“Bajki są po to by usypiać dzieci i budzić dorosłych” – ile już razy mówiłam Wam to wyjątkowe zdanie J. Bucay? Powtarzam je i sobie, bo bajki, baśnie, mają specjalne miejsce w moim życiu. Dotykają tego, czego często nie jest w stanie dotknąć racjonalny rozum, albo przed czym ucieka. Nie tylko budzą, ale leczą i pozwalają domykać cykle zmian w naszym życiu. Dziś mam dla Was taką właśnie bajkę. O Królu, Królowej i miłości. Czy będzie happy-end? Przekonajcie się sami!
Zanim zaczniemy, powiem tylko, że ten ostatni rok jest dla wielu z nas rokiem kończenia pewnych cykli, albo takim rokiem, w którym przychodzą ważne przełomy. Astrologicznie skończyła się długa, 16- letnia wycieczka Plutona przez znak Koziorożca i wkraczamy w kolejną erę – w której Pluton będzie przechodził przez znak Wodnika. Można w to wierzyć albo nie, ale jak usłyszałam kiedyś od znajomej astrolożki, mówi to nam trochę nie o przeznaczeniu, ale o JAKOŚCI czasu i o tym, jakie tematy będą się przewijać w naszej świadomej lub nieświadomej przestrzeni.
Jednym z tych tematów jest jawne mówienie o skrzywdzeniu, o zdradzie, rozczarowaniu, którego wielu z nas doświadcza w relacjach. Kiedy rok temu napisałam “Golden Deal” dostałam od was dziesiątki opowieści o zawiedzionych miłościach. Ten temat pojawia się na kobiecych spotkaniach, w kobiecych kręgach i mam poczucie, że wychodzi wreszcie poza sferę tabu. Krzywdzą i kobiety i mężczyźni, nie można tutaj generalizować, ale mam wrażenie, że zmianą społeczną jest to, że przestajemy się tego wstydzić i zaczynamy nazywać rzeczy po imieniu. Zaczynamy wybierać mądrzej, odchodzić z miejsc, w których jesteśmy krzywdzeni i nawet jeśli tymczasowo oznacza to samotność, to wolimy to, niż kulawą namiastkę miłości, która zamiast dodawać skrzydeł, ciągnie nas ku ziemi. O tym też jest ta bajka i po tym wstępie, zapraszam Was do lektury!
Ta baśń jest inspirowana doświadczeniami wielu kobiet, które przechodziły przez trudne relacje. Symbolika opowieści pozwala zrozumieć, że nawet po bolesnej stracie możemy odnaleźć w sobie siłę i własną wartość i iść dalej – w kierunku rzeczy lepszych i bardziej wartościowych.
Gotowi? Zaczynamy!
Opowieść o Królu, który nie umiał kochać
Za górami, za lasami, w krainie, gdzie ziemia była czarna jak popiół, a niebo przysłaniały wieczne chmury, rządził Czarny Król. Był to władca o niezwykłej sile i urodzie, którego słowa brzmiały jak najpiękniejsza muzyka. Jego głos potrafił oczarować każdą królową i każdą księżniczkę, a jego obietnice były jak złote nici, które oplatały serca. Ale serce Czarnego Króla było zimne i podzielone na tysiąc kawałków – dla każdej kobiety miał tylko ułamek, nigdy całość. Rozdawał je co prawda szczodrze, ale nie robił tego z powodu prawdziwego uczucia, ale dlatego, że wiedział, że kawałków mu nie braknie. Jego serce miało tą właściwość, że mógł je dzielić tyle razy ile chciał – wiedział, że starczy mu go do końca życia.
Czarny Król kochał podziw. Otaczał się tabunami księżniczek i dam dworu, które wielbiły jego blask, ale żadnej z nich nie traktował z szacunkiem i prawdziwym oddaniem. – To takie proste oczarować kobietę -mówił i uśmiechał się promieniście – jego białe zęby lśniły, a oczy błyszczały. Sztukę tę opanował do perfekcji i niewiele kobiet faktycznie było w stanie się mu oprzeć.
Czarny Król nie był jednak szczęśliwy, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. W głębi duszy bał się bliskości, bo wiedział, że prawdziwa miłość wymaga oddania i odsłonięcia siebie, a on był na to zbyt słaby. Wolał udawać, że wszystko jest grą, że nikomu nic nie jest winien. I tak mijały lata, a nawet całe epoki.
