Nie jesteśmy w stanie kontrolować tego co czujemy, bo emocje wyprzedzają myślenie. Długo sądzono, że jest odwrotnie. Dziś wiadomo, że impulsy, które odpowiadają za czucie, znacznie wyprzedzają jakiekolwiek analizy i reakcje. Możesz kontrolować ekspresję tego co się w tobie dzieje, ważne byś nie robił tego za bardzo. Trzymany w karbach smutek, radość, nadzieja, zazdrość czy pożądanie, to mieszanka znacznie bardziej wybuchowa niż dynamit.
Była sobie raz matka, która nie mogła patrzeć na cierpienie swojego jedynego syna. Mężczyzna stracił ukochaną osobę. Smutek, niezgoda na utratę, rozpacz i łzy mieszały się w nim tak mocno, że rozdzierało to serce każdego, kto na niego spojrzał, a serce matki paliło żywym ogniem.
Kobieta była czarownicą, postanowiła więc mu ulżyć i zamieniła go w kamień. W skałę, która wystaje z morza. A swój smutek, tęsknotę, wątpliwości zamknęła w słoikach, które układała na strychu.
Znalazło się tam miejsce dla “obrzydliwego gniewu”, dla nostalgii, żalu, wszystkich tych uczuć, których nie chciała już więcej doświadczać. Nie wiadomo kiedy, w tych słojach, na tym strychu, utknęło całe życie. Bo pozbawianie się tych “negatywnych”, zawsze skutkuje tym, że tracimy wszystkie. Nawet te, bez których nie sposób żyć.
Czy emocje można zamknąć w sobie jak w słoiku? “Sekrety morza” pokazują, że to zły pomysł. Foto: materiały filmowe |
Nie zamrażaj emocji: Lepiej cierpieć i czuć, niż nie żyć wcale
Ta historia to jedna z wielu, które pojawiają się w filmie “Sekrety morza”. Słoje zostają w końcu rozbite, a pieśń kruszy skały i daje nowe życie. Wnioski? Lepiej przecierpieć i czuć, niż być kimś kto niczego nie czuje, kto w istocie wcale nie żyje. Zamrożone emocje niszczą nas i próbują się wydostać.
Pozbawienie się czucia to okrutne okaleczenie. Nie można zrezygnować z gniewu i mieć w tym samym życiu radość, tkliwość, nie można tak ustawić swojej wrażliwości, aby czuć tylko to, co nam pasuje, a resztę trzymać w piwnicy i udawać, że nic nie słychać i nie widać.
Trupy w szafie – tłumienie emocji zabija
Wszyscy je mamy. Każdemu, absolutnie każdemu zdarzyło się utracić coś, kogoś, albo “tylko” nadzieję. Ludzie nie są z żelaza. Nawet zaklęci w kamień, chodzą po świecie i wiodą życie, które straszy po nocach. Emocje budzą się w nich w najmniej spodziewanych momentach, wylewają się falami, bywa że topią wszystko to co wokół.
Emocje, których się nie wyraża bardzo często wracają ze zdwojoną siłą w ciele – objawiają się w postaci chorób, nie tylko takich, które stereotypowo określa się jako psychosomatyczne.
Nie czekaj za długo z wyrażaniem tego co czujesz
Jeśli i Ty, tak właśnie Ty, masz w swojej szafie, na strychy coś, o czym powiedziano Ci kiedyś, że tego czuć nie można, nie wolno, coś z czym nie próbowałeś sobie poradzić, dobrze przynajmniej tam zajrzeć. Zaśpiewać pieśń z serca, spróbować rozmrozić to, co od dawna stoi w bezruchu. Mogą pojawić się łzy, ale przyjdzie też ulga. Nic tak nie niszczy człowieka jak zamknięte na klucz tajemnice i emocje, których nie wolno odczuć i pożegnać.
Ludzie boją się dotykać bolesnych spraw, żeby nie cierpieć, ale efekt jest tylko taki, że zaczynają przez to cierpieć długotrwale. Gdyby wyrazili co mają do wyrażenia, wypłakali to co pozostało do opłakania, mogliby pójść dalej – już bez rany, która tak ich boli.
Zombie zona – nie zamrażaj emocji – zamrozisz siebie!
Co jeśli nie? Jeśli jednak stwierdzisz, że lepiej nie czuć, zamknąć w piwnicy, udawać, że to coś nie istnieje? Ryzykujesz, że życie, które będziesz wieść będzie przypominać strefę zombie. Jak pisze Clarissa Pinkola Estes chodzisz, ruszasz się, pracujesz, może nawet wchodzisz w związki, wychowujesz dzieci, ale nie jesteś już w stanie odczuwać negatywnych skutków tego, co się z tobą stało.
