Kobiety przez całe wieki, jeśli nie epoki nie miały prawa głosu, nie miały też prawa do słusznego gniewu. Dziś pokłosiem tego jest to, że gniew jest wielu z nas trudno wyrazić, a innym znieść. Gniew i złość są ważne i mamy do nich prawo. Jeśli nie są wyrażane zbyt długo, mogą jednak wybuchnąć jak przysłowiowy granat, na oślep. Żeby móc dać im ujście, trzeba je jednak w sobie rozpoznać i nazwać. Dlaczego nie zawsze to potrafimy, dlaczego kobiecy gniew budzi takie emocje, choćby teraz?
Byłam grzeczną dziewczynką. To wyznanie jest moje, chociaż jestem pewna, że podpisałoby się pod nim większość z nas. Bałam się oceny. Bałam się wykluczenia, bałam się zajęcia stanowiska i wcale nie wstydzę się dziś tego strachu.
Kultura, kościół, społeczeństwo tresowały nas przez wieki. Jeśli ktoś uważa, że można z tym zerwać w jednej sekundzie, że moc tego wpływu jest bez znaczenia, jest naiwny. Nosimy w naszych umysłach i komórkach ciała strach przed samotnością, strach przed wyrzuceniem z kręgu wspólnoty, nawet strach przed śmiercią z powodu bycia innym, inną.
Tego doświadczaliśmy, doświadczałyśmy jako kobiety przez tysiąclecia. Dostałyśmy to w spadku po naszych matkach, babkach i prababkach. W końcu to czarownice topiono, w końcu to głównie kobiety były poddawane opresji, nie miały prawa decydować o sobie, były poza kręgami wielkich wpływów i majątków ( chociaż tam także), co najwyżej monetą przetargową i “towarem” matrymonialnym. Dlatego dziś kobiecy gniew budzi takie emocje, dlatego jest tak niecodziennym widokiem i z tego właśnie powodu tak bardzo niektórych szokuje.
Świat nie przywykł do kobiecego gniewu
Dziś kobiecy na ulicach krzyczą “wypierdalać” i dla wielu osób ten przekaz nie jest przejawem słusznego gniewu, ale wulgarności. Tej krytyce sekundują nieraz same kobiety, bo jak to często bywa, najwierniejszymi obrońcami zastałych reguł są najczęściej Ci, którzy zgodnie z nimi żyją.
“Jesteś wulgarna”- usłyszałam od kobiety, która powinna stanąć po stronie protestujących dziś kobiet, bo sama była kiedyś w takiej sytuacji. Jakby wulgarność była najgorszym grzechem, jakby gniew można było wyrażać tylko w sposób określony jakąś ramą, jakby na wyrażanie złości był tylko jeden, jedynie słuszny słownik, którym mamy prawo się posługiwać.
Świat nie przywykł do kobiecego gniewu, ale wreszcie, jak sądzę, ma okazję się z nim zmierzyć i go zaakceptować. Jeśli tego nie zrobi, skutki będą takie jak po wybuchu granatu, a że on wybuchnie kiedyś, gdzieś, tego jestem pewna równie bardzo jak tego że dwa plus dwa równa się cztery. Nie da się już dziś zamknąć kobietom ust.
Nie da się powiedzieć: “nie masz prawa”. Dziwię się, bardzo się dziwię tym, którzy w to wierzą, bo są naiwni i ślepi, a młode pokolenie, które rośnie w naszych domach, nie będzie już pokoleniem “grzecznych dziewczynek”, którym da się wmówić, że nie mają prawa. Przynajmniej w jakiejś części. Pogoni tych smutnych panów, którzy wierzą, że wiedzą lepiej co można, co się powinno. Odwróci się od ich dekalogu i wartości i nie będzie miało z tego powodu poczucia winy. To już się dzieje. Tego nie da się zatrzymać.

Grafika – Madnezz
Kiedy mężczyzna się złości jest charakterny, kiedy kobieta się złości, jest wulgarną kurewką
Zauważcie jak różnie ocenia się gniew męski i kobiecy. Jak duże jest przyzwolenie na agresywnych ( mówi się nawet często charyzmatycznych! ) liderów, których gniew i furia mogą ponieść. Tymczasem protestujące kobiety, w powyższy sposób nazywa mężczyzna, którego nazwiska nie będę przywoływać, bo nie warto, o którym trudno powiedzieć, aby sam nad gniewem panował i był wzorem cnót moralnych. Zobaczcie jaki przekaz za tym idzie.
