Czasy się zmieniły, ale przegranych i słabszych niczym w starożytnym Rzymie, najchętniej rzucalibyśmy lwom na pożarcie. Hołubimy sukces, demonizujemy porażkę i to robi krzywdę nie tylko tym co po obu stronach barykady, ale nam wszystkim. Dlaczego świat nie wybacza przegranym i co z tego dla nas wynika?
Polacy pojechali na Mundial po 12 latach przerwy i po przegranych meczach wylało się na nich wiadro pomyj – tak było 3 lata temu, kiedy pisałam ten tekst, tak jest również teraz, po pierwszym przegranym meczu ze Słowacją. Wszyscy wiemy, że sukces smakuje słodko, a o tym jak smakuje porażka nie chcemy pamiętać. Żyjemy w czasach ogromnej mitologii sukcesu, która prowadzi nas w kierunku, którego mam wrażenie nie rozumiemy. Nie da się zawsze wygrywać i nie da się dojść do zwycięstwa bez przegranych, które zdarzają się częściej niż sukces. Dziś internet i ludzie w ogóle, nie biorą w komunikacji jeńców. Wygrywasz: jesteś bogiem. Nie wygrywasz? Jesteś nieudacznikiem, któremu należy się kopniak w tyłek, a może i strzał w plecy.
Jak tak dalej pójdzie, nie starczy nam odwagi aby marzyć w życiu o czymkolwiek, bo a nuż powinie nam się noga i oberwiemy tak, że przyjdzie nakryć się nogami. Dlaczego świat nie wybacza przegranym?
Mitologia sukcesu
Sukces, sukces, zwycięstwo – to słowa, które odmieniamy przez wszystkie przypadki, słowa które wielu osobom przysłaniają zdrowy rozsądek i trzeźwy osąd, nie mówiąc już o proporcjach.
Żyjemy w kulturze, która hołubi ludzi, którzy odnoszą sukcesy, a całą resztę obrzuca błotem i pogardą. Przegranym się nie wybacza.
Mitologia sukcesu mówi, że tylko Ci którzy są na szczycie i są w stanie się tam utrzymać są coś warci. Zupełnie nie pamiętamy o tym, że nie ma opcji, aby w życiu zwyciężali wszyscy i że porażka jest wpisana w życie znacznie bardziej niż sukces. Porażki, te małe i te większe są naszą codziennością. Ci, którzy odnoszą sukcesy NIE SĄ BOGAMI, tak samo jak nie można powiedzieć o kimś, kto ponosi porażkę, że jest NIKIM.
Niektórzy mówią, że tak naprawdę nie liczy się wynik, ale to w jakim stylu się wygrywa lub przegrywa. Szczerze mówiąc, widzę coś zupełnie innego. Tym, którzy odnoszą sukcesy wybacza się wszystko, albo prawie wszystko, przegranych niech gryzą psy.
Dziś rano zalał mnie z internetowego świata szambowy wręcz strumień hejtu na piłkarzy i reprezentację: "Co za dziady", "…
Opublikowany przez Manufaktura Radości Poniedziałek, 25 czerwca 2018
Świat nie wybacza przegranym? To już lepiej umrzeć…
Sukces jest mitologizowany nie tylko w sporcie, ale w każdej dziedzinie życia. Tabu porażki i niepowodzenia jest tak silne, że ludzie wstydzą się mówić o tym, że cokolwiek im w życiu nie wychodzi, wstydzą się przegrywać, czują się nikim, jeśli im nie wyszło, jeśli jest im trudno, chorują, nie dają rady odhaczać kolejnych dokonań w takim tempie jakby tego od nich oczekiwano, czy po prostu coś idzie źle.
Przedsiębiorcy, którzy odnoszą sukcesy stają się bohaterami. Idolizujemy Marka Zuckerberga, Elona Muska, a na polskim podwórku Artura Kurasińskiego czy Michała Sadowskiego. Bo dają dobry przykład.
Ale wielu przedsiębiorców, jak Smith, walczy ze swoimi demonami, strachem, niepewnością i długami. Zanim odnieśli sukces, błądzili w mroku.
Grzegorz Miecznikowski
Wielu nigdy sukcesu nie odniesie, bo takie są prawa rynku, czy jak kto woli życia. Po roku od startu zamyka się większość firm, po 5 latach nie istnieje 70 % z nich, a milionowy sukces odniesie może procent z nich, jeśli nie jeszcze mniej. Mit biznesmena którzy robi nieprawdopodobną karierę jest kuszący, ale w rzeczywistości trudny do powtórzenia. Prowadzenie biznesu, własnej firmy, czy w ogóle kariera jako taka to nie jest droga wśród gwiazd ku słońcu, a znaczenie częściej mozolna wspinaczka okupiona morderczym wręcz wysiłkiem. Nie trzeba być słabym aby odpaść od tej ściany, wystarczy, że skończą się nam zasoby sił czy pieniędzy.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie tabu porażki jest niezwykle silne, dla niektórych przedsiębiorców łatwiejsza jest śmierć niż społeczne piętno nieudacznika, czy po prostu tego, komu nie wyszło.
