁABOŚĆ?
_____________________________
Po więcej inspiracji, zajrzyj do moich książek, zapraszam tutaj!
Mocna bohaterka, która wreszcie pozawala sobie na trochę słabości i …. znajduje… to już musisz przeczytać!