“Nie mamy aż tyle czasu, żeby ciągle zajmować się przeszłością” – powiedział Bert Hellinger. I to jest krótkie zdanie, które idealnie ustawia do pionu, zwłaszcza tych, którzy ciągle oglądają się za siebie. Co zrobić z przeszłością i kiedy jest dosyć?
Przeszłość już była i drugiej nie będzie – napisałam kiedyś na FB. Nie po to, by przeszłość pozbawiać znaczenia czy zdewaluować, ale po to, żeby pokazać, że cokolwiek nam się zdarzyło tam, dziś jesteśmy w innym miejscu.
Z przeszłością mamy problem i wiele osób utyka w niej niczym w grząskim bagnie. Myśląc o tym co było zapominamy, że wszystko co mamy to dziś i ewentualnie jutro – to co było może być wyłącznie źródłem doświadczenia i nauki. Utknięcie tam nie zmieni przeszłych faktów.
Czemu nadmierne zajmowanie się przeszłością nam szkodzi?
Przeszłość – czyli co nam robi nasza historia?
W idealnym świecie, to co przeżyliśmy pozostaje za nami. Ale w świecie rzeczywistym, jest zupełnie inaczej. Historia nas kształtuje i tak jak pisałam w tym tekście o dziedziczeniu – po przodkach dostajemy o wiele więcej niż nam się wydaje.
W spadku możemy dostać nie tylko niebieskie oczy czy mieszkanie, ale także strach, traumę, rodowe historie, które niesie się czasem przez pokolenia jak ciężką walizkę.
Wracając do idealnego świata: wspaniale byłoby dostać w tej walizce tylko to co najlepsze. Niechby tam była wiara w siebie, miłość, odwaga, spokój i dużo ufności dla świata. Problem w tym, że idealny świat nie istnieje i każdy z nas, każdy, absolutnie każdy dostaje również w spadku coś, czego wcale nie chce.
Te rodowe dziedzictwa, prezenty od tych, których być może wcale nie znaliśmy, ale znali ich nasi rodzice, dziadkowie, wpływają na nasza przeszłość – a przez przeszłość także na przyszłość.
To dzięki nim, albo jak kto woli także przez nie jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Dostajemy bagaż, którego nie da się w całości odrzucić, bo nie jesteśmy w stanie wymazać gumką myszką całej swojej historii. Nie da się wylać Domestosa na duszę czy jak wolisz jaźń i wyszorować do czysta.
Nie da się, ale to wcale nie oznacza, że nie da się z tym nic zrobić.

przeszłość
Pułapka przeszłości – jak nie utknąć na dobre
Z przeszłością wiążą się dwie pułapki i obie są w gruncie rzeczy równie niebezpieczne. Pierwsza dotyczy totalnej ignorancji i zaprzeczenia. To przysłowiowe trupy w szafie, których im bardziej się nie rusza im bardziej się udaje, że niczego tam nie ma, tym bardziej z tej szafy wychodzą.
Ludzie przez wieki żyli w nieświadomości. Historia rodzinna często była pełna faktów, które wolano wyprzeć, o których lepiej było zapomnieć. Tak wygląda choćby tożsamość setek polskich miasteczek, gdzie przed wojną połowa, jeśli nie więcej społeczności była społecznością żydowską, ale nikt o tym przez 70 lat nie wspominał. To nie przepadło w niebyt, to ma znaczenie.
Tak wyglądają zresztą nie tylko traumy społeczne, ale nasze własne historie. Ktoś został wypędzony, wyklęty, odcięty. Ktoś zrobił coś bardzo złego i musiał z tym żyć. O czymś się nigdy nie mówiło. Przez pokolenia prowadziły ród nie tylko wojny i powstania, ale także nałogi, zdrady czy rozstania. Przemoc fizyczna czy psychiczna. Nieszczęśliwe małżeństwa, z których nie było ucieczki. Bieda, wykluczenie.
Jeśli tego nie wiemy, żyjemy trochę tak jakbyśmy nieśli tę walizkę, która nam ciąży, czasem wręcz sprawia, że urywa rękę i nigdy do niej nie zaglądali. Ktoś nam coś zapakował w dzieciństwie, a my nawet nie wiemy co. To jest ta pierwsza pułapka.
Druga pułapka dotyczy sytuacji, o której na początku tego artykułu. Ponieważ o przeszłości zaczęliśmy mówić w ostatnich latach – także na kanwie zainteresowania psychologią, bardzo dużo, wiele osób otwiera tą przysłowiową walizkę i przepada. Przegląda pamiątki po przodkach w nieskończoność. Ogląda ślady przeszłości z większym zainteresowaniem niż realne życie. Grzebie się w dzieciństwie i nie wychodzi z niego mimo, że na karku 30, czy 40 lat.
