Gdyby przeprowadzić mały test i zapytać
losowo wybraną grupę ludzi w naszym kraju o to ilu z nich jest
zadowolonych i szczęśliwych w swoim życiu, małżeństwie, rodzinie, pracy
itp. wyniki pewnie oscylowałyby około 40 %. Gdyby zapytać tych samych
ludzi o to, czy chcieliby coś w swoim życiu zmienić, dokonać jakiejś
rewolucji, posprzątać, zreorganizować swój sposób myślenia albo
postępowania, wynik określający odpowiedzi twierdzące byłby bliski 100
%. Czy jednak rzeczywiście, w głębi serca chodzi nam o zmianę? Czy
wierzymy w nią, czy robimy coś, aby miała szansę zaistnieć i naprawdę
nas odmienić?
losowo wybraną grupę ludzi w naszym kraju o to ilu z nich jest
zadowolonych i szczęśliwych w swoim życiu, małżeństwie, rodzinie, pracy
itp. wyniki pewnie oscylowałyby około 40 %. Gdyby zapytać tych samych
ludzi o to, czy chcieliby coś w swoim życiu zmienić, dokonać jakiejś
rewolucji, posprzątać, zreorganizować swój sposób myślenia albo
postępowania, wynik określający odpowiedzi twierdzące byłby bliski 100
%. Czy jednak rzeczywiście, w głębi serca chodzi nam o zmianę? Czy
wierzymy w nią, czy robimy coś, aby miała szansę zaistnieć i naprawdę
nas odmienić?
Niekoniecznie. To co kochamy bardziej od
naszych marzeń o lepszym życiu to poczucie stabilizacji i strach przed
nowym, który za nim idzie. Mówimy, że chcemy zmiany ale stawiamy od razu
przed sobą płot z tysiąca „ale”. Chciałbym mieć lepszą pracę, ale nie
mogę sobie pozwolić na bezrobocie, nowa firma może mnie szybko zwolnić,
co będzie jeśli się nie sprawdzę; jestem za stary na nową branżę, z
marzeń jeszcze nikt nie wyżył; jest kryzys, mam dzieci itp. Litanie
wymówek są tak długie jak lista katolickich świętych. Łatwiej jest żyć
życiem nieudanym, smutnym, niż odważyć się na nieznane, wyjść ze strefy
komfortu, zagubić się i pozwolić sobie szukać odpowiedzi.
naszych marzeń o lepszym życiu to poczucie stabilizacji i strach przed
nowym, który za nim idzie. Mówimy, że chcemy zmiany ale stawiamy od razu
przed sobą płot z tysiąca „ale”. Chciałbym mieć lepszą pracę, ale nie
mogę sobie pozwolić na bezrobocie, nowa firma może mnie szybko zwolnić,
co będzie jeśli się nie sprawdzę; jestem za stary na nową branżę, z
marzeń jeszcze nikt nie wyżył; jest kryzys, mam dzieci itp. Litanie
wymówek są tak długie jak lista katolickich świętych. Łatwiej jest żyć
życiem nieudanym, smutnym, niż odważyć się na nieznane, wyjść ze strefy
komfortu, zagubić się i pozwolić sobie szukać odpowiedzi.
Maciej Bennewicz w książce „Coaching
Tao” pisze, że ludzie decydują się na zmianę z trzech powodów. Pierwszym
jest wstrząs: śmierć kogoś bliskiego, choroba, strata, bankructwo.
Wyrwani ze swojej strefy samopoczucia, które było średnie albo byle
jakie i rzuceni w odmęty strachu, rozpaczy, postawieni oko w oko z
kruchością życia stają się odważniejsi i rozpoczynają cykl przemian.
