Oj życie – powiedziałam – nie ciągnij
mnie za rękaw, nie łap za rąbek płaszcza, nie bądź takie natrętne.
Wyszłam z domu, minęłam róg, chłodny obłok powietrza otulił mnie i
zamajaczył tuż przy twarzy, zasnuł świat na kilka sekund, potknęłam się
lekko; uśmiechnęłam do swojej nieporadności. Szłam szybko, noga za nogą,
jak dobosz na paradzie, tak lubię najbardziej; płytki chodnika
wystukiwały rytm, moje buty jak pałeczki, a krok jak muzyka. A ono szło
za mną. Ostatnio nie opuszczało mnie ani na krok, nie było od niego
ucieczki i mimo, że czasem chciałam powałęsać się bez celu, bez planu;
bez natrętnych myśli o tym co potem, co za chwile, jak, czemu i dlaczego
to takie trudne, to nie chciało mnie opuścić, czasem pokornie drepcząc
za plecami, czasem zaglądając przez ramię, czasem bezczelnie tokując
jak polityk na paradzie.
mnie za rękaw, nie łap za rąbek płaszcza, nie bądź takie natrętne.
Wyszłam z domu, minęłam róg, chłodny obłok powietrza otulił mnie i
zamajaczył tuż przy twarzy, zasnuł świat na kilka sekund, potknęłam się
lekko; uśmiechnęłam do swojej nieporadności. Szłam szybko, noga za nogą,
jak dobosz na paradzie, tak lubię najbardziej; płytki chodnika
wystukiwały rytm, moje buty jak pałeczki, a krok jak muzyka. A ono szło
za mną. Ostatnio nie opuszczało mnie ani na krok, nie było od niego
ucieczki i mimo, że czasem chciałam powałęsać się bez celu, bez planu;
bez natrętnych myśli o tym co potem, co za chwile, jak, czemu i dlaczego
to takie trudne, to nie chciało mnie opuścić, czasem pokornie drepcząc
za plecami, czasem zaglądając przez ramię, czasem bezczelnie tokując
jak polityk na paradzie.
Patrzyłam na ludzi, większość szła jak
ja, raz dwa, dmuchała sobie w szalik, opatulała się materiałem jak
miłością. Błądziłam po ich twarzach, zaglądałam do oczu, niektórzy się
uśmiechali, inni byli głusi na moje spojrzenia, muzyka moich kroków nie
obchodziła ich wcale, zdawało się, że w ogóle mało spraw ich dotyczy –
a może zwyczajnie uciekali jak ja, dreptali, z dala od domu, żeby ich
życie nie łapało za kołnierz, nie potrząsało z wyrzutem, żeby przestało
wreszcie gdakać jak natrętna kura, jak mały, dziki ptak; patrzeć tymi
szklanymi oczkami, o tak; bywa ciężko z tym życiem, coś o tym wiem,
czasem jest doprawdy nie do zniesienia.
ja, raz dwa, dmuchała sobie w szalik, opatulała się materiałem jak
miłością. Błądziłam po ich twarzach, zaglądałam do oczu, niektórzy się
uśmiechali, inni byli głusi na moje spojrzenia, muzyka moich kroków nie
obchodziła ich wcale, zdawało się, że w ogóle mało spraw ich dotyczy –
a może zwyczajnie uciekali jak ja, dreptali, z dala od domu, żeby ich
życie nie łapało za kołnierz, nie potrząsało z wyrzutem, żeby przestało
wreszcie gdakać jak natrętna kura, jak mały, dziki ptak; patrzeć tymi
szklanymi oczkami, o tak; bywa ciężko z tym życiem, coś o tym wiem,
czasem jest doprawdy nie do zniesienia.
A ja szłam. Nie to, że uciekałam przed
nim. Nie. Czasami męczyła mnie jego kategoryczność. Te rozkazy, ta
postawa generała i ja jak mały ołowiany żołnierzyk. Nie chciałam mu
potakiwać, wiedziałam, że ma rację, nie chciało mi się wysłuchiwać tych
tyrad, oglądać min, wiedziałam czego ode mnie oczekuje, a ja nie czułam
się gotowa, byłam jak drzewo, miałam mocne korzenie, a ono mówiło o
lataniu; chciałam grzać się w ciepłych promieniach słońca, rosnąć, dawać
owoce, dzielić się sobą, a ono opowiadało o przeznaczeniu, o
horyzontach, które mnie ograniczają; czasami zdawało mi się, że jesteśmy
z innej planety; a przecież to było moje życie, własne, prywatne, z nim
się urodziłam, nie mogliśmy się od siebie różnić tak diametralnie,
musieliśmy znaleźć wspólny język; kiedyś w końcu trzeba będzie się
dogadać; myślałam.
