Jeśli wielu z nas co dzień rano czuje się prawie identycznie jak pacjenci oddziału leczenia depresji, to czy z nami na pewno wszystko w porządku?
K. jest smutny i pochmurny jak gradowa chmura.
– Wszystko ok? – pytam i szybko żałuję, że w ogóle otworzyłam usta. Słyszę, że jest do dupy, a do tego ta pogoda i życie jest bez sensu. – Stało się coś – dopytuję? – Nie, dzień jak co dzień – odpowiada i wzrusza ramionami. Odchodzi chmurny do swoich ważnych zadań, rozkręci się około południa, smutek rozpuści w kawie, przegryzie ciasteczkiem, wróci do niego jutro, jak co rano.
K. nie jest wyjątkiem. Na swój użytek przeprowadziłam badania terenowe. Pytałam grupy z którymi pracuję, przypadkowo spotykanych ludzi, znajomych i sąsiadów o to jak się mają? Jakie emocje towarzyszyły im tego ranka?
Bardzo często słyszałam mniej więcej to samo.
Złość.
Wkurzenie.
Smutek.
Zmęczenie.
Zniechęcenie.
Rozczarowanie.
Bunt.
Ochota, żeby rzucić to wszystko w cholerę.
Zniecierpliwienie.
Gniew.
Frustracja.
Rozdrażnienie.
Przygnębienie.
Gorycz.
Brak nadziei.
Ta lista mogłaby być dłuższa, ale większość z nas ma problem z nazywaniem uczuć i emocji, dlatego niezbyt dokładnie potrafi określić to czego w istocie doświadcza.
Czasami pojawiało się coś pozytywnego, jak promyk słońca.
Czasami znaczy 1 na 10.
Mało, bardzo mało. Ja też czasami jestem w tej grupie.
Co się dzieje w ciele, gdy czujesz się źle?
Emocje i to jak się czujemy wpływają na to jak nam się żyje i na nasz stan zdrowia. Nie ma w tym nic odkrywczego. Trochę w tym chemii (hormony), trochę fizyki i biologii.
Badania naukowe potwierdzają choćby związek emocji z nadciśnieniem, chorobami układu krążenia oraz z chorobami układu immunologicznego. Osoby długotrwale doświadczające trudnych emocji są mniej odporne, zapadają częściej na choroby infekcyjne i dłużej je leczą.
Badania wskazują także na wysoki stopień korelacji emocji z alergiami i chorobami systemu autoimmunologicznego, które od około 15 lat stały się wręcz epidemią. Szczególnie istotne wydają się powiązania permanentnego stanu przygnębienia z wzrastającym ryzykiem wystąpienia raka i chorób serca. Są również badania potwierdzające iż niepokój i lęk mają bezpośredni wpływ na kołatanie serca, zespół wypadania płatka zastawki mitralnej, zespół jelita drażliwego oraz napięciowe bóle głowy.
To tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej.
Życie, które co dzień rano zaczyna się od gniewu, frustracji, przygnębienia i rozczarowania jest trochę jak praca mitycznego Syzyfa. Pchamy głaz pod górę, a wieczorem on znów leci na łeb na szyję.
– Jak się masz? Słabo, bardzo słabo.
Lekarstwo na duże kłopoty? Małe radości! |
Ludzie nie umieją żyć
Jeśli większość z nas co dzień rano czuje się prawie identycznie jak pacjenci oddziału leczenia depresji, to czy z nami na pewno wszystko w porządku? Czy to pewnego rodzaju masochizm, a jeśli nie to czemu nic z tym nie robimy?
Myślę, że kluczowym powodem jest fakt, że NIKT nas nie uczy jak żyć. Dlatego akceptujemy stan smutku i przygnębienia, rozczarowania życiem i gniewu na to, że nie wygląda tak jak byśmy chcieli jak coś z CZYM TRZEBA ŻYĆ.
A przecież nie trzeba.
To niepopularna prawda, ale za wiele własnych neuroz, nakręcanych jak sprężyna fal negatywnych emocji odpowiadamy sami. Znajdujemy smuteczek jak główka od szpilki i obkładamy go krepiną, żeby był duży i strojny. Lubujemy się w ozdabianiu go o kolejne. Rywalizujemy o to kto ma gorzej. Urządzamy zawody złego samopoczucia i gadamy o tym godzinami.
A potem znów przychodzi ranek i jest do dupy.
Co z tym zrobić?
Dorosnąć, dojrzeć, to także wziąć za siebie odpowiedzialność. I stwierdzić: kurde, nie muszę tak żyć. Nie muszę być wiecznie niezadowolony, nie muszę co rano wstawać z niechęcią i czuć się jak ostatnia ofiara losu, która maluje sobie na twarzy uśmiech różową szminką, nie daj Boże zmyć.
