Są takie sytuacje w życiu, o których prawie każdy jasno myślący człowiek może powiedzieć, że są daremne. Związki, w których ona/on daje ciągle “ostatnią szansę”. Rozniecanie ogniska, które już dawno się nie pali, a co gorsza zamokło. Przekonywanie kogoś kto nawet nie ma intencji słuchania, a co dopiero zrozumienia.
Indianie o takim rodzaju spraw straconych, beznadziejnych, ale ciągle uprawianych z zajadłością i pasją godną lepszej sprawy mówią jako o jeździe na “martwym koniu”.
Co zrobić jeśli okaże się, że właśnie to robimy?
Co zrobić jeśli okaże się, że właśnie to robimy?
Gdzie jest ten moment na “dość”?
Jazda na martwym koniu brzmi makabrycznie, to prawda. Nie mniejszą jednak makabrę robimy nieraz ze swojego życia.
Może to jest ten moment by powiedzieć “basta”?
Dlaczego jeździsz na martwym koniu?
Doktor Robert Cooper, u którego po raz pierwszy przeczytałam o metaforze martwego konia, mówi, że jesteśmy absurdalnie uparci i to wcale nie wtedy, kiedy trzeba.
Jeśli zdarzają się nam sytuacje beznadziejne, to zamiast z konia zsiąść, uznać jego śmierć i dać mu zasłużony święty spokój my robimy co innego.
- Kupujemy mocniejszy bicz- jak się mocniej uprzemy, przyciśniemy, to może ruszy, nie?!
- Oświadczamy z wyższością: zawsze jeździliśmy tak na tym koniu (więc w domyśle: MUSI się dać)
- Idziemy na trening, do księdza, coacha, wróżki, lekarza czy psychologa, żeby udoskonalić swoje umiejętności jeździeckie i lepiej zrozumieć konia (mądrego wsparcia ZAWSZE warto szukać, ale nie po to, aby nam posłużyło do wyparcia faktów. Koń jest martwy i nikt tego nie zmieni )
- Zwołujemy komisję medyków i specjalistów celem zbadania martwego konia (no przecież MUSI coś wreszcie zadziałać)
- Idziemy w inne miejsca: jedziemy w świat, do znajomych, korporacji, do pierwotnych ludów, żeby zobaczyć jak tam jeżdżą na martwych koniach
- Jak nic nie działa to zaprzęgamy wreszcie więcej martwych koni z nadzieją, że dzięki temu wreszcie ruszymy z miejsca*
Czy to nam się podoba czy nie, są sprawy daremne i je należy zostawić. To nie klęska, to właśnie jest zwycięstwo.
Naucz się odpuszczać
Nauka odpuszczania to ważna i niedoceniana umiejętność, która tonie we wszechobecnym “nigdy się nie poddawaj”.
Poddanie wcale nie oznacza klęski. Oznacza ustąpienie z pola bitwy, szukanie innych rozwiązań i próbę innych środków.
Robić w kółko to samo i oczekiwać innych efektów – to jest prawdziwe szaleństwo – mówił Einstein.
Dlatego jeśli ta sprawa, o której teraz myślisz jawi się Ci całkowicie daremną, nic nie działa, a nawet jeśli, to efekty są niewspółmierne do wysiłku, już dziś zsiądź z konia.
Ten już nie ożyje, ale przecież to nie jest ostatni koń na świecie. Na martwym nigdzie nie zajedziesz.
To co? Dasz mu wreszcie spokój?
Może to właśnie jest ten znak, na który tak długo czekasz?
***
*Na podstawie “Zejdź sam sobie z drogi” Robert Cooper
A po więcej inspiracji sięgnij do moich książek! |
35 komentarzy
Małgosiu, a co jeśli robi sie to dla "dobra wyższego", czyli dzieci? Gdyby nie one,już bym odpuscila tę raniącą, chorą miłość i poszła swoją drogą, ale przecież dzieci…
Aniu, to najgorszy mit świata. Chora miłość rani rykoszetem i dzieci. Ich dobro to na pewno nie jest to co tak teraz nazywasz.
