Fatfobia czyli zgodnie z definicją nienawiść, niechęć, fobia skierowana w kierunku osób grubszych, otyłych, nie jest co prawda żadną jednostką chorobową, ale też trudno ją traktować jako coś normalnego, pożądanego, czy własną cechę, nad którą nie trzeba się pochylić. Podobnie jak homofobia, nie jest może fobią w znaczeniu lękowym, takim jak strach przed pająkami czy wysokością, ale w przeciwieństwie do typowych fobii, robi źle nie tylko nam, ale i innym ludziom. Nad fatfobią warto się pochylić, a nie traktować, jak pewna pani doktor, która zasłynęła ostatnio negatywnymi wypowiedziami o grubszych pacjentkach w ciąży, jako własną wadę, bo “wszak kto jest bez skazy”.
Komentarz tej lekarki, która w walce z niewątpliwie ważnym problemem jakim jest otyłość, wylała dziecko z kąpielą i nalała ludziom mydła w oczy, opatrzony był dodatkowo ironiczną ikonką oczka. Problem w tym, że fatfobia nikomu nie pomaga, nie odchudza, nie sprawia, że ludzie zmieniają swoje nawyki. Wspiera co najwyżej tych, którzy pragną budować społeczeństwo oparte na przesądach, nienawiści i uprzedzeniach.
Powiedzenie, “może mam trochę fatfobię, ale co z tego”, jest jak napisała autorka profilu “Myśl w ruchu” tak samo “zabawne” jak powiedzenie jestem rasistą czy homofobem. Nie ma się czym chwalić, warto zastanowić się nad źródłem czy przyczynami swoich przekonań. Jest to nic innego, niż głoszenie postawy przemocowej, nienawiści i zachęcanie do tego innych. Dlaczego jeszcze fatfobia jest zła i jak się jej wyzbyć? Co robi fatfobia, nie tylko grubym?
Problem dużej wagi
Na początku warto podkreślić, że chociaż problem globalnego tycia, ma może 50 czy 60 lat, a tak naprawdę urósł do rozmiarów epidemii w ciągu może 20 czy 30 ostatnich wiosen, to ludzie zawsze byli różni. Przez cale wieki, nie dotyczył nas w takim stopniu przede wszystkim dlatego, że nie mieliśmy dostępu do jedzenia właściwie bez ograniczeń. Jeszcze pokolenia naszych dziadków, świetnie pamiętają głód. Dziś w krajach zamożnych, jedzenie jest dostępne i tanie, a to o najgorszej jakości, naładowane cukrem, składnikami sprzyjającemu niekontrolowanemu tyciu, promowane i dostępne na każdym kroku.
W ten sposób napędza się błędne koło tycia, odchudzania, wiecznych diet, do tego fatfobii właśnie, a ludzie jak tyli, tak tyją. Zgodnie z NCD Risk Factor Collaboration, w 2016 r. w Polsce wśród osób w wieku 20 lat i więcej 53% kobiet i 68% mężczyzn miało nadwagę, a 23% kobiet i 25% mężczyzn było otyłych. Te statystyki rosna. Nie chodzi tu zresztą o kwestie estetyczne, głównym problemem jest zdrowie właśnie, ale nie można tutaj wyciągać pochopnych wniosków i każdej nadwagi traktować jako problemu na miarę epidemii. W skrócie: to nie jest takie proste.
Jak mówił Carl G. Jung, rozumienie jest trudne, dlatego większość ludzi ocenia.
Problem bogatych, problem biednych
Przez całe wieki posiadanie zapasów tkanki tłuszczowej było postrzegane jako objaw dobrobytu, lepszego statusu społecznego – w końcu nie każdego było stać na to, aby jeść do syta i nie pracować na tyle ciężko, aby tego nie spalać. BMI, które zresztą jest już przestarzałym miernikiem wagi, u osób z niższych warstw społecznych rzadko przekraczało 22-24 punkty – często te osoby były po prostu niedożywione. Dziś, mimo że ciągle są osoby, którym głód zagląda w oczy, mamy tak naprawdę do czynienia ze społeczeństwem dobrobytu – przynajmniej w kwestii jedzenia. Dostęp do produktów żywnościowych jest powszechny, jedzenie, znów to najgorszej jakości dostępne prawie bez ograniczeń, a nasze ciała działają tak jak działały wieki temu – nadwyżki odkładają, bo mogą się przydać.