Nie wszyscy w nim wytrwają; niektórzy po okresie pierwszej traumy i
szoku wrócą na dawne tory, inni pójdą dalej. Drugi powód jest w pewnym
stopniu natury „genetycznej”. Istnieje grupa ludzi, którzy są z natury
ciekawi świata i tego co kryje się dalej, za zasłoną. To urodzeni
poszukiwacze, którzy nie dbają o konwenanse, wtłoczone im do głowy
scenariusze życia, którzy wyruszają w podróż i poszukują przygód. Tych
jest jednak bardzo niewielu; większość z nas należy do trzeciej grupy i
tu proces zmiany jest długotrwały, żmudny i wymagający wiele wysiłku i
konsekwencji. Robimy dwa kroki do przodu, cofamy się, znów do przodu,
potem do punktu wyjścia, metr w bok i tak często przez całe życie.
Tao” pisze, że ludzie decydują się na zmianę z trzech powodów. Pierwszym
jest wstrząs: śmierć kogoś bliskiego, choroba, strata, bankructwo.
Wyrwani ze swojej strefy samopoczucia, które było średnie albo byle
jakie i rzuceni w odmęty strachu, rozpaczy, postawieni oko w oko z
kruchością życia stają się odważniejsi i rozpoczynają cykl przemian.
Nie wszyscy w nim wytrwają; niektórzy po okresie pierwszej traumy i
szoku wrócą na dawne tory, inni pójdą dalej. Drugi powód jest w pewnym
stopniu natury „genetycznej”. Istnieje grupa ludzi, którzy są z natury
ciekawi świata i tego co kryje się dalej, za zasłoną. To urodzeni
poszukiwacze, którzy nie dbają o konwenanse, wtłoczone im do głowy
scenariusze życia, którzy wyruszają w podróż i poszukują przygód. Tych
jest jednak bardzo niewielu; większość z nas należy do trzeciej grupy i
tu proces zmiany jest długotrwały, żmudny i wymagający wiele wysiłku i
konsekwencji. Robimy dwa kroki do przodu, cofamy się, znów do przodu,
potem do punktu wyjścia, metr w bok i tak często przez całe życie.
Warto uświadomić sobie jak bardzo
jesteśmy zdeterminowani do tego, żeby swoje życie zmienić. Aby to zrobić
trzeba usiąść z samym sobą, albo ze wspierającym partnerem,
przyjaciółką i przedyskutować nasze motywacje i zagrożenia, jakie niesie
dla nas proces odchodzenia od starego w nowym kierunku. Trzeba sobie
jasno powiedzieć, że nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Nie da się
odejść od partnera i nie cierpieć, przynajmniej trochę. Nie da się
zmienić zawodowej drogi i nie doświadczyć potu na plecach i strachu
przed porażką. Nie można wychować dzieci bez nieprzespanych nocy. Zawsze
jest coś za coś.
jesteśmy zdeterminowani do tego, żeby swoje życie zmienić. Aby to zrobić
trzeba usiąść z samym sobą, albo ze wspierającym partnerem,
przyjaciółką i przedyskutować nasze motywacje i zagrożenia, jakie niesie
dla nas proces odchodzenia od starego w nowym kierunku. Trzeba sobie
jasno powiedzieć, że nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Nie da się
odejść od partnera i nie cierpieć, przynajmniej trochę. Nie da się
zmienić zawodowej drogi i nie doświadczyć potu na plecach i strachu
przed porażką. Nie można wychować dzieci bez nieprzespanych nocy. Zawsze
jest coś za coś.
Jeden z mistrzów mawiał, że „wiedza,
która nie przemienia to zmarnowana wiedza, a człowiek, który pod wpływem
wiedzy się nie przemienia to zmarnowany człowiek.” Przeszłości nie
odmieni już nic; żaden Bóg, żaden czarodziej, żadna dobra wróżka. Ale
przyszłość należy do nas. Rozlewa się przed naszym wzrokiem jak rzeka;
rozgałęzia, kształtuje delty, błądzi, meandruje, lśni w słońcu. To
wszystko nasze, to tylko mamy.
która nie przemienia to zmarnowana wiedza, a człowiek, który pod wpływem
wiedzy się nie przemienia to zmarnowany człowiek.” Przeszłości nie
odmieni już nic; żaden Bóg, żaden czarodziej, żadna dobra wróżka. Ale
przyszłość należy do nas. Rozlewa się przed naszym wzrokiem jak rzeka;
rozgałęzia, kształtuje delty, błądzi, meandruje, lśni w słońcu. To
wszystko nasze, to tylko mamy.