Ja chyba na takim jadę i trzymam się mocno. Bez sensu…
Jestem z siebie dumna, że zsiadłam ze zdechłego konia,którego wielokrotnie próbowałam reanimować . Oczywiście można to rozpatrywać w kategorii porażki, ale większą porażką byłoby trwanie w tym związku. Wydaje mi się, że więcej zyskałam niż straciłam. Jestem jak najbardziej za tym, by walczyć, nie poddawać się, ale do momentu kiedy ma to jakikolwiek sens. Bardzo ciężko jest podjąć tak trudną decyzję, zwłaszcza gdy są jeszcze dzieci. Często zasłaniamy się "dobrem dzieci "i dalej tkwimy w chorym układzie. Tylko, czy aby na pewno to jest dla dobra dzieci? Wydaje mi się, że to strach przed nowym, innym życiem-często lepszym, bogatszym duchowo i przede wszystkim spokojniejszym. Ale do tego każdy powinien dojść sam. Nie bójmy się trudnych decyzji! Tego zdechłego konia trzeba w końcu zostawić, dalej nas nie pociągnie, a co gorsza przez niego stoimy w miejscu. Nie warto. Łatwo się teraz o tym pisze, ale jak trudno było dojść do tego wniosku, wiem tylko ja. Trzymam kciuki za wszystkich jadących na martwych koniach. ?
A jeszcze bardziej za tych co zsiedli 🙂
Co więcej martwy koń zatruwa trupim jadem, powodując chore przekonanie, że na żywego się już nie znajdzie, że na żywego się nie zasługuje, ba! że żywe nie istnieją. Mnie to już daaaawno nie dotyczy, ale niestety przyjaciółki praktykują…
Tak, o tym nie napisałam, ale dokładnie tak jest.
Powiem tak: Małgosiu dziś mam najgorszy dzień, aby wrócić do tego postu i najchętniej przyznałby Ci dzisiaj rację, ale nie zrobię tego.
Owszem, nie przeczę, robisz wspaniałe rzeczy, ale nie tym razem. Może zapytam tak:
1. Czyje oczy potrafią dostrzec czy koń jest martwy?
2. Czy 12 letnie dziecko będące od urodzenia totalnym utrapieniem dla swoich rodziców jest powodem do jego porzucenia i poszukania sobie innych dzieci do dalszego wychowania?
3. Czy 8 letnia córka ideał, która przez kolejne 5 lat, staje się totalnym pasmem trosk i wyrzeczeń dla swojej matki, jest powodem do nauczenia się „odpuszczania” i uznania ją za martwą i nie wartą zachodu?
4. Czy rodzice skaczą po sąsiadach aby podmieniać sobie dzieci bo z własnymi sobie nie radzą, bo to ich ogranicza i nie pozwala żyć pełnią życia?
Czy nie tak samo mąż winien kochać swoją żonę, a żona swojego męża?
Mówi się, że idealna żona to ta, która ma idealnego męża. Ja dodam, że idealny mąż to taki, który ma idealną żonę. Owszem, to brak poczucia bycia naprawdę kochaną/ym jest powodem umierania konia czy klaczy. Nie osiągniemy jednak nic, oczekując tylko na miłość z drugiej strony. Zwłaszcza jeżeli sami będziemy niemo martwi dla tej osoby. Jak zatem nazwać porzucanie martwego konia? Einstein oczywiście ma całkowitą rację, ale jest jeszcze jeden sposób.
I choćbym miał być ostatnim idiotą, cierpiącym głupkiem, życiowym samobójcą to ja udowodnię to co już dawno temu udowodnił ludziom Jezus, który nie pierdyknął się z krzyżem w drodze na śmierć i nie powiedział: "a po cholerę ja się męczę i włażę na tę górę jak i tak mnie ukrzyżujecie?". On podniósł się po każdym upadku, doszedł, dał się ukrzyżować i umarł, aby pokazać nam czym jest prawdziwa miłość do drugiego człowieka… Stał się jednym z nas, aby pokazać nam jak syn kocha swego ojca i jak Bóg kocha drugiego człowieka. Dziwne, że nie musi się nam tego tłumaczyć, jeśli chodzi o nasze dzieci, a tak niezrozumiałe jest to dla nas jeśli chodzi o osobę, której przysięgaliśmy, że jej nie opuścimy aż do śmierci…
Tomku,
ja tu nie mówię o porzucaniu dzieci. Są takie sytuacje w życiu gdy widać, że koń jest martwy. I wtedy należy odpuszczać.
Co do problemów z dziećmi: trzeba zawsze najpierw przyjrzeć się sobie i tam szukać źródła tego co się dzieje .
Co do związków: do tanga trzeba dwojga.