Nie ma dobrych i złych emocji. Są tylko takie, z których można zrobić dobry lub zły użytek.
Co zrobisz ze swoimi? Jak się dzisiaj czujesz? Nie, nie jesteś winna, że źle. Spróbuj się przy tym zatrzymać i to obejrzeć. Może okażę się, że to wystarczy, aby było LEPIEJ?
Wszystkie moje książki znajdziesz TUTAJ.
19 komentarzy
To o mnie. Dziękuję za ten tekst. Ja każdego ranka czuję sie podobnie i każdego ranka wiem,że musze coś z tym zrobic, bo nie chce tak życ.To wiem na pewno.Tylko dlaczego tak cholernie trudno jest cokolwiek zmienic, nie potrafie tego zrozumiec – chcesz naprawde bardzo i jednoczesnie nie potrafisz. Moze właśnie na tym polega depresja…
Może po prostu potrzebujesz pomocy?
A może zamiast próbować COŚ zmienić, zacząć od czegoś bardzo małego? Co da radość. A potem już jakoś pójdzie, krok po kroku?
To są właśnie te małe kroki, które tak ciężko się stawia.
Od trzech lat chodzę na terapię i próbuję coś zmienić. Wiele już osiągnęłam, ale czasami kręcę się w kółko. Najtrudniejsze to trzymać własne myśli na wodzy i nie nakręcać spirali lęków.
Trzy lata terapii? I mały efekt?
Moja batalia o dobry dzień zaczyna się bardzo wcześnie – około 5:20. Nie jest łatwo o tej godzinie wykrzesać z siebie choć trochę entuzjazmu. Mi pomaga poświęcenie choć 10 minut na spokojne śniadanie. Ciepła herbata w ulubionym kubku i smaczna, kolorowa kanapka. A tak naprawdę to kilka minut zwolnienia w porannym wyścigu z czasem. A później, już w pracy, kawa z mlekiem na dzień dobry. Nie po to by się obudzić, ale by się rozpieścić.
Nie zawsze to wystarczy, czasem to zdecydowanie za mało. Jak wczoraj… Ale dziś jest nowy dzień i herbata z cytryną działa. Pozdrawiam z uśmiechem.
"Głupotą jest ciągle robić to samo i oczekiwać różnych rezultatów." To moje motto od jakiegoś czasu. Nie mówię, że jest łatwo, ale trzeba próbować.
Ja od dłuższego czasu budzę się pełna niechęci, apatii, złości, przygnębienia.
Chciałabym coś zmienić ale sama nie wiem jak i w którą stronę pójść , jak zacząć. Staram się dzień po dniu aby było lepiej, raz wychodzi a raz nie…
Najgorzej kiedy się mniej więcej wie co by mogło sprawić, by wyjść z tego zaklętego kręgu. Bo oznaczałoby to rewolucję i złamanie życia kilku osobom wokół. Trudno takie decyzje podejmować 🙁
To są takie pierwsze, bardo powierzchowne oceny. Nie zawsze te rewolucje oznaczają to czego się naprawdę obawiamy czy to co prorokujemy.
Dziękuję. Po prostu. Za kolejny wpis, który porusza we mnie to małe coś 🙂
pozdrawiam znad morza
Większość tzw. "chorób cywilizacyjnych" nawet tych stricte somatycznych jest ściśle związanych z psychiką. Reszta, jest przez psychikę "nakręcana". Ale co się dziwić? Od jakiegoś czasu nawet media to podłapały i mamy tony reklamowanych leków suplementarnych, ziołowych na złe samopoczucie (bo nazywaniem ich na depresje jest komiczne) z drugiej strony ogarnia nas paranoja – wszyscy mamy depresję, nerwicę, nasze dzieci – Aspergera, dysleksję, dyskalkulię. Sami z siebie często robimy "życiowych inwalidów". Każdy z nas ma prawo czasem czuć się smutnym, zdenerwować i płakać, to ludzki, naturalny i zdrowy odruch. Nie jesteśmy maszynami, nie mamy funkcji "tylko radość" lub "tylko smutek".
Co do nauki "jak żyć" – to akurat powód do radości, że tego w szkołach nie uczyli. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś oceniał mnie z tego jak powinnam być szczęśliwa. To jest jedna z nielicznych form niezależności, jaka nam pozostała i z tego powinniśmy czerpać radość. Nie ma wyjątków w postaci np. chorych na depresję – każda depresja również jest inna.