Na Bahamach mówią o takiej osobie, że dusza ją opuściła, jest jakby nierzeczywista. Brzmi znajomo?
To są konsekwencje odcięcia emocji i własnych potrzeb.
Czy warto? Rozważ sama, sam.
I pamiętaj, że nawet to co najtrudniejsze zawsze minie, zmieni się. To czemu nie pozwolisz wypłynąć będzie z Tobą już na zawsze. Czy chcesz się z tym wiązać?
W temacie emocji bardzo polecam “Sekrety morza”.
Jeśli tekst Wam się podobał, podzielcie się nim ze światem!
Dziękuję 🙂
_____________
27 komentarzy
Sedno zawarłaś Małgosiu w ostatnich trzech zdaniach. To prawda. Mam wrażenie, że mój skrywany żal i smutek, granicząca z nimi nienawiść do rodziców właśnie tak mnie wypaliły. Ale jestem dobrze wychowana. Nie powiem im, że ich nie kocham, że mam do nich żal, że nie czułam, żeby mnie kiedykolwiek kochali, że wytresowali mnie do życia, które według nich najlepiej miałam wieść. Nie powiem im, że rani mnie ich rozczarowanie oraz dezaprobata. Zostałam wychowana tak, że to oni mogą zrobić i powiedzieć wszystko. Ja nie. Poza tym nie zrozumieliby.
Chyba że ….. powiem to wszystko wreszcie, wykrzyczę i ucieknę. I nigdy więcej nie będę z nimi rozmawiać. Ale jestem dobrze wychowana.
I co z Tym zrobisz kochana? Co z tym zrobisz? Sobie odpowiedz, nie mnie. Są też rozwiązania pośrednie pomiędzy trwać w zamrożeniu,a uciec. Poszukaj. Serdeczności!
To bardzo trudne, zmierzyć się ze swoimi skrywanymi i od lat pielęgnowanymi uczuciami, szczególnie, kiedy są negatywne. A takie są najczęściej, bo jako dziecko uczono mnie tłumienia złości, niezadowolenia i innych negatywnych emocji, bo przecież dziewczynka ma być grzeczna. I tak już zostałam z zaciśniętymi zębami, które nawet we śnie nie zwalniają zacisku, bo ciągle się pilnuję, żeby mi nie wymsknęły się jakieś złe słowa i uczucia. Wiem, że to nie jest dobre dla mnie, Nie znalazłam jeszcze jednak sposobu, żeby je uwolnić bez zranienia innych osób, a tego jednak nie chcę. Więc trwam…
spójrz tylko jaka to pułapka: nie chcę kogoś zranić, więc będę dalej ranić siebie…. Czy to ma sens? Dla kogo?
Ależ my się wszyscy oszukujemy, Sami siebie i nawzajem. A najboleśniejsza jest świadomość.
A to nie jest tak, że człowiek tłumi pewne rzeczy, bo boi się oceny?
A co jeśli jest za późno, jeśli już nie wiadomo co się czuje?
Moje przemyślenie z ostatniej nocy to, że jestem samokontrolującym się robotem. Takie życie to życie w ciągłym cierpieniu. To straszne, ale uczuć muszę nauczyć się od nowa.
Grażyna
kate.candle Taka mnie myśl naszła… Napisałaś "Nie znalazłam jeszcze jednak sposobu, żeby je uwolnić bez zranienia innych osób, a tego jednak nie chcę." Czy zamykanie się w sobie, milczenie by nie ranić innych, czy to tak naprawdę nie rani i Ciebie i innych jeszcze bardziej? W tym momencie godzisz się na zagłuszanie siebie samej, udawanie kogoś innego, niż się jest naprawdę w relacji z drugim człowiekiem – to dopiero potrafi zranić i rani…. ale to moje zdanie.
Ja wykrzyczałam to, co nie potrafiłam powiedzieć i wiesz mi, choć było to dla mnie trudne i ciężkie doświadczenie uwolniło mnie, pomogło mi bardzo. Zaczęłam doceniać i szanować siebie samą, a przez to też innych. Wciąż się uczę życia, wciąż poznaję siebie, jednak ten najtrudniejszy krok mam za sobą i już nikomu nie pozwolę przestawiać moich szaf, w moich czterech ścianach. Tego nie nauczysz się w jeden dzień ale wiesz mi warto.
