W jodze, w pracy z ciałem, funkcjonuje pojęcie santosha, czytając po polsku: santosza. Ciężko je przetłumaczyć, bo jak to często bywa, język jest za mało giętki, by nadążyć za tym, co chce powiedzieć głowa, a jeśli do tego dodać różnice w postrzeganiu, to wychodzi na to, że naprawdę trudno jest się dogadać.
Z jednej strony santosza to zwykłe zadowolenie, błogość, ten stan po dobrym posiłku, kiedy pijemy pierwszy łyk gorącej, aromatycznej kawy, ale także coś głębszego − stan rozkoszowania się, pełne odprężenie i radość.
Prawda, jak to prawda, pewnie tkwi gdzieś pośrodku. Jednak bez radości − tej codziennej, bardzo trudno jest żyć. Co więcej: jeśli samemu się o nią nie zadba, nie wystara się, nie wypracuje metod na jej odczuwanie, to marne szanse, że spadnie z nieba.
Santosha – czyli radość – skąd brać?
Nie mogę powiedzieć, że jestem osobą depresyjną, ale z pewnością bagaż, który dostałam na starcie, lekki nie był. W moim dzieciństwie za mało było radości, a za dużo strachu. Z lękliwej dziewczynki wyrosła nastolatka, która bardzo chciała się nie bać, ale nie zawsze jej to wychodziło.
Gdzieś w zakamarkach mojej głowy zapisały się momenty zadowolenia, błogości – może właśnie santoszy − ale nie było ich dużo. Zdarzały się jednak w takich chwilach, że nie pozwalały o sobie zapomnieć i doprowadziły mnie do miejsca, w którym już świadomie zaczęłam ich szukać, wypatrywać i tworzyć strategię na życie, w którym santosza będzie codziennością, a nie wielkim świętem.
Oczywiście oczekiwania można mieć różne i wiem doskonale, że dla wielu ludzi stan „do wytrzymania” albo „jeszcze nie całkiem w rozpaczy” jest do zaakceptowania i mogą tak spędzić wiele, wiele lat, ja jednak nie jestem taką osobą. Dla mnie to o wiele za mało.
4 uniwersalne prawa duchowe ( nawet dla tych co z duchowością na bakier) -HIT!
Jak znaleźć santosha?!
Miałam w życiu chwile, w których byłam o wiele dalej niż w momencie „do wytrzymania”, miałam takie, w których rozpacz może nie zalała mnie z całą mocą, ale była blisko, czasem kompletnie nie wiedziałam, co robić − ale ilekroć udawało mi się uspokoić umysł i wrócić do tego, czego chcę, czego potrzebuję, do nawet minimalnego odczuwania zadowolenia i radości, wiedziałam, że choćbym miała wydrapać sobie to szczęście paznokciami, to wyjdę z dołka i pójdę w stronę słońca.
Sposób na santosha
Nie wiem, jaki jest Twój sposób na santoszę: może to będzie joga, może medytacja, może bieganie, może pływanie w ciemnej basenowej hali na pół godziny przed zamknięciem, może seks, a może jeżdżenie samochodem po mieście bez celu. Obserwuj jednak te momenty i szukaj aktywności, ludzi, sytuacji, w których odczuwasz, że żyjesz i że życie jest dobre. Dawaj je sobie i delektuj się nimi. Ze świadomością przyjmuj to, czym są i co Ci dają.
Przyjemność daje energię, bez energii nie da się żyć. Jeśli nie masz energii, szukaj radości i przyjemności. Niech santosza będzie z Tobą.
Ten tekst pochodzi z dziennika “180 dni wdzięczności”. Dziennik pomyślany jest jako osobisty pamiętnik, towarzyszący zmianie i dostarczający inspiracji do tego, aby żyć lepiej, mieć więcej radości, zadowolenia i przede wszystkim wdzięczności.
W dzienniku znajdziesz teksty na każdy miesiąc, tekst na początek i koniec – a także wiele innych inspiracji. Dziennik świetnie sprawdzi się jako prezent. Sprawdź szczegóły tutaj.
9 komentarzy
Chciałam się podzielić momentem santoshy. Wczoraj biegłam przez las z koleżanką, zbierało się na burzę, ale tylko kropiło, promienie słońca przebijały się przez liście, a burza kręciła się w okół. Grzmoty były coraz głośniejsze, a my biegłyśmy przez jary. Nawet spotkałyśmy sarnę. Ptaki śpiewały głośno, bo grzmiało. Niebo było i granatowe, i niebieskie. Zieleń zarosła nasze stare ścieżki i biegłyśmy zielonymi tunelami przedzierając się przez mokre gałęzie. Zapachy mokrych kwiatów odurzały. W lesie byłyśmy tylko my i ptaki. Więc może w Twoim rozumieniu Małgosiu santosha to po prostu flow – zadowolenie z tego co się robi? Według jogi santosza to chyba jeszcze wysiłek który wkładamy w nasze robienie asany, tj. jesteśmy zadowoleni z wysiłku, który włożyliśmy w nasze robienie, który jest na granicy naszych możliwości i jednocześnie jest łatwy , bo pochodzi z naszego serca. Bo santosha to jest ten moment, gdy wykorzystujemy naszą wewnętrzną energię w dobrym celu. Hm może coś takiego. Twoje teksty są inspirujące. Serdecznie pozdrawiam.
Pięknie to napisałaś :). Myślę, że wysiłek coś ma tutaj do rzeczy. I uważność.
Pozdrawiam :).
świetny wpis!
Zastanawiam się nad tą jogą
Przyznam, że się słyszałam wcześniej o takim pojęciu, dość ciekawe 🙂
Zachęcające
Ciekawy artykuł i daje do myślenia…
Ciekawy wpis
Witam, nie myślała Pani, by stworzyć dziennik na cały rok? Mi właśnie kończą się 180 dni i szkoda, że w tej postaci i z nowymi Pani słowami nie mogę kontynuować mojej wdzięczności w tym dzienniku do końca roku. Może to dobry pomysł?
Dziękuję za te 180 dni
Pozdrawiam serdecznie