Przyjrzyjcie się temu językowi. Kiedy chce się obrazić kobietę naprawdę mocno, dotknąć ją do żywego, odwołuje się do jej seksualności.
Czy Ciebie ktoś nazwał kurwą? Mnie tak. Co gorsza, zrobiła to także inna kobieta. “Patriarchat od lat wychowuje sobie posłuszne dzieci. Tresuje je lękiem i karą. Wpaja martyrologię i cierpiętnictwo, ogranicza seksualności do prokreacji, radość życia w wolności czyniąc grzechem” -pisze dziś terapeutka Gestalt Małgosia Rychter – Kita.
Przyjrzyjcie się dla siebie tej różnicy i nie dajcie się zawstydzać i obrażać. Kiedy przestaniemy wstydzić się swojego gniewu, złości, swojej furii, nagle może się okazać, że tym, którzy nas z tego powodu piętnują, wypadnie z rąk cały oręż.
Zbiorowy gniew
To czemu przyglądamy się dziś, to zbiorowy gniew. Pisze o nim między innymi Clarissa Pinkola Estes:
“Istnieją takie zjawiska jak grupowy uraz czy grupowy żal. Kobiety zdobywające świadomość społeczną, polityczną , kulturową, często stoją przed koniecznością uporania się ze zbiorowym gniewem, który narasta w nich co jakiś czas. (…)To zdrowy objaw, jeśli gniew wywołany niesprawiedliwością staje się motorem pożytecznych zmian. (…) Zbiorowy gniew moze zmobilizować do poszukiwania wsparcia dla siebie i dawania go innym, stać się inspiracją do dialogu między grupami czy jednostkami, do domagania się postępu, ulepszeń, odpowiedzialności. “
Zbiorowy gniew, może nas odmienić, ale nie może nas zaślepić. Jeśli dla Ciebie jest to na dziś za dużo, masz do tego prawo, nie musisz wychodzić na ulicę, aby krzyczeć “wypierdalać”. Możesz swój gniew wyrazić inaczej.
Już teraz w mediach zaczynają się ataki kobiet na inne kobiety, o to że nie dość protestują, że ich stanowisko nie jest jeszcze wyraźniejsze, jeszcze mocniejsze, że gniew nie zajął całej życiowej przestrzeni, nie wypełnił całego życia, nie sprawił, że przestały karmić dzieci, żyć i pracować.
Uważajmy z tym. Nie radykalizujmy gniewu, bo za chwilę będziemy ucinać głowy każdemu “kto nie dość z nami”. To już się dzieje. Ślepy, raniący innych gniew, nie jest sprawiedliwością. Nie jest też zbiorową solidarnością.
I tak na koniec: tak, wkurwia mnie Państwo smutnych starszych panów, którzy uważają że wiedzą lepiej.
Tak, będę używała takich słów, bo mają one moc wyrażenia moich emocji, a powiedzieć, że coś mnie tu denerwuje to za mało. Ale będę też broniła Twojego prawa do wyrażenia Twojego gniewu inaczej.
Nie będę Cię pouczać, ani wyszydzać, że złościsz się za mało. Dbaj o siebie Siostro. Razem możemy przez to przejść i zmienić świat, który mówi nam jak mamy żyć.
Jesteśmy w tym razem. Bądźmy solidarne. Tylko tak możemy wygrać.
2 komentarze
Tak jest – wmówiono nam onegdaj, że grzeczne dziewczynki idą do nieba. Dawno jednak wybrałam drogę, która zaprowadzi mnie tam, gdzie chcę. I zaręczam, że nie było łatwo. Ostracyzm rodzinny, ich bunt i niedowierzanie. O upadlaniu nie wspomnę. Dzisiaj robię to, co chcę – przeważnie solo, w gronie przyjaciół i mocno okrojonej rodziny. Czy czuję się odważna? – nie wiem. Z pewnością jednak determinacja miała tu największy udział. Czego życzę wszystkim ‘walczącym’ – niekoniecznie z ucinaniem głów w tle 😉
Jestem zdecydowanie za aborcją, a raczej za prawem wyboru. Jednak chodzenie po ulicy i wykrzykiwanie “wypierdalaj”, no nie…. Może dlatego, że jestem grubo po czterdziestce 😉 W każdym razie wspieram Was Kobiety i cieszę się, że trafiłam na ten blog