Trzymam za Ciebie kciuki, abyś i Ty znalazła swoją drogę 🙂
Pozdrawiam serdecznie – Joanna
Malgosiu, Meisterstueck….bardzo piękne i jakże prawdziwe jest to, co napisałaś. Dziękuję..jak zwykle zresztą… bardzo…pozdrawiam gorąco z Wrocławia..w dosłownym tego słowa znaczeniu. Marzena
Noooo zamrożonego się tak łatwo nie rozmrozi. Nie po to się mrozimy, żeby czuć. Skuteczność jest wysoka takiego zamrożenia. I na tym ono polega, by nie widzieć i wiedzieć. Jak zatem przekonać się do roztopu, skoro zima daje znajomy spokój i ciszę? Może właśnie to jest dobre! Może nigdy nie dojdzie do odwilży? I skąd wiadomo, że ona na pewno pomaga? To nie takie kategorycznie jednoznaczne. Tym, którzy odmrożenia potrzebują, nie bronię. Ale co właściwie miałoby do niej przekonać kogoś, kto z zimy i ciszy nie dostaje dyskomfortu? Przecież to nie jest tak niewątpliwe, że lód należy skruszyć, prawda?
Nie jest.
Ale niewątpliwe jest też, że w lodzie nie ma życia, prawda?
Zostałam wychowana na grzeczną dziewczynkę. Bądź skromna,nie wychylaj się, nie dopominaj się, pilnuj emocji, nie wypada być szczęśliwą, nie kosztuj zbytnio przyjemności. Nie usłyszałam od rodzicow aprobaty dla moich wyborów ani pochwały dla sukcesów. Moje zainteresowania ,jeśli nie były tożsame z ich zainteresowaniami to były nieciekawe i niewarte uwagi. Podobne dzieciństwo zafundowałam swoim dzieciom i dopiero od niedawna rozumiem dlaczego i próbuję sama sobie wybaczyć. wypełnia mnie żal i złość do rodziców za taką lekcję życia. Ale i ja nie powiem im tego, bo umiem trzymać emocje na wodzy. I tylko każdy telefon do nich czy spotkanie z nimi poprzedzone są wewnętrzną walką, samej z sobą. Bo przecież nie wypada mieć pretensji do rodziców.
Dzisiaj, 25 lat po ślubie, kiedy dzieci są juz dorosłe uczę się życia od początku.uczę się mówić o tym co czuję, uczę się własnych emocji, uczę się siebie, bo w końcu chcę przestać bać się czerpać od życia przyjemność i chcę czuć się szczęśliwa.
Dziękuję za Twój tekst i za chwilę refleksji .
Mimo tego, że późno jest, czas nam żyć…. dla siebie. Rodzice to epizod życia. Kultura tylko nam każe szanować ich mimo wszystko. A to, że trafiliśmy na takich czy innych to po prostu nasz los. Ja mam podobne ddoświadczenia. Rodziców nie kocham, nie trawię i najchętniej wymazałabym ich z mojego życia. Ale są. Życie nas ciągle czegoś uczy. Przede wszystkim jednak trzeba żyć. Uczyć się tego i doskonalić. Wpływ rodziców to przeszłość. A liczy się teraz i to, co w przyszłości. Pozdrawiam wszystkich żyjących i powracających do życia.
A ja mam ciekawą pozycję książkową tj."Toksyczny wstyd"-John Bradshaw .Naprawdę warto przeczytać ,zwłaszcza polecam osobom wychowanym w rodzinach dysfunkcjonalnych z problemami.Małgosiu dziękuje również za wpis.Pozdrawiam:)
Pani Małgosiu, Pani zawsze trafia w sendo i to w takim momencie, kiedy najbardziej tego potrzebuję. Pozdrawiam serdecznie.
Pani Małgosiu, byłabym wdzięczna, jeśli zechciałaby Pani podać mi źródło informacji o tym, że emocje wyprzedzają myślenie. Z ciekawości pytam i pozdrawiam.
mówił o tym profesor Rafał Ohme z SWPS, między innymi tutaj: https://vimeo.com/74091222
Oczywiście temat emocji badał nie tylko on 🙂
Dziękuję za ekspresową odpowiedź! 🙂 I mało mi. Rafał Ohme mówi tylko o tym, że możemy kontrolować co najwyżej ekspresję emocji a nie je same a ja chętnie zgłębiłabym bardziej wątek: co było pierwsze, jajko czy kura/myśl czy emocja 😉 Jeśli ma Pani na podorędziu jeszcze jakieś naukowe rekomendacje, chętnie się w nie zagłębię.