W styczniu 2013 roku, samobójstwo popełnił Jody Sherman, założyciel firmy Econom. Rok później dołączył do niego jego kolega Ovik Benerjee. Śmierć Shermana wstrząsnęła środowiskiem startupowym w USA. Na nowo rozpoczęto też dyskutować nad zdrowiem psychicznym przedsiębiorców. Temat powrócił do mediów po dwóch latach od samobójstwa Ilyi Zhitomirskiego, założyciela serwisu społecznościowego Diaspora.
Ale lista ta jest dłuższa. W maju 2015 roku, 31-letnie CEO Cambrian Genomic, Austen Heinz także odebrał sobie życie. W lipcu tego samego roku z dachu nowojorskiego budynku skoczyła Faigy Mayer, CEO Appton. Wspólnik Reddita, 26-letni Aaron Schwartz, powiesił się w 2013.
Zapytacie co to ma wspólnego z mitologizowaniem sukcesu? Ma bardzo wiele. Zobaczcie co dzieje się po przegranej. Pojawia się olbrzymia pogarda, tysiące doradzaczy, którzy wszystko wiedzą lepiej, wyciąganie przewinień i szukanie wad w tych, którzy gdyby padła ta jedna bramka, wypalił ten jeden deal, nie podwinęła się noga przy wyborze ścieżki kariery, byliby bohaterami. Nawet jeśli oceniający siedzi na kanapie i głównie drapie się po jakiejś części ciała, nawet jeśli sam całe życie postępował asekurancko i nie osiągnął niczego spektakularnego, to i tak rości sobie prawo do wypowiadania opinii, oceniania bez litości i mówienia co warto było zrobić.
Tak łatwo nam przychodzi oceniać. Jesteśmy niczym sędzia na ławce – kciuk w górę, kciuk w dół. Ci którzy mają szczęście dostają kciuk w górę, Ci którzy tego szczęścia nie mają niech zejdą nam z oczu. Ewentualnie możemy ich wygwizdać.
Sukces nie zawsze jest naszą bezpośrednią zasługą i pychą jest uważać inaczej
Tu dochodzimy do momentu, w którym wiele osób powie, że sukces nie jest dziełem przypadku i jeśli komuś się dobrze powodzi, to z pewnością na to zapracował. Z takiego stwierdzenia łatwo wysnuć analogię, że jeśli jest przeciwnie, jeśli mówimy o klęsce, to musiało być na odwrót. Biednyś boś głupi. Gdybyś był mądry, zdolny, wart pieniędzy które Ci zapłacone, gdybyś potrafił rozwiązywać problemy, przewidywać, to z pewnością nigdy byś nie przegrał, nigdy by Ci ta porażka nie dotknęła.
Jeśli nie odnosimy sukcesu, a odnosimy porażkę, nie oznacza to wcale, że się nie staraliśmy. Że nam za mało zależało. Że olaliśmy temat. Nie mówię teraz wyłącznie o piłce, sporcie, ale o życiu.
Sukces jest wypadkową WIELU CZYNNIKÓW. Na niektóre mamy wpływ, na niektóre nie. Świetnie o tym pisał Szczepan Twardoch:
Mógłbym więc teraz wszystko to, co powyżej ułożyć w umoralniającą historyjkę w stylu neoliberalnego “weź kredyt i załóż firmę”, o człowieku, który ciężko pracował, ryzykował, a potem, bach, SUKCES! Mógłbym skarżącym się na los młodszym kolegom czy koleżankom po artystycznym fachu powiedzieć: nie marudź, patrz na Olgę Tokarczuk. Olga Tokarczuk kiedyś sprzątała hotele w Londynie, a teraz odbiera nagrodę Bookera i 50 000 funtów, do podziału z tłumaczką Jennifer Croft. Więc weź się leniu do roboty. Albo patrz na mnie: ciężko pracowałem, nie skarżyłem się (przynajmniej nie publicznie), też było ciężko, a teraz książki się sprzedają, przekłady, adaptacje, ekranizacje, stać mnie na drogie wino i drogie samochody, i w ogóle jestem niezwykle zajebisty i możesz się w ciepłym blasku tej zajebistości ogrzać i pokornie podążać moimi śladami, byle w bezpiecznym dystansie.
Mógłbym, ale to wszystko nieprawda i opowiadając takie rzeczy byłbym po prostu idiotą. Czego staram się unikać.
Bo jaka część mojego sukcesu jest moją zasługą? Nie umiem tego wyważyć.
