Kilka milionów publikacji na temat COVID, codzienne aktualizacje we wszystkich serwisach, to rzeczywistość nie tylko Polski, ale całego świata od początku 2020 r. Potrzebujemy przestać zainteresowanie tym tematem karmić naszą nieustanną uwagą. Na tyle na ile jest to możliwe, warto przenieść ją na to na co mamy wpływ i co może nam pomóc przetrwać te trudne czasy w zdrowiu fizycznym, ale też psychicznym. Inaczej psychologiczne skutki pandemii, staną się dla wielu osób, także tych, których nigdy poważnie sam COVID nie dotknie, traumą na lata, jeśli nie na całe życie.
Strach, strach, strach – to główna emocja, która towarzyszy nam od wielu miesięcy. Strach przed chorobą, strach przed utratą pracy, strach o bezpieczeństwo naszych bliskich, o to co z nami będzie, jaka przyszłość nas czeka. Ten strach, o czym napiszę krótko i zwięźle, karmią media, do których mam ogromne pretensje, o wykorzystywanie ludzkich emocji i potrzeby wiedzy, na ważne tematy, do prowadzenia działalności obrzydliwie klikbajtowej i bazującej na najniższych instynktach.
Wczoraj na jednym z największych serwisów ukazała się rozmowa z profesorem PAN, o ewentualnym lockdownie w Polsce, ilustrowana – uwaga – zdjęciem kościoła, w którym widzimy kilka czy kilkanaście trumien ( zdjęcie z marca, z Włoch). Obrzydliwa manipulacja, przyciąganie wzroku i kursora tym co wywołuje nasz strach i podskórną wręcz potrzebę dowiedzenia się czego artykuł dotyczy.
Po co serwis to robi? Bo klikniemy. Bo sprzeda później swoim reklamodawcom informację o tym, jak wiele odsłon odnotowała reklama ( w tym artykule wyświetliła się reklama producenta AGD i wycieraczek samochodowych), bo uzyska setki komentarzy pod postem na FB, w myśl zasady, że “nie ważne co piszą, ważne, żeby był ruch w interesie i dotarcie do czytelnika”. Niestety, robią to już wszyscy, albo prawie wszyscy, nie tylko prasa brukowa, a jak napisał kiedyś Dan Brown, “jedna forma zarazy przenosi się szybciej od wirusa – jest nią strach”.
Na co masz wpływ
Czy nieustanne myślenie o zagrożeniu pomaga? Nie. Czy analizowanie w kółko jak potoczy się nasze życie i zareaguje nasz organizm na spotkanie z wirusem naprawdę jakkolwiek nam pomoże, zabezpieczy? Nie.
Warto – podkreślam – warto ograniczać ryzyko, tam gdzie to tylko możliwe. Nie skaczemy w klapkach po oblodzonym chodniku, nie chodzimy w góry w tenisówkach, a w czasie burzy, nie stajemy pod drzewem – ale to nie oznacza, że wszystkie zagrożenia nas ominą.
Moja koleżanka spotkała na izbie przyjęć szpitala urazowego panią, która złamała nogę spadając z deski sedesowej. Żeby nie było – na trzeźwo. Kózka nie musi skakać, żeby nóżkę złamać, nie zawsze nasza zapobiegliwość nas ochroni przed każdym zagrożeniem, myślenie o nim nieustannie nie daje nam tak naprawdę nic, poza negatywnymi skutkami, związanymi z podwyższeniem poziomu kortyzolu, karmieniem lęku i wpychaniem nas w spirale nieustannego zagrożenia.
Chroń się, chroń innych, na tyle na ile możesz, ale nie żyj strachem i obawami.
To się szybko nie skończy – musimy nauczyć się z tym żyć
W poradzeniu sobie z aktualną sytuacją, przydaje się chłodny realizm. Mówi on, że większość z nas poradzi sobie z tym zagrożeniem. Mówi jednak także, że sytuacja, z którą mierzymy się w tym roku, szybko się nie skończy. Na pewno pandemia pozostanie z nami conajmniej do lutego – marca, a większego poluzowania obostrzeń i nomen omen, oddechu od tego tematu- spodziewałabym się dopiero późną wiosną, wczesnym latem. Kolejna jesień i zima pewnie będą już inne, ale narazie, musimy nauczyć się żyć z tym, co nas spotyka i nie pozwolić, aby tak jak koronawirus zawłaszczył przekaz medialny, zupełnie “ukradł” nam nasze normalne życie.
