Pokaż mi jak mieszkasz, a powiem Ci jak Ci się żyje. Przesada? NIE! Przestrzeń, którą się otaczamy wpływa nie tylko na jakość naszego życia, ale także na nasze samopoczucie, kreatywność, to jak radzimy sobie z emocjami, na komfort naszego snu, czy wzajemnych domowych relacji. Dom jest ważny i coraz więcej Polaków o tym wie i pamięta. To nie będzie post o feng shui ani o psychologii wnętrz, ale o tym czemu warto zdroworozsądkowo dbać o to, co nas otacza i jak duże to ma znaczenie.
Powiedzmy to sobie wprost. Jeszcze kilka lat temu Polska, a szczególnie polskie miasta i domy nie były piękne, a często przeciwnie: wręcz szkaradne. Każdy kto poszukiwał mieszkania do kupienia/ wynajęcia i posiadał odrobinę gustu, estetycznego smaku i ogłady, zgrzytał zębami widząc kolekcję kiczu i złego, wręcz tragicznego podejścia do tego jak projektowaliśmy wnętrza i publiczną przestrzeń.
Oczywiście “wolność Tomku w swoim domku” i nikt nikomu nie powinien mówić co ma sobie ustawić w salonie, ale faktem jest, że po latach totalnej wnętrzarskiej “wolnoamerykanki” i przypadkowości, zaczęliśmy odrobinę bardziej zwracać uwagę na to, co nas otacza.
Czy to dobrze? Bardzo! I nie chodzi bynajmniej o to, że nasze mieszkania, domy, czy wspólna przestrzeń są po prostu ładniejsze, czy o marketing, który każe nam zmieniać styl wnętrza raz na 5 lat.
Bez względu na to, czy pracujemy zawodowo poza domem, czy jesteśmy freelancerem spędzającym większość życia w swoich czterech ścianach, matką wychowującą dzieci, czy kimś kto do domu wraca dopiero o 20, albo często podróżuje i tylko w weekend ma czas pocieszyć się własną sofą, DOM MA ZNACZENIE.
Jak wpływa na nas nasza życiowa przestrzeń? Dlaczego dom ma znaczenie?
Dom jest azylem, miejscem, w którym możemy się schować przed światem, tym w którym można poczuć się prawdziwie sobą i niczym w dowcipie z memu, “chodzić bez stanika”. To przestrzeń, która albo nas ładuje energią, w której jesteśmy w stanie odpocząć i bezpiecznie się zregenerować, albo nas tej energii w jakiś sposób pozbawia i sprawia, że świadomie lub nie z niej uciekamy.
Domy potrafią być przytulne, relaksujące, przepełnione spokojem, lub przeciwnie, napięte, smutne i chłodne – chociaż z pozoru piękne i estetyczne.
Wnętrza, które odpowiadają naszym gustom i potrzebom, sprzyjają odpoczynkowi. Te zabałaganione, pełne chaosu, mogą poczucie takiego chaosu w naszym życiu potęgować. Często stan ducha da się rozpoznać we wnętrzu i ten stan da się także modyfikować wprowadzając nawet drobne zmiany w tym co nas otacza.
Dom na nas oddziaływuje tak jak my oddziałujemy na dom. I warto z tego świadomie korzystać.
Jaka przestrzeń sprzyja odpoczynkowi i pomaga żyć?
Przede wszystkim taka, która jest w ogólnym wyrazie symetryczna i uporządkowana. Nasz mózg lubi symetrię i porządek i pierwsze wrażenie o wnętrzu zwykle opiera się na takich przesłankach. Szczegóły nie są tak ważne, przynajmniej na pierwszy rzut oka – ważny jest nastrój – a ten zwykle odczytujemy bezbłędnie.
Przestrzeń domowa, którą większość osób preferuje i traktuje jako najkorzystniejszą i najbardziej pożądaną to pomieszczenia przestronne o wysokich sufitach, nie bez znaczenia są duże okna i oświetlenie oraz niezbyt intensywne kolory ścian.
Z badań wynika, że pomieszczenia o zbyt intensywnej kolorystyce mogą wywoływać u wielu osób niepokój. Jest to jednak kwestia dość osobnicza – o czym więcej niżej.