Spotkanie z Królową Górskiego Lodu
W pewnym momencie swojego życia Czarny Król spotkał Królową Górskiego Lodu – kobietę silną, niezależną i pełną majestatu. Jej blask przyciągnął go jak nigdy dotąd. W jej oczach widział coś, czego nigdy wcześniej nie widział u innych – nie tylko podziw, ale też wyzwanie. Królowa nie chciała go wielbić. Chciała, by był jej równy. Nie dała się zwabić marnymi pochlebstwami, musiał postarać się bardziej, musiał być dla niej bardziej – jednak dary, które mu przyniosła otwierając dla niego swoje serce, wynagrodziły mu to po tysiąckroć.
Czarny Król obiecywał jej wszystko. Mówił, że tylko ona jest jego prawdziwą królową, że jej blask go inspiruje, że przy niej staje się lepszy. Przez chwilę nawet sam w to wierzył i Królowa uwierzyła, bo jej serce było gotowe na miłość. Szybko jednak odkryła, że jego słowa były jedynie pustymi obietnicami. Czarny Król nadal rozdawał fragmenty swojego serca innym, nadal igrał z uczuciami i traktował miłość jak trofeum. Tabuny księżniczek nigdy się nie kończyły. Listy wpadały przez okno. Spojrzenia nie pozostawiały złudzeń, a im bardziej Królowa to widziała, tym bardziej jej serce pękało. Za dumna była na to, żeby zostać. I choć cierpiała bardzo, decyzja zapadła.
Wreszcie odeszła, wiedząc, że nie jest on wart jej blasku, ani miłości, ale jej odejście nie zakończyło historii Czarnego Króla. Bo w świecie baśni sprawiedliwość zawsze dosięga tych, którzy ranią innych.
Upadek Czarnego Króla
Czarny Król, choć otoczony tłumem, zaczął zauważać, że coś jest nie tak. Jego księżniczki, które kiedyś go wielbiły, zaczęły odchodzić. Zaczęły dostrzegać jego pustkę i brak prawdziwego serca. Każda z nich chciała czegoś więcej, czegoś prawdziwego, a Czarny Król nie miał im tego do zaoferowania. Jego zamek, kiedyś pełen śmiechu i zachwytów, zaczął pustoszeć.
Jednak największy cios przyszedł, gdy uświadomił sobie, co stracił. Myśl o Królowej Górskiego Lodu nie dawała mu spokoju. Budziła go w nocy i o świcie. Próbował tą myśl utopić w kielichach pełnych wina, próbował zapomnieć zanurzając twarz w lokach innej, ale nic nie pomagało. W jej obecności czuł się kimś więcej, kimś prawdziwym. Ale teraz jej nie było, a on wiedział, że to jego własne kłamstwa i brak odwagi ją od niego oddaliły.
Czarny Król próbował zapełnić tę pustkę, szukając kolejnych księżniczek, ale żadna z nich nie mogła dorównać Królowej. W jego sercu narastała gorycz. Z czasem jego królestwo zaczęło się rozpadać – ziemia, która była czarna jak węgiel, stała się jałowa, a jego poddani zaczęli odchodzić. Czarny Król, kiedyś potężny i podziwiany, został sam w swoim zamku, otoczony tylko przez swoje kłamstwa i niespełnione obietnice.
Sprawiedliwość świata
Pewnego dnia, gdy siedział samotnie na tronie, Czarny Król spojrzał w lustro i zamiast swojej dumnej twarzy zobaczył odbicie mężczyzny, który bał się kochać, który uciekał przed prawdą, który nie potrafił docenić tego, co miał. Zrozumiał, że jego klątwa nie była narzucona z zewnątrz – sam ją stworzył.
Lata mijały, a Czarny Król, pozbawiony blasku i miłości, stał się cieniem samego siebie. Nikt nie pamiętał już o jego królestwie, nikt nie wspominał jego imienia. Jedynie Królowa Górskiego Lodu, daleko w swoim zamku, czasem myślała o nim, ale nie z żalem czy tęsknotą. Myślała o nim jako o kimś, kto był jej lekcją – lekcją, że miłość musi być wzajemna, że blask nie może być marnowany na tych, którzy go nie doceniają.
I żyli… inaczej
Czarny Król żył długo, ale nie szczęśliwie. Jego życie było pełne pustki, którą sam stworzył. Królowa Górskiego Lodu zaś odnalazła swoją drogę – odważną, pełną światła i miłości, która była prawdziwa. A świat toczył się dalej, pamiętając, że sprawiedliwość zawsze dosięga tych, którzy ranią innych.
Jedni mówią, że to bajka, a ja Ci powiem, że to samo życie. Weź sobie z niej to, czego najbardziej potrzebujesz.
*********
Po więcej inspiracji, zapraszam do moich książek!