W każdej rodzinie istnieją jednostki, które postrzega się jako “wywrotowe”, odchodzące od idealistycznej historii rodu – czy to w sensie pozytywnym, czy negatywnym. Często aby zostać rodzinną “Czarną Owcą” wystarczy zadawać pytania tam, gdzie inni milczeli, albo kwestionować to, czego niesłusznie, wbrew logice, nikt nie ruszał przez pokolenia. Nawet jeśli prawda kole w oczy, powiedzenie “król jest nagi”, budzi czasem rodzinę i społeczność ze snu, w którym w gruncie rzeczy wygodnie się wszystkim spało. Jeśli czujesz się rodzinnym buntownikiem, Czarną Owcą, kimś, kto wprowadza ferment, ten tekst jest dla Ciebie. Warto go przeczytać także wtedy, kiedy buntownicze zachowania dotyczą np. dzieci i nie znajdujemy ich przyczyn czy źródła.
Czarną Owcą w rodzinie jest zwykle osoba, która burzy utarty porządek, idzie pod prąd, mówi “nie” tam gdzie inni mówili “tak”, chociaż być może wcale nie chcieli. Zadaje pytania. Kwestionuje, pokazuje nieścisłości. W negatywnej opcji wzorca, taka osoba idzie w zachowania autodestrukcyjne lub przeciw porządkowi społecznemu, ponieważ i takie historie w rodach się zdarzają.
Świat ewaluuje, ale systemy rodzinne zmieniają się bardzo wolno. Dziś, analogicznie do historii sprzed wieków, aby zostać Czarną Owcą wystarczy wybrać zawód, który nie pasuje do wyobrażeń reszty, zadeklarować inną orientację seksualną, rozwieść się, wyjechać z kraju, porzucić wiarę przodków czy przestać słuchać rad starszych.
Grzeczny byłem przez 35 lat – mówi Tomasz. Ale kiedy pochorowałem się po latach zapierdalania w korpo i zdecydowałem porzucić karierę, ojciec powiedział mi, że dla niego właściwie nie istnieję – jakbym umarł. Ojciec, który 45 lat pracował przez 50 tygodni w roku, nigdy nie wykorzystywał pełnego urlopu, nie brał zwolnienia, nie mógł zrozumieć, jak mogłem porzucić pracę za dobre pieniądze, wynająć mieszkanie i wyjechać do Tajlandii, żeby pracować zdalnie za 1/5 wcześniejszej stawki. Nie miało znaczenia, że to uratowało mi życie, ponieważ depresja, na którą chorowałem przez całe dorosłe życie naprawdę by mnie zabiła jeślibym jeszcze rok, dwa a może pięć lat pociągał w trybie, w który wszedłem niejako z automatu jako 22 latek. Od tego czasu nie rozmawiamy właściwie w ogóle. Jeśli – ojciec pyta kiedy zamierzam żyć normalnie.
U mnie do zostania rodzinną czarną owcą starczyła rezygnacja ze studiów, a potem życie bez ślubu i co chyba rodzinę zszokowało najbardziej, decyzja o posiadaniu 3 dzieci – mówi Olga. Dostałam imię po Boznańskiej, którą uwielbia moja mama. Mama wykłada sztukę na jednym z lepszych uniwersytetów, całe życie była niezależna, wierzyła nie w boga – ale w niezależność, pracę, karierę, na tym budowała całą swoją tożsamość. Kiedy po 2 roku studiów malarskich zdecydowałam, że to dla mnie kompletna strata czasu, że nie będę żadną artystką, a tym bardziej nie kręci mnie opowiadanie o sztuce, mama przestała się do mnie odzywać na prawie dwa lata. Narodziny pierwszej wnuczki przyjęła z radością, kolejnych, z przerażeniem. Dla mojej rodziny – w tym babci, ciotek – to że nie mam wyuczonego zawodu ( przez lata pracowałam w agencjach reklamowych, teraz zajmuję się dziećmi), to że nie poprzestałam na 1 dziecku i w żartach mówię, że mogę mieć i 5, jest kompletnym szokiem i tematem do drwin.
Jestem Czarną Owcą, bo zaczęłam głośno mówić o tym, o czym w rodzinie się nigdy nie mówiło – dodaje Patrycja. O chorobie alkoholowej, która powtarza się przez pokolenia, o problemach psychicznych, o tym, że większość kobiet w rodzinie udaje, robi dobrą minę do złej gry, “wisi” na swoich dzieciach, nie pozwala się im usamodzielnić. Obnażyłam żerowanie na poczuciu winy, wykorzystanie seksualne, wstyd, który funkcjonował w rodzinie przez pokolenia. To wystarczyło. Ja zaczęłam zdrowieć, ale rodzina się ode mnie odwróciła. Taka była cena prawdy, której nikt nie chciał słuchać.