Wiele osób zwraca rownież uwagę na to, że trend się odwrócił. Kiedyś grubsi byli Ci, którzy mieli większe środki. Dziś często bieda oznacza także dostęp do najtańszego jedzenia, które powoduje otyłość. Sałatka, dobrej jakości warzywa, mięso czy nabiał, kosztują dużo więcej niż paczka “napompowanych” bułek czy chipsów. Posiłek w fast foodzie jest 2 czy 3 razy tańszy niż ten w restauracji, a i koszyk zakupowy złożony z samych wysoce przetworzonych produktów, może kosztować nawet kilka razy mniej, niż ten, do którego wkładamy z rozmysłem same zdrowe produkty. Oczywiście, że da się jeść dość zdrowo za rozsądne pieniądze, ale znów – nie wszyscy posiadamy odpowiednią wiedzę, możliwości, zasoby, a ocenianie kogoś kto sięga z oszczędności po najtańsze produkty, również najczęściej jest szalenie krzywdzące.
Dlaczego fatfobia, skąd się to wzięło?
W pewnym momencie jednak, bycie grubszym zostało wypchnięte z mainstreamowego obrazu – a osobom, które tyją, zaczęto doklejać łatkę leniwych, nieopanowanych, mających braki silnej woli czy wreszcie na tyle nieodpowiedzialnych, aby doprowadzać się do stanu, w którym nie tylko rażą ogólne poczucie estetyki, ale także zabijają siebie.
Pisałam o tym między innymi w moim eBooku o ciele –pięknu, takiemu jakim je aktualnie widzimy, bo kanony przecież też się zmieniają, przypisujemy przymioty moralne. Czyli jeśli ktoś jest piękny, szczupły i młody, na pewno jest również dobry, miły, ambitny i pracowity. To działa także oczywiście w drugą stronę i tu między innymi można szukać źródeł fatfobii.
Już na tym etapie można zresztą zauważyć jak absurdalne są to zarzuty czy spojrzenie. A jednak ono funkcjonuje i nawet jak widać wśród medyków, znajduje swoich “wyznawców”.
Fatfobia, dlaczego nie możemy iść tą drogą?
Fatfobia jest zła na wielu poziomach i nie prowadzi wcale do zmian społecznych – jeśli już to do takich, które sprzyjają segregacji ludzi – a to w historii świata już było i strach wspominać gdzie prowadziło.
Temat jest obszerny, ale łatwiej będzie opowiedzieć o tym, czemu fatfobia jest szkodliwa w punktach:
Fatfobia nikogo nie odchudza – nie prowadzi do zmiany – osoby grube wiedzą, że są grube, negatywne nastawienie do nich nie zmieni ich wagi ani nawyków.
Nikt nie stał się lepszy od mówienia mu, że jest zły. Obrzydzenie do swojego ciała, jako negatywna przesłanka do wprowadzenia zmian bardzo rzadko działa tak jak nam się wydaje. Troska o siebie musi wynikać z miłości i to jest najlepsza droga do zmiany – to jest zresztą także moja historia – przeczytasz o niej w eBooku.
Osoby doświadczające fatfobii nie ruszają się więcej i nie jedzą mniej. Często wstydzą się ruszać, chodzić na siłownię, rower, plażę – właśnie z obawy przed wyśmianiem, wytykaniem palcami. To prowadzi tylko do narastania problemu.
Kwestia wagi nie jest wcale taka prosta jak nam się wydaje i wreszcie zaczyna się o tym głośno i wyraźnie mówić. Na to ile ważymy i jak przebiegają u nas procesy tycia i chudnięcia, wpływa ponad setka czynników, a wszystkie one mają jeszcze wzajemne powiązania. Traktowanie bycia grubym jako czegoś co wynika wyłącznie z zaniedbania czy lenistwa jest ogromną niesprawiedliwością i brakiem wiedzy. Niestety nie wystarczy zamknąć lodówki, żeby schudnąć. Choroby, zaburzenia metaboliczne, problemy hormonalne, wreszcie zaburzenia psychiczne związane z jedzeniem, to wszystko nie są wymysły leniwych grubasków a prawdziwe dramaty i smutne fakty.
Fatfobia sprzyja dyskryminacji
Fatfobia sprzyja dyskryminacji i to na bardzo wielu poziomach. W pracy, w życiu społecznym, wreszcie w dostępie do leczenia właśnie. Tysiące komentarzy o tym, jak to należy schudnąć bo na pewno wszelkie problemy zdrowotne spowodowała ewentualna nadwaga, brak dostępu do badań, trudne do zrozumienia postawy medyków, którzy zamiast edukować w sposób oparty na wiedzy bazują na stereotypie, to smutna codzienność bardzo wielu osób w Polsce.
Codzienność osób grubych, a już na pewno otyłych, to wstyd, wieczny wstyd i poczucie nieadekwatności, a problem dotyczy przecież także dzieci, młodzieży. To także dlatego ta dyskryminacja staje się często bezkarna. Nie ma nikogo, kto by po stronie osoby grubszej stanął. Mówienie “sam jest sobie winien, winna” – to zwykłe okrucieństwo.
