Ostatni rok nauczył mnie bardzo dużo. Między innymi tego, aby WERYFIKOWAĆ wszystko, nie zakładać niczego na 100 %, a także aby być gotową na niespodzianki od losu. Nie zawsze przyjemne, chociaż są przecież i takie. Pokazał mi też jak bardzo ograniczające są dla mnie przekonania, które mam, a z których czasami nawet do końca nie zdaję sobie sprawy. Z wieloma się uporałam. Wiele zapewne będzie mi jeszcze wypływać na wierzch, w różnych momentach słabości, przypominać o sobie, kiedy coś nie wyjdzie, ale większość straciła już dawno 90 % ze swojej mocy i do pełni sił nie wróci już raczej nigdy ( OBY!). Jakie były moje 3 najbardziej ograniczające przekonania? Sprawdź czy też je masz!
Te ograniczające przekonania, to coś, co mniej lub bardziej mamy wszyscy. Wynikają z kultury, z wychowania, ze środowiska, w którym dorastaliśmy. Jedni są dotknięci tym mniej, inni bardziej, jeszcze innym część z nich w ogóle nie przyjdzie do głowy. Faktem jest jednak, że dopóki wierzymy w rzeczy, które nas ograniczają, podróżujemy przez życie trochę jak na hamulcu ręcznym. Niby jedziesz przed siebie, ale pełnej prędkości nie jesteś w stanie rozwinąć nigdy.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że to naprawdę da się zmienić, a często aby to zrobić, trzeba po prostu zobaczyć jak absurdalne jest to, w co wierzymy i jak bardzo nie ma to pokrycia w rzeczywistości. Działa tu zasada: NAZWIJ TO, a straci swoją moc. NAPRAWDĘ!
Jakie były te moje ograniczające przekonania, które odkrywałam, czasami ze zdumieniem przez lata?
Oto wcale nie złota, raczej czarna trójka!
1. Najbardziej ograniczające przekonania: To nie dla mnie. To dla mnie za dobre. Nie zasługuję na to.
To cała grupa przekonań, które wypływają z naszego bardzo czułego, dziecięcego miejsca. Tego, w którym ktoś nas nie docenił, gdzie ktoś powiedział nam, że niektóre rzeczy są nie dla nas, bo brakuje nam: mądrości, inteligencji, zdolności, urody, sprytu czy czegokolwiek innego. Dziecko wierzy w siebie, wierzy w cuda, wierzy, że potrafi… a potem przychodzimy my dorośli i często, niestety, podcinamy mu skrzydła.
Możesz w to nie wierzyć patrząc na mnie dziś, ale jeszcze kilka lat temu, naprawdę tak myślałam o sobie, o życiu. Nie miałam odwagi sięgać po niektóre rzeczy. Wydawały się do mnie zupełnie niepasujące. Niby doceniałam siebie w wielu miejscach, ale w wielu innych czułam, że ten ktoś, to coś, to dla mnie za dużo. Sukces? Kamera? Piękne rzeczy? Wygodne, spokojne wakacje, bez liczenia każdej złotówki? Czas na odpoczynek? Książka czy piękny zeszyt, którego może niezbędnie nie potrzebuję, ale dodaje mi sił, sprawia, że moje dni są piękniejsze? Tak! To wszystko co w życiu piękne i dobre jest też dla mnie! I dla Ciebie! Nie odkładaj siebie na potem, nie zadowalaj się tym co małe, umniejszając swoją wartość, bo kiedyś, ktoś tak robił!
Wierzenie, że coś jest nie dla nas, że jest dla nas za dobre, to bardzo niebezpieczne przekonanie, bo zamyka nam drogę do tego, co naprawdę piękne, każe zadowalać się tym co jest mniejsze, nie do końca satysfakcjonujące, a nawet krzywdzące dla nas. Jest kulą u nogi w pracy, w biznesie, w rodzinie, w miłości.
Jak się go pozbyć? Zobaczyć swoją wyjątkowość. To wszystko, co wspaniałego masz do zaoferowania światu, nawet jeśli narazie jest głównie potencjałem, a nie zrealizowanym projektem.
Powtarzaj sobie codziennie, że zasługujesz na to, co najlepsze. Pracując nad poczuciem własnej wartości, przestaniesz dawać się prowadzić na manowce przekonaniu, że coś co do Ciebie przychodzi, może być za dobre, za wspaniałe i po prostu będziesz oczekiwać NAJLEPSZEGO.
I wiesz co jest w tym najwspanialsze? Że często, właśnie to co najlepsze dostaniesz. Bo będziesz mieć odwagę wyciągnąć po to ręce.