Takich historii mogłabym przywołać dziesiątki, ale wszystkie mają wspólny rdzeń: rodzina, ród, rządzi się własnymi prawami i każda ma osobny, często zupełnie odmienny kodeks postępowania, schemat życia, któremu sprzyja. Wyjście poza ten schemat pozwala się rodowi, rodzinie, czy w ogóle nam jako społeczeństwu rozwijać, ale budzi też bunt, szok, niedowierzanie czy siły, które z obawy przed utratą wpływów, ze strachu przed odrzuceniem, starają się utrzymać wszystko w ryzach.
Skąd się biorą czarne owce w rodzinach?
Najczęściej z naturalnej potrzeby rozwoju, która nawet jeśli nie jest widoczna i uświadomiona w rodzie, żyje w nim i szuka dróg do rozwiązania istotnych rodzinnych kwestii, traum itp.
Dziedziczymy nie tylko niebieskie oczy czy skłonność do wysokiego wzrostu, ale także strach, poczucie wyobcowania czy nastawienie do życia. Wielu z nas niesie ze sobą przeżycia przodków, z których nie do końca zdaje sobie sprawę – pisałam w tym tekście.
Historie rodzinne pełne są opowieści o jednostkach, które zostały odrzucone, zeszły na złą drogę, albo o których się nie wspomina. Także takich, które po prostu nie pasowały do schematów i z którymi kontakt się urywał.
Według Berta Hellingera „Tak zwane Czarne Owce rodziny są w rzeczywistości poszukiwaczami dróg wyzwolenia dla drzewa genealogicznego. Ci członkowie drzewa, którzy nie dostosowują się do zasad lub tradycji systemu rodzinnego, którzy stale szukają, aby zrewolucjonizować przekonania, w przeciwieństwie do dróg naznaczonych tradycjami rodzinnymi, ci krytykowani, osądzani, a nawet odrzucani, są powołani do uwalniania drzewa powtarzających się historii, które frustrują całe pokolenia. Czarne Owce, to ci którzy się nie adaptują, ci którzy krzyczą, buntują się, naprawiają, detoksykują i tworzą nową, kwitnącą gałąź. Niezliczone niespełnione pragnienia, niespełnione sny, sfrustrowane talenty naszych przodków manifestują się w ich buncie, szukając swego ujścia.”
Nie jest łatwo być Czarną Owcą
Chociaż czasem może wydawać się, że skoro podążamy drogą naszego wyboru, to powinno nam być łatwiej, to przecież wcale nie jest. Świetnie pokazuje to np. bajka o Brzydkim Kaczątku. To ono szuka swojej drogi, swojej rodziny, wychodzi z kurnika i marzy o lataniu, o czymś więcej niż grzebanie pazurem w ziemi, a wszyscy wokół pukają się w głowę.
Takich historii doświadczamy często jako młodzi ludzie. Nasz bunt jest niezrozumiany, nie znajdujemy na niego przestrzeni. W rzeczywistości, bunt jest często po prostu wołaniem o akceptację i jeśli słyszymy: “możesz żyć po swojemu, będę Cię kochać mimo tego, że nie zawsze Cię rozumiem” – bunt słabnie i odchodzi, albo przybiera pozytywne, rozwijające formy.
Często odrzucenie przez ród czy wieczna walka o prawo do życia własnym życiem, wbrew rodzinnym przekazom, oznacza problemy dla osoby, która w taką rolę wchodzi. Mogą to być:
-
- różne problemy zdrowotne – choroby autoimunologiczne, alergie
- nadwaga za którą stoi odrzucenie, porzucenie próba ochronienia się przed światem ( pisałam o tym w e-booku)
- problemy finansowe, ze znalezieniem swojego miejsca w świecie
- problemy w relacjach, związkach, które biorą się z potrzeby ( często nieświadomej) powtarzania rodowych schematów – tzw. rodowa lojalność .
Czarne Owce często odnajdują swoją drogę do spełnionego i szczęśliwego życia, najcześciej jednak przechodzą długą drogę niczym wspomniane już Brzydkie Kaczątko, a satysfakcję, radość i spełnienie osiągają w dojrzałości – często po 40 urodzinach lub później.
Do bycia Łabędziem trzeba dorosnąć. I to jest z pewnością ta dobra wiadomość.