Jaki powinien być dom, który będzie na nas pozytywnie wpływał?
Taki, w którym znajdujemy dla siebie miejsce – który jest miejscem do życia – a nie kolejnym obowiązkiem, na długiej liście. Niekoniecznie musi być perfekcyjny, czy odpowiadać wszystkim najmodniejszym trendom. Badania pokazują, że im mniej “duszy” we wnętrzu, im bardziej pozbawiamy dom cech indywidualnych, które odróżniają go od innych, tym gorzej się w nim czujemy. Szczęśliwie, coraz więcej osób rozumie, że we wnętrzach liczy się nie tylko to, aby wszystko było od linijki, aby każdy detal pasował i nie przynosił właścicielowi zmazy na honorze, ale także to, że dom ma spełniać swoje funkcje i być miejscem do komfortowego, osobistego doświadczania życia.
W takim domu czasem jest trochę chaosu, nie wszystkie książki pasują do siebie kolorystycznie, w wazonie czy na parapecie zdarzają się kwiaty, które z pozoru kompletnie do siebie nie pasują, ale za to jest coś więcej: duch domu, który sprawia, że chce się do niego wracać.
Kolory we wnętrzach – czy biel jest dla wszystkich?
Biel, zrobiła w ostatnich latach olbrzymią wnętrzarską karierę. Wraz ze stylem skandynawskim, propagowanym nie tylko przez IKEA, zamieszkała z nami w naszych domach i sprawiła, że zaczęliśmy urządzać je inaczej. Biel jest wspaniała i na wiele osób działa wyciszająco. Po pełnym stresów codziennym pędzie daje poczucie bycia w miejscu uporządkowanym i spokojnym.
Biel jest też znakomitym tłem. Pasują do niej wszystkie inne kolory i jeśli masz obawy, że Twoje wnętrze z bielą będzie zbyt sterylne, po prostu potraktuj ją jako paletę, do której dodasz inne kolory. Masz tu właściwie absolutną dowolność.
A jeśli nie biel, to co? Jakie inne kolory sprawdzą się we wnętrzach?
- Czerwony : symbolizuje moc i pasję. Pomoże ocieplić przestrzeń i nadać mu uczucie intymności. UWAGA! Za dużo czerwieni we wnętrzu może działać niekorzystnie – szczególnie jeśli masz problemy z regulowaniem emocji.
- Pomarańczowy: Pobudzi kreatywność i doda energii. Najlepiej używać go jako akcentu we wnętrzach.
- Zielony: znany ze swoich kojących właściwości – warto jednak zwrócić uwagę na odcienie – nie każdy zadziała tak samo.
- Niebieski: daje uczucie spokoju i świeżości – ale jak wyżej – to odcień robi robotę. Warto także uważać aby nie przesadzić.
- Szary: Relaksuje i uspokaja, szarość podobnie jak biel bywa fantastycznym tłem do tego, aby uzupełnić ją innymi kolorami.
Dlaczego skandynawskie wnętrza zrobiły taką karierę? Co na to psychologia wnętrz?
To ciekawe pytanie. Styl skandynawski przyleciał do nas ze Szwecji, Norwegii, Danii – bardzo kojarzy się z modnym przez kilka sezonów hygge i zachwyca – nie tylko w Polsce. Dlaczego Polacy pokochali ten sposób urządzania wnętrz i czy to dobrze?
To co kojarzy się ze stylem skandynawskim to optymizm, delikatność i uniwersalność. Wnętrza urządzone w tym stylu są zwykle raczej minimalistyczne, ale nie oznacza to wcale sterylności czy rezygnacji z dekoracji. Przeciwnie: trudno wyobrazić sobie wnętrze w tym stylu bez dodatków w postaci kolorowych pledów, świec, poduszek czy obrazów.