Pamiętaj! Życie strachem, w strachu, w poczuciu permanentnego zagrożenia szkodzi nam na wielu poziomach. Obniża poziom odporności (która jest kluczowa dla naszego przetrwania w tej sytuacji), powoduje występowanie zaburzeń psychicznych, może prowadzić do depresji, sprzyja niezdrowym nawykom, kompulsywnego jedzeniu lub uzależnieniom.
Jestem pewna, że za kilka lat, będziemy mówić o pokoleniu post-covid i o problemach, które ten czas zrodził. Z wirusem lepiej lub gorzej sobie poradzimy, to nie pierwsze podobne zagrożenie w dziejach ludzkości. Ale negatywne skutki tego czasu będą z dużym prawdopodobieństwem dla bardzo wielu osób pokoleniową traumą i szybko się z nich nie otrząśniemy.
Jak żyć w czasach zarazy, żeby nie zwariować?
Wielu ekspertów ostrzega, że obecna sytuacja doprowadzi do wzrostu poziomu agresji między ludźmi ( to już się dzieje) , do obniżenia zaufania jednych do drugich ( jakbyśmy i tak nie ufali sobie za mało), do radykalizacji w wielu obszarach życia społecznego. To nie są dobre wiadomości, ale pozostając w świadomości, nie poddając się panice, chroniąc się przed medialnym przekazem, który wprowadza nas w stan wiecznego drżenia, możemy ten czas przetrwać. Nie mamy zresztą innego wyboru – od nas jednak w dużej mierze zależy w jakiej formie, z jakim bagażem z tego wyjdziemy.
Dlatego:
-
- Żyj. Nie zawieszaj życia na kiedyś tam, na po pandemii – problemy same się nie rozwiążą, czas mija, a jest bezcenny.
- Nawet bardziej niż kiedy indziej, skupiaj się na dobrych rzeczach – praktykuj wdzięczność – więcej o tym piszę TU.
- Zastanów się co sprawia Ci radość i wprowadź świadomie więcej takich elementów do swojego życia.
- Dbaj o higienę snu – zamiast oglądać po nocy seriale, lepiej się wyśpij.
- Dbaj o zdrowie, zobacz swój wpływ – ogranicz to co Ci szkodzi.
- Myśl o przyszłości, nie ograniczaj się do przetrwania, ale bądź też w TU i TERAZ.
- Świadomie podchodź do swoich emocji – jeśli widzisz, że wymykają się spod kontroli, poszukaj pomocy.
- Nie mów tylko o tym. Na tyle na ile jest to możliwe zajmuj się innymi tematami. Choroby są, były i będą. Każdego tygodnia umiera z powodu chorób nowotworowych ponad 2000 osób. To wielokrotnie więcej niż z powodu pandemii. Czy w związku z tym mówimy codziennie, w kółko o raku?
- Znajdź sobie zajęcie – ustal cel. To pomaga utrzymać pewną dyscyplinę ciała i ducha.
- Unikaj negatywizmu – bardziej niż zwykle obserwuj to co mówisz, to co słyszysz i z kim przebywasz.
- Ogranicz media. Jeśli posłuchasz złych wiadomości TYLKO raz dziennie, to w zupełności wystarczy. Może da się rzadziej. Może nie musisz uczestniczyć w dyskusjach w social mediach, czytać komentarzy, słuchać narzekań znajomych.
- Uśmiechaj się. Oddychaj. Spaceruj, patrz, korzystaj ze zmysłów, kochaj się. Masz wpływ na wiele rzeczy i z tego warto teraz korzystać.
Pamiętaj! Życie trwa!
“Nie czekaj, aż życie stanie się łatwiejsze, prostsze, lepsze. Życie zawsze będzie skomplikowane. Naucz się być szczęśliwym. W przeciwnym wypadku, skończy Ci się czas” – mówi jeden z bohaterów genialnego francuskiego filmu “Nietykalni” (polecam!) . Trudne czasy przychodzą i odchodzą, świat nie stoi w miejscu i wszystko to, co teraz nas przytłacza, też minie.
Nie oznacza to wcale, że nie będziemy mieć potem innych problemów. Będziemy. Trzeba się z tym pogodzić. Kryzys, który przeżywamy może nas pozostawić mocniejszymi, może sprawić, że dokona się w naszym życiu pewna transformacja. To zawsze jest trudne, niezbyt przyjemne, ale często prowadzi w kierunku rozwoju. Ważne tylko, aby nie dać się w tym wszystkim zdeptać i nie iść bezwolnie, za tłumem. Panika, strach, nigdy nie są dobrymi przewodnikami.