Ciekawostka z życia wzięta – moja dobra koleżanka od ponad 15 lat leczy się psychiatrycznie. Diagnozowali jej choroby od depresji po schizofrenię, włącznie z leczeniem lekami różnego kalibru i pobytami w szpitalach. I zastanawiam się często, czy to właśnie ona nie jest w pełni "zdrowa i szczęśliwa" a reszta próbuje jej wmówić, że właśnie powinna być wiecznie smutna, zdołowana i robić tylko te rzeczy, które będą jej zły stan potwierdzały. Dlaczego? Bo wciąż nie wiedzą, co jej jest, jak ją leczyć, a ona wciąż udowadnia swoją postawą, wszystkim i mi, że każdy może zobaczyć słońce, tylko trzeba go śród chmur poszukać.
Ochota, żeby rzucić to wszystko w cholerę.
ehh, umarło mi malutkie dziecko, kilka dni temu pochowałam nawet kota, kocham bez wzajemności, jestem sama, leczę depresję, walczę z całych sił, żeby nie utonąć, ale przecież wystarczy, że rano wstanę i po prostu będę się sobie dobrze czuła. Przepraszam, bardzo lubię Twojego bloga, ale ten wpis wywołał u mnie reakcję odwrotna od zamierzonej. Pozdrawiam
KEFIR, sciskam Cie serdecznie, i proszę, zebyś była dla siebie bardzo wyrozumiała. Jak będziesz przytulała w myślach to maleństwo, które płacze dziś w Tobie, to w końcu sie utuli. I tylko Ty mozesz to sama dla siebie zrobić. i na pewno przyjdzie dzień, kiedy wstaniesz i po prostu będziesz sie dobrze ze sobą czuła. Bo niezależnie od okoliczności jesteś bardzo ważną, kompletną i mądrą istotą, która w koncu dostrzeze w tym mroku swoje własne światełko. tego Ci z serce zyczę
Ohhh, dopiero zauważyłam datę, niemniej mam nadzieję,ze dziś już inaczej patrzysz na swiat. Czas zmienia absolutnie wszystko – i dobre i złe.
大型的蓬鬆臉部刷具能掃刷鬆粉或粉餅,上妝效果平滑又均勻。抗菌科技。
Niby jest o.k. Mam stabilną pracę, kochanego męża, zwierzaka, wygodne życie, fajne mieszkanie (ale wynajmowane) itp. Ale co rano to samo- eh, znow trzeba wstać. Eh, znów do tej pracy. Moja praca jest stabilna, ale bardzo nudna. Mogłabym coś więcej w mojej firmie, ale mi się nie chce. Poza tym odnoszę wrażenie, że inne zawody są tak samo nudne tam! A ja też nie należe do osób, które muszą za wszelką cenę awansować.
Czuję, że się gdzieś tam pogubiłam…. Mam mało energii, nic mi się nie chce, nie mam zapału. Nie zdecydowałam się na dziecko (mąż też nie chce), bo czuję, że nie podołałabym i nie jest mi to potrzebne. To bardzo świadoma decyzja jednak.
Nie mam już w sobie tej dziecięcej energii, zapału i w ogóle. Wszystko wydaje mi się takie bez sensu. Myślę- o.k. Praca, dom, jakieś hobby. No i co? Zaznczę, że jestem mocną introwertyczką i naprawdę nie potrzebuję często towarzystwa. Próbowałam to na sobie i częstsze spotkania na dłuższą metę mnie zbyt męczą i wcale nie czuję się szczęśliwsza. Lubię jednak własną przestrzeń i hobby.
Męczy mnie też to, że 5 dni w tygodniu po 8h muszę dzielić mój czas z ludźmi, z którymi tak naprawdę nie chcę go spędzać. Czy tak musi być? Chciałabym sama pracować, na swoim, ale nie mam pomysłu.
Tak, czuję, że to wszystko to taki przymus- kiedyś szkoła, teraz praca dla kasy. Życie dla zarabiania. Ale, owszem, są fajne momenty- wakacje kilka razy do roku takie, jakie chcę. Wyjście do restauracji, jakieś SPA itp.
OMG aż nie do wiary, ze tyle osób moze tak negatywnie postrzegać swiat ! Ja nie mam z tym do czynienia na co dzień, gdyż tak sobie otoczenie wychowałam, zeby ponosiło odpowiedzialnosc, za to co czuje i mówi, a nie szukało winy w innych. Przecież żyjemy w pieknym , zamoznym kraju, bez wojny, zdrowi, mamy zwykle pracę, rodziny, mozemy zwiedzać świat, mozemy wszystko…. Czym tu się smucić ? Gdyby tym wszystkim niezadowolonym przyszła do głowy proste praktykowanie wdzięcznosci zamiast zmartwień, to problem narzekania i niezadowolenia znikłaby bardzo szybko. Nie piszę tu o osobach z rzeczywista depresją, ale z drugiej strony, jak ktoś 3 lata walczy z depresja, na terapii, i nadal nie umie kontrolować swoich myśli, to już naprawdę powinien zmienić terapeute…. Mam za sobą epizod depresji i kilka terapii, więc nieco wiem, co mówię.