To nie jest dobre miejsce do życia. I trzeba to z pełną mocą powiedzieć.
Ile jeszcze będziesz mieć nieszczęśliwe dzieciństwo?
W internecie krążył kiedyś pewien satyryczny obrazek: Na pustej widowni siedziały dwie osoby, a nad sceną powiewał transparent “doroczny zjazd osób, mających szczęśliwe dzieciństwo”. Tak wygląda nie tylko satyra: tak wygląda życie. Nie wierzycie? Popytajcie znajomych, delikatnie rozejrzyjcie się po dalszej lub bliższej rodzinie.
Powszechność przemocy, także tej werbalnej, manipulacji, nałogów, które wpływają na relacje, trudnych doświadczeń, związanych np. z chorobami własnymi lub bliskich – to właśnie obraz tego jak wygląda rzeczywistość.
W każdej rodzinie ktoś umarł, ktoś kogoś bił, ktoś był czarną owcą, ktoś został wykluczony ze względu na nałóg, zdradę, przestępstwo, psychiczną chorobę czy inne tragiczne zdarzenia. Ktoś uciekł, ktoś został, a nie powinien, ktoś kogoś obwiniał, miał pretensje i garb: nie taki to inny.
Szczęściarzy, tych w czepku urodzonych, właściwie nie ma. Nie ma też w tym zgorzknienia. Takie jest życie i wszyscy – jak pisałam TUTAJ – mamy w gruncie rzeczy przesrane.
Życie, to prawdziwe życie, toczy się jednak TERAZ. I przeszłość tego nie zmienia. To dlatego trzeba któregoś dnia powiedzieć dosyć. IDĘ DALEJ. Nie mogę tu tkwić, bo zmarnuję swoje życie, a nic cenniejszego nie mam do stracenia.
Co zrobić z przeszłością?
Może Cię zaskoczę, ale wcale nie uważam, że zajmowanie się przeszłością jest konieczne i obowiązkowe dla każdego. Świadomość leczy, ale przecież nie wszyscy są ciężko chorzy. Uważam, że zajmowanie się przeszłością może czasem wyrządzić więcej złego niż dobrego.
Czasem, a nawet często, przeszłość wcale nie wymaga pracy, analizy, psychoterapii – tylko UZNANIA.
I często, bardzo często to wystarczy.
Jeśli walizka, którą niesiesz jest bardzo ciężka, jeśli w Twojej rodzinie pojawiają się poważne problemy i wcale nie chcą odpuszczać, faktycznie dobrze jest przeszłością się zająć. Dobrze jednak do tego procesu podejść tak jak do sprzątania mieszkania i poszukać osoby, która nas w tym wesprze. Określi cel i plan. Dostarczy środków i sposobów.
Czemu nie samemu? Można i samemu, ale nie każdy sobie z tym poradzi, nie każdy przejdzie przez meandry i pułapki tego procesu. Czasem się zdarzy, że ktoś gdzieś utknie, czegoś mu za bardzo żal i tak jak ze sprzątaniem, potrzebuje kogoś, kto powie: słuchaj, to są śmieci, trzeba to wynieść i wyrzucić do kosza a nie siedzieć nad tym i rozmyślać. Tą szafę trzeba wynieść, koniec tematu.
W tym wszystkim jednak – bez względu na to, jaką drogę wybierzesz, nie można stracić z oczu celu: a celem ma być lepsze, szczęśliwsze i bardziej świadome życie, a nie naprawienie całej przeszłości, bo z nią już w większości nie da się nic zrobić. Praca którą wykonamy nie wpłynie na nią – ale wpłynie na naszą teraźniejszość i przyszłość. I da wielką ulgę.
Ważna jest też druga rzecz: ta, o której na początku. Nieważne czy mamy 20 czy 50 lat, nie mamy aż tyle czasu w życiu, żeby ciągle zajmować się przeszłością. Kiedyś trzeba ją pożegnać i zostawić. Wracać do niej na chwilę jeśli taka jest nasza potrzeba i wola, ale nie utykać tam na dni czy tygodnie.
Cokolwiek było, jakkolwiek było, życie toczy się teraz. I nigdy, nigdy nie możesz o tym zapomnieć.
_______
Po więcej inspiracji zajrzyj do mojej książki! Może podarujesz ją komuś, kto ciągle żyje przeszłością?
7 komentarzy
Świetny wpis 🙂
świetny wpis
Świetny temat. Super 🙂
[…] Nie mamy aż tyle czasu, żeby ciągle zajmować się przeszłością […]
miło się czyta i ogląda 🙂
Bardzo dobrze napisane 🙂
Świetny wpis, zmusza do myślenia. Brawo 🙂