Małgosiu ja też nie mówię o porzucaniu dzieci. Wymieniam je dla pokazania przykładu miłości prawdziwej, której nic nie jest w stanie złamać. Generalnie nie ma na świecie większej miłości niż ta, która łączy rodziców z dziećmi i odwrotnie. Jak to się mówi tzw. miłości bezwarunkowej. Jednak i tu zdarza się dorosłym błądzić i popełniać błędy, co odnosi potem różny skutek. Ale to z tej miłości właśnie…
Po wielu przemyśleniach dochodzę zdecydowanie do wniosku, że ludzie zachowują się, w byciu z drugim człowiekiem, jak nierozsądne dzieci. Zakochują się nie w człowieku, ale korzyściach jakie bycie z nim zapowiada… Z naciskiem na słowo ZAPOWIADA. Ludzie poszukują też oczywiście ukojenia w ramionach drugiej osoby, uczucia zakochania, pożądania, ekscytacji, itp. Jednak często wcześniej lub później tzw. rozsądek bierze górę i załącza się myślenie roszczeniowe. A potem to już o krok do tego, żeby się zaczęło wszystko sypać. I żeby skończyć na owym martwym koniu…
Ale PORZUCANIE konia to nie jest żadna metoda, w ten sposób to stada czasem braknie… A jeszcze źrebięta można skrzywdzić. Bo pisząc w ten sposób, niektórych możesz popchnąć do takich głupich decyzji.
Tymczasem MIŁOŚĆ to nie jest jakieś tam wzniosłe uczucie. Tylko jak to wręcz na życzenie dziś usłyszałem… MIŁOŚĆ to chęć czynienia dobra dla drugiej osoby. I na tym powinna ona polegać! Dla dzieci zawsze chcemy dobrze, czasem tak, że z tej miłości potrafimy błądzić i je krzywdzić… Ale w stosunku do dorosłego partnera to zazwyczaj mamy oczekiwania, a jak ich nie spełnia i nas ogranicza (no bo my to się staramy), to martwy koń? To jest jakiś obłęd. Stąd moja wypowiedź o idealnej żonie i mężu. Bo gdyby tak taki mąż i żona z całego serca i rozumu, chcieli nieść sobie tylko dobro, miłość, radość, wdzięczność, oparcie, itd. To nie skakali by z kwiatka na kwiatek, nie błądzili i nie porzucali drugiej strony w zależności od przekroczenia osobistego progu niezadowolenia. Bóg nas do takiej miłości nie zachęca, ale do takiej, którą nas kocha. I do tanga nie wystarczy dwoje… Bo jeśli złączyliście coś na ziemi, złączone jest i w niebie. Stąd już mamy liczbę 3. I tylko w nim i w jego Trójcy nadzieja, jeśli chcecie porzucać swoich „martwych partnerów”. Ludzka mądrość prowadzi tylko do upadku… I czym wyżej w niej i tzw. „dobrych zmianach” zabrniemy, tym dotkliwszy ten upadek być może.
Cierpienie ciężko znosić, ale ono uszlachetnia. Cierpienia nie warto jednak zadawać nikomu, nawet gdy na to zasługuje.
Tomek, dziękuję. Zwłaszcza za przedostatni akapit.Czasem zastanawiam się, czy to ja mam rację, czy ci, którzy z byle powodu odchodzą od męża/ żony.O ile rozumiem, ze można odejść od narzeczonego, to budzi mój sprzeciw pozostawianie partnera,
któremu przysięgaliśmy miłość i wierność. Potem okazuje się, że w nowym związku popełniamy te same błędy…Dla wyjaśnienia: jestem mężatką od 30 lat. Różnie bywało, ale staraliśmy się dogadać w razie kryzysu.Miałam to szczęście, że oboje umiemy słuchać siebie nawzajem. i wyciągać wnioski.
Tomek, cierpienie uszlachetnia? Zawsze? Znam mnóstwo sytuacji, które pokazują, że osłabia , odziera i ogołaca. A co jeśli ma się męża, który od 2 lat nie pracuje, bo nie ma pracy dostosowanej do jego poziomu, kiedy utrzymanie domu i dzieci jest na głowie żony. Kiedy odpowiedzialnosć za wszystkie jego porażki przypisuje żonie. Kiedy wszyscy dookoła niego to idioci, on na wszystkim się najlepiej zna. O co tu jeszcze walczyć?
Każdy ma prawo miec własne zdanie.. Myślę że Małgosia nie “popycha” do decyzji rozstania z błahych powodów.. Czy dla dzieci jest dobrym jak patrzy na rodziców którzy się ciągle kłócą, biją, nie rozmawiają ze sobą? Czy to dla nich obraz właściwy? Czy jeśli klacz próbuje 8 lat normalnie porozmawiać z martwym koniem a on ma ją daleko gdzieś, bo ma w głowie obraz rodziny sprzed lat.. Klacz ma siedzieć w domu zajmować się dziećmi gotować prać sprzątać i dodatkowo płacić rachunki i kupować żywność a martwy koń chodzi sobie do pracy na parę godzinek i klacz nawet tych pieniędzy nie widzi? Tomku! Czy masz świadomość że nie każdy martwy koń chce zmian? Czasem tylko rozstanie spowoduje “pobudkę”, przekonanie się czym jest życie i odpowiedzialność właśnie za przysięgane przed ołtarzem słowa, ponieważ małżeństwem kościelnym zostaje się do końca życia, lecz nie koniecznie trzeba mieszkać razem.. Nasz kochany Bóg nas za to nie potępia, czasem układa sytuacje tak że właśnie należy odejść.. A czasem sam nas do siebie zabiera (tak wcześniej aby cierpienia na ziemi nastał kres).