Polacy pokochali skandynawskie wnętrza z kilku powodów. Pierwszym z nich był zapewne powiew wielkiego świata. Po latach komunistycznych meblościanek, które ( śmiejcie się, ale to prawda), dalej stoją w wielu polskich domach powleczone kurzem, prostota i funkcjonalność wydawały nam się szczytem marzeń. Jasne kolory optycznie powiększają przestrzeń, a tej, co to dużo gadać, ciągle nam brakuje. Skandynawskie wnętrza działają także uspokajająco. Mogą równocześnie pobudzać kreatywność i poprawiać nastrój, a biel złamana żywymi dodatkami, w tym wydaniu z pewnością nie jest ani depresyjna ani smutna.
5 wnętrzarskich ( psychologicznych) grzechów głównych
Ok. Wiemy już co działa dobrze, a co działa źle?
- Bałagan – oczywiście nie chodzi o to, aby wnętrze było sterylnym sanktuarium, w którym każda plamka na podłodze wywołuje spazmy rozpaczy. Faktem jest jednak, że w zabałaganionych wnętrzach gorzej się odpoczywa. Bałagan wpływa na nasz poziom stresu, nawet jeśli tego sobie nie uświadamiamy. – Nieporządek bombarduje nasze umysły nadmiernymi bodźcami (wzrokowymi, węchowymi, dotykowymi) – twierdzi psycholog Sherrie Bourg Carter. Zresztą nie potrzebujemy badań – intuicyjnie wyczuwamy że w totalnym rozgardiaszu wypocząć jest trudno.
- Ciasnota – także ta spowodowana nadmiarem rzeczy. Chałupa zastawiona sprzętami, książkami, “przydasiami”, od podłogi po dach, to NIGDY nie jest dobry pomysł
- Pomieszanie stylów – za dużo wszystkiego, robi nam źle na głowę. Warto to brać pod uwagę i nie ładować do jednego pomieszczenia wszystkiego co nam się przez lata spodobało. To rzadko się udaje.
- Brak funkcjonalności – irytuje, podnosi, ciśnienie. Pierdoły potrafią kompletnie popsuć nastrój, zwłaszcza jeśli zdarzają się codziennie i nas złoszczą. Źle zaplanowana kuchnia, totalnie niepraktyczna łazienka, łóżko – może i piękne, ale niewygodne – to wszystko psuje radość z przebywania w domu i warto to brać pod uwagę na etapie planowania.
- Sentymenty (zbytnie). Nie zawsze to co przechowujemy robi nam dobrze. Nie chodzi tu już nawet o bałagan czy zagracenie przestrzeni niepotrzebnymi sprzętami. Jeśli masz w domu rzeczy, których nie lubisz, które Cię wkurzają, irytują albo źle się kojarzą – trzeba się ich pozbyć. Oddać, sprzedać, zamienić, wystawić za drzwi. Jeśli mają być powodem naszej domowej frustracji, nie są tego warte.
Psychologia wnętrz: Jak zmienić swój dom nie zmieniając domu?
Jeśli śledzicie moje perypetie od dłuższego czasu, wiecie, że jakiś czas temu zmieniłam dom. Naszą przestrzeń możecie podejrzeć choćby na instagramie. Dla mnie ta zmiana była ważna z wielu powodów. Najważniejsze z nich to:
- To, że wreszcie zyskałam przestrzeń dla siebie, własny kąt, którego bardzo mi brakowało w starym mieszkaniu
- To, że poczułam się dobrze, w miejscu, w którym mieszkam, mimo że nie należy do mnie
- To, że każda z nas ( mieszkam z córką i od niedawna z dwoma kotkami) – ma poczucie, że jest u siebie
- To, że mam ogromną przyjemność z przebywania u siebie, dopieszczania mojej sypialni, przestrzeni, w której żyję i pracuję
- Wreszcie to, że pozbyłam się niepotrzebnych rzeczy, zostawiłam za sobą masę zbędnych rupieci, tak w sensie metaforycznym jak i dosłownym.
Jeśli TY w swoim domu nie zawsze czujesz się równie dobrze, a wersja “zmień dom”, nie wchodzi w grę, nie znaczy to wcale, że nie możesz nic zrobić, albo że nie warto. WARTO i to bardzo. Nawet jeśli dużo pracujesz poza domem, to jednak to miejsce do którego wracasz jest pewnym punktem odniesienia, azylem. Jak możesz o nie zadbać?