“O Boże jaka gruba, jak to będzie rodzić” – usłyszała Agata za plecami na porodówce. “Jak na wegetariankę, to niezłą masę pani wyhodowała, to chyba nie na marchewce” – powiedział internista do chorej na depresje Kasi. Upokorzenia, których doświadczają pacjenci, często prowadzą do tego, że zaczynają oni unikać leczenia, przestają korzystać z ochrony zdrowia, bo wiedzą, co usłyszą i jaki scenariusz komunikacji może być ich udziałem.
Fatfobia wspiera kulturę diet i epidemię zaburzeń odżywiania
Kultura diet, która rozwija się na kanwie naszych fatfobicznych poglądów i obaw przed przytyciem, to nic dobrego ani zdrowego. Szacuje się, że dziś poważne zaburzenia odżywiania dotykają nawet około 20-30 % osób. Zaburzenia te, np. anoreksja, czy bulimia, mogą prowadzić nawet do śmierci. Często towarzyszą im także inne problemy – np. depresja, trudności adaptacyjne, lęki, zaburzenia w funkcjonowaniu w grupie itp.
Bycie na wiecznej diecie jest prostą drogą, nie do odchudzania, ale do tycia!
Organizm broni się tak jak umie, a wielokrotne powtarzanie schematu tracenia na wadze i tycia ma destrukcyjne skutki, często trudne do odwrócenia, albo nieodwracalne.
Fatfobia niszczy relacje z innymi ludźmi i z samą sobą
Ocenianie innych, przez pryzmat ich ciał, niszczy relacje, sprawia, że zaczynamy się odczłowieczać, widzimy siebie jak przedmioty. Ile razy, na portalach randkowych czytam listy wymagań, które tworzą ludzie, mam wrażenie, że dotarliśmy do miejsca, w którym drugiego człowieka traktuje się nie jako potencjalnego przyjaciela, kochanka, bliskiego człowieka, ale jak kawałek mięsa. Relacje budowane wyłącznie na tym fundamencie mogą okazać się bardzo kruche. Ciało się zmienia, każdego dnia. Co, jeśli któregoś miesiąca czy roku rozminie się z naszym idealnym obrazem?
Fatfobia niszczy też relacją z samym, samą sobą. Obsesyjne skupianie się na niedoskonałościach odbiera wiarę w siebie, radość życia i często prowadzi do poważnych kłopotów. To z braku miłości własnej, z braku akceptacji swojej jedynej, niepowtarzalnej urody, która najczęściej oznacza odstawanie od kanonu, czy to w kwestii wagi, czy wyglądu którejś z części ciała, nie mamy odwagi doświadczać życia, nie cieszymy się bliskością, nie stawiamy sobie wyzwań, nie mamy odwagi sięgać po więcej itd.
Fatfobia – koniec z tym!
Jak skończyć z fatfobią?
- Edukuj się i nie oceniaj. Nie wszyscy mamy w życiu po równo, nigdy nie znasz historii człowieka ani prawdziwych powodów, dla których nie wygląda on tak, jak wydaje Ci się, że powinien. Jeśli fatfobia dotyka Ciebie i strach przed tyciem, negatywne ocenianie siebie przez pryzmat wyglądu nie odpuszcza, nie możesz zmienić swoich przekonań, to zanim obsesyjnie zaczniesz zmieniać siebie i świat wokół, spróbuj zobaczyć skąd się wzięły Twoje przekonania i czy na pewno Ci służą. Możesz to zrobić w pracy własnej z moim eBookiem lub/i na terapii.
- Uznaj, że przekonania o tym, że piękne i szczupłe = zawsze zdrowe, dobre i zadbane, można między bajki włożyć. Ocenianie ludzi przez pryzmat wagi jest tak samo szkodliwe i okrutne jak ocenianie przez pryzmat statusu materialnego, orientacji seksualnej, koloru skóry, czy pochodzenia. Tego się po prostu nie robi.
- Bądź empatyczna – dla siebie, dla innych.
- Zobacz jak destrukcyjny jest obraz ciała w mediach i jak wiele osób cierpi z powodu niedsopasowania do tego obrazu.
- Na koniec, a może na początek, uznaj, że ludzie są kimś wiele więcej, niż tylko ciałami, które ich noszą. Zobacz ciało swojego partnera, mamy, babci i poczuj czułość, miłość, którą w Tobie budzi.
- Zostań z tą miłością – jeśli siebie kochamy, dużo łatwiej nam kochać i rozumieć innych ludzi.
To my tworzymy świat i jeśli przestaniemy sobie wzajemnie gotować piekło, będzie on z pewnością lepszym miejscem.
Potrzebujesz więcej? Przeczytaj “Jak pokochać swoje ciało”!