2. To za trudne. To zajmie za dużo czasu. To za dalekosiężny plan.
Większość wartościowych rzeczy w naszym życiu, tych spraw, które naprawdę zmieniają naszą codzienność, to tematy, projekty długoterminowe, które nie będą miały widocznych, ogromnych efektów po tygodniu, miesiącu, a czasem nawet po roku. Kiedy zmieniasz zawód, uczysz się nowego języka, chcesz schudnąć 20 kg, zacząć biegać na 10 km, albo napisać książkę, nie możesz się nastawiać na krótki proces. Nie możesz jednak też myśleć o tym, że coś jest za trudne, niemożliwe.
To przekonanie może się łączyć z punktem pierwszym i niewiarą we własne możliwości, ale tak naprawdę wynika głównie z tego, że przeraża nas konsekwencja i praca, którą musimy włożyć w to, żeby dojść do celu, żeby osiągnąć to, co zamierzaliśmy.
Kiedy ponad 13 lat temu zaczynałam pisać tego bloga, nie miałam żadnej jasnej wizji, nie wiedziałam co chciałabym dokładnie osiągnąć, wiedziałam jednak, że chcę pisać, że widzę swoją rolę w świecie jako kogoś, kto inspiruje, dodaje odwagi, mówi o celach nie z punktu widzenia mentora, czy autorytetu, stojącego na piedestale, ale kogoś, kto sam tą drogą idzie. Uznałam, że to jest wartościowe i że mogę to robić.
Czy było łatwo? Czy efekty przyszły szybko? A skąd! Wymagało to morza cierpliwości, ciągle wymaga. Wytrwałości, pracy, wiary w to, że jeśli nie umiem, to się nauczę. Zaczynania od nowa każdego dnia, czasami po porażce, po braku osiągnięć, który dołuje.
Kiedy wątpiłam w siebie, albo ogarniało mnie przekonanie, że czemuś jednak nie podołam, powtarzałam sobie, że „nie święci garnki lepią”. I chociaż do lepienia garnków jeszcze nie usiadłam, to lepienie ze słów wychodzi mi całkiem dobrze. Pamiętaj! To co robisz nie musi być idealne, wystarczy, jeśli jest WYSTARCZAJĄCO DOBRE.
Czas i tak minie. Zaczynaj! Właśnie w tym zaczynaniu tkwi remedium na to przekonanie. Przekraczając to co trudne, uczysz się, że możesz, że da się, że jeśli na coś się zdecydujesz, to masz naprawdę sporą szansę na to, żeby dojść do miejsca, o którym marzysz.

W drodze przez i do marzeń, może Ci towarzyszyć ten dziennik. Stworzyłam go z miłością i pasją. Sprawdź teraz jak może Cię wesprzeć!
3. Najbardziej ograniczające przekonania : Szczęście jest tylko chwilowe, a codzienność jest jaka jest.
Prawda, o której piszę i mówię od lat jest taka, że wyszłam z domu, w którym szczęście było rarytasem, czymś dostępnym rzadko, na receptę. Przywykłam do myślenia, że dobre życie, takie w którym odczuwasz spokój, radość, w którym czujesz się mimo wszystko na miejscu, w którym nie ma kłótni, konfliktów, jest czymś nadzwyczajnym, a nie zwyczajnym. Że nie da się tak na codzień. Czemu o tym piszę? Bo wiem, że wielu z nas tak ma. Wyrastamy w środowisku pełnym konfliktów, wiecznych zmagań, kłótni i sporów, które ciągną się nie dniami, a latami.
To również nas kształtuje. Każe spodziewać się trudności, smutku, akceptować stan bezradności, bylejakość w pracy, relacjach, prowadzi do przekonania, że życie jet po prostu ciężkie i żmudne, a jeśli zjawia się chwila jasności, jest tylko wyjątkiem, rozbłyskiem, momentem, za który przyjdzie nam za chwilę słono zapłacić.
Chciałabym, żebyś zrozumiała mnie dobrze. Życie nie jest sielanką. Nie każdego dnia zdarza się nam happy end. Problemy mamy wszyscy. Mniejsze, większe, ogromne, niedoszacowane i przeszacowane. Jednak w tym przekonaniu tkwi ogromny błąd: szczęście nie jest wyjątkiem. Szczęście może być Twoją regułą, może być obecne w codzienności jeśli tylko zdołasz się nią cieszyć, jeśli nauczysz się wdzięczności, o której piszę od lat.
Nie czekaj na wielkie szczęście, na efekt WOW. Celebruj codzienność, zobacz cudowności, które nas otaczają, przede wszystkim naucz się wdzięczności i pracuj nad nią każdego dnia.
A przede wszystkim uwierz, że życie jest po prostu piękne!
Proste? Proste! Zaczynamy? Mam nadzieję!
***
Czego wspaniałego spodziewasz się niebawem? Po co wreszcie odważysz się sięgać? Na co przeznaczysz zapasy swojej wytrwałości? Jeśli chcesz, żebym była z Tobą w tym procesie, możesz sięgnąć po moje książki i dziennik wdzięczności. Znajdziesz je tutaj.
Trzymam za Ciebie kciuki!
Małgosia
1 komentarz
Kocham Panią ot tak???