Przede wszystkim:
- Zadbaj o odgracenie przestrzeni. Wyrzucaj, oddawaj, sprzedawaj bez litości. Stare meble, książki, ubrania, bibeloty. Jeśli w Twoim życiu nie ma przestrzeni, czujesz że się dusisz, że nic nowego nie przychodzi – ZACZNIJ od oczyszczenia przestrzeni. To działa! Kiedy przeprowadzałam się po 10 latach mieszkania w jednym miejscu, zanim zabrałam się za pakowanie, wyniosłam x worów niepotrzebnych rzeczy. Oddałam również pobliskiej bibliotece około 200 książek. Czy były mi do czegoś potrzebne? Niespecjalnie. Nie brakowało mi ich przez te półtora roku ani razu. Od tego czasu mam postanowienie, aby zachowywać tylko szczególnie ważne dla mnie książki, a resztę puszczać w świat. Z ubraniami, sprzętami robię to samo.
- Pomyśl o tym czego Ci potrzeba i jak możesz o te potrzeby zadbać. Są rzeczy w domu ważne. Wygodne łóżko ( albo przynajmniej materac), na którym spędzasz 30 % życia, wygodne krzesło, jeśli pracujesz z domu, dobre oświetlenie, żeby nie męczyć się przy czytaniu książek. Można żyć bez wypasionego telewizora, dom nie musi mieć 200 metrów, ale jeśli czegoś Ci potrzeba – szukaj sposobu, żeby to sobie dać.
- Myśl o tym co możesz zmienić – a nie o tym co jest niemożliwe. Z 30 metrów nie zrobisz 100, ale możesz sprawić, żeby Twoja przestrzeń lepiej Ci służyła
- Przestawiaj, poprawiaj, nie stój w miejscu. Jeśli masz poczucie stagnacji, przestaw szafkę, zmień pościel, powieś inne zasłony, zmień obrazy na ścianie. To także wiele zmienia.
- Doceniaj moc małych rzeczy. Jeśli nie stać Cię na wnętrza jak z żurnala, ani na totalną rewolucję w przestrzeni, zrób coś małego. Kup pięknie pachnącą świecę, bukiet tulipanów, który stanie na sprzątniętym stole, puszkę farby, żeby przemalować jedną ścianę. TO MA ZNACZENIE. Pokazuje nam także w psychologicznym sensie, że świat nie jest konstans, że można zawsze COŚ zrobić i zwyczajnie poprawia nastrój.
Lubisz swój dom? Co chciałabyś w nim zmienić? Masz jakieś plany związane z organizacją swojej przestrzeni? Co myślisz o psychologicznym podejściu do wnętrz? Podziel się koniecznie w komentarzu!
5 komentarzy
Świetny tekst. To, że się uśmiecham czytając świadczy o tym, że temat jest dla mnie ważny. Jakoś tak miło mi się zrobiło, że ktoś ponazywał i nadał duży sens temu, co dla mnie bardzo istotne. Zawsze otaczam się ładnymi przedmiotami, pamiątkami, które noszą w sobie wspomnienia oraz rzeczami, które dają mi odpoczynek, relaks – ulubiony koc, poduszeczkę ogrzewajacą stopy, czy ulubiona filiżanka, świece. Wszystko to powoduje, że tęsknię do domu, wracam z radością i odpoczywam, znajduję ukojenie. To miejsce ważne, bo w nim przebywa moja rodzina, w nim unosi się miłość. ..?
Małgosiu dziękuję. Zgadzam się w 100%. Z zawodu jestem arch. wnętrz i z doświadczenia wiem jak wnętrze domu, mieszkania czy biura wpływa na psychikę i emocje. Otaczajmy się przestrzenią gdzie znajdziemy spokój, radość i energię. Pozdrawiam serdecznie ?
Uwielbiam ładne wnętrza 🙂 W swoim domu wiele bym zmieniła, może kiedyś przyjdzie na to czas.
[…] Pokaż mi jak mieszkasz, a powiem Ci jak Ci się żyje – jak wpływa na nas nasza życiowa prz… […]
Interesujący wpi, ja mam ciasną kawalerke na 3 osoby takze z pewnością nie wplywa to na mnie dobrze