Faktycznie wiele osób uważa, że ludzie rozstają się ze zbyt błahych powodów i za szybko, ale moje doświadczenie jest też takie, że często to wszystko trwa za długo i reanimujemy tego martwego konia tak długo, że aż rozpada się na próchno. Jeśli chcecie posłuchać mojej rady, to jest ona krótka: nie warto.
We are a gaggle of volunteers and starting a brand new scheme in our community. Your site provided us with helpful information to work on. You have performed an impressive activity and our whole neighborhood can be grateful to you.
What’s up i am kavin, its my first occasion to commenting anyplace, when i read this paragraph i thought i could also make comment due to this brilliant article.
This paragraph will help the internet visitors for creating new blog or even a blog from start to end.
You made some really good points there. I looked on the web for additional information about the issue and found most individuals will go along with your views on this site.
Pretty nice post. I just stumbled upon your weblog and wanted to mention that I’ve truly enjoyed surfing around your weblog posts. In any case I will be subscribing to your feed and I hope you write again soon!
I visit everyday a few blogs and information sites to read content, except this website provides quality based posts.
I am not sure where you’re getting your information, but great topic. I needs to spend some time learning much more or understanding more. Thanks for great info I was looking for this information for my mission.
Hello to all, it’s truly a pleasant for me to pay a quick visit this site, it contains helpful Information.
It’s a shame you don’t have a donate button! I’d definitely donate to this brilliant blog! I suppose for now i’ll settle for bookmarking and adding your RSS feed to my Google account. I look forward to new updates and will talk about this site with my Facebook group. Chat soon!
Hey would you mind stating which blog platform you’re using? I’m looking to start my own blog soon but I’m having a tough time selecting between BlogEngine/Wordpress/B2evolution and Drupal. The reason I ask is because your layout seems different then most blogs and I’m looking for something unique. P.S My apologies for being off-topic but I had to ask!
Hello! I just wanted to ask if you ever have any problems with hackers? My last blog (wordpress) was hacked and I ended up losing months of hard work due to no backup. Do you have any solutions to protect against hackers?
It’s an awesome article for all the online people; they will obtain benefit from it I am sure.
Hi there, There’s no doubt that your blog might be having web browser compatibility issues. When I take a look at your blog in Safari, it looks fine but when opening in I.E., it has some overlapping issues. I simply wanted to give you a quick heads up! Besides that, wonderful website!
Just want to say your article is as astounding. The clarity in your post is just cool and that i could think you’re a professional on this subject. Fine with your permission let me to grasp your RSS feed to stay up to date with impending post. Thanks a million and please continue the gratifying work.
Greetings! Very useful advice in this particular article! It’s the little changes that make the most important changes. Thanks for sharing!
I was curious if you ever considered changing the structure of your site? Its very well written; I love what youve got to say. But maybe you could a little more in the way of content so people could connect with it better. Youve got an awful lot of text for only having 1 or 2 images. Maybe you could space it out better?
Your style is really unique compared to other folks I have read stuff from. I appreciate you for posting when you have the opportunity, Guess I will just book mark this blog.
Saved as a favorite, I really like your web site!
Hi! I understand this is somewhat off-topic however I needed to ask. Does operating a well-established blog like yours require a large amount of work? I am completely new to writing a blog but I do write in my diary daily. I’d like to start a blog so I will be able to share my own experience and views online. Please let me know if you have any suggestions or tips for new aspiring bloggers. Appreciate it!
介紹彩妝系列中的唇部産品。
Zastanawiam się czy Indianom którzy dali początek tej mądrości nie chodziło przypadkiem o nieco bardziej banalne sprawy, jako zastosowaniem tej maksymy. Mnie najbardziej przywodzi na myśl kwestie z poziomu – nie naprawiaj starego samochodu bo nie warto. Pozim znaczeniowy jest podobny z perspektywy hierarchii potrzeb (mienie użytkowe znacznej wartości). Trochę szkoda że współcześni w taki sam sposób traktują partnerów (w takim ujęciu powiedzieć życiowych było by nadużyciem) – jako element wyposażenia dla mojego ja w centrum egocentryzmu… a może takie życie to właśnie zdechły koń?