Mam bardzo prostą filozofię – mówiła córka prezydenta Stanów Zjednoczonych, Alice Roosevelt. Napełnij to co jest puste, opróżnij to co jest pełne, podrap tam gdzie swędzi.” A Ty? Co możesz dziś dla SIEBIE zrobić?
Kiedyś życie było prostsze – mówi do mnie pani Alicja, która przeżyła ponad 90 lat, nadal świetnie się trzyma, lubi kawę i z rozrzewnieniem wspomina przystojnych chłopców, z czasów gdy sama miała warkocz do pasa oraz myślała o tym, żeby zostać aktorką. Z marzeń niewiele wyszło, ale pani Alicja miała dobre życie.
– Dziś ludzie za dużo komplikują -mówi- i opowiada mi o wnuczkach, prawnuczkach, które w przeciwieństwie do dziarskiej prababci, ciągle trafiają w życiu na mielizny, z których nie mogą się ruszyć.
– Moja mama wyszła za mąż gdy miała 19 lat – opowiada. Jej ojciec był bogaty, ale skąpy, więc szybko wydał córki za mąż, a sam powtórnie się ożenił, co wcale nie wyszło mu na zdrowie. Mama była panienką z dobrego domu nienawykłą do trudów, ale gdy urodziła drugie dziecko, a jej mąż, a mój ojciec, zamiast dobrych słów podziękował jej przekleństwem, szturchańcem i pijacką czkawką, z powodu braku obiadu, kazała zmienić zamki, wystawiła walizki za drzwi, wysłuchała ze stoickim spokojem krzyków o tym, że jeszcze pożałuje i będzie go prosić o powrót na kolanach, po czym odwróciła się na pięcie i w jako takim spokoju przeżyła kolejne 65 lat. Nigdy nie żałowała, że pogoniła ojca – mówi Alicja. Mówiła, że samemu żyje się ciężko, ale z chamem o niebo gorzej.
W życiu Alicji bywało podobnie – ale jak mówi – kiedy pojawiał się problem – szukała rozwiązań. Nie można czekać z tym co nieuniknione – dodaje. Jak się śmietana zważy w zupie – to trzeba wylać i gotować na nowo, a nie płakać nad rozlanym mlekiem. Jak jest dziura w sukience, to zaszyć, albo wyrzucić. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby był koniec świata – śmieje się. Dziś, za dużo przeżywacie – dodaje i macza ciasto w herbacie, bo jak mówi, w jej wieku to już nie trzeba dbać o figurę.
Napełnij to co puste
W podejściu pani Alicji jest głęboka, prosta mądrość, której nie wolno mylić z prostactwem. Życie jest w swoim skomplikowaniu proste: trzeba napełnić to co jest puste, opróżnić to co jest zbyt pełne i z czego wylewa się brzegami, dać uwagę tym obszarom życia, które swędzeniem, burczeniem czy bólem o nią wołają.
Czasem wymaga to poważnych decyzji, a czasem, zwyczajnych drobnostek, które wiele zmieniają.
Masz czegoś za mało? Daj to sobie, teraz.
Masz czegoś za dużo. Wyrzuć, opróżnij, zamknij.
Swędzi Cię? Podrap się.
Boli? Naklej plaster, zobacz ranę.
Zapraszam Cię do świata, w którym można się zapomnieć i … zakochać! KUP TERAZ. |
Niepotrzebne firanki
Napisała do mnie kiedyś czytelniczka. W mailu opowiedziała mi historię trudnej znajomości i … firanek, które dostała od kogoś, z kim chciała raczej zerwać kontakty. Firanki wylądowały w tapczanie i leżały tam jak wyrzut sumienia. Ze dwa razy w roku przekładało się je z miejsca na miejsce, a za każdym dotknięciem materiału i myśli, pojawiało się przeświadczenie o tym, że trzeba się ich pozbyć. No ale jak to tak, wyrzucić? Przecież prezent, do tego dobry, może kiedyś się przydadzą, może kiedyś coś się z nimi zrobi?
Moja czytelniczka, nazwijmy ją Anną, spała na tym tapczanie i od dłuższego czasu miała problemy ze snem. Próbowała wszystkiego: i spacerów i ćwiczeń, zmieniła dietę, nie oglądała przed snem telewizji, w końcu poprosiła lekarza o coś farmakologicznego, bo albo miała problem z zaśnięciem, albo budziła się po 2-3 godzinach i nie mogła znaleźć sobie miejsca. Nic nie pomagało.
Wszystko to zbiegło się w czasie z zakończeniem znajomości z “panią od firanek”. Trochę to trwało, ale przy okazji świątecznych porządków, nieszczęsny zwitek materiału wreszcie także wylądował na śmietniku.
I tu dochodzimy do punktu zwrotnego tej historii. Problemy ze snem skończyły się, jak ręką odjął.
Anna pytała mnie w mailu: Czy te firanki były jakieś zaczarowane? Czy znajoma rzuciła na nie, na mnie urok?! Cóż – zapewne nie – ale przedmioty i ludzie mają moc.
I czasem, aby ją im odebrać i dać SOBIE tak potrzebny spokój, trzeba COŚ wreszcie zrobić.
A Ty, co zrobisz dla SIEBIE?
Nieważne czy wierzysz w czary, czy nie wierzysz, czy do wszystkiego podchodzisz z gruntu racjonalnie, bo tylko szkiełko i oko. To naprawdę bez znaczenia. Na pewno jest dziś coś, co możesz dla siebie zrobić.
To nie musi być wielka sprawa. Kupić kubek, wyrzucić kubek. Symbolicznie stłuc talerz, którego nienawidzisz. Posprzątać szafę, albo napisać list. Zapalić świeczkę w intencji, która jest dla Ciebie ważna. Podjąć decyzję i poczuć, że to nieodwracalne. Dać sobie pozwolenie na łzy, a potem żyć dalej. Trzasnąć drzwiami, albo je otworzyć. Krzyknąć i poczuć ulgę. Przestać wrzeszczeć i zobaczyć co stoi za wrzaskiem. Kupić czerwoną sukienkę, albo książkę. Zrobić gorącą czekoladę.
Tak tylko to. Nie musisz robić nic więcej.
Chciałabym, aby bez względu na to gdzie jesteś i czego potrzebujesz, to był ten moment, w którym bierzesz SIEBIE pod uwagę.
Może to nic nie zmieni. Może.
A może właśnie ZMIENI WSZYSTKO.
Odejmiesz, dodasz, opróżnisz, czy podrapiesz?!
To jest ten moment, gdy życie prosi Cię o uwagę.
******************
4 komentarze
Dziękuję !
Za ten wpis i inne wcześniejsze również 🙂
Dziękuję Ci za ten wpis.
Inspirujacy wpis 🙂
ALBION員工分享:Ⅰ – 品牌歴史。