Jak żyć kiedy czujesz się Czarną Owcą?
Przede wszystkim nie rezygnuj z siebie. Twoja rola w rodzinie jest bardzo ważna i o ile Twoje poczucie buntu nie prowadzi Cię na manowce autodestrukcji, pielęgnuj je w sobie i nie rezygnuj z siebie! W głębi naszego serca i duszy, mieszka najczęściej głos, który każe nam szukać własnej drogi i iść przed siebie, nawet jeśli droga, którą idziemy jest na początku bardzo wyboista.
Wiele osób pyta o to, czy można się dogadać z rodziną, czy warto za wszelką cenę szukać porozumienia – bo w gruncie rzeczy przecież chcemy być kochani, zrozumiani, akceptowani. Warto – ale nie za wszelką cenę. Porozumienie zależy zawsze od obu stron relacji i jak pisze C. P Estes, trzeba zachować umiar, nie robić tego na siłę i za wszelką cenę.
Stosowne, czy raczej oczekiwane zachowanie wcale nie sprawia, że ród nas zaakceptuje – a nawet jeśli, to dopóki stoi w sprzeczności z tym, czego potrzebujemy, pozostaje zdradą siebie – a tą jest trudno sobie wybaczyć.
I na koniec …
Pamiętaj! Czarnych Owiec jest więcej. Jestem jedną z nich.
______________-
Moje powieści z motywem tajemnic rodzinnych. Przeczytaj!
11 komentarzy
Świetny tekst jak zawsze. Mam pytanie czy tak samo odczytać można ten tekst w kontekście pracy?
Agnieszko,
nie wiem dokładnie o co pytasz, ale bycie Czarną Owcą może działać w różnych układach – w tych w pracy też. Co ciekawe, np. Jobs mówił, że Ci niepokorni pracownicy to właśnie najwięksi innowatorzy. Była nawet taka reklama 🙂
„To dla szalonych, dla nieprzystosowanych, buntowników, okrągłych kołków w kwadratowych otworach, tych, którzy widzą rzeczy inaczej. Nie lubią zasad i nie szanują statusu quo. Możesz ich cytować, możesz się z nimi zgadzać, możesz ich gloryfikować lub oczerniać, ale na pewno nie możesz ich zignorować. Ponieważ to oni zmieniają rzeczy, zmieniają ludzkość ”.
Gosiu, tak myślałam, ale wolałam dopytać, taki syndrom Małego Księcia. Dziękuję za Twój tekst. Czekam na każdy z niecierpliwością. Codziennie do Ciebie zaglądam, wracam do niektórych tekstów wiele razy. Taki lek na całe zło….
Dziękuję <3
A co jeżeli nie wiadomo o co chodzi? Czujesz frustracije… Już wręcz agresję, nad którą nie panujesz… Cokolwiek nie powiesz – jesteś lekceważona, zbywana… Już nie umiesz się wyrazić i jeszcze bardziej się wściekasz. Co Ty możesz widzieć?… Cokolwiek zrobisz – jest źle. I tak już od wielu lat. A pętla już co raz ciaśniejsza. Wszystko czego dotkniesz się rozsypuje. I komentarze i lekceważenie jeszcze częstsze. Już nawet nikt z tobą rozmawiać nie chce. Jak sobie poradzić samemu ze sobą żeby w końcu zacząć żyć?
Nie ma cudownych środków – polecam terapię… Warto zadbać o siebie w ten sposób!
Bardzo potrzebny do przerobienia temat. Czuję to w kościach od..ho ho…szukanie, siebie i odpowiedzi, powoli, bez ciśnienia. Terapia to dobry początek. Warto skupić się na sobie, nie na innych. Może ich trochę zostawić, na boku, niech sobie poczekają. A w międzyczasie poopiekowac się sobą. Jestem- na tej drodze, jestem- czarną owcą, i szukam dalej.
Też Karo
W odpowiedzi na post Karo polecam książkę filozoficzną :”Odwaga bycia nielubianym.” KISHIMI ICHIRO ( poniżej notka wydawnicza ) . Pozdrawiam, rozumiem , też mam podobnie od lat.
“Ciesząca się w Azji ogromną popularnością książka “Odwaga bycia nielubianym”, która rozeszła się w ponad trzech milionach egzemplarzy, pokazuje, jak stać się człowiekiem, jakim naprawdę chcesz być.