Kiedyś wierzyłam w mit sukcesu tak samo jak wierzą tysiące ludzi na całym świecie. Dziś moja perspektywa jest znacznie szersza i wiem, że nie wszyscy mamy po równo. Nie każdemu dostaje się równie dobry start. Nie każdy rodzi się tak samo obdarzony talentami. Jeden dorasta w puchu, drugiego od niemowlęctwa otacza smętek i bieda. Jeden w życiu będzie miał więcej szczęścia inny mniej. Lepsze oko do okazji, więcej farta do ludzi. Nie da się tego od tak wymierzyć. Oczywiście niektórzy będą bardziej zdeterminowani i uparci, wyrwą sukces, wykopią go z pod ziemi, ale bywa że cena za to jest bardzo, bardzo wysoka i że te utarczki z życiem wcale nie wychodzą nam na dobre.
Ocenianie ludzi po czymś równie ulotnym i niepewnym jak sukces, lub jego brak jest ryzykowanym przedsięwzięciem. Mieszanie z błotem jest zwykłym chamstwem i brakiem wiedzy o tym, jak wygląda życie.
Jeśli nie będziemy dawać sobie prawa do porażek, nie będzie żadnych sukcesów
Mitologizowanie sukcesu ma jeszcze jedną negatywną stronę. Sprawia, że zaczynamy jeszcze bardziej bać się porażki, stawania w szranki. Jeśli po sukcesie nosi się nas na rękach a po porażce mówi, że jesteśmy gówno warci, to lepiej w ogóle nie próbować.
Strach przed porażką, przed oceną, jest jedną z najpotężniejszych kotwic, które trzymają nas w miejscu i nie pozwalają próbować.
Edison próbował z 10 tys. razy. Wielcy biznesowi gracze często mieli wiele biznesów zanim wymyślili ten, który naprawdę wypalił. Rozwój, uczenie się, jest możliwe TYLKO WTEDY kiedy mamy pole do tego aby eksperymentować, sprawdzać i popełniać błędy.
Porażką, prawdziwą porażką jest tylko takie doświadczenie z którego nie umiemy wyciągnąć żadnych wniosków.
Dlatego zanim ocenisz drugiego człowieka, zanim nazwiesz go darmozjadem, chujem, szmaciarzem i nieudacznikiem, zastanów się czy aby na pewno to jest język i postawa, której sam od innych oczekujesz.
Sukces i porażka nie są nam dane raz na zawsze. Ze szczytu można spaść, na szczyt można wejść.
Nigdy nie wiesz po której jeszcze będziesz w życiu stronie.
11 komentarzy
A to wszystko zaczyna się w szkole… Koniec roku – dyplomy tylko dla tych którzy osiągnęli najwyższe stopnie! – za sukcesy w nauce. a pozostałe dzieci, które też się uczyły, też zdobyły nowa wiedzę i umiejętności, pracowały cały rok, posiadające zdolności w czymś czego szkoła nie ceni… odchodzą z poczuciem porażki. System szkolny nas tego uczy! Lepsi i gorsi.
Ewelina, niestety wiem o czym mówisz:(
Mądry i tak bardzo w tej chwili potrzebny tekst… Tekst przywracający właściwy ogląd spraw….. Dziękuję!!!! Tak się cieszę, że właśnie dzisiaj wstąpiłam sobie do Manufaktury. Joanna
Zaglądaj częściej :). Pozdrawiam serdecznie!
najgorsze, ze naprawde tak jest
Bardzo ciekawy i interesujący tekst. Gratuluję! Niestety, nie mogę się z Panią zgodzić w jednej kwestii. Jako kibic reprezentacji przeżywałem emocje podczas mundialu. Często sam, w prywatnych rozmowach wylewam wiadro pomyj na piłkarzy. I nie, bynajmniej nie z powodu porażki. Gdyby problemem była sama porażka kibice stojąc śpiewaliby: “Nic się nie stało!”. To nie porazka nas boli. Boli brak zaangażowania zawodników. Boli to, że mocna jeszcze na Euro 2016 reprezentacja, ta, która pokonywała Niemców – MISTRZÓW ŚWIATA, ulega Senegalowi. Lewandowski, ten, który miał być liderem drużyny w meczu z Kolumbią oddaje zaledwie 2 strzały. To, że nasz bramkarz jest najmniej skutecznym bramkarzem mundialu. To, że jedno podanie mija 3 naszych obrońców. To, że Piszczek, boczny obrońca traci piłkę w kluczowej strefie boiska , a to prowadzi do straty bramki. Kibiców nie ruszają tak mocno przegrane, gdy ich ulubieńcy walczą jak lwy. Ruszają, gdy zawodnicy walczą jak drapieżniki kulawe, ślepe i do tego leniwe.
Panie Janie, mistrzowie świata też odpadli. Pewnie to jakaś lekcja dla nas wszystkich.
ostatnie zdanie wbija się w głowę
Wynika to także z pewnego atawizmu. Przebywanie pośród silnych zwiększało szansę przeżycia.
Patrząc na niektóre zachowania w internecie, to przegrany nie tylko źle się traktuje, ale wręcz poniża. Nie ma już niestety altruizmu.
Thanks for the marvelous posting! I definitely enjoyed reading it, you will be a great author. I will make sure to bookmark your blog and will come back very soon. I want to encourage you to continue your great writing, have a nice afternoon!