Równonoc jesienna to czas, kiedy szala czasu przechyla się na ciemną stronę – od teraz będzie już tylko ciemniej, aż do dnia przesilenia zimowego. 22-23 września rozpoczyna się trwający na naszej półkuli czas chłodu i mroku, ale nie oznacza to wcale, że ten moment w przyrodzie, w naturze, jest czasem pogrążania się w odmętach tego, co skrywa ciemność i cień. Równonoc jesienna może być o umieraniu tego co już zbędne, ale także, a może przede wszystkim o zbieraniu plonów. Może nam opowiedzieć baśń o naszej wewnętrznej spiżarni, w której możemy gromadzić i konsumować nasze skarby, o tym co dobrego zdarzyło się nam przez ten rok i wreszcie otworzyć na to, na co jeszcze czekamy.
Dziś jesteśmy mało obecni w cyklach życia, ale ten czas chyba jak żaden inny przypomina o tym, że nic nie trwa wiecznie i że życie, nawet najbardziej pogodne, wspaniałe i bogate składa się z cykli narodzin, dojrzewania i wzrastania, po których przychodzą etapy zbierania plonów, opadania liści, zimna, chłodu, pozornej stagnacji, obumierania – i tak w kółko.
Cykle “Życia – Śmierci – Życia” jak pisze moja ukochana Clarissa Pinkola Estes są naturalnym elementem przyrody. Uciekanie od tej prawdy jest naiwnością, jest też głupotą. Bez wiosny nie ma lata, bez lata nie ma jesieni, bez jesieni i zimy nie będzie kolejnej wiosny. Wszystko czego doświadczamy ma w sobie zalążek tego co nowe. Nawet w zamieraniu jest ziarno nowego.
Równonoc jesienna w dawnych czasach
Równonoc jesienna to wspaniały moment na to, żeby wrócić do starych tradycji i kultur – niekoniecznie po to by je praktykować ( chociaż oczywiście możemy, jeżeli czujemy taką potrzebę) – ale przede wszystkim po to żeby czerpać z ich mądrości.
Równonoc jesienna od wieków była czasem magicznym, nizezwykłym momentem, w którym zasłona między światem materialnym i światem ducha, duchów, powiewa łagodnie i pozwala nam na specjalne wglądy i olśnienia. Oczywiście jeśli chcemy tam zaglądać…
Dawni Słowianie wierzyli, że tego dnia symbolicznie spotyka się noc i dzień, dobro i zło, jasność miesza z ciemnością, a życie ze śmiercią.
Był to czas zmian, czas kończenia i zamykania, ale też otwierania się na nowe, bo końce, jakkolwiek smutne się nam wydają, mają zawsze też w sobie magię początków.
Był to moment roku, w którym przede wszystkim doświadczano obrzędów dziękczynnych. Słowianie składali ofiary bóstwom urodzaju – Mokoszy, Welesowi czy Świętowitowi. Wszystko co ziemia zrodziła było darem. Mogliśmy w końcu nie otrzymać niczego lub prawie niczego. Mówiono więc wtedy o cieple, obfitości i o tym, jak to wszystko co zbieraliśmy pomorze przetrwać zimę. To działa do dziś. Afirmowanie tego co mamy, wdzięczność – otwiera nas na otrzymywanie. Skupianie się na braku zamyka i generuje jeszcze więcej braku. Warto na to zwrócić uwagę także dzisiaj.
Równonoc jesienna czyli Sabat Mabon
Przy okazji warto wspomnieć także o celtyckim świętowaniu równonocy jesiennej czyli Sabat Mabon. Geneza święta jest stara jak świat, a już starożytni Grecy w tym czasie świętowali zejście Persefony do Krainy Umarłych. Święto, wbrew pozorom nie jest jednak o smutku, ale o obfitości i poszukiwaniu harmonii.
Sabat Mabon to moment w roku, w którym dobro i zło są ze sobą w równowadze. Trochę jednak także moment na to, żeby zobaczyć, że nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, bo wszystko się przenika i jedno nie może istnieć bez drugiego. Światło nie byłoby światłem bez ciemności, a ciemność bez światła, podobnie jak smutek i radość nie istnieją bez siebie.
W czasie Sabat Mabon te dwie energie spotykają się i ukazują nam uniwersalną prawdę o życiu: że nie ma radości bez zwątpienia, nie ma dobra bez zła, nie ma miłości bez cierpienia i przeobrażeń. Istotne jest nie to, żeby istniała tylko jedna jakość, ale aby panowała między nimi harmonia.
To czas na rytuały wybaczania i uwalniania się od tego co nam nie służy. Można to zrobić choćby dziś, choćby w weekend. Wrzucić do ognia to co żegnamy, puścić w świat listem, zostawić za sobą.
Psychologiczne rytuały na jesień i na równonoc jesienną
O większości już napisałam, więc jeszcze tylko krótko. Co robić? Czego unikać?
- Warto podsumować swój rok, jednak bez żalu i pretensji ale z miłością do siebie. Nawet jeśli nie wszystko poszło tak jak planowałaś, to nie ma już teraz większego znaczenia. Wyciągnij wnioski. Pokłoń się sobie.
- Poszukaj inspiracji i ustal swoją intencję tak na ostatnie 3 miesiące roku jak i na nowy rok numerologiczny, który zaczął się niedawno. Po więcej informacji o tych cyklach zapraszam jak zwykle do Marii.
- Wyraź wdzięczność za wszystkie swoje “plony” ostatnich miesięcy i lat. Często w naszym życiu trzeba na te plony czekać dłużej niż sezon, ale nawet jeśli zajmuje to więcej niż rok, dwa, siedem – pamiętaj o tym, że wszystko czego doświadczasz może być wzrastaniem.
- Pożegnaj co już Ci nie służy. Zamknij. Wykonaj jakiś symboliczny rytuał z tym związany. To nie musi być wiele. Zapalenie świecy, spalenie kartki, puszczenie jej z wodą rzeki, opowiedzenie komuś o tym, co chcesz za sobą zostawić.
- Zrób coś miłego. Otwórz się na jesień. Potraktuj ją nie jak skaranie boże ale jako czas, kiedy przyjdzie do Ciebie wiele dobrego.
I… niech tak się stanie!
Wspaniałej jesieni! Małgosia
**************************