O regułach ludzkiego rozwoju w drodze do szczęścia i nie tylko; przeczytacie w książce “Coaching Tao” M. Bennewicza
6 komentarzy
Ja z tych, co i chcą i się boją. Z tego strachu sama chyba prawie nigdy nic nie zmieniałam (bo za tym szłoby branie odpowiedzialności za tę zmianę), tylko się najwyżej podporządkowywałam się zmianom idącym z zewnątrz (bo wtedy odpowiedzialność ze mnie spadała, mogłam nią obarczyć los lub innych). Kiepskie podejście, wiem. Ale się jeszcze nie nauczyłam go zmieniać 🙂
napisał: Gość: bezokularow, efd42.internetdsl.tpnet.pl 2012/01/27 15:12:33
Ja jestem chyba członkiem trzeciej grupy, do tego w bardzo nieprzyjemnym momencie zwątpienia w swoje możliwości.
napisał: kurka.wasylisa 2012/01/27 15:24:36
to że już coś o sobie wiemy i potrafimy to nazwać to już jest coś:) pozdrawiam !
Jak już coś o sobie wiemy i nic z tym dalej nie robimy (a to nam doskwiera), to czujemy się gorzej niż jak nie wiedzieliśmy. Stąd taka częsta "głuchota" na fakty o sobie – łatwiej nie dopuścić do siebie niż potem z tym żyć;)
Ja bym się nie zgodziła z tezą, że 100% ludzi chce coś zmienić w swoim życiu, postępowaniu czy myśleniu. Myślę, że większość z nas pożąda zmiany, ale nie siebie, tylko … innych! Czyli niech się świat zmieni, a szczególnie ten najbliższy i wtedy będzie ok. i będę szczęśliwy…
Ja się zgadzam z definicją, z którą się spotkałam, że człowiek zmienia się z 2 powodów: desperacji albo inspiracji. I o sobie powiem, że zdarza mi się korzystać z obu:)
napisał: sowa_nie_sowa 2012/01/27 18:36:14
Wiesz Sowo, jest w tym dużo racji, ale chyba prawie każdy zapytany powie, że chciałby: schudnąć, albo mieć lepszą pracę, albo większy dom, albo grzeczniejsze dzieci; w ten deseń… A że najchętniej byśmy poczekali aż to się samo, niechcący zrobi, to już inna inszość;)
A tak, zgadzam się, w kwestii zmiany w dziedzinie materialnej i niejako "namacalnej" to tak: większość z nas chce zmiany, czyli właśnie lepsze auto, dom zamiast mieszkania, zmianę pracy itd. I tutaj z reguły czujemy, mniej lub więcej, swoją sprawczość.
Mnie bardziej chodziło o zmianę taką wewnętrzną, czyli właśnie zmianę czy zrezygnowanie z oczekiwania, że jak dzieci będą grzeczniejsze, to będę szczęśliwa i tak samo jak mąż się zmieni, sąsiad i generalnie cały świat jak będzie bardziej przyjazny. Nie ja, tylko oni mają się zmienić! To bardzo częste podejście do życia, myślę, że każdego z nas to dotyczy, tylko nie każdy ma tego świadomość. Nie widzimy lub nie chcemy zobaczyć swojej odpowiedzialności.
Łatwiej narzekać niż coś zmienić w sobie lub pogodzić się z sytuacją i zająć się czymś innym;)
napisał: sowa_nie_sowa 2012/01/28 08:11:49
系統整合