Oparta na motywach teorii Alfreda Adlera – obok Freuda i Junga jednego z trzech wielkich dziewiętnastowiecznej psychologii – książka ta jest pouczającą dyskusją między filozofem a młodym człowiekiem. Ich dyskusja w przystępny sposób pokazuje, że każdy decyduje o własnym życiu i może zrzucić jarzmo przeszłości, zwątpienia oraz cudzych oczekiwań. Przedstawiony w niej punkt widzenia wyzwala, daje odwagę do zmiany i do ignorowania ograniczeń stawianych przez otoczenie i samego siebie.
Jest to książka nie tylko niezwykle przystępna, ale i o przełomowym znaczeniu. Z jej mądrości zaczerpnęły już miliony czytelników odkrywając, jak żyć swoim własnym, zgodnym z samym sobą życiem.”
Polecam film “My beautiful son” jest tam trochę o byciu czarną owcą w rodzinie.
Cudownie jest przeczytać taki artykuł jeśli jest się właśnie taką „czarną owcą”. To bardzo budujący i wartościowy artykuł.
Nie robię takich rzeczy w internecie ale muszę ro napisać. W artykule podane są przykłady życia takich owieczek a ja dodam skrót swojej.
Zaczynajac już od najmłodszych lat byłam krytykowana dosłownie za każdą decyzję: zły kolor bluzki, niewyprasowana spódnica (czasy PRL), za długi sweter, matura zdana fuksem( bo przecież debilem byłam bo na 3 i 4 skończyłam podstawówkę). Później ciąża (oczywiście konieczny ślub -szkoda tylko, że nie dla mnie). Ojciec dziecka okazał się chuj…. bo już na ślubie był ze swoją kochanką 🫣 Złożyłam pozwę i rozwód i to już był gwóźdź do mojej rodzinnej trumny. Ciągle słyszałam, że ktoś się za mnie wstydzi, że nie nadaje się do niczego, że chłopa nie potrafię utrzymać, itp. Po 2 latach znów chciałam sobie życie ułożyć – niestety ten sam schemat – wszystko fajnie fajnie, urodził się syn, wzięliśmy ślub i szlak trafił związek. Niestety tym razem hazardzista i oszust niesamowity. Znów się rozwiodłam, straciłam całą rodzinę, ich wyrzuty doprowadziły mnie do silnej depresji, zaburzeń osobowości, choroby autoagresji przynajmniej cztery🫣 Dzięki długiej psychoterapii doszłam z powrotem do siebie, przez 10 lat walczyłam z chorobami, zażywałam wszystko byle by mnie przestało boleć😢😵💫 Dosłownie uciekłam na drugi koniec polski, żeby na pewno nikt mnie nie zechciał odwiedzić, bo będzie za daleko😉 Poznałam dużo młodszego mężczyznę, z którym do dziś dnia tworze związek małżeński (ślub dużo popsuł ale wytrwaliśmy). Pomimo tego, że według lekarzy nie powinno mnie być od 4 lat na tym świecie, urodziłam synka i żyjemy sobie wszyscy szczęśliwi, z dala od swoich toksycznych rodzin. Moje uzdrawianie zaczęło się w momencie, w którym zaczęłam stawiać granice każdemu, kto próbował wpłynąć na moje decyzje i na moje życie. Dla mnie to są zawistne, jadowite pasożyty, którym wybaczam te podle czyny. Być może oni tez są zakodowani i wytresowani grą w „co wypada a czego nie wypada robić”. Każdy ma prawo do podejmowania swoich decyzji, ma prawo „puścić bąka” w chwili, gdy mu skręca jelita albo kichnął w kolejce sklepowej. W moim życiu bardzo dużą role odegrała medytacja i polecam każdemu codzienne wprowadzanie się w stan medytacji (wystarczy nawet 15 minut). Medytacja, oczyszczanie podświadomości, autohipnoza, regresja hipnotyczna, to są cudowne dary z których powinnismy korzystać na codzień. Mało tego uważam, że medytacje albo jakieś delikatne ćwiczenia z jogi czy pilatesu z odpowiednią muzyką powinny być wprowadzane zamiast chociaż jednej z 6 lekcji WF w szkole. Każdemu, kto dotrwał do końca mojego tekstu mogę tylko tyle powiedzieć: nigdy ale to nigdy nie dajcie sobie wmówić, że jesteście beznadziejni, głupi, że nic nie potraficie i nic w życiu nie osiągniecie – to jest nieprawda!!!!! To jest Twoje życie i jedyna szansa na przeżycie go tak jak chcesz❤️
Dziękuję za ten wpis. Wszystko o mnie 🙂 Tak się składa, że jestem WWO oraz INFJ i to uczyniło ze mnie byciem Czarną Owcą w rodzinie🤭