Emocje to reakcje automatyczne. To one wywołują kolejne fizjologiczne i mechaniczne procesy między innymi myśli. Myślami też możemy wywoływać określone emocje, np. jeśli będę intensywnie myśleć o jakimś zagrożeniu, to pojawi się we mnie reakcja, np. poczucie zagubienia, strach. To oczywiście spore uproszczenie, ale nie da się przecież o tym w 3 zdaniach. Trochę źródeł i wyjaśnień widzę jeszcze tutaj: https://www.fizyka.umk.pl/~duch/Wyklady/Mozg/07-3-limbiczny.htm
Proszę też pamiętać, że bardzo wiele naszych reakcji to ciągle efekt działania "gadziego mózgu", który ciągle w nas funkcjonuje. Dużo o tym pisze też Maciej Bennewicz, na swoim blogu i w książkach, kilka polecam w zakładce "czytam".
Takie dość znośne podejście do wiedzy o mózgu ( nie tylko dla naukowców), w kontekście głównie edukacji i procesów uczenia się, prezentuje też "Neurodydaktyka" Marzeny Żylińskiej. Opinie o tej pozycji są co prawda podzielone, ale myślę że warto się zapoznać 🙂
Dziękuję za tempo odpowiedzi. Ujmujące 🙂
Ja zauwazyłam coś niepokojącego u mnie. Wytworzył mi się taki mechanizm samoobrony. Żeby rozstania nie bolały ani mnie ani kogoś- zmieniam się w osobe bardzo nie miło.. oschła.. nie dopuszczam do siebie pozytywnych emocji- tak żebym ja nie cierpiała i tak, żeby te osoby odczuły ulgę jak już mnei nei będzie.. Teraz wyjezdzam daleko- i tak wlasnie dzieje sie ze mna i z moją mamą.. zupełnie podświadomie ją ranię.. nie chce tego- tak wychodzi. Nie potrafię sobie z tym poradzić. jeśli urochomie moją tesknotę to nie wyjade i zaryczę sie na amen …a muszę bo nie zyję swoim życiem…Muszę coś odciąć. czuję że potrzebuję tego jak tlenu..
Mnie moje emocje w końcu wylazły poprzez problemy z brzuchem. Milion badań, które nie potrafiły niczego sensownego wykazać. Dopiero pomoc odpowiedniego specjalisty uzmysłowiła mi, że pewnych emocji nie przeżyłam, po prostu je od siebie odsunęłam. Dopiero przeżycie ich na nowo, sprawiło, że moje problemy zdrowotne minęły.
Wracam do Pani wpisu kolejny raz i jestem w kropce. Duszę w sobie miesiącami rosnące uczucie/pożądanie do kolegi z pracy, którego prawie nie znam, ale jest chemia. Jest jakaś fascynacja mną z jego strony. Oboje mamy rodziny. Moje uczucia i pożądanie przelewam na męża. Rozkochuję go w sobie na nowo. Stwierdził, że to jakaś magia. Ja wiem, że oszustwo, mimo że męża kocham. Co jakiś czas mam zamiar skonfrontować się z kolegą z pracy, zrobić cokolwiek odkrywającego uczucia. Ale potem włącza się rozsadek. Póki co widzę negatywne skutki duszenia emocji: schudłam, nie mogę pracować, wszędzie go widzę, bujam w obłokach – cierpienia młodego Wertera mam na co dzień. Co mi da wyjście z emocjami?, jak to zrobić?
Wie Pani, ja nie potrafię powiedzieć Pani co konkretnie w tej sytuacji można zrobić – nie ma chyba takiej odpowiedzi. Jak sama Pani zauważyła tłumienie, przelewanie, szukanie zastępczej drogi jakoś nie działa, raczej szkodzi, sprawa wisi i ciąży coraz bardziej.
Pisze Pani, że nie zna Pani tego kolegi. Może jednak warto zaryzykować poznanie… bo może się okazać, że to wszystko co Pani przeżywa dzieje się raczej w wyobraźni i to jest nic więcej tylko wizje na temat tego kto to jest i jaki jest, a rzeczywistość okaże się zupełnie inna i… bańka pęknie?
Dziękuję za Pani mądre spojrzenie na sprawę. Spróbuję moją bańkę ściągnąć na ziemię i się jej przyjrzeć. Serdecznie pozdrawiam. B
Você na verdade torná-lo aparecem tão fácil junto com seu apresentação mas eu em encontrar isto importa ser
na verdade uma coisa que acho Eu iria não entender.
Parece também complicado e muito largura para mim.
Eu sou olhando frente para seu subsequentes postar, Vou tentar
se o agarrar disso!
零瑕疵! 滲入肌底 直擊深層刺青斑點使肌膚完美無暇的棒狀藥用美白精華液。