nim. Nie. Czasami męczyła mnie jego kategoryczność. Te rozkazy, ta
postawa generała i ja jak mały ołowiany żołnierzyk. Nie chciałam mu
potakiwać, wiedziałam, że ma rację, nie chciało mi się wysłuchiwać tych
tyrad, oglądać min, wiedziałam czego ode mnie oczekuje, a ja nie czułam
się gotowa, byłam jak drzewo, miałam mocne korzenie, a ono mówiło o
lataniu; chciałam grzać się w ciepłych promieniach słońca, rosnąć, dawać
owoce, dzielić się sobą, a ono opowiadało o przeznaczeniu, o
horyzontach, które mnie ograniczają; czasami zdawało mi się, że jesteśmy
z innej planety; a przecież to było moje życie, własne, prywatne, z nim
się urodziłam, nie mogliśmy się od siebie różnić tak diametralnie,
musieliśmy znaleźć wspólny język; kiedyś w końcu trzeba będzie się
dogadać; myślałam.
Odwróciłam się do niego; stanęło, jak
ja; spojrzało zdziwione. Chyba bało się słów ciężkich jak kamienie;
wymówek, drętwych myśli co plączą język, przewracania oczami. Kiedy
zrobiłam krok w jego kierunku, przez chwilę zachowywało się jak lustro;
przeraziło się, zachwiało.
ja; spojrzało zdziwione. Chyba bało się słów ciężkich jak kamienie;
wymówek, drętwych myśli co plączą język, przewracania oczami. Kiedy
zrobiłam krok w jego kierunku, przez chwilę zachowywało się jak lustro;
przeraziło się, zachwiało.
– Czego chcesz ode mnie – zapytałam. A
ono uśmiechnęło się do mnie, podeszło bez słowa, wzięło moją rękę i
pokazało przed siebie.
ono uśmiechnęło się do mnie, podeszło bez słowa, wzięło moją rękę i
pokazało przed siebie.
– Nic nie musisz – odparło – tylko
chodź za mną. Tyle mówiłem, tyle wyjaśniałem, ale nie chciałaś mnie
słuchać. A ja wiem gdzie iść, którędy, poprowadzę Cię, tylko mi zaufaj;
to wszystko jest prostsze niż myślisz; tylko wy ludzie; lubicie
wszystko komplikować.
chodź za mną. Tyle mówiłem, tyle wyjaśniałem, ale nie chciałaś mnie
słuchać. A ja wiem gdzie iść, którędy, poprowadzę Cię, tylko mi zaufaj;
to wszystko jest prostsze niż myślisz; tylko wy ludzie; lubicie
wszystko komplikować.
Uśmiechnęłam się, odetchnęłam; obłok
pary zasnuł na chwilę nasze twarze; wiatr rozwiał go, liście pod nogami
zaczęły szeleścić; świat się nie zmienił, tylko ja byłam już inna –
inna bo zrozumiałam, że czasem trzeba po prostu słuchać, a droga, ta
droga u naszych stóp, sama nas wszędzie poprowadzi.
pary zasnuł na chwilę nasze twarze; wiatr rozwiał go, liście pod nogami
zaczęły szeleścić; świat się nie zmienił, tylko ja byłam już inna –
inna bo zrozumiałam, że czasem trzeba po prostu słuchać, a droga, ta
droga u naszych stóp, sama nas wszędzie poprowadzi.
5 komentarzy
Dlaczego tak trudno słuchać i słyszeć skoro natura dała nam dwoje uszu?
napisał: Gość: Zyrafafa, 87-205-135-186.adsl.inetia.pl 2011/11/13 12:36:20
może właśnie dlatego Żyrafo:) za dużo dźwięków do nas dociera:)
i sie czesto zdaza ze chcemy byc sluchani a nie sluchac to wielka roznica i naprawde to takie proste ,troche cierpliwosci ktorej nikt nie chce
napisał: Gość: sofia, net-93-151-144-205.cust.dsl.teletu.it 2011/11/13 14:38:24
ORION是一部擁有三重長脈衝 755nm/1064nm/532nm的激光儀,提供專業和最新的技術,強調其穩定性和便利性的能力。另外,最佳的參數是基於各種臨床結果提供的。三長脈衝激光系統 -Long pulsed Nd:YAG (1064nm) -Long pulsed Alexandrite (755nm) -Long Pulsed KTP (532nm) 先進技術 – 氣冷卻系統(ACD) – 智能面板 – 三波長 – 高電源 應用 -Long pulsed Nd:YAG (1064nm)●脫毛●嫩膚●血管病變●腿部靜脈曲張●痤瘡●灰指甲●疣-Long pulsed Alexandrite (755nm)●脫毛●美白肌膚●色素性病變●黑頭●黃褐斑●疤-Long Pulsed KTP (532nm)●血管病變●酒渣鼻●色素性病變●太陽雀斑●美白肌膚●鮮紅斑痣●血管瘤
隆乳手術的麻醉方式